Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2015, 21:01   #50
Ognos
 
Ognos's Avatar
 
Reputacja: 1 Ognos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skałOgnos jest jak klejnot wśród skał
Chłopakowi świat walił się pod nogami w zastraszającym tempie. Tempie, którego nie mógł za żadne skarby zwolnić. Czas zatrzymał tylko na jedną noc, kiedy leżał nieprzytomny w winiarni Gormug’a. A i tak podczas jego nocnych ekscesów z zimną posadzką piwniczną, wydarzyło się więcej związanego z jego marną osobą niż podczas jego całego życia na tym zmorfiałym świecie. Kto by pomyślał, że zwykły złodziejaszek, który dopiero co wkraczał na swoją drogę kariery, zainteresuje tyle wysoko postawionych ludzi w Skilthry. Nikt… Nawet on sam nie wiedział, jakie mechanizmy i koła zębate w całe tej układance poruszyło wczorajsze wydarzenie, w którym on, chcąc nie chcąc wziął udział.

Co za ironia – pomyślał Cyric wspinając się na szafę, z której mógł dostać się do tajemnego przejścia zbudowanego kiedyś na zlecenie Brown’a. – Właśnie wysławiam mojego ojca w duszy za tą kryjówkę wiedząc, że pewnie chce mnie ze skóry obedrzeć tępym nożem… Nosz kurwa mać! Zapadnia w suficie zaskrzypiała unosząc w powietrze chmurę kurzu, ale ruszyła się bez mniejszego problemu. Wspiął się na strych i zatrzasnął klapę za sobą, tak żeby nie narobić dużo hałasu. Nie było żadnych szans, żeby Torukia i jej ludzie znaleźli to przejście przez najbliższą godzinę, nawet dłużej. Wątpił, żeby im się chciało przewracać karczmę do góry nogami, Gormug by na to nie pozwolił. Aczkolwiek po ostatnich wydarzeniach Cyric’owi wszystko się już mieszało w głowie. Nie wiedział komu może ufać… Sobie przestawał w pewnych momentach.

Gormug- Czy faktycznie mnie zdradził?
Torukia… - O mało mnie nie zabiła dziwka! Co jej kurwa do głowy strzeliło?
Brown… - Strach się bać co sobie myśliCzy już wie? Co wie?!
Baltarys… Martwy Baltarys

Ja pierdolę, i co ja mam teraz robić?! – Myśli kołatały mu się w głowie kiedy przeskakiwał z dachu na dach. Dzień wstawał do życia. Słońce prażyło odbijając się od dachówek wyłożonych tu i ówdzie na dachach. Musiał się oddalić z Zaułka jak najdalej tylko mógł. – Jedno wielkie gówno! Chciał się stąd ulotnić. Marzył, żeby móc się znaleźć za murami tego parszywego miasta i móc zacząć swoje życie od nowa. Pod skórą czuł jak ciarki mrożą mu krew w żyłach na wspomnienie umierającego przyjaciela… Na samą myśl tego co się ma wydarzyć dzisiejszego dnia…

W miarę jak zbliżał się do granicy dzielnicy budynki zaczynały zmieniać swój kształt. Stawały się coraz wyższe, miał coraz większe problemy, żeby przeskakiwać po zabudowaniach. Podszedł na skraj, żeby wypatrzyć najprostszą drogę zejścia na poziom ulicy. Dostrzegł kątem oka po prawej stronie spadek, a na ulicy spiętrzone drewniane skrzynie, po których z łatwością mógłby się dostać na dół.



Wykorzystał okazję i po chwili idąc szybkim krokiem brukowaną ulicą wycierał ubrudzone dłonie w kurtkę. Marzył o kąpieli. Świeżej letniej wodzie, w której mógłby zamoczyć dupę i zmyć z siebie cały brud ostatniej doby. Ubranie kleiło się mu do skóry tak, że czuł jakby stanowiło jedność. Potem czuć było od niego na odległość miecza. Ktoś, kto chciałby z nim teraz porozmawiać musiałby stać w odległości co najmniej dziesięciu kroków, żeby go nie naciągało na wymiociny.

Muszę się ogarnąć, znaleźć czyste ubranie nadające się do użytku. W tym zwracam na siebie zbyt dużo uwagi. – Mamrotał pod nosem. Myślał, że lepiej mu będzie się pozbierać wypowiadając słowa na głos, aby wszystkie były słyszalne. Nie miał zamiaru stracić panowania nad swoimi emocjami, które chciały się wylać z niego jak lawa z aktywnego wulkanu.

Do domu nie mógł się skierować. Zdawał sobie sprawę, że za pewne cała Tagmata się już tam zebrała w poszukiwaniu mordercy, który dopuścił się haniebnego czynu w biały dzień. Nie. Nie było opcji, żeby nawet się zbliżył na odległość czterech przecznic od domu Brown’a. Nie wiedział kogo ma się bardziej bać. Czy swojego szefa, czy Tagmaty. Pieprzona straż może by od razu mnie podziurawiła bełtami i zdechłbym od razu, za to Brown… - Cyric nikogo nie bał się tak bardzo jak swojego szefa. Wiedział co grozi za nieposłuszność, wiedział czym grozi niewypełnienie rozkazu, lecz nie wiedział co się może stać, gdy się zostanie oskarżonym o zabójstwo jego pierworodnego… Na ten moment nie chciał o tym myśleć. Musiał działać.

***

Ciało martwego mieszkańca zostawił w ciemnej uliczce przykrywszy swoją kurtką. Ostrze noża zabrudzone brunatną juchą wytarł w swoje stare spodnie i schował do pochewki przy kozakach. Przez chwilę zastanawiał się, czy ów człowiek miał swoją rodzinę, żonę, dzieci. Nie zaprzątał sobie losem nieznajomego jednak dużo czasu. Poprawił spodnie związując mocniej sznurki oplatające jego biodra, ubrał na siebie bluzkę i świeżo zdobytą kurtkę. Liczył, że w tym miejscu nikt tak szybko denata nie znajdzie, co najwyżej zagubiony kot w poszukiwaniu resztek jedzenia wyrzuconych poprzedniego wieczoru przez mieszkańców. Wychylił się zza rogu budynku rozglądając, czy może ktoś go przyuważyć jak się oddala z miejsca zbrodni. Nikogo na widoku. Ruszył śmiałym krokiem przed siebie jakby nigdy nic. Podjął już decyzje.

Najpierw Podzamcze
Potem Brown
 

Ostatnio edytowane przez Ognos : 21-10-2015 o 21:36. Powód: Obce -> miastotwórczyni:)
Ognos jest offline