Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2015, 21:06   #5
Fielus
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
Cytat:
'A gdy otwarła się góra, wzleciał ponad nią ten spośród wiecznych, którego uczciliśmy w imię nas, naszych praojców i naszych potomków jako naszego boga.
Zszedł z góry na jęzorach płynącej ognistej ziemi, siłą myśli nie dopuszczając jej w pobliże naszych siedzib, żądając lojalności, honoru i prawomyślności.
Dlatego też ty, młody Uruk-Zareku, musisz nauczyć się, że nierozumna siła i pasja nie zawsze jest dla Ciebie doskonałą drogą. Najwybitniejsi z naszych wodzów zawsze kroczyli drogą Saha. Ponieważ właśnie Sah-M'Drai dał nam honor, by odróżnić nas od bydląt tej ziemi.'
Tłumaczenie orkowych manuskryptów znanych jako "Księga pięści", fragment "Mowy Kha'Gerula do Uruk-Zareka, Lorda Wojny".


- Dalej, bydlaki!- Podniósł się niski, ochrypły głos przodownika. Od kilkunastu godzin budowniczowie-robotnicy z wioski Kar Zamarot kopali głęboką fosę na rozkaz swego wodza.
- Po co my to w ogóle robimy Thrum?- Obruszył się jeden z kopaczy.
- Nie gadaj. Chcesz, żeby ogień zniszczył twoją chatę?
- No nie...- Zgodził się budowniczy i wrócił do przerzucania ziemi, chociaż w myślach wciąż zastanawiał się, jaki cel ma konstrukcja ogromnej fosy. Zaczęli na zobczu wulkanu przy którym leżała wioska, a według planów mieli otoczyć ją całą. Z obronnego punktu widzenia takie postępowanie miało głęboki sens - fosa broniła dostępu dzikim zwierzętom i pozwalała wojownikom lepiej chronić domostwa orków. Szczególnie zadowoleni z tej budowy byli łucznicy, którzy w decyzji Pana Pięści dopatrywali się początków budowy fortyfikacji, mających zmienić Kar Zamarot w niezdobytą twierdzę.
- Ej, M'Raj, patrz!- Jeden z budowniczych - Ig-Tom szturchnął drugiego muskularnym łokciem.- Kobiety...- Obaj byli jeszcze kawalerami, nigdy nie przepuszczali więc okazji, by popatrzeć na przechodzące samice. Kto wie? Może któregoś dnia wybiorą spośród nich swoje żony?

Ogólnie rzecz ujmując w wiosce i jej najbliższej okolicy panował spory ruch. Wszystko to przez przygotowania, jakie zleciła Rada Lordów Wojny w związku z nasilającymi się erupcjami wulkanu i pogłoskami o demonicznym kulcie, który pojawił się niedaleko w okolicy.
- Nie wierzę, żeby ktoś z nas miał wychodzić i czcić demony.- Odezwał się Aca'Molog, oracz, opierając się o pług.
- Nu, ale przecież to sugerują kapłani, prawda?
- Ta, wszystko widzący kapłani... Ha! Gdzie ich honor? Tylko Suni jest wszechwidzący.- Tokował dalej Aca'Molog. Robota jednak stała i widząc, że po kilku chwilach jego kompani wracają do orania pój, sam również naparł potężnymi ramionami na pług. Kobiety potrzebowały miejsca pod zasiewy inaczej przed nadejściem mrozów wioska mogła nie zebrać dostatecznej ilości zapasów. Aca'Molog nie chciał tego. W wiosce jego ciężarna żona spodziewała się rozwiązania lada dzień. Oracz był z niej bardzo dumny - mimo zaawansowanej ciąży nie odmówiła wykonywania swojej pracy gawędziarki i nadal uczyła małe dzieci o honorze, prawach, literach i całej orkowej wiedzy. Z pewnością będzie wspaniałą matką.

Na szczęście rolnictwo nie było jedynym źródłem żywności dla Kar Zamarotu. W zagrodach pomiędzy budynkami, chociaż na lekkim uboczu, kobiety doglądały, by wszystkożerne brunatne świnie nie raniły się nawzajem, oraz by okoliczne małe gryzonie nie wykradały ich paszy. Gdzie indziej, nad brzegiem morza inne samice szykowały się właśnie do połowu 'morskich darów' - ostryg, krabów i jadalnej morskiej trawy - cenionej i lubianej jako dodatek do pieczeni za słony i lekko gorzki posmak.
- Przyznaj się Mirha...- Zagadnęła jedna ze starszych kobiet, żona jednego z wojowników.- ...kiedy Bol zamierza poprosić cię o bycie jego żoną?-
Rybaczki zachichotały, kiedy drobna orczyca o popielatej skórze pokryła się sinymi rumieńcami wstydu.
- Ja... nie wiem czy mnie poprosi...-
- O, zrobi to na pewno!- Zawołała inna, tęga matrona.- Dobrze gotujesz, a każdy męzczyzna pragnie mieć dzieci.-
Mirha nie powiedziała już nic, udając, że bardzo zaaferował ją niebieskawy krab pustelnik, który właśnie wypłynął na plażę z falą.

Pan Pięści Dar-D'Raj martwił się bardzo. Mimo, że obsadził wszystkie granice wioski swoimi wojownikami, mimo że Gero-Zino, pierwszy z kapłanów Saha wespół z pozostałymi kapłanami starali się przebłagać bogów najrozmaitrzymi ofiarami, erupcje nie ustały. Jego rozkazy co do przebudowy wioski jedynie pomniejszyły nieco skalę zniszczeń, ale żeby ostatecznie ugłaskać rozsierdzonych Wiecznych, należało odnaleźć i wytrzebić kultystów.
Dlatego właśnie wszystkich wejśc do wioski strzegli wojownicy. Nie przepuszczali nikogo, kto nie był upoważniony przez Radę Lordów Wojennych do wyjścia. Od kilku dni wioskę opuściło tylko kilka grup kobiet - rybaczek i zielarek, parunastu wojowników, mężczyźni oddelegowani do prac ziemnych i oczywiście cały patrol zwiadowczyń. Najlepszych, jak zapewniała kapłanka Urki, której bezpośrednio podlegały. Ich zadaniem było odnalezienie... czegokolwiek. Dar-D'Raj nie wiedział czego, ale miał nadzieję, że bystre samki domyślą się, kiedy to odnajdą.

- Patrzcie! Coś tu jest! Jeszcze dymi!- Zawołała Fila, bystrooka, najcelniejsza spośród całego ddziału wskazując na ciemny, nieregularny kształt na lodowej równinie kilkaset metrów przed grupą.
- Mam nadzieję, że to nasz ślad. Marznę...- Załkała młoda Nisaga. Niedawno dopiero przeszła kobiecy rytuał wtajemniczenia i weszła na ścieżkę zwiadowczyń, nie była więc tak zahartowana jak jej koleżanki. Pokazała jednak niezłomność i siłę tak ważną dla zwiadowców, że kapłanka nie miała wapliwości, przyjmując ją do swojej grupy.
Czarne ślady okazały się obozowiskiem. A raczej jego resztkami. Ktoś wyraźnie przez dłuższy czas tutaj koczował. Fila rozejrzała się. Z tej części pustkowia był całkiem dobry widok na wioskę...
- Patrzcie, ślady!- Zawołała jedna z kobiet, która odeszła kawałek dalej, by przeszukać najbliższą okolicę.- Prowadzą do góry.
- Musimy wrócić i powiadomić naszą panią.- Odkrzyknęła Fila.- Do wioski, kobiety!
Gdy zbliżyły się do Kar Zamarotu, rów od strony góry był już na ukończeniu, a niektórzy spośród budowniczych obudowywali budynki w wiosce wykopaną ziemią. Atmosfera panowała jednak grobowa.
- Ciekawe co się stało...?- Pisnęła Nisaga.- Na odpowiedź nie musiała długo czekać. Na środku wioski ułożono płaski, duży kamień, na którym zawsze spoczywali zmarli, zanim balsamistki z nimi nie zaczęły. Dzięki temu wioska mogła porzegnać swoich zmarłych.
- To Seg-Ka, mąż Dorotur.- Szeptano w tłumie. Faktycznie, był to jeden z wojowników pilnujący ostatniej nocy głównej bramy do Kar Zamarot. Ślady na ciele pozwalały stwierdzić bez żadnych wątpliwości, że został zabity, jednak nie dano mu szansy się bronić. Taki brak honoru ze strony napastnika bardzo podjudził pozostałych wojowników i można było być pewnym, że nie zawahają się zarżnąć odpowiedzialnego za śmierć jednego z nich.

- Panie, zwiadowczynie odnalazły ślady prowadzące na szczyt wulkanu.- Asa-Agare, kapłanka Urki zbliżyła się powoli do Pana Pięści.
- Dobrze.- Dar'D'Raj uśmiechnął się drapieżnie.- Pan Polowań okazał się dla nas łaskawy, zwierzyna nie zatarła tropów. Weź 10 swoich kobiet Asa. Dam im 10 wojowników i niech wyruszą szukać dalej, aż do samego szczytu, jeśli będzie trzeba.
- To nierozsądne zapuszczać się z bronią do domeny bogów, młody Panie Pięści!- Wykrzyknął Gero-Zino, przysłuchujący się rozmowie.
- Nie będą sami.- Zaoponował Dar.- Gormologu, Łowco, wyruszysz z nimi?
Kapłan Suni-Yl-Poa uderzył się w pierś zwiniętą w kułak dłonią. Brakowało w niej dwóch ostatnich palców.
- Zwierzyna już nie żyje, Panie Pięści.-

Ślady prowadziły aż na sam szczyt, gdzie powietrze rozrzedzało się i stawało niemal nieznośnie gorące. Ze szczelin w skalistym podłożu wydobywały się też chmury mętnego gazu ograniczającego polę widzenia i nieznośnie palącego płuca, gdy się nim odetchnęło. Grupa Gormologa zbliżała się już do granicy wiecznego śniegu, gdy w unoszącym się na wietrze pyle coś się poruszyło.
- Co to?-
- Ja nie wiem, ale nie dam temu okazji, by nas zaatakowało!- Warknął jeden z wojowników unosząc broń.
- Czekaj...- Zatrzymała go Fila, wytężając oczy.- To ork...-
Rzeczywiście, był to ork, jednak nie należał spewnością do poddanych Pana Pięści Dar-D'Raja. Jego ciało zdobiły dziwne malunki wykonane czerwonymi, białymi i żółtymi barwnikami.
Jedna z kobiet uniosła łuk, biorąc dziwnego przybysza na cel, jednak zanim zdążyli się odezwać, malowany ork odwrócił się i jakby w przestrachu zniknął w chmurze pyłu wyżej, bliżej wierzchołka.
- Za nim! Nie dajmy mu uciec!- Krzyknął ktoś.
- Nie, stać!- Zarządził Gormolog.- Nie wchodźcie wyżej. Połowa godziny i wasze wnętrzności spłoną. To oddech bogów, śmiertelni nie mogą nim oddychać.
- To co mamy robić, kapłanie?- Lękliwie zapytała jedna ze zwiadowczyń.
- Weź jeszcze cztery z was i wracajcie do wioski, dziecko. Powiadomcie Pana Pięści o tym, co to zobaczyłyście.-

M'Raj, Ig-Tom i jeszcze trzech innych pięło się po lodowym pustkowiu w kierunku szczytu.
- Chciałeś ciekawej pracy, no to masz...- Utyskiwali na zmianę na kolegę. Razem z nimi wędrował wzmocniony patrol wojowników, których zadaniem było ochranianie robotników, gdy będą wznosić posterunek.
Pan Pięści był bardzo precyzyjny, kiedy wyrażał swoje rozkazy. Wojownicy mieli chwytać każdego, kto tylko schodził z wulkanu i więzić w wartowni tych, których rozpoznali jako wioskowych.
- A co z obcymi, mój Panie?- Zapytał Gero-Zino.- Zwiadowcy nie rozpoznali tamtego orka, mógł przybyć tutaj z drugiej strony góry, lub z pustyni dalej...
Dar-D'Raj nie wahał się długo.
- Zabić.-
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".

Ostatnio edytowane przez Fielus : 21-10-2015 o 21:08.
Fielus jest offline