Wątek: 13th Precinct
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2015, 23:07   #2
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
"Mamy trupa."
Czy to w porządku że nic nie czuła? Żadnego żalu dla człowieka pozbawionego życia, gdzieś tam w toczonych bezeceństwem zakamarkach Wielkiego Jabłka? Była w pełni pochłonięta swoją osobistą tragedią pod nazwą "nieuchronnie zbliżająca się trzydziestka". Co tam kolejny trup w obliczu zatrważającego kryzysu wieku średniego.
- Zaraz będę.
Przerwała rozmowę, odrzuciła holofon na sąsiednią poduszkę i nieprzejęta wróciła do gładzenia kociego futra. Nie zamierzała się aż tak znowu spieszyć. Robiąc w zabójstwach pojęła jedną zasadniczą kwestię - trupom nic już nie zaszkodzi. Najgorsze co mogło się im przytrafić już się wydarzyło.

W kąciku ust zaskwierczał papieros. Uformowała usta w kółko i wypuszczała leniwe pierścienie dymu, które rozmywały się pod sufitem w bezkształtną szarą watę i znikały na dobre.

Manhattan tonął w mętnej szarości. Krople deszczu ściekały po wielkich przestrzeniach okien chaotycznymi akrobatycznymi strugami, nie można było wzroku oderwać. Zresztą, Nieważne zdawał się równie intensywnie co Leah śledzić wyścigi kropel po gładkiej tafli. Ewidentnie obojgu nie chciało się opuszczać ciepłego łóżka.

Płyta CD w archaicznym sprzęcie grającym przeskoczyła na kolejny kawałek.
Z głośników ryknęły gitarowe riffy i lekko znudzony wokal Kurta Cobaina. Usta bezwiednie wypluwały utarty obłąkany tekst.

I'm so happy
Cause today I found my friends
They're in my head
I'm so ugly
But that's ok, 'cause so are you
We've broke our mirrors
Sunday morning
Is everyday for all I care
And I'm not scared
Light my candles
In a daze 'cause I've found god

W latach dziewięćdziesiątych potrafili robić dobre kawałki a nie gówno, które jednym uchem wpada ci do głowy a drugim ulatuje jak woda spuszczona w kiblu.
Pieprzona urodzinowa impreza... Zegar tyka, podnosi włosy na karku a Leah nadal nie ma pojęcia jakby się tu wyłgać. Pracą najlepiej ale przecież Joe jej tego nie daruje, strzeli focha długaśnego jak Most Brookliński.

Opuściła stopy na podłogę, zgasiła niedopałek na głowie mosiężnego buddy, jednego z nielicznych szpargałów, które zostawiła sobie po babci.
Miała nadzieję, że prysznic postawi ją na nogi. Powinna wziąć chłodny ale jakoś nie miała serca, przy niedzieli. Wybrała wrzątek, który jeszcze bardziej ją rozleniwił i rozpętał chorobliwe ziewanie.

Ubierała się bezmyślnie, w pierwsze rzeczy jakie wpadły jej w ręce. Dżinsy, T-shirt, marynarka oversize. Leah gustu nie miała za grosz, ciuchy prezentowały się na niej bezbarwnie i niestarannie. Tak samo upięte i świeżo umyte włosy. Totalny pieprznik, tylko brakowało aby zagnieździła się tam jakaś ptasia rodzina. Miała taki styl, po prostu. Ona sama nazywała to wrodzonym luzem ale matka wolała określenie "demonstracyjne niechlujstwo".

Nieważne dostał pękatą miskę żarcia na wypadek gdyby randez vous z trupem się przeciągnęło na kolejny dzień. Leah zgarnęła skórzaną kurtkę, termiczny kubek z kawą i powlekła się do firmowego grata. Taśma magnetofonowa z krzykliwym napisem BEST OF 90's wpadła do trzewi strupieszałego samochodowego odtwarzacza i rozlała się po wnętrzu ostrymi rockowymi rytmami.
No to dość sentymentów i opieprzania. Do roboty.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 25-10-2015 o 23:35.
liliel jest offline