Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2015, 14:28   #11
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Noc minęła spokojnie. Rankiem zaś, wedle tego co wieczorem rzekła Raulowi, Desire wstała z delikatnym jedynie pobolewaniem, które łatwo było zignorować. Przebrała się, wkładając na siebie strój do jazdy konnej. Sprawdziła jeszcze czy wszystkie sztylety dobrze leżą i łatwo po nie sięgnąć, włączając w to nowy nabytek, który znalazł się pomiędzy jej piersiami. Pas trzymał dobrze, nie uciskał, a drobne zmiany, które do niego wprowadziła nim nałożyła na siebie ubranie, tylko ułatwiały ukrycie go przez nazbyt ciekawskim wzrokiem. Co prawda gdyby doszło do nazbyt bliskiego kontaktu, jej tajemnica wyszłaby na jaw, nie zamierzała jednak nikogo aż tak blisko do siebie dopuszczać.
Przyniesienie śniadania nie zajęło jej wiele czasu, karczmarz bowiem był już na nogach, podobnie jak jego żona i córki. Kto wszak rano wstaje temu sakiewka pobrzękuje monetami. Każdy porządny człowiek o tej prawdzie wiedział.
Raul nie należał do tych, którzy kładli się spać rankiem, a potem wylegiwali się długimi godzinami, chociaż słońce dawno już wyłoniło się zza horyzontu. Tym bardziej, gdy był w podróży.
Tego dnia wicehrabia wstał niemal równocześnie ze swą służącą i gdy Desire przyniosła tacę ze śniadaniem Raul był nie tylko ogolony i ubrany, ale i w większości spakowany.
- Mam nadzieję, że tym razem apetyt ci dopisuje - powiedział. - Siadaj i jedz - dodał.
Zdecydowanie kłóciło się to ze standardowymi relacjami na linii pan-sługa, ale stosunki między nimi nie do końca do takich należały.
Odrzucanie takiego zaproszenia byłoby niepotrzebnym marnowaniem okazji na dobry posiłek, od którego wszak winno się każdy dzień zaczynać. Nie zwlekała zatem i zajęła miejsce na krześle, podczas gdy jej pan cieszył się wygodą fotela. Chleb był jeszcze ciepły, jajka świeżo ugotowane, plastry boczku wydzielały z siebie przyjemnie pobudzającą apetyt woń. Nawet wino nie było najgorszej jakości, aczkolwiek Desire ograniczyła się do kilku jedynie łyczków.
- Powinniśmy dziś dotrzeć do Melun. Jutro zaś czeka na nas Paryż. Czy masz w związku z tym jakieś życzenia? - Zapytała, gdyż chciała się upewnić czy nie ma względem niej jakiś specjalnych planów. Czy to odnośnie ich relacji w stolicy czy samej drogi. Wszak już wkrótce znajdą się pod ostrzałem spojrzeń francuskiej elity i, co najważniejsze, hrabiny.
- Dopóki nie porozmawiamy z hrabiną Marie nie będę miał żadnych życzeń. Jesteś na tyle dobrze ubrana, że nie będziesz się rzucać w oczy, a to, że zamiast ze służącym podróżuję za służącą... Niektórych to zgorszy, niektórych rozbawi, a inni jeszcze wysnują oczywiste wnioski. Ale to już hrabina zdecyduje, w jakiej części zadania będziesz przydatna.
Tego właśnie obawiała się Desire. Zdecydowanie wolałaby gdyby rozporządzanie jej umiejętnościami zależało tylko i wyłącznie od Raula. Hrabina jawiła się jej jako daleka, złowroga siła o której wiedziała mniej niżby sobie życzyła.
- Zatem lepiej będzie, gdy przybędziemy do stolicy najwcześniej jak to tylko możliwe - odparła, wiedząc doskonale, że owe lepiej w tym wypadku, głównie jej osoby się tyczyło.

* * *


Mimo drobnych przeszkód dotarli do Paryża wczesnym popołudniem.
Stolica cywilizowanego świata powitała ich gwarem, żarem i niezbyt przyjemnymi woniami, które unosiły się nad uliczkami niczym całun. Desire rozglądała się wokoło, chcąc jak najwięcej zobaczyć i oszacować. Nie była przyzwyczajona do takiej ilości ludu, wrażeń i bodźców, które atakowały każdy z jej wysoko rozwiniętych zmysłów. Miała ochotę zawrócić klacz i uciec z tego chaosu, a jednocześnie coś ją ku niemu pchało, obiecując możliwości, o których nawet marzyć nie mogła w rodzinnych stronach d’Arquiena. Jej dłoń, prowadzona pragnieniami serca, znalazła się na wysokości piersi. Czuła zew ostrza, które wzywało do tego, by ujęła go i pozwoliła zakosztować krwi tych niegodnych bytów, które są zbytecznym ciężarem tego świata. Ciężarem, którego należało się pozbyć.

Raul, dla którego była to już druga wizyta w Paryżu, również z ciekawością rozglądał się dokoła, usiłując dostrzec jak najwięcej szczegółów i przypomnieć sobie niektóre rzeczy z poprzedniej tu bytności.
Przebyli Nowy Most, ozdobiony wykrzywiającymi się w straszliwych grymasach maszkaronami, dziele słynnego Pilona. Minęli klasztor Augustianów, którego wieżę zdobił zegar większy od tych z katedr w Sens i Melun, a potem ruszyli w stronę katedry Notre-Dame.
- Droga trochę dłuższa, ale pewna - powiedział Raul.
Jego służka jedynie skinęła głową. Nie posiadała wystarczającej wiedzy by samej ustalić odpowiednią drogę do rezydencji hrabiny. Gdy dotrą na miejsce będzie musiała zadbać o wystarczającą ilość wolnego czasu by przestudiować mapy. Gdyby jednak hrabina nie była w posiadaniu takowych, musiała postarać się o to by je zdobyć. Karygodne bowiem było to, żeby nie znała każdego zaułka tego miasta. Nigdy bowiem nie było wiadomo kiedy ta wiedza miałaby okazać się przydatna.
Rozpoznanie miejsca, w którym znaleźli się po długiej przeprawie ulicami Paryża, nie wymagało jednak szczegółowej wiedzy o stolicy. Słynna La Marais powitała ich powiewem świeższego powietrza. Wspaniałe budowle, będące siedzibami przedstawicieli znamienitych rodów, cieszyły oko tych, którzy zanurzyli się w labirynt uliczek, tworzących dzielnicę paryskiej śmietanki. Było tu ciszej, spokojniej i czyściej. Wysokie mury okraszone solidnymi bramami, oddzielały możnych od pospólstwa, chroniąc ich w tych enklawach, do których tylko nieliczni wstęp mieli. Woń kwiatów unosiła się nad dachami rezydencji i koronami drzew ocieniającymi drogę, którą podążała dwójka podróżnych.
Celem owej drogi był zamek, inaczej bowiem nie dało się tej budowli określić, znajdujący się na końcu jednej z owych uroczych uliczek, z których La Marais słynęła.
Blask słońca odbijał się w szybach licznych okien, sprawiając że cały budynek lśnił niczym zaczarowany. Nad rabatkami, zdobiącymi drogę do frontowych drzwi, unosiły się różnobarwne motyle. Pszczoły uwijały się w kielichach kwiatów, wypełniając powietrze swym bzyczeniem. Wokół panował spokój i sielskość, które pozwalały odpocząć po trudach podróży i nacieszyć się pięknem Paryża w jego najlepszym wydaniu.
Usta Desire ułożyły się w uśmiech pełen zadowolenia, który jednak szybko został zastąpiony przez maskę obojętności, gdy otworzono drzwi. Zeskoczyła zgrabnie z siodła i odczekała aż Raul dołączy do niej. Następnie przekazała wodze stajennemu, który pojawił się przy nich. Jako, że bagażami zajmować się nie musiała, poleciła by zaniesiono je do pokoju wicehrabiego, gdzie, jak zaznaczyła stanowczo, sama zajmie się ich rozpakowaniem. Następnie, ignorując nieco zgorszone spojrzenie kamerdynera, stanęła z boku Raula, w pewnym oddaleniu jednak, by nie było wątpliwości kto jest panem, a kto tylko służy.
- Hrabina czeka na panicza w salonie - oznajmił im kamerdyner, nisko głowę skłaniając przed Raulem.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline