Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2015, 00:18   #27
Wafergix
 
Reputacja: 1 Wafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodzeWafergix jest na bardzo dobrej drodze
Treal i Feylan


Zobaczywszy, że złośliwy mag doskonale znosi zaistniałe warunki, Fey zupełnie wbrew jego pytaniu zerwał z maga nadmiar odzieży i rozdzielił pomiędzy siebie i Treala.

- Może zamkniesz się wreszcie, jak ochłoniesz nieco na tym mrozie.- burknął zmęczony noszeniem drwiącego z nich rudzielca- Możesz mi podziękować, lód z pewnością zrobi dobrze na opuchliznę i inne rany- wyszczerzył się groźnie do Makenaia, po czym podał towarzyszowi niedoli jego rękawice, a sam narzucił na siebie jego pelerynę. Atak mrozu był tak nagły i niespodziewany, że przemarzł do kości nawet mimo dodatkowej narzuty.

- Musimy rozpalić jakiś ogień…- mruknął niewyraźnie, szukając wzrokiem, wśród oszronionej ściółki czegoś zdatnego na podpałkę. Zagarnął na mały stos nieco zmrożonych patyków i suchego, leśnego runa, zaś drugą dłonią wyciągnął natomiast krzesiwo. Cieszył się, że sam ma rękawice i nie wyszedł jeszcze z łowczej wprawy.

- Jak myślisz Treal’u, co powinniśmy teraz zrobić?- mimo przedsiębiorczości, tropiciel próbował jedynie znaleźć jakieś zajęcie by nie dopuszczać do siebie czarnych myśli. Znajdowali się w paskudnym położeniu, zdani na łaskę duchów lasu. Liczył na zaradność i wiedzę kompana. W końcu był tak blisko wymierzenia sprawiedliwości Khaanowi i dotarcia do zaginionej siostry...

Treal spokojnie się odział rozważając pytanie Feylana, jego łaszczka wdrapała sie po nodze wojownika i ukryła się pod ciepłymi warstwami.

- Hm… jeżeli to tym razem nie sztuczki naszego balastu... - tu wskazał na maga - To najpewniej coś tutejszego. Nie jestem specjalistą od lasów i ich duchów, bo tako możnaby spróbować je udobruchać… jakaś ofiara czy coś. Na razie jedyne co możemy zrobić to znieść te warunki, odpocząć i ruszyć dalej.

Tropiciel odruchowo spojrzał na jeńca przy słowie “ofiara”, ale poznawszy się już na charakterze Treala zachował to dla siebie. Miast tego zajął się ogniem, a spoglądając w jego świetliste języki i grzejąc się, prówował przypomnieć sobie czasy swej młodości, a zwłaszcza jak jego pobratymcy z Wielkich Mokradeł radzili sobie przed pogromem z gniewem leśnych duchów… Wilgotny materiał po zapaleniu dymił gryząc oczy i unosząc się wysoko, ku koronom drzew. Czy ktoś znalazłby ich dzięki temu ognisku? Czy byłby to przyjaciel, czy wróg? Fey nie był pewien, czy nie chciałby aby ich odnaleziono… Szanse były marne, ale pamięć bywa niepewna, gdy się jest długowiecznym, a najlepsze lata spędziło się przykutym do łoża.

- Do licha, nie jesteśmy chyba sami w tym przeklętym lesie!- zaklął z rozdrażnieniem- Nie przychodzi mi do głowy jak ułagodzić duchy, ale może gdybyśmy tu rozpalili większy stos, ktoś odnalazłby Nas po słupie dymu?- zaproponował, choć sama myśl, by kalać pradawną puszczę płomieniami była mu przykra.- Odgrodzilibyśmy ogień od drzew, żeby nie zając lasu, bo kto wie co by zrobił Nam w zemście, a potem przeczekamy przynajmniej to upiorne zlodowacenie i odpoczniemy. Jeśli ognisko alarmowe nie ściągnie tu nikogo, trudno, ale warto spróbować.

Khaan natomiast nie przejął się zbytnio tym, że Feylan zabrał mu część odzienia wierzchniego, a jedynie wpatrywał się w jednym kierunku, w stronę gęstych drzew z niezdrową fascynacją.

- Czy boicie się poznać prawdę? - zapytał nagle.

Przez grzbiet leśnego elfa przebiegł dreszcz, choć być może było to spowodowane jedynie chłodem… Zwrócił wzrok na pojmanego i z kamienną twarzą skinął głową.

- Tak, boję się- przyznał- lecz mimo wszystko chcę tą prawdę poznać, bo tylko to mogę zrobić by poprawić Naszą sytuację. Nic tak nie jeży włosów na głowie jak niepewność. Jeśli coś wiesz, to powiedz, a wezmę to pod uwagę, gdy następnym razem mi podpadniesz.- postanowił dać kolejną szansę magowi, choć ten wcale na to nie zasługiwał…

Khaan uśmiechnął się… całkiem przyjemnie.

- Szczęście ci więc sprzyja… - skinął głową w lewo, w miejsce, w które jeszcze nie zaszli - Jesteście blisko.

Nagle lodowate powietrze przeciął gardłowy skowyt, przypominający trochę skowyt psa, ale nie bólu, a jakby był zawołaniem na łowy. Dźwięk był tak przenikliwy, że na moment ogłuszył obydwu mężczyzn i pozostawił w ich uszach dzwonienie.

Po nim zaś rozległ się krzyk kogoś, kto walczy o swoje życie.

Treal odruchowo dobył miecza.

- No to mamy coś żeby nas rozgrzać. Ty zdecyduj co zrobić z naszym "towarzyszem". - kończąc zdanie elf ruszył w stronę krzyku.

Fey, w tej chwili przypływu adrenaliny dobył ojcowskiego “Przebaczenia” i siostrzanej “Blizny”, ostrzy towarzyszących mu przez lata i posławszy ostatnie spojrzenie Khaanowi ruszyl za towarzyszem w stronę odgłosów walki. “Krąg się domknął” pomyślał przelotnie i z nadzieją, że ranny i związany mag nie ucieknie, ruszył, by po raz pierwszy od dawna, ratować życie, zamiast karać winnych…


Ellethiel Davar



Nie wiedział też czy zdołałby przeciwko niemu walczyć. Obie opcje mogą zakończyć się rozszarpaniem młodego pół elfa na kawałeczki. Mógł wciąż naiwnie wierzyć, że Śmierci Głupców w równym stopniu nie zależy na jego życiu jak i na jego śmierci. W tym był akurat dobry. Ufając bardziej swoim stopom niż skostniałym z zimna dłoniom, Ellethiel zerwał się na nogi i wykorzystując wszystkie siły jakie miał, podjął ostatnią próbę ucieczki.

Śmierć Głupców nie rzuciła się od razu w pogoń, o nie. Śmierć Głupców zawyła, a ten skowyt skojarzył się Ellethielowi z trąbieniem na rozpoczęcie łowów… co mogło być bardzo dobrym skojarzeniem. Najgorsze jednak było, że to wycie, tak przenikliwe, jak i ten mróz, wydawało się ogłuszyć na chwilę pół elfa, który potknął się i prawie upadł. Wtedy, gdy jeszcze nie minęło dzwonienie w uszach, Ellethiel kątem oka zobaczył, że Śmierć Głupców z otwartą paszczą rzuciła się na skołowanego potomka elfów.

Nie wiedział nawet, kiedy krzyknął z przerażenia i zaskoczenia w jednym, gdy zębiska bestii "otuliły" lewe ramię pół elfa.
 
Wafergix jest offline