Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2015, 13:09   #25
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Rudowłosa w międzyczasie była bardzo, ale to bardzo zajęta. Oddaliwszy się od chaty, zmieniła skórę i już we właściwej postaci ruszyła na łowy. Wybranie odpowiedniej ofiary było dość kłopotliwe. Gdyby to tylko i wyłączenie dla niej miało być zapewne skusiłaby się na owcę, może dwie. Jednak miała pewne problemy z wyobrażeniem sobie co też miałaby powiedzieć Garetowi gdyby taką zdobycz przytaszczyła do chaty. Lepszym rozwiązaniem było coś mniejszego. Królik brzmiał dobrze, gdyby nie to, że te małe istoty były raczej trudne do upolowania. Podobnie jak pozostałe opcje, które jej do głowy przychodziły. Nawet kaczka miała to do siebie, że rozmiarami nijak nie pasowała do jej łap. Wybór zatem zostawał prosty i na barki owej prostoty postanowiła złożyć powodzenie tej wyprawy. Najpierw jednak należało udać się w krótką wizytę do domu. Uzupełnienie zapasów złota oraz sprawdzenie czy wszystkie zapory, jakie postawiła, nadal są aktywne, stanowić powinno jej pierwszy krok. Kolejnym zaś było znalezienie karczmy, i zakupienie kolacji dla Gareta i drobnej przekąski dla niej. Drobnej, bowiem uznała iż właściwy posiłek zje w drodze. Jej towarzysz zaczął się już bowiem z pewnością zastanawiać nad jej niezbyt do wyglądu pasującym apetytem. Nie mogła także wiecznie tłumaczyć go koniecznością odnawiania sił po użyciu magii. Pierwsze podejrzenia zwykle prowadzą do kolejnych, a te… Nie byłą pewna czy jest gotowa na konsekwencje jakie jego dążenie do prawdy mogło za sobą nieść.

Jej królestwo, dom, jaskinia, nazw można było użyć wiele, szczęściem nie nosiło na sobie śladów człowieka. Osłony trwały na miejscu, dokładnie w tym samy stanie, w jakim je zostawiła. Z przyjemnością zanurzyła łapy w chłodnych, lśniących monetach, tworzących swoisty dywan, pokrywający dno jaskini. Dźwięk osuwającego się złota wpływał kojąco na jej duszę, zaś śpiew klejnotów sprawiał iż jej serce zadrżało z radości. Rozłożyła skrzydła burząc kilka wzgórz utworzonych przez zebrane tu skarby, i uniosła łeb ku sufitowi. Z jej paszczy wydobył się ryk zachwytu, któremu towarzyszył strumień ognia. O tak, była szczęśliwa. Powroty zawsze tak na nią działały, przypominając jej kim była i co stanowiło esencję jej istnienia.

Tym razem opuszczenie gór nie wprawiło jej w dobry nastrój. Chciała zostać dłużej, nacieszyć się swobodą, pospacerować po swej domenie. Nie mogła, jednak zostawić Gareta samemu sobie. Musiała zadbać o jego bezpieczeństwo i dobrobyt. Wszak wzięła go pod swe skrzydła, wybrała na towarzysza. Była za niego odpowiedzialna. Z każdym uderzeniem skrzydła strząsała więc z siebie tęsknotę za domem, by ta nie kusiła jej do zmiany raz podjętej decyzji.

Karczma znalazła się, owszem, nawet na całkiem przyzwoitą wyglądająca. Rubin wylądowała w pewnej odległości, zmieniając postać gdy tylko jej łapy dotknęły ziemi. Szczęściem nie znalazły się żadne ciekawskie oczy, które mogłyby zaobserwować ową scenę. Karczmarz, mężczyzna w podeszłym już wieku, jednak wciąż pełen sił witalnych, nieco zdziwionym spojrzeniem obrzucił nową klientkę. Jeszcze bardziej zdziwienie jego przybrało na sile gdy złożyła mu zamówienie, które mogłoby nasycić trzech rosłych mężów. Był jednak człowiekiem doświadczonym w swej profesji. Gość który płacił i to płacił dobrze, żądać mógł co mu się żywcem podobało. Dziewka zaś złota nie żałowała.
Gdy zamówienie było gotowe, do którego po namyśle dorzuciła pół worka owsa, Rubin opuściła przybytek żegnając zszokowanego jej siłą karczmarza uprzejmym:
- Dobrej nocy.

Kłopoty zaczęły się gdy chciała ponownie porzucić ludzką formę. Najwyraźniej jej zachowanie i sakiewka pełna złota, ponownie okazały się nie do odparcia dla słabych umysłów. Nie chcąc urządzać rzezi tak blisko traktu i karczmy, udała że przestraszona ucieka w stronę lasu. Było to oczywiście na rękę tym, którzy połasili się na jej bogactwo i wdzięki. Jakże zgubną okazała się dla nich decyzja by za nią podążyć… Pierwszy zginął od ognia, który na usługi swej pani został przywołany. Drugiego zaś jedynie lekko podpiekła. Nic wszak nie smakuje tak wybornie jak rabuś o chrupiącej skórce i krwistym wnętrzu.

Zaspokoiwszy głód chwyciła w swe łapy zakupy, jakie poczyniła wcześniej, po czym wzbiła się w powietrze. Co prawda mogła pokonać drogę do chaty o własnych nogach, jednak pokusa lotu była zbyt silna by się jej oprzeć. Wszak całe dnie spędzała w siodle, bez możliwości rozprostowania skrzydeł i upojenia się wolnością. Miała wszak prawo do tej krótkiej przyjemności po owych trudach i niewygodach, których doświadczała. Garet z pewnością schronił się już w chacie, przygotowując legowisko na nocny spoczynek. Być może napalił w kominku co by przyjemniej było i tak bardziej… ludzko. Myśl ta przywołała uśmiech, który odsłonił liczne kły, jakie w jej paszczy się znajdowały. Szczęściem nikt tego wyrazu nie był w stanie dojrzeć.

Lądując w pobliżu chaty planowała w myślach co powiedzieć towarzyszowi podróży, gdy zapyta o to, skąd wzięła te wszystkie rzeczy. Plany te jednak szybko odłożone zostały na dalszy plan gdy poczuła swąd palonego drewna, a jej oczom ukazało się ognisko i stojący przy nim Garet.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline