Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2015, 01:51   #15
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Po dopełnieniu należnych zmarłej obrzędów "Nieposkromieni" powrócili do karczmy. Bluszcz tak jak go zostawili spał niczym pies pod stołem. To nie był udany dzień dla całej grupy naszych podróżników, dla wietrzniaka zaś był nieudany podwójnie. Nie tylko stracił towarzyszkę i przyjaciółkę, ale na dodatek zapomniał o sile trollowego piwa. Przez to ominęło go pożegnanie zmarłej i większość tego co tego wieczoru wydarzyło się w karczmie. Orgasz patrzył z uśmiechem politowania na wietrzniaka wycierając kufel. Widząc was patrzących na niego z zafrasowaniem pospieszył z pomocą.

- Lepiej chyba go nie budzić. Trzeźwy potrafi narozrabiać a co dopiero pijany. Dzisiaj już nie spodziewam się więcej gości. Może tu leżeć. W razie gdyby komuś przeszkadzał przeniosę go w inne miejsce. Idźcie na górę, Kevcuth już przygotowała wam pokoje.

"Nieposkromieni" pokiwali głową z uznaniem nad roztropnością trollowego karczmarza i posłuszni jego słowom udali się na spoczynek. Noc minęła im w miarę spokojnie. Skoro świt obudził ich sam Orgasz.

- Wstawajcie, Pani Keira się niecierpliwi- mówił potrząsając swoją ogromną ręką każdym ze śmiałków.

Gdy zeszliście na parter karczmy zastaliście wyraźnie rozzłoszczoną Keirę. Stała na środku izby opierając dłonie na biodrach i wpatrywała się z wzrokiem pełnym oburzenia w wietrzniaka. Poza nie najlepszym humorem prezentowała się zdecydowanie lepiej niż wczoraj. Widać wieczór w karczmie i kąpiel dobrze jej zrobiła. Doprowadziła też do porządku swój strój.

Widząc was wybuchła.

- Ależ panowie myślałam, że mam do czynienia z profesjonalistami! Ten wietrzniak nie nadaje się do drogi! Wy zaś się wylegujecie do późna w łóżkach nie bacząc, że zbójcy, którzy mnie napadli uciekają coraz dalej.

Wietrzniak, który do tej pory siedział na ławie i z zamkniętymi oczami, cicho mrucząc, masował swoje skronie postanowił się odezwać.

- Ciiiichooo! Ghłooowa mnie boooli. Zharazzz będę gothowyy. Tho thylkoo dhrobna niedyspozycja. Orgasz daj mleka w khieliszku.

Karczmarz wybuchnął śmiechem wprawiając swe sporych rozmiarów brzuszysko w drgawki. Kiwając głową udał się na zaplecze i po chwili pojawił się z zamówieniem. Wietrzniak ujął swoimi trzęsącymi się rączkami kieliszek i zaczął popijać małymi łyczkami.

Oświadczenie Bluszcza wcale nie uspokoiło Keiry, dodatkowo oliwy do ognia dolało oświadczenie Grimo, że musi udać się na miasto by się czegoś wywiedzieć. Keira wydała z siebie głośne "Och!" po czym zaczęła ze złożonymi z tyły rękami przemierzać karczmę niczym schwytane zwierzę klatkę.

Minęła około godzina nim Grimo wrócił. Wy zdążyliście się posilić i napić, Bluszcz nieco doszedł do siebie, Orgasz nie zapomniał o psie wietrzniaka pozostawionym na zewnątrz. Jedynie Keira dalej była nie w humorze. Kiedy ksenomanta oświadczył, że możecie ruszać wydała z siebie jedynie głośne "No wreszcie!"
Orgasz niczym troskliwy ojciec wręczył każdemu porcję sucharów i suszonego mięsa na tydzień i skasował za wszystko trzynaście srebra "po starej znajomości".

Ruszyliście przez skąpane w promieniach porannego słońca Kratas ku stajniom. Bluszcz przywołał swojego wierzchowego sokoła, sprawdził także juki na psie. Dawcy imion aktywni w nocy- złodzieje, szulerzy, płatni zabójcy i dziwki powoli udawali się na spoczynek robiąc miejsce kupcom, przekupkom i rzemieślnikom. Odebraliście swoje wierzchowce regulując rachunek ze stajennym. Zauważyliście, że Keira ma rzadkiej urody białego ogiera wartego zapewne majątek.

W końcu ku zadowoleniu waszej zleceniodawczyni ruszyliście w drogę.

- Pokażę wam miejsce gdzie mnie napadli- powiedziała, po czym wysforowała się na czoło grupy jeźdźców.

Zaprowadziła ich na rozdroża nieopodal Kratas. Trawa wokół była wyraźnie zdeptana, było też widać kilka kraterów wypalonych w ziemi, niektóre średnicy kilku kroków.

- Tu walczyliśmy. Nie wiem w którą stronę się udali po pozbawieniu mnie przytomności i okradzeniu. Mam podejrzenia, że Veneron prowadzi ich na zachód, by w okolicach Puszczy Liaj skręcić na północ w kierunku Iopos. Pożąda zapewne zgromadzonej tam magicznej wiedzy by zawładnąć kryształem.- pośpieszyła z wyjaśnieniem.

Bluszcz wylądował, zsiadł z sokoła i zabrał się do tego z czego był najbardziej znany i czym nie raz przydawał się drużynie- tropienia. Jeszcze nie do końca doszedł do siebie i to co dotychczas robił z łatwością przychodziło mu z niejakim trudem. Mamrocząc do siebie zaczął chodzić w kółko co jakiś czas kucając i dotykając ziemi. W końcu przemówił.

- Dziesięciu, nie, jedenastu! Wczoraj z rana. Dziewięciu w normalnych butach, dwóch z okuciami. Walka, także z użyciem magii. Po wszystkim poszli w tym kierunku- wskazał kępę krzaków.

Cały czas pochylony poszedł w stronę krzaków. Po chwili znowu usłyszeliście jego głos.

- Wsiedli na konie i udali się na zachód. Przeczucie cię nie myliło Keiro. Dobra, możemy ruszać. Teraz gdy oznaczyłem magicznie ich ślad mogę ich tropić nawet z powietrza. W drogę!

Wietrzniak wsiadł na swego sokoła i lecąc kilka metrów nad ziemią poprowadził resztę grupy pościgowej zarośniętym traktem na zachód w kierunku Gór Tylońskich. Wkrótce płaska jak stół sawanna ustąpiła miejsca porośniętemu krzakami i drzewami pogórzu.


Wśród takich krajobrazów zastał ich wieczór. Ss'aris i Nui wraz z Bluszczem ruszyli sprawdzić okolicę obozowiska i przy okazji zapolować. Grimo zaczął rozkulbaczać konie i pętać im nogi, by nie ryzykując ich utraty, puścić je na pobliską polanę by się pasły. Szybko robiło się chłodno z racji wieczornej pory i bliskości gór, więc Kitaan zebrał naręcze chrustu i z właściwą zbrojmistrzom znajomością żywiołu ognia rozpalił ognisko.
Keira w tym czasie przygotowywała swe składane posłanie do snu. Gdy wszystko już było gotowe przykucnęła przy ognisku i ogrzewała dłonie przyglądając się zbrojmistrzowi, który w międzyczasie wyciągnął narzędzia do rycia w metalu i zaczął ozdabiać wolne miejsce na swoim mieczu. W końcu zebrała się na odwagę i tajemniczo się uśmiechając podeszła do zajętego pracą elfa. Przykucnęła i położyła dłoń na dłoni Kitaana trzymającej dłuto.

- Chciałam przeprosić za moje zachowanie dzisiaj rano w karczmie. Przez te wydarzenia i utratę kryształu nie jestem sobą. Tyle dla mnie robicie, szczególnie ty- tu kobieta zarumieniła się i spuściła wzrok- nie jest łatwo samotnej kobiecie na świecie. Dziękuję.

Wyraźnie zawstydzona wstała i udała się spać nie patrząc w kierunku zbrojmistrza. Tymczasem wróciła grupa łowiecka nie notując jednak sukcesów. Bluszcz trajkotał coś o tropach lwów, tych zwykłych i kamiennych. Co jakiś czas słychać zresztą było ryki jakichś zwierząt. Uporawszy się z końmi wrócił także Grimo. Jednogłośnie zdecydowaliście się na wystawienie wart. Była to zresztą wasza stała procedura nocna.

Noc minęła w miarę spokojnie nie licząc odgłosów łamanych gałęzi i wspomnianego już porykiwania. Wstaliście skoro świt i zaczęliście się posilać. Keira niezmiennie w dobrym nastroju i pełna nadziei na dogonienie złodziei. Z rozbawieniem przysłuchiwała się przechwałkom i przekomarzaniu się dwóch t'skrangów, którym dzielnie dotrzymywał pola Bluszcz latając nad grupą i szermując w powietrzu swym małym wietrzniackim mieczykiem. Mimo przedstawienia jakie urządzili fechmistrze i wietrzniak śniadanie nie przedłużyło się na tyle żeby popsuć zleceniodawczyni humor.

Ruszyli, jednak nie ujechali dwóch kilometrów, gdy natknęli się na prawdopodobnego sprawcę nocnych hałasów.


Zwierzę należało do słynnych w okolicach Gór Tylońskich kamiennych lwów. Były magiczną krzyżówką zwykłego lwa z żywiołakami ziemi. Ich skóra miała kolor kamienia i podobną wytrzymałość, oraz grubość cala. Przez to większe grupy tych nieustraszonych zwierząt były wyzwaniem nawet dla doświadczonych adeptów.
Ten konkretny osobnik leżał w poprzek drogi skutecznie blokując przejazd. Konie niespokojnie mełły wędzidła i drobiły kopytami w miejscu wyraźnie zaniepokojone obecnością drapieżnika.

- Co teraz? Panowie jesteście mężczyznami czy nie? Zróbcie z nim porządek!- Próbowała zmotywować "Nieposkromionych" Keira.

"Nieposkromieni" zaczęli pochrząkiwać i wymieniać zakłopotane spojrzenia. Bluszcz latający na swoim sokole nad lwem i grupą niespodziewanie wylądował wprost na czubku złocistego hełmu Kitaana powodując krótkotrwały grymas rozdrażnienia na jego twarzy. Elf nawet popatrzył do góry próbując zobaczyć natręta, szybko się jednak opanował i poniechał tych prób. Po chwili znów z godnością wpatrywał się w lwa.
Tymczasem Bluszcz zorientowawszy się w potrzebach grupy postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Przeciągłym gwizdem poderwał sokoła do lotu powodując jednocześnie zsunięcie się Kitaanowi hełmu na oczy, po czym wzbił się na jakieś dwadzieścia metrów i zapikował dziko hałłakując. W locie przygotował swój wietrzniacki łuk i jedną z zatrutych strzał nałożył na cięciwę. Gdy był już tuż tuż nad lwem wypuścił pocisk.
Wszyscy w napięciu obserwowali co się wydarzy. Ku rozczarowaniu kompanii strzała trafiła lwa w korpus i odbiła się nie czyniąc stworzeniu najmniejszej krzywdy. Lew tylko rzucił głową rycząc groźnie a z ust jeźdźców wydobyło się pełne rozczarowania jęknięcie. Kiedy już się wydawało, że impas będzie trwał zwierze niespodziewanie się podniosło po czym powarkując groźnie i łypiąc na podróżników powędrowało w zarośla. Droga była wolna!

Wszyscy odetchnęli z ulgą i ruszyli w dalszą drogę wymieniając uwagi na temat brawurowej akcji wietrzniaka. Nawet Keira pochwaliła Bluszcza za odwagę co wywołało na jego twarzy pogodny i pełen zadowolenia uśmiech.

Po dwugodzinnej podróży drużyna wjechała wreszcie w cień Tylonów. Majestat najwyższych gór Barsawii przytłaczał i zachwycał jednocześnie pięknem widoków.

Poza pięknem zaczęły dawać się we znaki także niedogodności. Od ośnieżonych szczytów dął lodowato zimny wiatr, co przyzwyczajeni do cieplarnianych warunków Barsawianie znosili nie najlepiej. Dygocząc z zimna wędrowali jednak dalej prowadzeni przez wietrzniaka.

Jak się okazało Pasje postawiły na drodze wędrowców kolejną niespodziankę. Jadąc zobaczyli wychodzącego zza zakrętu trolla.


Przedstawiał sobą opłakany widok. Potargane włosy, ubranie podarte, mokre od rosy i oblepione nasionami chwastów. Wędrował w jednym bucie w kamienistym przecież terenie i nie najcieplejszym klimacie. Patrzył obojętnie przed siebie przywodząc na myśl lunatyka, bądź kogoś odurzonego narkotykami. Był uzbrojony i w zbroi, nie sprawiał jednak wrażenia agresywnego. Uwagę zwracał nietypowy pupil siedzący na ramieniu. Duży, biały szczur. Siedział sobie niczym jeździec i gdy mijali się z "Nieposkromionymi" patrzył na nich w dziwny, jak na zwierzę sposób zdradzający jakąś pierwotną inteligencję. Mieliście wrażenie, że jesteście oceniani.

- Biedactwo. Pijaniutki troll zaraz z rana. Może powinniśmy mu jakoś pomóc? Może mu się stać krzywda. Pamiętacie tego lwa?- powiedziała konspiracyjnym szeptem wyraźnie zatroskana Keira.

W tym samym momencie Bluszcz na swoim sokole wylądował nagle na zadzie konia Grima.

-Widzieliście tego szczura? Przysiągłbym, że miał sześć łap. Dziwne- powiedział po czym na powrót wzbił się w powietrze płosząc nieco konia ksenomanty.

Wszyscy jak na komendę odwróciliście się i jeszcze raz spojrzeli za dziwnym stworzeniem.

 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 22-10-2015 o 04:32.
Ulli jest offline