Dintalath Dintalath starał się nie zwracać uwagi na Acheonta - obawiał się że jakikolwiek znak zainteresowania lampionem skaże go na kilka godzin wysłuchiwania fascynujących historii o samopoczuciu. Jego zniknięcie jedynie go ucieszyło. Z uśmiechem na twarzy wyobrażał sobie Acheonta wsysanego przez jakąś wyrwę w planie.
Gdy w końcu odnalazł kawałek cienia w koronie drzewa w której mógł sobie odpocząć i czekał na zbliżającego się jeźdźca, poczuł nagłe szarpanie w plecaku. Tylko zaklęcie lewitacji utrzymało go na gałęzi drzewa, zaś wyłaniająca się jasność niemal natychmiast wytłumaczyła przyczynę utraty równowagi. Zdążył jedynie warnąć: - Ty cholerna miniaturko słońca ile razy ci mówiłem...
Po czym znowu stracił równowagę. Gdy ją odzyskał, spojrzał na drogę poniżej. Jak takie małe coś może narobić takiego bałaganu? Kaprysy bogów bywają nieokiełznane.
Gdy Acheont zemdlał drow zaczął się zastanawiać czy jest w stanie niepostrzeżenie teleportować się do lampiona i zakończyć te męki. Ze rozżaleniem stwierdził że nie ma tak mocnych zaklęć teleportacyjnych i znów skupił się za zbliżającym się jeźdźcu.
__________________ Nothing else |