Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2015, 23:55   #43
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
RETROSPEKCJA

Bitaan po zabawie wyszedł na zewnątrz by zaczerpnąć powietrza i spojrzeć w gwiazdy. One były znajome. Zawsze były znajome, gdziekolwiek by się nie znalazł. Westchnął ciężko dając upust zebranej podczas tańca energii.
- Taki los… - mruknął do siebie.
Coś mu jednak nie pasowało. Jakaś myśl nie dawała spokoju. Spojrzał za siebie w stronę wejścia prowadzącego do ich chaty. Alan wciąż skazywał się na dobrowolny ostracyzm. Od incydentu w świątyni bał się półorka, ale też lubił go. Może to mu ciążyło na sercu?
Spojrzał znowu w gwiazdy zastanawiając się co tak naprawdę wie o półorkach. Gdzie się rodzili? Dzikie plemiona, lub miasta i wsie. Zależy kto kogo w łożu odwiedził. Alan nie wyglądał na miastowego. Był zbyt cichy i wyobcowany. Znał naturę. Wieś czy plemię? Tengu zamierzał się tego dowiedzieć.
Cofnął się do pomieszczenia i podszedł do Alana, mając nadzieję że ten jeszcze nie śpi. Kucnął przy nim i potrząsnął za ramię.
- Alan?

Wielki półork mruknął coś pod nosem i otworzył oczy. Przez chwilę Bitaan zastanawiał się, czy w spojrzeniu które zobaczył krył się gniew czy zwykłe niewyspanie.
-Co?

-Ugh… khmm… chodź. Coś ważnego
Bitaan wyprostował się, kiwnął raz jeszcze dziobem i pazurzastą łapą zachęcając Alana do podniesienie się z ziemi. Będąc pewnym, że ten nie zamierza wrócić do snu, ruszył w stronę wyjścia. Gdy znów ujrzał niebo nad sobą przystanął na moment. Chłopak ociągał się z wstawaniem. Raz, że chciało mu się spać. Dwa, że kruk miał tendencję do ładowania się w kłopoty, a Alana razem ze sobą. Ale skoro to było ważne. Zaspany umysł jakoś nie zarejestrował, że reszta kompanii słodko spała.
Bard poczekał, aż towarzysz wyjdzie z budynku i podreptał w kierunku pomostu. Tam zatrzymał się i odwrócił w stronę Alana.
- Czemu się boczysz? - zapytał wprost.

Półork popatrzył na barda półprzytomnie i wydał z siebie kolejne:
- Co? - Alan całkiem nieźle radził sobie z monosylabami.

- Czemu się boczysz - powtórzył bard, ale po chwili wyjaśnił. - Podróżujemy razem, ale mam wrażenie że przy najbliższej okazji z chęcią byś się pożegnał.

Przez chwilę zapadła cisza, gdy drwal zastanawiał się nad usłyszanymi słowami. Były prawdziwe. Od kiedy spotkał w lesie to dziwne, klasztorne towarzystwo natknął się wyłącznie na niebezpieczeństwa. Bitaanowi to odpowiadało, ale Alanowi kompletnie nie. Dlatego w końcu kiwnął głową.
-Tak.

Bitaan kraknął zadowolony, że uzyskał odpowiedź. Zamiast jednak pytać dalej, sięgnął do pasa i wysunął zza niego amulet. Wyciągnął go w kierunku półorka rozkładając rzemień pomiędzy dłońmi - tak jakby chciał wsunąć go na głowę drwala.
- Masz.

- Co to? -chłopak był wyraźnie zdziwiony gestem swego rozmówcy i nie dało się nie zauważyć, że cofnął trochę głowę.

Bard odchrząknał.
- Alanie - zaczął mówić oficjalnym tonem, lekko go obniżając. - Daję ci ten oto magiczny amulet, aby chronił cię podczas przygód, przed niebezpieczeństwami wszelakimi, przed potworami wszelakimi i ciosami wrażych ostrzy zarazem.
Niecierpliwie ponowił gest dając półorkowi znak by przełożył głowę przez rzemień.

- Dlaczego? - zdziwienie półorka wcale nie malało.

- Bo jesteś mi druhem - odpowiedział bez wahania Bitaan. - Bo cię lubię i chcę ci to dać.
Teraz to tengu był zdziwiony. Był przyzwyczajony, że istoty w świecie zawsze biorą, jak ktokolwiek coś im daje. To było naturalne. Opuścił lekko dłonie.
- Poza tym - dodał. - Szalony już nam raczej nie wypłaci monet za ochronę. No i powinniśmy się trzymać razem w tym dziwnym świecie. Ja dla przykładu daaaaaawno temu opuściłem swoje plemię. Nie jestem jednak samotnikiem. Lubię towarzystwo. W towarzystwie łatwiej się żyje i podróżuje. Powiedzmy że ten amulet to taki prezent. Dowód na to że cię lubię. Może być?

Półork nieszczególnie zgadzał się z poglądami barda. Samotność oznaczała spokój. Towarzystwo to wytykanie palcami i wstyd. Nie zawsze można obejść się bez innych, ale kiedy tylko się dało, to samotność była lepsza. Nie wzdragał się jednak dłużej przed podarunkiem i przestał odsuwać głowę.

Bitaan zarzucił amulet półorkowi przez głowę.
- Ha! No to teraz jesteśmy prawie jak jedno plemię.
Bard kraknął zadowolony i poklepał Alana po ramieniu.
- Świętowaliśmy już wcześniej, ale z innego powodu. Rzeknij… jak w twoich rejonach świętuje się wielkie wydarzenia?

- Nie wiem - odparł. Ale nie była to do końca prawda, więc dodał - pije się. I tańczy.

- Hmmm… późno już, ale przy najbliższej okazji… - zawahał się. - Co ja kraczę…
Wyciągnął manierkę i odkorkował ją. Zapachniało leciwym alkoholem. Od pasa odtroczył drewniany kubek i przelał trunek do naczynia, które jakby się zastanowić mogło być w zasadzie jakimś instrumentem muzycznym - bo niby jak tengu miałby pić z kubka?
- Wypijmy tak symbolicznie. A po wszystkim będziemy świętować huczniej.

- A co tu świętować? - zapytał, ale przyjął kubek i pociągnął łyk. W gardle paliło jak zaraza, ale jakoś Alan się nie rozkaszlał.

- Wszystko. To że żyjemy i to że podróżujemy razem. Każdą przygodę - Bitaan chciał wymieniać dalej, ale ugryzł się w język. - Po prostu wszystko. Niemniej…
Wyciągnął słomkę i wsunął ją w bukłak, po czym siorbnął dwukrotnie. Zakłapał dziobem i zasyczał wystawiając język na powietrze.
- Khm… niemniej… póki co ten skromny toast nam wystarczy. Późno już, a jutro wstajemy skoro świt. Jednak z chęcią posłucham co nieco o twojej osobie podczas wędrówki. Zapytasz pewnie co chciałbym wiedzieć. Zripostujesz że nie ma nic ciekawego, a jednak! - tengu podniósł palec do góry, ale nie pozwolił Alanowi jeszcze odpowiedzieć. - Nurtuje mnie pytanie, o twoją przeszłość. Gdzie się urodziłeś? Jak zostałeś wychowany? Jakie miejsca zwiedziłeś?
Bitaan zakorkował manierkę i przytroczył ją do pasa. Powoli skierował się w stronę chaty, którą opuścili.

Półork poczłapał za nim, noga za nogą. Amulet chyba nie działał, bo nie czuł się z nim na szyi jakkolwiek inaczej. Co pewnie tłumaczyło, czemu go otrzymał. Zastanawiał się też, co niby mógłby powiedzieć o swoim życiu. Nic ciekawego, ani nic przyjemnego. Po co bardom słuchać o życiu drwali?
 
Jaracz jest offline