Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2015, 20:06   #49
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
Nic nie potoczyło się tak brudno i gładko, jakby się tego spodziewał. Sądził, że rozbiją górników w puch – i już problem się rozwiąże, wywieszą kilkunastu górników na szubienicy, aby pamiętali, żeby nie podnosić rąk na władzę skillthrańską. Tymczasem, miast interweniować, stali tylko na wzgórzu – a tam, niżej, Filon tubalnym głosem krzyczał na górników.

Zaczął się niewinnie: od zrugania Gaiosa: „Co w was wstąpiło?”, nachylił się do niego, marszcząc brwi bardziej niż musiał, „Mówiliście spokojnie, a nie potraficie teraz szallaka w dłoni utrzymać?”Nie o niego jednak tu chodziło: więc nim Gaios zdążył odpowiedzieć, był już – władczy – przy Filonie. „Co to za burdel jest?” - wycedził przez zęby. I usłyszał wszystko: że „no to się kurwa porobiło”, jak radny jowialnie wyłożył archigosowi; że on tu jest, bo „myśle se, pojadę bo trza te skurwysyńtwo do roboty zagonić”; że „we łbach im się kurwa poprzewracało. Ciężka robota, to wiadomo. Na niskich pokładach niebezpieczna, nie nowota. Ale żeby...”, że „na waszą głowę nastają?”... - słowem, nic wielkiego. Dopiero, gdy popędził go krótkim sarknięciem:„Nibyś się Wistelan z zaganianiem zrobił?” i popędził go: „Kapitanem cechu jesteś. Mówże, co wiesz i co mówili o proteście, ale prędko, bo Słońce praży”, to usłyszał coś więcej:

- Co wiem... Tyle wiem, że jak zaczęli dupać na niższym poziomie to się dokopali nie tam gdzie trzeba. Ludziom się we łbach mieszać zaczęło i im po prostu odjebało!

- Merith mówił, że gadali od rzeczy a jeden z nich rzucił się bez powodu na kumpla ze ściany i odgryzł mu ucho. - chrząknął. - No to Wistelan kazał zawalić chodnik. Taaa... a z nim kilkunastu górników.

Splunął.

- Cożem wtedy mógł, to zrobiłem. Com ułagodził, com się narobił... - spojrzał na archigosa. - Zdawało się, że spokój będzie. No ale nerw każdy miał. Niewiele trzeba było... Puśćcie mnie do nich, to się dowiem wszystkiego, skurwysyny jedne...

Szybko mu przyzwolił: bo nie chciał, żeby stracić „swego” radnego, ale przecie Filon bez swoich górników był jeno prostą łachudrą. Gdyby archigos przyzwolił na rzeź, jego poplecznik nigdy nie odzyskałby dawnej pozycji i użyteczności. Później – gdy Filon już poszedł – pozwolił sobie wyrazić obawę, że morfa mogła mieszać górnikom wciąż na ciele i umyśle...

Wtedy...

- Że morfa jest na dolnych poziomach to wiedzą wszyscy – nieśpiesznie perorował do niego Gaios. Archigos czuł się, jakby szumiało do niego morze: słowa tagmatosa były rytmiczne, miarowe, wyprane z większej energii. Tak samo, jakby takie kryzysy przydarzały się co dzień. - Jeśli Wistelan kazał zasypać zatrutych morfą źle zrobił. Trzeba ich było połapać i oddać Zakonowi. - W obozie Filon wszedł między górników. Wydawało się, że nawet tu – na wzgórzu – słyszał radnego słychać wyraźniej niż mówiącego Gaiosa. - Diatrysa sprowadzić, niech oceni jakie jest skażenie...

- Jeśli wróci - odmrukną tylko archigos smętnie.

- Diatrys? - zapytał Gaios. Nie wiedział, czy pytał tak przez ironię, czy przez niezrozumienie: zwłaszcza, że w dole tumult miast maleć narastał.

Już ktoś pchnął radnego, już ten oddał napastnikowi zasadzając mu z pięści w zęby. Już tagmatoi spięli konie, szykując się na rozkaz szarży. Już przyskoczył do Filona – nie sposób było poznać, czy z nożem, czy z pustą dłonią. Tyle, że ten wrzasnął nie z bólu, a ze złości i wskazał na wzgórze. Spojrzeli w tamtym kierunku.

- Szlag – zgrabnie podsumował całą sytuację. – Tak nastawać nie mogą. Wiesz, co będzie trzeba.

- Nie... Nie wydaje mi się – odmówił wolno chromy. Zapamiętał, ale puścił to – tym razem – mimo uszu. Zwłaszcza, że gdy spojrzał na dół, to rzeczywiście tumult prawie ustał.

„Albo liczą, że ludzi nam Słońce upraży, jeśli się nie pośpieszy...” - rzucił jeszcze bardziej do siebie niż do tagmatosa, ale – mimo złego oka – Filon wnet wrócił z dobrymi wieściami. Wistelan jaki? Ubit. Na śmierć? Na śmierć. Wypuszczą ludzi? Wypuszczą. Prowodyrów wydadzą? Wydadzą... - okazało się, że górników nagle, na widok tagmaty na koniach, opętał duch wielkiej spolegliwości pojednawczości.

Denerwowało go to: że można podnieść rękę na władzę skillthrańską, a później mieć nadzieję, że włodarz w swojej łaskawości przepuści. Trochę. Tyle, że w głębi dusza nadal był kupcem: a o ile poczucie złości można było zagłuszyć dobrym winem za dwa lisy, to jeden górmistrz był warty przynajmniej lwa. Więc: była zgoda; mogli wziąć prowodyrów, by ich rozwiesić po skillthrańskich murach; a posłuch chciał sobie zapewnić jeszcze tego samego dnia innymi sposobami.
 

Ostatnio edytowane przez Velg : 19-10-2015 o 21:11.
Velg jest offline