Jordan nie zdążył odpowiedzieć na słowo prezentera bo wtrącił się jakiś niezrówowazony wojskowyi. Ron biegał to tu, to tam kierując mikrofon raz do Jacksona a raz do Lincolna.
-Co on ci zrobił he? Spał z twoją żoną? Spalił ci szopę? Był twoim najgorszym wrogiem zanim okazał się twoim ojcem? Te emocje! Te emocje! Prawie jak u Springera. Nie wiem panowie co żeście za jedni, ale moje słupki rosną... zaraz.. zaraz..
Ron zaczął grzebać po kieszeniach swojej marynarki aż w końcu wyjął z kieszeni pomięty banknot pięciodolarowy.
-O! Oooo! Nie.. Nie.. Na łysego sasquatcha! Wiedziałem, że skądś znam tą facjatę!
Burgundy padł na kolana przed Abem i zaczął bić pokłony śpiewając przy okazji hymn Stanów Zjednoczonych.
-
Panie prezydencie. Mój pra pra pra dziadek Joseph Artur Burgundy walczył dla tego kraju! Dla pana! Dla flagi! Dla bielika amerykańskiego! Dziękuję.. dziękujęęęę.. dzięęęękujęęęę!- mając łzy w oczach złapał go za nogi i zawył przeraźliwie. Po czym uniósł głowę i mrugnął porozumiewawczo.
-Wywiad na wyłączność dla wiadomości z Atlantydy?
W między czasie wtrącił się dziwny, łysol o imieniu Karol a Stonewall zaczął machać kartkami, psioczyć na Lincolna i cukrować prezenterowi.
-Tak.. Rzeczywiście to prawda, że jestem wielkim reporterem. Jestem legendą! Ale nie można kupić Rona Burgundego Panie Jackson! Proponuję kompromis i debatę... której zwycięzca otrzyma głosy tu zebranych! -A teraz drodzy widzowie blok muzyczny! I nasza gwiazda jeden, jedyny Pan Witek!
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=9gc1Z2p4sGY[/MEDIA]