Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2015, 22:13   #10
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Raul d'Arquien, wicehrabia de Thou, bynajmniej nie spał. I, bynajmniej, powodem owego stanu nie był niepokój o wysłaną na zakupy służącą. Raul, nie da się ukryć, nawet nie myślał o Desire, bowiem zmagał się z zalewem bzdurnych informacji, którymi bardzo hojnie (i całkowicie bez jego zachęty) częstował go jego rówieśnik, Victor, syn i jedyny spadkobierca barona d'Angers.
Problem na tym polegał, iż wśród morza głupot, jakie płynęły z ust Victora, od czasu do czasu trafiały się cenne perełki, które mogłyby się przydać Raulowi gdy już wpłynie na niebezpieczne paryskie wody.
Victor, czego Raul nie omieszkał się potwierdzić i współczucie wyrazić wieloma słowami, pecha miał niezmiernego, bowiem podróż odbywał w drugą stronę - z Paryża do rodzinnych włości - z czego w najmniejszym stopniu nie był zadowolony, bowiem (według jego słów), życie na prowincji nijak się miało do tego, co działo się w stolicy.
Sypał więc Victor jak z rękawa imionami i nazwiskami tych, których miał przyjemność poznać, z którymi pił, mierzył się w walce na rapiery, grał w karty. Części z tych nazwisk Raul nigdy nie słyszał, ale były też i takie bardziej znane - wnuk księcia de Luynes, młody hrabia de Novion, baron de Batz, synowie markiza de Prie czy syn hrabiego de Vauban.
O tym, kto spotkaniem z jaką panną się chwalił, Victor również wspomniał, takoż i o swoich przygodach z pannami, z których parę sakiewkę jego nadszarpnęło. I zapewne to ostatnie sprawiło, że najmłodsza latorośl rodu d'Angers została wezwana do domu.
O teatrze w Hôtel de Bourgogne, tudzież sztukach tam wystawianych, rozmówca Raula również opowiadał. Takoż i o operze, święcącej wielkie triumfy. Ale i tu podkreślał, że do teatru czy opery nie tylko po to się chodzi, by aktorów obejrzeć czy śpiewu posłuchać.
Wszystko to Victor wspominał z wielkim żalem, nacisk największy jednak kładąc na zabawy do rana w zacnym towarzystwie. I żałował (szczerze, tego Raul był pewien), że wyjechać musiał z Paryża. Tak bardzo żałował, że żal ów aż dwiema butelkami zacnego bordauex musiał spłukać.
Raul, którego owe przyjemności dopiero miały czekać, nie miał czego żałować. Wprost przeciwnie, zatem ilość trunku, jaka przepłynęła przez jego gardło nie dorównywała nawet połowie tego, co stało się udziałem Victora.

Gdy wreszcie Victor, utrudzony mową i bordeuax, zaczął przy stole przysypiać, Raul dopilnował, by towarzysz młodzieńczych zabaw trafił do swego pokoju, po czym ze spokojem dokończył kolację, wino tym razem ograniczając do minimum. Victor mógł nawet cały dzień odsypiać libację i nikt mu złego słowa nie powie, ale gdyby Raul zbyt późno przyjechał do Paryża, to hrabina de Riquet ciosałaby mu kołki na głowie przez ładnych parę wieczorów. Ranki jedynie miałby spokojne, bowiem hrabina-wdowa nie wstawała, nim słońce sięgnęło zenitu.
- Czy pan hrabia czegoś sobie jeszcze życzy? - Służąca, która stanęła w drzwiach, spróbowała wykonać coś na kształt dygnięcia.
Raul obrzucił wzrokiem stół, na którym znajdowały się resztki kaczki i szynki, nieco kiełbasy, chleba i owoców, trochę słodyczy, tudzież trzy butelki, z których w dwóch widać było już dno.
- Nie, dziękuję.
Kolacja była już za nim. Godzina była późna, a biesiadować do rana nie zamierzał. Co innego, gdyby towarzystwo miał, ale nie sam, szczególnie w planach mając podróż dość długą, bo do Melun, gdzie czekał kolejny nocleg, był niezły kawał drogi. Raul wypił do końca wino z kielicha, przegryzł kawałkiem kiełbasy, po czym otarł usta serwetką.
Z cichą nadzieją, że innych znajomych już nie spotka, ruszył do swego pokoju.

Desire ledwie zdążyła odłożyć pakunki z zakupami, gdy drzwi pokoju zostały otwarte i jej pan przekroczył próg.
- Kolacja była udana? - zapytała go, wprawnym okiem oceniając jednocześnie jego stan. Co prawda Raul zwyczajowo unikał nadmiernego spożywania trunków, jednak i jemu zdarzało się niekiedy przesadzić. Tym razem odetchnęła jednak z ulgą. Nie chciałaby się później tłumaczyć hrabinie dlaczego tak późno przybyli. Nie wątpiła, że to na nią spadłaby wina.
Raul skinął głową.
- Na szczęście się zbytnio nie przeciągnęła - odparł. - Zjadłaś coś?
- Nie miałam ku temu okazji - odparła. - Dopiero co wróciłam. Muszę jeszcze przełożyć zakupione rzeczy do bagaży.
- To nie ucieknie. Idź coś zjeść. Albo lepiej powołaj się na mnie i przynieś do tutaj. przynajmniej będzie to coś porządnego, a nie jakieś pomyje - stwierdził Raul.
- Jak mój pan sobie życzy - odpowiedziała mu, nad wyraz uprzejmie. - Zatem udam się na dół i wrócę z czymś odpowiednim.
Mówiąc owe słowa ruszyła w stronę drzwi, za którymi wkrótce zniknęła.

Nie kazała na siebie zbyt długo czekać. Raul ledwo zdążył ściągnąć kaftan i sprawdzić jakość wypchanego słomą materaca, gdy dziewczyna stanęła w drzwiach, niosąc tacę na której znalazła miejsce połówka kaczki, kiść winogron i niewielkich rozmiarów kawałek sera. Na środku tacy królował brzuchaty czajnik pełen gorącej wody.
- Pijesz wodę? - zdziwił się Raul.
- Potrzebuję jej do przygotowania naparu - wyjaśniła Desire, kładąc tacę na stoliku. Następnie ruszyła ku bagażom by wydobyć z nich kuferek, stanowiący część jej jakże niewielkiego dobytku, który zawsze zabierała za sobą, a który zawierał większą część jej zbioru ziół i mikstur. Gdy go otworzyła oczom Raula ukazał się rząd fiolek, woreczków i puzderek różnego rodzaju i wielkości. Zapach dochodzący z wnętrza był dość ostry, lecz przyjemny w ten dziwny, niepokojący sposób.
- Czy powinnam przygotować także coś na dolegliwości związane z ilością wina spożytego przy kolacji? - Pytanie to bez dwóch zdań było bezczelne jednak nikt nie słuchał, a i ona wolała dmuchać na zimne. Wszak nie było jej przy nim, nie wiedziała ile trunku wypił.
- Większość wypił Victor d'Angers - odparł Raul - Więc nic mi nie dolega. Możesz te dekokty zostawić na inną okazję. A tobie co dolega? - spytał.
Desire skrzywiła się nieprzyjemnie. Nie przepadała za spadkobiercą rodu d’Angers. Wedle jej opinii pił za dużo i prowadził zbyt beztroskie życie. Oczywiście, nikomu na opiniach służki nie zależało. No, może poza jej panem.
- Wczorajsza przygoda - odpowiedziała na jego pytanie.
- A co z ręką? Zmieniłaś opatrunek?
- Nie było ku temu okazji - odparła. - Zaraz i tym się zajmę.
- Pokaż głowę - powiedział, po czym podszedł do dziewczyny, by dokładnie obejrzeć szczękę i (w miarę delikatnie) sprawdzić wielkość guza.
Służka poddała się owym zabiegom starając się jednocześnie ukryć zniecierpliwienie. Woda w czajniku stygła z każdą chwilą, a ona wciąż musiała dobrać odpowiednie zioła. Oględziny Raula tylko jej w tym przeszkadzały.
- Do wesela się zagoi - stwierdził Raul. - Ale, prawdę mówiąc, już wygląda lepiej. Tylko ten siniak odrobinę przeszkadza.
- Oczywiście, że się zagoi. Wolę jednak by ten proces był możliwie bezbolesny, dlatego potrzebuję odpowiedniego środka, który to umożliwi. Nie wspominając już o tym, że jesteśmy coraz bliżej Paryża. Moja uwaga winna skupiać się na wychwytywaniu zagrożeń, a nie na bolącej głowie.
Mówiąc otwierała kolejne fiolki, od czasu do czasu dosypując coś, lub też dolewając, do kielicha, który następnie zalała wciąż ciepłą wodą. Nie byłą zadowolona, jednak musiało jej to wystarczyć bowiem nie zamierzała ponownie prosić o podgrzanie czajnika.
- Jakieś ciekawe wieści ze stolicy? - zapytała, sięgając po kiść winogron. - Coś co mogłoby tłumaczyć wezwanie?
- Nic. Przynajmniej młody d'Angers nic ciekawego nie powiedział. Ale zapewne on niczym się nie interesuje, prócz plotek towarzyskich. Wśród tego, co powiedział, nie było nic, czego by nie można przesłać zwykłym pismem.
- Nawet błahe plotki mogą zawierać w sobie interesujące informacje, gdy posiada się wiedzę jak z nich korzystać - zacytowała jedną z mantr siostrzyczek.
- To, że Jean de Novion spotkał się z młodą subretką z opery paryskiej, a Nicolas de Batz zaczął pisać wiersze, raczej nie ma wielkiego znaczenia.
- Wręcz przeciwnie - nie zgodziła się z nim. - Niekoniecznie dla nas i sprawy dla której zostałeś wezwany jednak… ma znaczenie. Korzystając z tej wiedzy można wiele zdziałać. Kto wie, może ów de Novion okaże się nam wrogiem? Jeżeli tak to dobrze wiedzieć, gdzie jego gusta leżą.
- Ponoć jego gusta leżą gdzieś w połowie drogi między pasem a kolanami niewiasty. Może udawać, może mieć tylko baby w głowie.
- Jeżeli udaje to znak iż ma on coś do ukrycia. Jeżeli nie, to można to wykorzystać - Desire bawiła się jedzeniem, przekładając je na tacy, jednak niewiele jedząc. - Niepokoi mnie to wezwanie i sprawy, które mogą się za nim kryć. Nie lubię niespodzianek.
- Dopóki się nie dowiemy, o co chodzi, nie mamy co rozmyślać. Powinnaś cały dzień spędzić w łóżku - zmienił temat.
- Na takie wygody brak nam czasu. - Co prawda nie miałaby nic przeciwko, jednak ostatnie, czego chciała, to stanie się kłopotem.
- Jeśli ci do rana nie przejdzie, to wynajmiemy powóz. Gdy tylko skończysz, idziesz do łóżka. Na razie koniec ze spaniem pod drzwiami.
- Do rana wszystko wróci do normy - odparła, sięgając po kielich, którego zawartość przybrała brudnozielony kolor. - Koc w zupełności mi wystarcza.
- Jutro o tym porozmawiamy. Na razie nie ma dyskusji.
- Jak mój pan sobie życzy - odpowiedziała.
- Życzy sobie - potwierdził Raul, po czym zaczął się szykować do pójścia spać.
Westchnęła w odpowiedzi, zabierając się za delektowanie mikstury, którą stworzyła. Jej smak do przyjemnych nie należał, jednak nie przyjemność była jej celem.
- Zatem tak się stanie - dopowiedziała, odkładając kielich i wstając by spakować kuferek oraz samej przygotować się do nocy.
 
Kerm jest offline