Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2015, 22:06   #28
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Ruatahl Bellasvalainon

Gwiezdny Miecz sięgnął ku ramieniu półelfa i zamknął na nim żelazne palce.
- Spokojnie, przyjacielu - powiedział, wlewając w słowa całą pewność siebie biorącą się z doświadczenia i obojętności na niebezpieczeństwo. - Spokojnie. Oddychaj powoli i trzymaj się blisko mnie. W imię Obrońcy, zachowaj spokój.

Netlin mówił prawdę, a nawet jeśli nie we wszystkim miał rację to i tak elf słoneczny w czasie wędrówki ujrzał wystarczająco wiele by mieć się na baczności. Wyruszając z Valinuil spodziewał się zagrożenia fizycznego; w miarę jednak upływu czasu musiał przyznać że z innego rodzaju demonami trzeba się dziś liczyć w Cormanthorze. Ta świadomość była niczym suchy liść rozkruszający się na skale odrętwienia w jakim tkwił. Nie miał za złe półelfowi że ten nie może znaleźć drogi, nie miał też jednak pomysłu co należało czynić w tej sytuacji.

Mróz jednak… o tak, nienaturalny mróz coś oznaczał i zmuszał do działania. Ruatahl przez moment myślał o bracie swym, Gwardziście Boga. Ulotny cień przemknął przez jego umysł, krótki jak mrugnięcie powieki żal że Baelraheala nie ma u jego boku. Zaraz jednak się rozwiał.

- Netlinie - ignorując kąśliwy mróz obrócił się, ciągle trzymając półelfa za ramię. Błogosławieństwo Ojca Elfów sprawiało że ci którzy przebywali w bliskości Jego kapłana czerpali otuchę z boskiej łaski a Ruatahl miał niejasne przeczucie że będzie ona potrzebna i to bardzo. - Netlinie, sprawdzę czy to nie jakaś magia. Bądź w gotowości, przyjacielu, na wypadek walki.

Słoneczny elf sięgnął do szyi i spomiędzy fałd szaty wyciągnął medalion Corellona Larethiana.
- Ojcze Elfów, obdarz mnie swą łaską bym obrócił ją na pożytek Twoich dzieci - wyszeptał zmrożonymi na kość wargami.
Wątpliwe było, aby właśnie to spodziewał się ujrzeć Ruatahl. Przestrzeń wokół zdawała się być tak nasycona magią, że nie sposób było oddzielić jej od owej mocy. Co było jeszcze bardziej zadziwiające, Gwiezdne Ostrze nie widział żadnego miejsca, które emanowałoby tą siłą ni nie był w stanie określić natury tej magii.

Netlin, trochę pokrzepiony niesamowitą aurą bliskości starszego kapłana przez moment oczekiwał w milczeniu na efekty jego badania, aby w końcu zapytać cicho, jakby w obawie, że zbyt donośny głos przywoła tutaj jakieś nieokreślone zło.
- Co zobaczyłeś, Ruatahlu?
Ten rozglądał się jeszcze przez chwilę by wreszcie spojrzeć na towarzysza.
- Magia, magia jest wszędzie naokoło - odpowiedział nieco głośniej. - Nie widzę źródła - dodał nim zrelacjonował resztę szczegółów. Zamilkł i myślał.
- Chodźmy naprzód - powiedział wreszcie i ostrożnie ruszył przed siebie, dbając o to by nie zerwać kruchej równowagi zaklęcia. Jeszcze nie wiedział czego się spodziewać, ale pamiętając o tym w jak niesamowity sposób zabłądzili, cofnięcie się mogło być niemożliwe. Lepiej było ruszyć wprost w szczęki niebezpieczeństwa dopóki obaj kapłani byli w pełni sił. Gwiezdny Miecz nie wypuszczał ramienia półelfa a jego ciało odmieniało się pod zbroją i tworzyło ochronny pancerz broniąc się przed niezwykłym chłodem. - Zachowaj spokój, przyjacielu…
Spokój nie był najłatwiejszy w tej sytuacji. Ruatahl nie zdążył przejść nawet kilkunastu kroków, kiedy przestrzeń jakby została ogarnięta skowytem, jakby psa, a może wcale nie psa? Dźwięk doszedł obu kapłanów z przodu, a był tak okrutny, że wydawało się Ruatahlowi, iż został na moment przezeń ogłuszony.
Tuż po ucichnięciu tego doznania, kiedy jeszcze dzwoniło w uszach Gwiezdnego Miecza, ponownie przecięte zostało powietrze, jednak tym razem krzykiem kogoś, kto wie, że zaraz może zginąć.
- Naprzód! - warknął słoneczny elf, wypuszczając rękę Netlina z uścisku. Przerośnięty miecz pojawił się znikąd w jego dłoni. Pomknął niczym wiatr w kierunku dźwięku, dbając jednak o to by półelfi kapłan trzymał się blisko i był chroniony łaskami Corellona którymi Obrońca obdarzył swego sługę. Jeśli ktoś tu wabił go w szczęki pułapki, to Ruatahl miał szczery zamiar je wyrwać a łowcy wypruć flaki!
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline