Vis
[media]http://orig02.deviantart.net/a38c/f/2014/319/c/e/silver_autocracy_by_procerdecrepusculum-d6i3225.jpg[/media]
Vis słyszał jakieś hałasy na korytarzu ale nie przejmował się nimi wcale. Miał inne zajęcie, któremu chciał się oddawać i robił to z wprawą zawodowca. Kroki i tym samym krzyki zbliżały się do pokoju. Słychać było jakieś trzaski, oburzone głosy i odgłos pukania lub skrzypienia nienaoliwionych zawiasów. Drzwi do pokoju były zaryglowane. Karczmarz oszczędzał na takich błahostkach więc zasuwą był po prostu kawałek drewna wchodzący od góry w wygięty gwóźdź. Marna osłona przed nachalnym mężem kochanki, ale idealna by żaden pijaczyna nie wpadł przypadkiem do pokoju bo w alkoholowym amoku oparł się o wejście. Pukanie rozległo się w pomieszczeniu do wtóru dźwięków zabawy. Jednak nie wybrzmiał odgłos do końca a już rygiel został wyłamany potężnym kopniakiem. Drzwi trzasnęły w ścianę, a parze ukazał się gwardzista w hełmie z jakimś zalanym, ale jeszcze kontaktującym jegomościem u kolan. Adora wrzasnęła i zakryła się kocem.
- To, to ten. Ten bardzzzz. - całkiem trzeźwo wskazał na Visa
-Wy dwoje idziecie ze mną. - orzekł strażnik, a ton głosu, chociaż młody nie wskazywał na tolerowanie sprzeciwu. - Ależ oczywiście, mogę się tylko dowiedzieć o co się rozchodzi? Wie pan, chciałem złapać nieco uczciwego snu przed jutrzejszym dniem. Życie przejezdnego grajka nie jest usłane różami. - odparował bard puszczając do konstabla oczko. - Och ja już wiem! Pewnie chodzi o urwisa który obrabował tego... Maga? Koleś w czerwonych szatach, brzydko mu z oczu patrzy? Na własne oczy widziałem jak łobuz sięgał do jego sakiewki. Przykra sprawa, ale muszę przyznać że dziewiczej łzy z tego powodu nie uroniłem. Zresztą byłem w środku pieśni, dobry bard nie przerywa swego występu, nawet jeśli ziemia się trzęsie, nieumarli wstają z grobu, a demony wpadają przez portale do pokoju. - kontynuował swoje trajkotanie przywdziewając kolejne elementy garderoby. Pomógł Adorze zasznurować suknię, nie omieszkał przy tym uszczypnąć jej w pośladek. - No gotowi! Niech pan prowadzi! - dodał wesoło udając się za strażnikiem. Pomimo radosnej powierzchowności bard był doprowadzony do absolutnej furii. W futerale jego lutni czekał zgrabnie ukryty skalpel. I wyglądało na to że dziś z niego nie skorzysta. |