Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2015, 16:26   #18
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Jan zawsze powtarzał, że to nie gorąca krew Brujah lecz ciekawość będzie jej zgubą. Cały wieczór w towarzystwie doży był jedną wielką zagadką, które tak uwielbiała. Zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa lecz raz pobudzona, wrodzona żyłka badacza, nie chciała poddać się wpajanej jej przez stwórcę ostrożności.

Gdy z ciemności korytarza wyskoczyła zjawa, zdążyła odruchowo pomyśleć:
Czy Jan miał rację i to jednak koniec?
Jej wampirze zmysły nie dźwięczały ostrzegawczo, jak wtedy gdy groziło jej niebezpieczeństwo. Nie czuła ostrych ukłuć wysyłanych przez bestię chcącą za wszelką cenę przetrwać. Przestraszyła się, to fakt – gdyby żyła, serce waliłoby jej jak oszalałe – lecz to co rozgniewało ją naprawdę było zachowanie doży.
Rzuciła mężczyźnie pełne gniewu i ognia spojrzenie spod ściągniętych rudych brwi:
- Signore, tuszę, żem zdołała zadowolić Waści i egzamen zdać. Wszelako łacniej przyjdzie mi cieszyć się towarzystwem Waszej Wysokości i samym karnawałem, jeśli testy zostawimy na inną, dogodniejszą po temu okazję. – odpowiedziała lodowato na przeprosiny Giovani.

Nie przedłużała dysputy i podążyła za zapraszającym gestem Carmelo. Gdy weszła do niewielkiej komnaty wypełnionej księgami, rękopisami i wyposażeniem naukowca, na jej twarzy pojawił się szcześliwy uśmiech. Poczuła się prawie jak w domu. Wystrój komnaty tak bardzo przypominał jej własną pracownię w ukochanym Krakowie, w piwnicach posiadłości Jana. Zaraz, tam... zamiast aparatury... tak! w miejsce apartury był drugi stół, na którym prowadziła badania nad ziołami i przygotowywała swe specyfiki. I zapach... zapach też był inny.

Odwróciła się kilka razy wokół własnej osi, rozglądając się w pomieszczeniu. Zdjęła maskę i położyła na rogu stołu. Słuchała wyjaśnień Carmelo, przeciągając koniuszkami palców po pergaminach i tomiszczach zalegających półki. Spojrzała na wampira pełnymi radości oczami:
- Dziękuję, Signore, żeś raczył pokazać mi swą pracownię. Wiem, jak drogie są naszym sercom miejsca jak te.
Sens wypowiedzi doży zaczął dochodzić do niej dopiero, gdy mężczyzna odwrócił się i podał gęsto zapisaną kartę: - Ta osoba, o której opowiadasz Signore, to ktoś bliski Tobie, messer Giovanni? – powiedziała nie zastanawiając się nad etykietą i nad tym czy wypada zadać tak bezpośrednie pytanie. Czekając na odpowiedź, położyła podaną jej kartę na stole i opierając dłonie po obu jej stronach, pochyliła się wczytując w zapiski. Poczuła głębokie rozczulenie i rozrzewnienie widząc notatki sporządzone w swym ojczystym języku. Te kilka zdań, które zdołała przeczytać poruszyło lawinę wspomnień.
- Czy rozpoznaję... – wyszeptała cicho, niemal nabożnie przesuwając delikatnymi palcami po pergaminie – tak, messere... to zapiski w mym...
Wtem poderwała głowę i zmrużyła lekko oczy zaskoczona: - Signore... skąd masz te dokumenty? Skądeś wiedział, że rozczytam ten język? – zaczęła domagać się odpowiedzi. Wyprostowała się, dumnie ściągając ramiona i unosząc podbródek. Starała się nie pokazać wielkiego wzburzenia i poruszenia, jakie wywołały zapiski w języku, którego nie spodziewała się nigdy więcej ani usłyszeć ani przeczytać.
 
corax jest offline