Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2015, 12:36   #17
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Danika, córka Jana

Podążała za Dożą jak niedoświadczona owieczka. Ona, dumna Brujah, nie zdołała wydobyć z siebie ani słowa protestu kiedy Carmelo wyprowadził ją z sali balowej, ani wtedy kiedy powiódł ją pod rękę wgłąb katakumb. Wgłąb swojego terytorium, wgłąb…. lochów?

Szła posłuszna gospodarzowi, starając się ukryć swoje zaniepokojenie.
Czego chciał od niej? Dlaczego Antonio nie pobiegł jej śladem, dlaczego nikt nie zauważył ich wyjścia? Dlaczego sama była na tyle naiwna, żeby nie spróbować uwolnić się, choćby najmarniejszym fortelem?

Czy tak właśnie ginęły wampiry, które nie dotarły na spotkanie u Salvadore???
Coś w duchu coraz głośniej podpowiadało jej, że wpadła w zręcznie przygotowaną pułapkę!

Kiedy drzwi na końcu korytarza otwarły się wreszcie ze zgrzytem, na tyle aby mogła zerknąć Carmelo Giovanni przez ramię ujrzała najpierw ciemność… a potem nagle COŚ wyskoczyło w jej kierunku.


Antonio della Scala

Zniknięcie Daniki zaniepokoiło Ravnosa, ale nie widział jeszcze powodu do wszczynania paniki. Zresztą nawet Salvadore nie wydawał się być specjalnie zdziwiony czy niespokojny.
No chyba, że przez cały czas Nosferatu ich oszukiwał i maczał palce w dysparycji pozostałych wysłańców księcia?
Tylko jak go o to spytać, kiedy kainita po prostu zniknął?

Antonio lawirował zgrabnie pomiędzy gośćmi przypatrując się im. Rozglądał się za Daniką i za samym di Pietro. Na razie jednak na próżno.
Kilka mijanych dam rzuciło Antonio zainteresowane spojrzenia, on jednak szukał czegoś nieokreślonego, czegoś, co zwróciłoby jego uwagę. Czegoś więcej niż frywolny strój, czy zaczepny śmiech…

Kiedy już tracił nadzieję, że pod tyloma maskami dojrzy coś ciekawego, to właśnie kiedy odwracał głowę od jednego z otwartych okien, dostrzegł w szybie odbicie oczu kobiety, której twarz skrywała złota maska. Oczu, których nie zapomni nigdy, a których nie spodziewał się już nigdy zobaczyć. Musiała stać na jednym z balkonów!

Antonio zaczął przeciskać się przez tłumek gości, aby dotrzeć do balkonu. Gdyby żył, serce z pewnością uderzałoby prędko, pompując krew, sprawiając, że jego poliki zarumieniłyby się od podniecenia. Niestety jego twarz pozostawała niczym maska. Chłodna i blada….
Kiedy od wejścia na balkon dzieliło go już kilka kroków poczuł na swoim ramieniu uchwyt dłoni. Próbował strzepnąć ja nerwowo, ale chwyt był dość pewny i mocny.
Ravnos obrócił więc wzrok od okna i napotkał spojrzenie Salvadore di Pietro.

- Signore wybaczysz, ale mam pilne wieści. - kainita wyglądał na dość zaniepokojonego.

Antonio jeszcze raz spojrzał w kierunku balkonu, ale nie dostrzegł już kobiety o brązowych jak jantar i tak mu bliskich oczach. Zniknęła. Czy była prawdziwa, czy może było to tylko kolejne złudzenie?
Powrócił spojrzeniem do di Pietro.
Najchętniej rozerwałby tę szpetną gębę, która przeszkodziła mu w odnalezieniu Estery. Ale nie zrobił nic. Zacisnął tylko mocniej szczękę i skinął głową.

- Pójdźmy zaczerpnąć świeżej vitae. - powiedział Nosferatu mrugając porozumiewawczo i poprowadził Antonia do jednej z bocznych komnat, a potem wąskimi schodkami do sporej piwniczki.

Do kamiennego, łukowatego sklepienia podziemia, w którym się znaleźli, umocowane były łańcuchy rzeźnickie, na dużych, metalowych oczkach. Na każdym z łańcuchów wisiał twarzą w dół nagi człowiek.
Można tu było zaczerpnąć krwi kobiet, mężczyzn lub dzieci. Wiele z ofiar nosiło już ślady ukąszeń, wiele było nieprzytomnych. Cześć nosiła nawet ślady chłosty. Zapewne po to aby spotęgować u nich uczucie strachu i bólu. W powietrzu czuć było doskonale metaliczny zapach krwi.
Oprócz obu wampirów i naczyń z krwią na dole nie było nikogo.

Salvadore zdawał się nie zwracać uwagi na miejsce, w którym się znaleźli. Od razu przeszedł do rzeczy mówiąc cicho:
- Wybaczcie signore Antonio, że nie zaproszę do poczęstunku, ale zdobyłem pewne informacje. Zdaje się, że do Wenecji przybyła nasza konkurencja, prosto z Rzymu.
Trójka Spokrewnionych, będących, tak jak i my na tropie tajemniczego artefaktu. Zdaje się, że wspiera ich w poszukiwaniach miejscowy klan Lasombra. O ile wiem udało im się uzyskać od Giovanni pozwolenie na poszukiwania informacji w kronikach kościelnych i miejskich. Oficjalnie oczywiście z innego powodu. Gdzie signorina Danika? Musimy przyspieszyć poszukiwania.



Danika, córka Jana

Tylko resztkami samokontroli udało jej się opanować nerwy i nie spanikować. A i tak ostre kły wysunęły się automatycznie w geście samoobronnym. Zjawa, która wyskoczyła z wrzaskiem zza otwartych drzwi przeniknęła przez wampirzycę i rozwiała się niczym mgła.
Wiedziała, że Carmelo Giovanni bacznie ją przy tym obserwuje.

- Signorina wybaczy nieuprzejmość moich strażników, nie chciałem Pani przestraszyć. - Kainita starał się, aby ton jego głosu wyrażał skruchę.
Danika była jednak pewna, że wcale nie było mu przykro. Przeciwnie, wydawał się być zadowolony.

Ghule podążające do tej pory za parą wampirów weszły teraz do pomieszczenia znajdującego się za drzwiami i po chwili w środku rozbłysło światło świec i kaganków.
Danika mogła teraz wyczuć słaby słodkawo-mdlący zapach. Znała go dobrze - był to zapach śmierci i rozkładu.
Doża zaprosił Danikę wymownym gestem do środka.

Wkroczyła więc do komnaty, która na pierwszy rzut oka była pracownią uczonego. Sufit był tutaj znacznie wyższy niż w prowadzącym do komnaty korytarzu, a jego sklepienie było półokrągłe, wykute w skale. Pod ścianą drewniane regały uginały się od ciężaru grubych ksiąg i zwojów, na innych, niższych meblach ustawiono szklane butelki lub fiolki z nieznaną Danice zawartością.

Pośrodku pracowni stał olbrzymi, drewniany stół, na którym stała skomplikowana aparatura alchemiczna, a wokół niego kilka prostych, drewnianych krzeseł oraz jeden, wygodny fotel.

Z samego pomieszczenia prowadziły jeszcze trzy pary drzwi. Wszystkie były jednak zamknięte.
Ghule opuściły komnatę zaraz po wejściu kainitów.

- Witaj Pani w mojej skromnej, aczkolwiek ulubionej pracowni. Mam nadzieję, że sprawa, z którą chcę się do pani zwrócić, Daniko zainteresuje Panią. Ale po kolei… przypominasz mi Signorina kogoś, kogo miałem zaszczyt spotkać… dawno temu. Podobne rysy twarzy, ten sam płomień włosów… i jeszcze coś… czego jednak nie potrafię wyrazić słowami.
Jeśli moje przypuszczenia okażą się słuszne….

Mówiąc do kobiety podszedł do jednej z półek i sięgnął po leżące tam luźne kartki papieru.

- Czy rozpoznajesz Signorina język, w którym napisane są te słowa? - spytał podając Danice jedną z kartek.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 21-10-2015 o 12:45.
Felidae jest offline