Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-10-2015, 23:42   #41
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Post zbiorowy

Cała ta kolacja… cóż... Nie trudno było zauważyć, że dość szybko dobry nastrój zgasł niczym zdmuchnięta świeca. Niby Valerius i reszta drużyny byli zwycięzcami, którzy pomogli uratować tubylców przed wrogiem, ale radości podczas tej uczty… chyba nikt nie odczuwał tego uczucia. Szybko dogoniła ich powód dla którego wylądowali w tym miejscu. I nastrój się skwasił mocno.
A potem zrobiło się upiorniej… choć nie strasznie. Wędrówka do grobowców, przekazywanie przedmiotów od zmarłych z jakąś klątwą. Trzeba było przyznać Hulia’syi, umiała wytworzyć wokół siebie aurę niesamowitości. Z przedmiotów znajdujących się w jaskini zaklinacz wziął tylko kuszę. Wszak przede wszystkim korzystał z tej broni, gdy magiczna amunicja była na wyczerpaniu. A co do mikstur.
-Ty zadecyduj Maarin… z pewnością będziesz wiedziała jakie należy przygotować.- stwierdził z uśmiechem zaklinacz zwracając się do undine.
- Tak… na pewno wszelkie mikstury zwiększające odporność lub wytrzymałość. Mikstury przeciw chorobom, antidotum na trucizny, no i oczywiście leczące… - kapłanka zaczęła wymieniać. - Z chęcią pomogła bym przy ich robieniu, lub chociaż poprzyglądała się. W klasztorze szkoliłam się odrobinę w tym kierunku. Mam jednak pytanie inne… czy nie jesteście może w posiadaniu symbolu mojej bogini Sharess?
- Niestety nie. Możemy jednak taki stworzyć - odpowiedziała szamanka. - Jak zostaną nam jakieś antidota lub mikstury leczące to je dołączę, lecz wielu jest ciężko rannych. Przygotować możemy cztery jakie chcecie.
- Dziękujemy. Gdybyście mogli stworzyć też symbol była bym bardzo wdzięczna - odpowiedziała Kapłanka kłaniając się delikatnie.
Valerius nie przyglądał się zbytnio obojgu przewodnikom. Sprawiali wrażenie nieprzystępnych. I ona i on. Westchnął wzruszając ramionami potakując tylko, gdy słyszał ich słowa. Chatka nie robiła wielkiego wrażenia, “spanie osobno”… zabrzmiało oschłością ze strony dziewczyny, ale Valerius miał to w nosie. Nie był jeszcze śpiący i miał w planach zbadanie dawno znalezionych skarbów i… nie zamierzał spać w chacie. Ta kraina swą barwą, swymi zapachami i pięknem kusiła do drzemki w plenerze. Póki co spytał Dię z uśmiechem.
- No i ? Jak ci się podoba ta nowa wyprawa? I przewodnicy?
- Dopóki nas nic nie zeżre… - odpowiedziała rudowłosa po krótkim zastanowieniu. - Tubylcy są całkiem ciekawi i tacy zabawnie prymitywni w tym wszystkim. Nam czasami też by się przydała pewna swoboda, a nie tylko te sztywniackie zachowania Harpa - mrugnęła, bo mówiła wystarczająco głośno, aby i strażnik ją usłyszał. Elin, która właśnie przymierzała skórzany strój, który zabrała z grobowca, wtrąciła:
- Spróbuj kiedyś się przejść po ulicy bez górnej części ubrania. Albo zrób to w klasztorze - parsknęła rozbawiona wizją. - I jak? - spytała pokazując się w doskonale przylegającym do szczupłego ciała stroju.
- Powinnaś zdjąć spodnie, byłoby bardziej po tutejszemu - zauważyła Dia, pukając się palcem po brodzie w udawanym zamyśleniu.
- Cóż… jest tu bardzo gorąco. To zrozumiałe, że noszą mniej na sobie… to bardziej praktyczne, choć…- zaczął Valerius rozważając na głos i wędrując spojrzeniem po ubraniu Dii.- Strój może pełnić różne role. Także przydawać tajemniczości, skrywać ukryte żądło… i kusić. Odpowiedni strój nawet bardziej niż nagie ciało… czego jesteś w tej chwili dowodem Dio.
Harp zaś rzucił w Elin jedną ze swoich skarpet, zwiniętą w gustowną "pachnącą" kulkę.
- Ja? - spytała zdziwiona rudowłosa, patrząc na swoją skórznię. Zamrugała i uniosła brwi. - Coś ty pił u tej kapłanki? - spytała podejrzliwie.
Elin nie udało się uniknąć skarpety, która trafiła ją w brzuch.
- Hej! Nie tak się zdobywa atencję u płci pięknej! - skarciła go półelfka, wywołując śmiech u Kass, leżącej już na jednym z łóżek.
- Mogę zdjąć koszulę, nie gorszym od miejscowych! - uniósł się dumą chłopak i zrobił jak mówił, po czym rzucił nią w Kass. Co prawda daleko mu było do muskułów kowalskiego terminatora lub wielkich bicepsów półorka, ale miał wysportowane ciało atlety i z pewnością nie miał się czego wstydzić.
Jeśli chciał przyciągnąć uwagę, to mu się udało. Elin zaplotła ramiona na piersi, Kass usiadła, a Dia przygryzła wargę. Odezwała się ta pierwsza.
- No to zaczynaj. Najlepiej powoli. Bitaan, może coś zagrasz do tego? - zapytała tengu, ledwo powstrzymując swój śmiech.
- Lubieżnice! - Harp, któremu nastrój wyraźnie się poprawił - czy ja wyglądam na hurysę? Jak ćwiczyliśmy półnago na dziedzińcu też podglądałyście? - mało zalotnie zdjął drugą skarpetę. Wszyscy wiedzieli, że przed snem i tak pozbiera wszystko i zgrabnie ułoży. Zabawa zabawą, ale porządek być musiał...
Bitaan nie siadał i nie kładł się na łóżku. Gdy tylko usłyszał wzmiankę o graniu kraknął i pokiwał dziobem. W mgnieniu oka w jego łapach pojawiła się lutnia.
- Zamiast tego, zaproponowałbym by każdy uniósł swój zad - zasugerował. - Mniej lub bardziej zacny - po kolei spojrzał na Alana i Kaas. - Puścił nogi w pląs, poczuł muzykę i oddał się chwili.
Uderzył w struny i podskoczył w rytm dźwięków. Zwinnie zawirował na środek pomieszczenia i zaczął wybijać pazurzastą stopą rytm.
Valerius wzruszył ramionami, równie dobrze mógł pohasać. I dołączył do skaczącego krukowatego. Z zamkniętymi oczami i oddając się melodii, tak odmiennej od wiejskich melodii… dźwięków odległych od karczemnych skrzypków, dud i piszczałek.
Nie każdy był chętny na tego typu zabawę, szczególnie, że w klasztorze Ilmaterytów tańczyć nie uczyli. Kass jednak wstała ze śmiechem, wywijając biodrami i zalotnie tańcząc wokół tengu. Jej strój pobrzękiwał w rytm tych ruchów. Dia wzięła w obroty Valeriusa, jak robiła to już kilka razy w prostych karczmach. Elin machnęła ręką, ciągle zajęta swoim strojem, a paladyn potupywał z uśmiechem, zajęty czyszczeniem swojego oręża i zbroi, którą planował najwyraźniej także załatać.
Valerius zaś pochwycił mocniej Dię i ruszył z nią w tan jak za dawnych dobrych czasów, gdy największym problemem na ich głowie, było umknięcie spojrzeniom strażników na murach podczas wymykania się do pobliskich wsi. Jakże odległe wydawały się teraz te czasy.
Harp tańczyć coś tam potrafił, nie jakoś wybitnie, ale przynajmniej wiedział jak to się robi. W końcu bywanie w karczmach jest ważną częścią wojskowego życia i jego nauczyciele i tej wiedzy nie skąpili, a nawet praktyką doprawiali. Tak więc półnagi (wciąż nie ubrał koszuli) żołnierz przytupał, figurę cudaczną zrobił, po czym ukłonił się z przesadą obecnym, uśmiał się i poklepał Pierzastego po ptasim łbie. Zanim się zorientował, pochwyciła go Elin i pokazała, że ona także zdążyła się gdzieś nauczyć wesołej zabawy.
Półork, co było dla niego naturalne, nie uległ ani trochę rozluźniającej się atmosferze jaka zapanowała w ich tymczasowej noclegowni. Z kwaśną miną przeglądał resztki swojego ekwipunku, jakie zostały mu po przeniesieniu do dżungli. Parę złotych monet było w tym miejscu zupełnie bezużyteczne, ale nie zajmowało wiele miejsca w sakiewce, więc je zostawił. Topór, sztylet, łuk, kołczan i strzały składały się na cały dostępny mu arsenał i musiały wystarczyć. Skórznia... to było problematyczne. Na północy Amnu skóry zapewniały ciepło i ochronę, na dalekim południu spełniały tę samą funkcję, ale nagle ta pierwsza właściwość stała się wadą. Alan zastanawiał się co też ze zbroją zrobić. W końcu wrzucił ją do worka, wychodząc z przekonania, że wolałby już natknąć się na dzikie zwierzę nago, ale w pełni sił, niż w zbroi słaniając się na nogach od upału. I to już było wszystko. Nie posiadał niczego innego, oprócz przysłowiowej koszuli na grzbiecie. Półork pociągnął nosem. Nawet on czuł na swoim ubraniu krew, więc co dopiero jakiś drapieżnik. Warto byłoby ją zatem uprać. No i dawało to chłopakowi wymówkę, by nie słuchać brzdękania tengu.
Bard nie był zrażony faktem, że nie każdy był poruszony jego muzyką. Oddawał się zabawie obserwując tańczącą Kass. Co chwila jednak jego wzrok skakał do innych biesiadników, a dziób jego radował się widząc unoszącego się ducha zabawy. Gest Harpagona przywitał wesołym kraknięciem.
- Hyaaaa! - krzyknął podskakując.
Nie zamierzał jednak pozwolić, by towarzystwo parowało się zbyt ściśle. Mrugnął do Kass i zatańczył wokół niej, wsuwając się pomiędzy Dię i Valeriusa. Potem pomiędzy Harpagona i Elin. Pobudzał drużynę do wspólnej, gromadnej zabawy. Zahaczył o Maarin, która jeszcze nie dołączyła do przytupów, aż w końcu znowu wrócił uwagą do Kass. Przez ten cały czas, poruszając się po sali, mieszał i zacieśniał ich małą grupkę.
Kapłanka z początku swoim starym zwyczajem zamierzała obserwować tylko zabawę towarzyszy. Jednak wieczór był czasem Sharess. Momentem uniesień i zabawy. Nie mogła go poświęcić na obserwację tylko na… zapomnieniu się w zabawie i pozwoleniu aby łaska boginni spłynęła z powrotem do jej ciała.
 
Asderuki jest offline  
Stary 18-10-2015, 00:19   #42
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Do zabawy przyłączyli się ostatecznie prawie wszyscy, oprócz stroniącego od tego dziwnego towarzystwa Alana. Nie trwała ona jednak długo. Tubylcy obchodzili żałobę, a płonący stos zwłok nie nastrajał do długich tańców i muzyki.

Noc minęła zaskakujaco szybko. Dolinę otuliła wreszcie cisza i nawet ci najbardziej z ciekawskich bohateró musieli wreszcie udać się na spoczynek. Poprzedni dzień nie był przecież łatwy, odcisnął pewne piętno - dla niektórych na zawsze. Umysły pozostawały świeże, ciała odmawiały posłuszeństwa. Nijak nie dało się już dotrzeć do szamanki, a nikt z pytanych na chybił trafił tubylców nie wiedział nic konkretnego o spoczywających w grobowcu ludziach i nieludziach z dalekich krain, oprócz ogólnych przekazów o ich wielkich czynach i zasługach. Podobno to dzięki nim wędrowny lud założył wreszcie stałą siedzibę w tym pięknym miejscu i przez jakiś czas to oni przewodzili społeczności. Ile w tym było prawdy, nie wiadomo. Być może jedynie szamanka i inne ważne persony znały te opowieści z bardziej konkretnej strony.

Tuż przed świtem obudziła ich Jiiiya. Najpierw śpiącego samotnie na zewnątrz Valeriusa, potem wszystkich pozostałych, śpiących wewnątrz. Magiczna burza na szczęście zakończyła się przed eskapadą zaklinacza, mimo to nawet Dia nie chciała mu towarzyszyć. Na zewnątrz było mokro i wcale nie tak gorąco. No i ten płonący dość długo ogień…
Tubylcza zwiadowczyni rzuciła im szybkie:
- Zbierajcie się, ruszamy razem ze świtem. Do przejścia dużo. Lon już wyszedł węszyć ścieżki.
Rozumieli ją, a więc zaklęcie szamanki ciągle działało. Kobieta przyniosła również przygotowane mikstury, wręczając je Maarin. Za nią przywędrowały lokalne uzdrowicielki, dzieląc się odnowioną przez noc mocą i zamykając rany. Po krótkim przemyciu się i ściadaniu, byli gotowi do drogi.




Dżungla przywitała ich gorącem i wilgotnością, dokładnie tak samo jak dzień wcześniej. Wyleczeni i z nowym, niezwykłym wyposażeniem, przeszli przez kanion łączący dolinę tubylców z resztą wielkiego Chultu. Przewodniczka poprowadziła ich jedynie do jego końca, oznajmiając, że dalej razem z towarzyszem będą pozostawiać im znaki na drzewach, sami wędrując daleko przed ich grupą. Wymagało to własnego zwiadowcy i to takiego, który znałby się trochę na przyrodzie i tropach. Mieli tylko jedną taką osobę: Alana.
Chcąc nie chcąc, półork musiał iść na przedzie i śledzić pozostawiane znaki.

Nie było to aż takie trudne. Miejsce to różniło się od ich lasów, to zauważyli doskonale zeszłego dnia, lecz zaczynali również spostrzegać podobieństwa. Kiedy przyzwyczajało się do faktu, że tu wszystko jest większe i może spróbować zabić, to reszta stawała się bardzo prosta. Przez długie godziny marszu przez bardzo nierówny, mocno zalesiony i niebezpieczny teren nic ich jednak nie zaatakowało i zdążyli się prawie odprężyć. Było to trudne o tyle, że ani razu nie widzieli swoich przewodników, za to jak zaczynali się ociągać i spowalniali tempo, ostry gwizd ponaglał ich do wysiłku. To na pewno nie był miły spacerek przez polankę przy grzejącym słoneczku. Zgadzało się to, że było gorąco.

Minęło już południe i właśnie zatrzymali się na krótki odpoczynek na niewielkiej, bardzo zielonej i uroczej polanie, gdy przyciągnął ich nie słyszany wcześniej dźwięk. Brzmiał jak pochrumkiwanie połączone z popiskiwaniem. Na polankę wyszło niewielkie, zagubione stworzenie.


Wielkością i kolorem przypominało odrobinę małego wieprzka, niedawno urodzonego i zabranego od swojej mamy. Szło powoli, wydając płaczliwe dźwięki, aż nie dostrzegło bohaterów. Uniosło pyszczek, otwierając go w półniemym geście. Pozbawione zupełnie instynktu samozachowawczego ruszyło ku nim.
Dżunglę przeszył nagły gwizd dochodzący gdzieś z kierunku, w który wskazywały pozostawione przez przewodników znaki. Mały zatrzymal się, jak gdyby dosłyszał coś więcej. Potem i oni zaczynali to czuć. Ziemia drżała.
Dum. Dum. Dum. W szybkim rytmie.
Roślinność widziana w oddaleniu zaczęła się poruszać. I nagle mignęła im pomiędzy drzewami paszcza czegoś olbrzymiego.


Paszcza wydała przerażający ryk, który zmusił małe stworzonko do ucieczki prosto pod nogi Maarin. Otarło się o nie, drżąc ze strachu. Odgłos kroków ogromnego mieszkańca dżungli zbliżał się jeszcze szybciej.
DumDumDumDum...
 
Lady jest offline  
Stary 27-10-2015, 23:55   #43
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
RETROSPEKCJA

Bitaan po zabawie wyszedł na zewnątrz by zaczerpnąć powietrza i spojrzeć w gwiazdy. One były znajome. Zawsze były znajome, gdziekolwiek by się nie znalazł. Westchnął ciężko dając upust zebranej podczas tańca energii.
- Taki los… - mruknął do siebie.
Coś mu jednak nie pasowało. Jakaś myśl nie dawała spokoju. Spojrzał za siebie w stronę wejścia prowadzącego do ich chaty. Alan wciąż skazywał się na dobrowolny ostracyzm. Od incydentu w świątyni bał się półorka, ale też lubił go. Może to mu ciążyło na sercu?
Spojrzał znowu w gwiazdy zastanawiając się co tak naprawdę wie o półorkach. Gdzie się rodzili? Dzikie plemiona, lub miasta i wsie. Zależy kto kogo w łożu odwiedził. Alan nie wyglądał na miastowego. Był zbyt cichy i wyobcowany. Znał naturę. Wieś czy plemię? Tengu zamierzał się tego dowiedzieć.
Cofnął się do pomieszczenia i podszedł do Alana, mając nadzieję że ten jeszcze nie śpi. Kucnął przy nim i potrząsnął za ramię.
- Alan?

Wielki półork mruknął coś pod nosem i otworzył oczy. Przez chwilę Bitaan zastanawiał się, czy w spojrzeniu które zobaczył krył się gniew czy zwykłe niewyspanie.
-Co?

-Ugh… khmm… chodź. Coś ważnego
Bitaan wyprostował się, kiwnął raz jeszcze dziobem i pazurzastą łapą zachęcając Alana do podniesienie się z ziemi. Będąc pewnym, że ten nie zamierza wrócić do snu, ruszył w stronę wyjścia. Gdy znów ujrzał niebo nad sobą przystanął na moment. Chłopak ociągał się z wstawaniem. Raz, że chciało mu się spać. Dwa, że kruk miał tendencję do ładowania się w kłopoty, a Alana razem ze sobą. Ale skoro to było ważne. Zaspany umysł jakoś nie zarejestrował, że reszta kompanii słodko spała.
Bard poczekał, aż towarzysz wyjdzie z budynku i podreptał w kierunku pomostu. Tam zatrzymał się i odwrócił w stronę Alana.
- Czemu się boczysz? - zapytał wprost.

Półork popatrzył na barda półprzytomnie i wydał z siebie kolejne:
- Co? - Alan całkiem nieźle radził sobie z monosylabami.

- Czemu się boczysz - powtórzył bard, ale po chwili wyjaśnił. - Podróżujemy razem, ale mam wrażenie że przy najbliższej okazji z chęcią byś się pożegnał.

Przez chwilę zapadła cisza, gdy drwal zastanawiał się nad usłyszanymi słowami. Były prawdziwe. Od kiedy spotkał w lesie to dziwne, klasztorne towarzystwo natknął się wyłącznie na niebezpieczeństwa. Bitaanowi to odpowiadało, ale Alanowi kompletnie nie. Dlatego w końcu kiwnął głową.
-Tak.

Bitaan kraknął zadowolony, że uzyskał odpowiedź. Zamiast jednak pytać dalej, sięgnął do pasa i wysunął zza niego amulet. Wyciągnął go w kierunku półorka rozkładając rzemień pomiędzy dłońmi - tak jakby chciał wsunąć go na głowę drwala.
- Masz.

- Co to? -chłopak był wyraźnie zdziwiony gestem swego rozmówcy i nie dało się nie zauważyć, że cofnął trochę głowę.

Bard odchrząknał.
- Alanie - zaczął mówić oficjalnym tonem, lekko go obniżając. - Daję ci ten oto magiczny amulet, aby chronił cię podczas przygód, przed niebezpieczeństwami wszelakimi, przed potworami wszelakimi i ciosami wrażych ostrzy zarazem.
Niecierpliwie ponowił gest dając półorkowi znak by przełożył głowę przez rzemień.

- Dlaczego? - zdziwienie półorka wcale nie malało.

- Bo jesteś mi druhem - odpowiedział bez wahania Bitaan. - Bo cię lubię i chcę ci to dać.
Teraz to tengu był zdziwiony. Był przyzwyczajony, że istoty w świecie zawsze biorą, jak ktokolwiek coś im daje. To było naturalne. Opuścił lekko dłonie.
- Poza tym - dodał. - Szalony już nam raczej nie wypłaci monet za ochronę. No i powinniśmy się trzymać razem w tym dziwnym świecie. Ja dla przykładu daaaaaawno temu opuściłem swoje plemię. Nie jestem jednak samotnikiem. Lubię towarzystwo. W towarzystwie łatwiej się żyje i podróżuje. Powiedzmy że ten amulet to taki prezent. Dowód na to że cię lubię. Może być?

Półork nieszczególnie zgadzał się z poglądami barda. Samotność oznaczała spokój. Towarzystwo to wytykanie palcami i wstyd. Nie zawsze można obejść się bez innych, ale kiedy tylko się dało, to samotność była lepsza. Nie wzdragał się jednak dłużej przed podarunkiem i przestał odsuwać głowę.

Bitaan zarzucił amulet półorkowi przez głowę.
- Ha! No to teraz jesteśmy prawie jak jedno plemię.
Bard kraknął zadowolony i poklepał Alana po ramieniu.
- Świętowaliśmy już wcześniej, ale z innego powodu. Rzeknij… jak w twoich rejonach świętuje się wielkie wydarzenia?

- Nie wiem - odparł. Ale nie była to do końca prawda, więc dodał - pije się. I tańczy.

- Hmmm… późno już, ale przy najbliższej okazji… - zawahał się. - Co ja kraczę…
Wyciągnął manierkę i odkorkował ją. Zapachniało leciwym alkoholem. Od pasa odtroczył drewniany kubek i przelał trunek do naczynia, które jakby się zastanowić mogło być w zasadzie jakimś instrumentem muzycznym - bo niby jak tengu miałby pić z kubka?
- Wypijmy tak symbolicznie. A po wszystkim będziemy świętować huczniej.

- A co tu świętować? - zapytał, ale przyjął kubek i pociągnął łyk. W gardle paliło jak zaraza, ale jakoś Alan się nie rozkaszlał.

- Wszystko. To że żyjemy i to że podróżujemy razem. Każdą przygodę - Bitaan chciał wymieniać dalej, ale ugryzł się w język. - Po prostu wszystko. Niemniej…
Wyciągnął słomkę i wsunął ją w bukłak, po czym siorbnął dwukrotnie. Zakłapał dziobem i zasyczał wystawiając język na powietrze.
- Khm… niemniej… póki co ten skromny toast nam wystarczy. Późno już, a jutro wstajemy skoro świt. Jednak z chęcią posłucham co nieco o twojej osobie podczas wędrówki. Zapytasz pewnie co chciałbym wiedzieć. Zripostujesz że nie ma nic ciekawego, a jednak! - tengu podniósł palec do góry, ale nie pozwolił Alanowi jeszcze odpowiedzieć. - Nurtuje mnie pytanie, o twoją przeszłość. Gdzie się urodziłeś? Jak zostałeś wychowany? Jakie miejsca zwiedziłeś?
Bitaan zakorkował manierkę i przytroczył ją do pasa. Powoli skierował się w stronę chaty, którą opuścili.

Półork poczłapał za nim, noga za nogą. Amulet chyba nie działał, bo nie czuł się z nim na szyi jakkolwiek inaczej. Co pewnie tłumaczyło, czemu go otrzymał. Zastanawiał się też, co niby mógłby powiedzieć o swoim życiu. Nic ciekawego, ani nic przyjemnego. Po co bardom słuchać o życiu drwali?
 
Jaracz jest offline  
Stary 14-11-2015, 15:02   #44
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Rozpraszamy się dwójkami i chowamy za drzewa - warknął Harp - Maarin z Pierzastym, Elin z Valem, Dia z Baylem, Kass ze mną! - Miejmy nadzieję że zadowoli się tym maluchem.
Jak ruszy na którąś dwójkę, ci których nie widzi krzyczą i atakują z dystansu, przestają gdy idzie na nich. Alan, przywiąż to coś - tu wskazał na jaszczuroprosię - do gałęzi i zaszyj się tak, by nie przeszkadzać. Wszyscy przygotować pochodnie, mogą się przydać do odpędzenia tego czegoś jako plan awaryjny. Wykonać!
Harp generał wrócił w całej wkurzającej okazałości.
-A niby czym? - warknął półork. Pomysł Harpagona był w jego opinii zupełnie oderwany od rzeczywistości, zresztą jak każdy poprzedni który słyszał. Tak wielkie zwierzę połknęłoby przynętę na raz, a potem... Jak mogła polować taka bestia? Za pomocą wzroku? Wątpliwe, dżungla była zbyt gęsta by można było coś łatwo wypatrzeć. A zatem słuch albo węch. -Sam to sobie wiąż - dodał, gorączkowo starając się przypomnieć czy mijali jakieś przewężenia terenu. Różnica rozmiaru była jedyną szansą, jaka przychodziła mu na myśl. Po prawdzie pochodnie nie były akurat ze strony Harpagona zupełnie bezsensowne, ale Alan nie miał ani pochodni ani niczego, czym mógłby ją rozpalić.
Przewężeń nie było, były natomiast wykroty, małe wąwozy, gęste i wielkie drzewa, skały, skalne nawisy i małe zagłębienia w nich. Bayle słysząc rozkazy nie zastanawiał się i nie dyskutował, uznając, że nie ma na to czasu. Klepnął Dię w ramię i pobiegł w stronę wielkiego drzewa widzianego w pewnym oddaleniu od polany. Rudowłosa zawahała się, zerkając na małe stworzenie. Pozostali nie ruszyli się od razu, nie dając się w pełni przekonać sensowności tych poleceń.
Bitaan pierwsze co zrobił słysząc dudnienie sięgnął po bułat. Gdy jednak zobaczył pysk monstrum spojrzał na swój oręż, a potem raz jeszcze w stronę, z której nadbiegał przerośnięty jaszczur. Odruchowo chciał zaprotestować, ale nie względem pomysłu Harpa, a względem okrucieństwa losu. Zamiast tego skoncentrował swoje myśli na mocy muzyki. Nieświadomie wsunął pazury do sakiewki chwytając za kostkę wosku. Instynktownie nadał swoim myślom formę. Wpompował w nie strach, który w tym momencie szarżował przez jego głowę, z impetem rozjuszonego dzika. Zaklęcie było proste, ale tętniło mu w skroniach wraz z krwią. Posłał je jak najdalej w bok od miejsca w którym aktualnie się znajdowali. Gardłowy ryk rozniósł się pomiędzy drzewami. Bard był zbyt słaby by wyczarować duchowy dźwięk, który mógłby przestraszyć nadciągającą bestię, ale miał nadzieję, że może odwróci jej uwagę.
- ”Dostaniecie przewodnika, nie puściłabym was bez kogoś. “...Nawet dwóch… szkoda, że bezużytecznych.- burknął sarkastycznie zaklinacz pocierając podstawę nosa i w duchu przeklinając niekompetencję przewodników. Po co im ta dwójka, była potrzebna… skoro ich po prostu nie było. Równie dobrze mogli się iść sami kierując się amuletem Maarin.
- Lepiej kryć się tam gdzie nas nie dosięgnie, a nie za drzewami… w dwójkę… to nie zabawa w chowanego, ani czas na obściskiwanie się… będą inne okazje, lub nie- mruknął na koniec Valerius wybierając ten wąwóz który jego zdaniem był za wąski dla bestii i jej paszczy. Samotnie… jakoś nie chciał, by Elin była w pobliżu niego..-Lepiej wykorzystać naturę do kryjówek i bezpiecznego wycofania się… niż stać za drzewami w miejscu, jak kołki.
Maarin wybauszyła oczy słysząc słowa Harpagona. Przestraszone stworzenie schowało się za nią, a on chciał je poświęcić? Może nie była druidem, ale nie widziała powodu dla którego miała by zostawiać malucha na pastwę drapieżnika. Niemal natychmiast przytuliła do siebie małego dinozaura wrogo patrząc na wojownika. Nie traciła czasu na żadne paplaniny, tłumaczenie, kłótnie, tylko postarała się zabrać maleństwo ze sobą w gęstwinę roślin i drzew. Najchętniej to skryła by się w wodzie, ale nie słyszała pośród tych ryków szumu strumyka bądź rzeki.
Zaklinacz westchnął pod nosem zmieniając kierunek ucieczki i zbliżając się do Maarin. Powinien to przewidzieć, ale cóż… Nie zrobił tego.
- Zakryj mu pysk płaszczem, może jak nie będzie widział to się uspokoi nieco.- rzekł zaklinacz dobiegając do kapłanki, zamiast ją zganić za to że podążyła za głosem swego serca, narażając całą misję na szybki koniec w zębatej paszczy jaszczurzego drapieżnika.
Skalne zagłębienia, o których przypomniał sobie półork zdawały się być w miarę bezpieczne. Nawet tak wielka paszcza nie przegryzie przecież skały. Nie marnując dłużej czasu ruszył w ich kierunku. Zatrzymał się jednak na krótką chwilę, gdy zobaczył jak kapłanka tuliła znalezione zwierzątko. Jeśli ogromna bestia umiała węszyć.
-Uważaj Maarin. Jeśli to... - machnął ręką w kierunku zagrożenia -węszy, ruszy za tobą!
Harpagon zaklął szkaradnie, widząc jak dobre serce kapłanki rozkłada jego plan na kawałki. Będzie musiał zrobić wszystko sam, jak zwykle.
 
Asderuki jest offline  
Stary 14-11-2015, 19:25   #45
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Starcia z tyranozaurem ciąg dalszy...


Na standardowe marudzenie Valeriusa chyba nikt nie zwrócił uwagi. Być może dlatego, że dzięki przewodnikom ich droga była relatywnie prosta, pozbawiona niepotrzebnych wspinaczek i nie byli zmuszani do zawracania po trafieniu na nieprzebyty teren. Teraz nie było co o tym myśleć. Dudnienie bestii zbliżało się, razem z rykiem, który nastąpił zaraz po znacznie cichszym dźwięku przywołanym przez Bitaana. Dźwięk ten jednak zmylił wielkiego potwora, bowiem zwolnił on kroku i skierował się w tamtą stronę. Zyskali kilka sekund.
Nie zyskali natomiast planu. Oprócz Bayla, który uznał, że rozproszenie się to dobry pomysł, pozostali poszli za własnym głosem rozsądku, lub jego braku. Popiskujące stworzenie tuliło się do Maarin, która nie pamiętała, aby mijali po drodze większy zbiornik wodny, jedynie niewielkie strumienie, w których nie dało się ukryć. Wbiegła w gęste zarośla, lecz wydawały się taką słabą ochroną! Z miejsc najbliższych były skały i zagłębienia w nich. Do wielu stwór pewnie nie mógłby sięgnąć. Niewiele wcześniej znajdował się wąwóz, odsłonięty z góry, lecz wąski w wielu miejscach. No i drzewa, wielkie i rozłożyste, za którymi dało się schować lub na nie wspiąć. To zresztą robiła Dia, znikając im z oczu. Kass spojrzała pytająco na barda, a Elin pobiegła razem z Maarin.
- Nie możemy pozwolić, aby złapał nas w jednej grupie i jednym miejscu!
Tengu cicho zakrakał i już więcej nie czekał. Nie umiał wspinać się po drzewach i mocno żałował że jest nielotem.
- W nogi! - syknął do Kass i dał nura w najbliższe krzaki.
Nie zamierzał jednak biec jak szalony, choć nogi (wcześniej z waty) chciały go zanieść jak najdalej od tego miejsca. Zamiast tego schował się za jakimś szerszym drzewem i przyczaił obserwując potwora. Hałas mógł ściągać jego uwagę.
Gestem dał znak by Kass uczyniła tak samo.
Harp zamierzał zaostrzyć kawał pala, by zmusić jaszczura do szarży na siebie i ostatecznie - nabicie się na zabójczą gałąź... ale potwór przybył za szybko. Nawet nie zdążył na dobre zacząć. Widząc, że wszyscy się pochowali, sam wszedł za rozłożyste drzewo, po czym uderzył kilkakrotnie rękojeścią w tarczę, by hałasem ściągnąć uwagę w swoim kierunku.
- Bang! Bang! Bang!

Maarin przyjęła do wiadomości cenne rady towarzyszy. Za zbędne uznała dawanie reszcie znaku, że tak się stało. Po prostu biegła dalej w stronę kamieni. Nie mając płaszcza, ani żadnej innej płachty, bądź szmaty po prostu dłonią zamknęła pyszczek dinozaurkowi.
- Przepraszam - szepnęła wciskając się pomiędzy kamienie, szukając zagłębienia na tyle dużego, aby się zmieściła i na tyle małego żeby drapieżnik jej nie dopadł.
A zaklinacz pędził tuż za jej plecami, mimo że był bez ciężaru w postaci małego zwierzaka. Podążał tuż za nią oglądając się od czasu do czasu za siebie.
Zanim półork wcisnął się w skalne zagłębienie dobył swego topora. Nie była to w żadnej mierze broń efektywna w ciasnocie, ale gdyby bestia miała próbować go jakoś wyciągnąć z kryjówki, to ostrze przynajmniej pozwalało mu się próbować bronić. Ukłucia nożem potwór pewnie nawet by nie poczuł.

Bestia pojawiła się znikąd, pomimo tego, że była przecież tak wielka! Gęsta dżungla maskowała ją wystarczająco dla rozbiegających się we wszystkie kierunki bohaterów, obecnie bohaterskimi nie będących. Oprócz Harpa, który nawet nie próbował udawać, że nikogo w okolicy nie było i walił najgłośniej jak mógł.
Mieszkaniec dżungli był olbrzymi. Jak zatrzymał się na polance, na której znaleźli młodego dinozaura, to zajął ją całą. Wielkie dwie szponiaste łapy na których się poruszał, dwie inne - krótkie i wyglądające na mało funkcjonalne - umiejscowione były znacznie wyżej. Za to pysk... był tak olbrzymi, że mógłby pożreć w całości. Albo raz dziabnąć i przepołowić. Stworzenie wydawało z siebie ogłuszający ryk, spojrzenie kierując bezbłędnie w stronę wydawanych przez Harpagona hałasów. Powoli zbliżał się w tamtym kierunku, węsząc.


Dia i Bayle zupełnie zniknęli im z oczu. Kass popędziła za Bitaanem, a Elin pomogła kapłance z małym stworzeniem. Cała gromada dotarła do skupiska skalnego. Od razu okazało się, że może być za małe dla nich wszystkich. No i te zagłębienia wyglądały tak licho, w porównaniu do olbrzymiego stwora. Alan wcisnął się w największe, podobnie jak Maarin. Była jeszcze jednak czwórka pozostałych i Harp gdzieś tam tuż przy stworze, oddzielony od niego jedynie pniem drzewa.
Gdy Harpagon usłyszał pobliskie, dudniące kroki, odetchnął z ulgą - jego towarzysze byli bezpieczni. Właśnie w tym momencie jedna z mniejszych grupek powinna zaatakować od tyłu bestię z dystansu, konfudując ją i raniąc... ale oczywiście tak się nie stało. Gniew zabuzował w młodym strażniku wypierając lęk. Głupcy, pomyślał, każdy myśli że szczęście ich uratuje, że to tylko zabawa. Ściął gałąź, oderwał kawał płaszcza, który zawinął na końcu i polał hojnie połową oliwy, której używał do konserwacji broni i zbroi. Zamierzał odpalić pochodnię w ostatniej chwili, gdy będzie już jasne, że nie uniknie pożarcia.

c.d.n...
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 14-11-2015 o 19:33.
TomaszJ jest offline  
Stary 15-11-2015, 12:38   #46
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Bitaan aż kraknął zdziwiony dostrzegając, że gdzieś tam z tyłu zagubił się Harpagon.
- Podczas teleportacji nasz biedny cny rycerz zostawił za sobą zdrowy rozsądek! Musimy go uratować!
Nie było czasu żeby się zastanawiać, a tym bardziej klepać po pasie w poszukiwaniu jak najlepszego narzędzia. Zanucił cicho pod dziobem krótką melodię zdając się na los. W mgnieniu oka i niewyraźnym błysku, w jego rękach pojawiła się eteryczna lutnia.
- Słuchajcie pieśni.
Uderzył w struny poruszając samą esencję muzyki ukrytą w zaklęciu, a potem zaczął przebierać szponami. Wspaniała melodia popłynęła między drzewami. Zaś bard ruszył niepewnym krokiem z powrotem w stronę miejsca gdzie ich towarzysz postanowił umrzeć. Nieduże serduszko łopotało mu w piersi, jakby chciało się wydostać i ulecieć z dala od tej przerażającej bestii i niewygodnej dla życia sytuacji.
Tengu zaczął śpiewać starając się utrzymać jak najbardziej melodyjną pieśń. Słowa nie miały znaczenia, więc zawarł w nich wskazówki dla towarzyszy. Melodia zaś miała uspokoić i oczarować jaszczura. “Ze szczurami się udawało” - pomyślał Bitaan mając nadzieję, że monstrum to taki duży szczur.

- Była sobie drużyna wspaniała
co jaszczura na drodze znalazła
Harpagon sam jeden z pochodnią
Czekał na śmierć sromotną.

Druhowie gdy w lesie się skryli,
W sukurs mu pójść się zmusili.
Obeszli bestię złowrogą,
Ruszyli dalej swą drogą.

Harpagon już bez zagrożenia,
dołączył do wycieczki bez drżenia
o życie barda co z lutnią został,
sam na sam się z bestią ostał.

Bo bestia zafascynowana,
łeb położyła sama,
Oczy zmrużyła zmęczona
... i paaaaaadłaaaaa.


Alan mógł nawet czuć jakąś sympatię do barda, ale rozsądek nakazywał trzymać się swojej kryjówki. No bo niby co miał zrobić, kiedy Bitaan w samobójczym widzie szedł ku wielkiej bestii?

Naprawdę? Naprawdę, Harp został? Kapłanka nie mogła uwierzyć, że chłopak był aż tak głupi. Czy on naprawdę sądził, że KAŻDEGO przeciwnika może pokonać swoją taktyką? Czy może zwyczajnie uznał, że uciekający towarzysze nie stanowią problemu dla jego planu? Undine z ponurą miną wcisnęła zwierzaka Alanowi.
- Pilnuj - mruknęła niezadowolona i pobiegła za Bitaanem. Gdy ten zaczął śpiewać kapłanka syknęła do wojownika.
- Chodź..!
Kątem oka patrzyła na zachowanie bestii. W każdym momencie była gotowa poratować ucieczką kruczoczłeka, tworząc strumień wody prosto w nos bestii. Powinno ją to chociaż na tyle zdezorientować aby mogli zacząć uciekać.
V
alerius westchnął cicho pod nosem. Dla niego zachowanie Harpa nie było niespodzianką, choć zakładał, że tym razem wojownik będzie się trzymał swojego planu i schowa za drzewem. A nie stał w miejscu niczym żywa przynęta na haczyku.
Podążył za kapłanką trzymając się z boku i lekko oddalając w bok od niej. By zrobić coś rozsądnego i przyglądać się sytuacji, która najwyraźniej wymykała się spod kontroli.
Gdy Maarin zajęła się strofowaniem byłego strażnika jak małego dzieciaka, zaklinacz przyczaił się w oddaleniu od nich, by… użyć magicznych pocisków na potworze, gdyby zaszarżował na na nich.

Harp słysząc śpiew Bitaana przestał na chwilę walić w tarczę i wyjrzał zza drzewa, co też bard kombinuje. W sumie właśnie to miał na myśli, ale plan teraz nie miał sensu, nie gdy wszyscy uciekli w jedną stronę. Nie po to odciągał potwora od swoich podpopiecznych, by opierzony cudak zaprzepaścił to.
- Pierzasty, schowaj się, lepiej niech was nie znajdzie - wrzasnął wojownik nie wyłażąc zza drzewa, ale mając nadzieję przekrzyczeć barda - Może uda mi się jakoś go zniechęcić, uciekajcie!

Krzyk strażnika to było to, czego zdaje się potrzebował potwór. Pieśń barda bowiem zafascynowała go na moment, odciągnęła uwagę od ukrytego za drzewem Harpagona. To odwrócenie uwagi nie mogło trwać jednak wiecznie. Bitaan i Maarin oddaleni byli już spory kawałek od towarzysza, czekając na szarżę dinozaura, ta jednak nie nadeszła. Bo strażnik wcale nie uciekał, korzystając z tego co dla niego robili. Zwyczajnie został za drzewem.
A drapieżnik pokazał, że potrafi być niesamowicie szybki. Skoczył, prawie owinął się wokół drzewa i chapnął paszczą. Harp z ledwością zdołał odskoczyć, lecz nie zdążył zrobić tego przed łapą nachylonego potwora, która uderzyła chwilę później. Karłowata w porównaniu do wielkości właściciela, trafiła i odrzuciła strażnika, szarpiąc jego ciało pazurami. Ale nie zabiła, jedynie raniąc. Paszcza szykowała się za to do następnego ataku, kiedy niespodziewanie bestia ryknęła i odwróciła się.

Z drzewa rozległ się głośny gwizd, a w potwora uderzyła strzała. Była dla niego jak igiełka, nie czyniąc krzywdy. Za strzałą przekoziołkował w powietrzu jednak topór, którego ostrze bieliło się od szronu. Nie był to oręż przeznaczony do rzucania, ale trafił i przebił twardą skórę, mrożąc ją. To stwór musiał poczuć i teraz odwracał się ku temu, czemu udało się go zranić - chowającego się za drzewem Bayla.
Stworzonko w uścisku Alana zapiszczało, próbując się wyrwać.

Harp złapał pochodnię i machając ogniem ruszył na bestię, licząc że jak wszystkie stworzenia będzie czuło respekt przed żywiołem. Oczywiście zdawał sobię sprawę z dysproporcji ognia i bestii, ale innego planu nie było. Postanowił wykorzystać to, że potwór się odwrócił i przypalił mu skórę! Półork trzymał zwierzątko mocno, choć wcale mu się to nie podobało. Na pewno przesiąknie jego zapachem. Z drugiej strony, co za różnica? Wielka bestia była na najlepszej drodze do pożarcia wszystkich jego kompanów, wyraźnie pozbawionych instynktu samozachowawczego.
Harp był za mały i zbyt mało interesujący dla wielkiej bestii, która nie zauważyła nawet jego machania prowizoryczną pochodnią. Należało ją najpierw zapalić, a zanim strażnik znalazł hubkę i krzesiwo, potwór był już kilka swoich wielkich kroków od niego, zmierzając ku paladynowi.

W bardowy śpiew wkradła się fałszywa nuta poprzedzona niezadowolonym kraknięciem. Tengu przestał grać oraz śpiewać. Zamiast tego sięgnął po łuk, a wyczarowana lutnia rozpłynęła się w powietrzu. Gdy napinał cięciwę obchodził to niewielkie pole bitwy by móc wycelować w łeb stwora. Wciąż nie wiedział, czemu drużyna nie ucieka. Dlaczego próbuje walczyć z większym od siebie zagrożeniem.
- Jak nie muzyką, to inaczej cię uśpię maleńki - mruknął pod dziobem i w końcu wypuścił strzałę.

Valerius poczekał aż stwór oddali się od Maarin i Harpa… i od niego przy okazji. I wtedy wezwał swą magię by posłać mu magiczne pociski. Czar z jednej strony zawsze trafiał, z drugiej pociski mocy uderzały same… więc… nie mógł wycelować w konkretną część ciała. Liczył jednak że kąsany przez nieznane “komary” potwór poszuka sobie przekąski gdzie indziej.

Harp złapał za pokryty zamarzniętą juchą potwora topór, podnosząc go z ziemi - nie była to jego broń z wyboru, jednak używać go umiał, a powinien być bardziej skuteczny na takiego dryblasa. Walnął nim gada solidnie w łydkę od tyłu, by uszkodzić ścięgno i utrudnić mu sprawne poruszanie się, po czym zwiększył dystans, obawiając się reakcji potwora.
 
Jaracz jest offline  
Stary 15-11-2015, 19:29   #47
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Dorwanie takiego stworzenia, a na dodatek jeszcze późniejsza ucieczka od niego, wydawały się zadaniem niemożliwym. Gad był za wielki, jego kroki były bardzo długie i wcale nie wolne. Bestia dopadła do drzewa, za którym krył się paladyn. Wtedy uderzyły w nią dwie strzały i magiczny pocisk. Trudno oceniało się szkody wyrządzane tym atakiem, bo te pociski były bardzo malutkie na tle olbryzmiego potwora. Chapnął szczękami, lecz Bayle znalazł w miarę dobrą pozycję, która pozwoliła mu uniknąć tego ataku. Niestety jedna rzecz sprawiała, że wycofać się było ciężko: upór Harpagona. Nie korzystał z okazji, zamiast tego pędząc do ataku. Lodowy topór drasnął nogę bestii, pozostawiając na niej biały ślad od szronu, ale młody strażnik nie zdążył umknąć. Potwór machnął ogonem i trafił go w pierś, posyłając dwa czy trzy metry w tył i przewracając. Gdzieś z przodu paladyn dźgnął mieczem w paszczę i nadal próbował chować się za drzewem. Najwidoczniej zobaczył bezbronnego w tym momencie Harpagona. Kąsające “komary” na razie nie zmusiły gada do zaprzestania polowania na przekąskę.

Bitaan nie zastanawiał się długo. Nabrał powietrza w płuca i wysokim trelem wykrzyknął bojowy okrzyk:
- UCIEKAJMY!
Zaraz jednak uzmysłowił sobie, że same przebieranie nogami wiele może nie dać.
- Maarin przewróć go wodą! Dia, złaź z drzewa i chodu! Harp nie leżakuj, tylko zwiewaj. Bayle, nie dziab już go tylko dalej dalej do przodu. Biegnijcie w jednym kierunku! Szukajcie gęstwin.
Sam zaś zaczął ponownie zbierać pod dziobem moc, by spróbować odwrócić uwagę bestii. Ponownie wyczarował iluzoryczne głosy, ale tym razem umieścił je bezpośrednio przy łbie potwora. Tuż przy uchu. Zamierzał rzucać zaklęcie raz za razem - raz po prawej, raz po lewej stronie bestii, mając nadzieję, że kupi tym trochę czasu dla drużyny. Zostawało jeszcze heroiczne skupienie na sobie uwagi i potem dramatyczna ucieczka przez las. Zapewne jako jeden z najzwinniejszych w towarzystwie miał najlepsze predyspozycje by uciekać przed szarżą rozwścieczonej i lekko przerośniętej jaszczurki. Naprawdę nie chciał, aby sytuacja go do tego zmusiła. Już teraz niewielkie serduszko w wątłej, ptasiej klatce próbowało się szaleńczo wyrwać na zewnątrz.
Valerius z jękiem w duchu ruszył szybko w kierunku potwora by sięgnąć po póki co najgroźniejszą broń w swoim magicznym “arsenale”. Nie chciał tego czynić i…było to marnotrawstwo. Ale sytuacja była jaka była. Nie chciał dać Bayle’owi skończyć w brzuchu bestii.
Oczy zaklinacza zalał czerwony blask, ogień zapłonął w dłoni i Valerius wystrzelił promień ognia tak gorący, że języki ognia były białe. Celował wprost w pysk licząc, że taki atak zmusi jaszczura do rezygnacji z dalszego polowania na paladyna. A jeśli nawet nie zdoła nim trafić w potwora, to cóż… może chociaż zdoła nim wywołać pożar. Wszak płonące drzewa musiały bardziej przemawiać do wyobraźni, niż płonąca żagiew.
Maarin już miała podbiec i uczynić co powiedział Bitaan. Jednak dziwne zaklęcie Valeriusa powstrzymało ją. Ogień i woda nie mieszały się zbyt dobrze. Było jednak jeszcze coś. Duchy. Duchy, które wiedziała, że może przysłać na pomoc. Wezwała je swoimi myślami chcąc aby przestraszyły jaszczura tak jak przestraszyły koboldy.
Uderzenie jaszczurzego ogona było niczym cios taranem, a Harp mimo że był twardy, daleko mu było do zamkowych wrót. Czując chyba wszystkie żebra i ledwo łapiąc oddech strażnik wstał i złapał za topór, który wypuścił lecąc w tył.
Zamierzał osłaniać odwrót... choć na jego oko nie było mowy o odwrocie. I wtedy Val przyzwał ogień. Tak! krzyknął w duchu Harp. Co prawda dżungla jak to dżungla do suchych nie należała, to coś tam się zapali.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 16-11-2015, 14:40   #48
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zmasowany atak wypełnił dżunglę prawdziwą kakofonią dźwięków. Cokolwiek znajdowało się w okolicy, dawno musiało już uciec. Potwór ryczał, trafiony przez Valeriusa białym ogniem oraz kolejnymi strzałami Dii oraz przewodniczki, która pojawiła się nagle na jednym z pobliskich drzew. To już nie były kąsania komarów, a odczuwalne ugryzienia. Nie mogły zabić tak wielkiej istoty, ale radziły sobie z odciąganiem jej od obiadu. Maarin widziała jak z ziemi unosi się człekokształtny duch człowieka w długim płaszczu. Wykonał polecenie kapłanki, lecz stwór nie znał lęku albo osiągnął zbyt ogromne rozmiary, aby uciec. Głośne, irytujące dźwięki przywołane przez Bitaana wywołały kłapnięcia paszczą, jak gdyby gad próbował połknąć źródło dźwięku.
Wszystko to sprawiało, że potwór stał w miejscu i nie zaatakował nikogo, choć jego wielkie łapy i ogon poruszały się, same w sobie bardzo utrudniając podejście bliżej. Otoczona połyskującą delikatnie barierą Elin wyskoczyła zza jednego z drzew i chwyciła Harpa za ramię.
- Uciekaj! Za mną! - pociągnęła go w stronę skał i wąwozu.
Bestia stała pewnie na nogach i nie wyglądało na to, aby ich ataki miały ją wkrótce przewrócić.

Mordine przez chwilę przyglądał się sytuacji w miarę usatysfakcjonowany jej rozwojem.Bayle był bezpieczny, pozostali w miarę też. Może czas by się ewakuować?. Obserwując cały czas potwora zaklinacz zaczął się wycofywać gotów podesłać kolejną porcję magicznych pocisków w razie próby ataku ze strony bestii.
Harp opornie dał się ciągnąć Elin, cały czas czujnie spoglądając czy bestia nie dopada kogoś z grupy, mimo ran gotów rzucić się z pomocą. Ale wyglądało na to, że wszyscy zdołają się wycofać.
Zabiję tego cholernego zwierzaka, pomyślał o małym prosiakojaszczurze, który powinien był skończyć w brzuchu tej bestii, gdyby nie ingerowała Maarin.
Bitaan kraknął zadowolony. To działało! Pozostawało teraz dać dyla całą grupą.
- Zwiewamy, zwiewamy - nawoływał.
Rzucał raz za razem Dźwięki wokół głowy jaszczura. Noga za nogą wycofywał się w kierunku skał wśród których krył się Alan. Gdy miał już pewność że drużyna ucieka, odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać. Zamierzał po drodze zawołać półorka i pomóc mu jeśli trzeba z małym zwierzęciem.
Alan poczuł ulgę widząc, że jego kompani wreszcie zaczęli uciekać i szukać dla siebie kryjówek. Odruchowo głaskał łeb trzymanego mocno zwierzaka i zastanawiał się, czemu taki wielki potwór połasił się na coś tak małego. Głód jawił się jak oczywista odpowiedź i mógł działać na ich korzyść, jeśli każdy wciśnie się gdzieś, gdzie bestia nie będzie w stanie go wyłuskać. Coś tak ogromnego zgłodnieje szybciej od nich i będzie musiało poszukać pożywienia gdzie indziej. Tymczasem jednak półork czekał na rozwój wypadków.
- Bayle! Dia! Wycofujcie się! - zakrzyknęła Maarin w ślad za Bitaanem. Zwierz był za duży aby przewrócić go uderzeniem wody. Dlatego też wraz z resztą po prostu zaczęła uciekać. Miała nadzieję, że tamta dwójka również ucieknie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 17-11-2015, 16:13   #49
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Ryk wściekłej bestii wypełniał dżunglę i trwał jeszcze przez chwilę po zamilknięciu głośnych dźwięków przywołanych przez Bitaana. Wypełniał uszy tak bardzo, że aż bolały. Słychać go mogło być w promieniu kilku kilometrów, oznajmiając wszystkim zwierzętom i innym mieszkańcom Chult, że drapieżnik szuka ofiar. Pożywienie przestało być ważne, szał ogarnął umysł stworzenia, które machało wściekle ogonem i szarpało głową. Trzasnęły łamane gałęzie i tratowana roślinność. Harp przez swoją oporność ponownie stał się głównym celem, najłatwiejszym do spostrzeżenia i najgłośniejszym. Tym razem stanowił go razem z Elin, która jak tylko to zauważyła, szarpnęła wojownika mocniej.
- Rusz się ty twardogłowy, uparty trollu! - zwymyślała go, wybierając najbardziej zarośniętą i zadrzewioną ścieżkę w stronę skał.

Potwór był tuż za nimi. Szczęka zamykała się na gałęziach, ziemia się trzęsła, a ryk powtarzał raz za razem. Było prawdziwym szczęściem, że skały znajdowały się nieopodal i to coś miało aż taki wielki pysk! Strażnik i półelfka wpadli pod skalny nawis, tuż przed tym jak wielki łeb bestii przygrzmocił w niego. Z góry posypała się ziemia, lecz nawet tak wielki stwór nie dał rady sforsować przeszkody. Stworek w ramionach Alana szarpał się szaleńczo, czując obecność wielkiego drapieżnika tak blisko. Drapieżnika, który zionął swoim śmierdzącym oddechem, próbując ukąsić znajdujące się tuż poza zasięgiem małe przekąski. Sięgnąć próbował nawet niedługim w porównaniu do swojej wielkości językiem, ale pokłuli go i potłukli tak, że błyskawicznie się wycofał, wyprostował i wydał jeszcze jeden wściekły ryk.

Pozostali nie dali rady schować się już pod największą skałą. Mniejsze kryjówki nie wyglądały na takie bezpieczne, wybrali więc niewielki wąwóz, który nawet jeśli nie zapewniał całkowitej osłony, to pozwalał się znacznie skuteczniej bronić. Bayle i Dia całkiem gdzieś zniknęli, nie odważając się przebiec w zasięgu potwora, który zauważył Bitaana, Valeriusa i Maarin. Albo usłyszał. Zbliżał się już do swoich nowych celów, wielkie ślepia śledziły ich, małe istotki mające za ochronę zaledwie ziemne ściany…

Wtedy rozległ się inny ryk, dość odległy, ale wyraźny. Ryk czegoś stawiającego wyzwanie “ich” bestii. Ta odwróciła się i odpowiedziała własnym.
I szybko oddaliła się w tamtym kierunku.


Kiedy wydawało się, że zrobiło się bezpieczniej, przyszli Dia i lekko utykający Bayle. Jiiiya pojawiła się wkrótce potem.
- Chodźcie! - syknęła, pokazując drogę i nie dając im nic powiedzieć. - Lon odciągnie go na tak długo jak będzie umiał.
Poprowadziła tak jakby znała tę okolicę, do znacznie większego zgrupowania skał. Zsunęła się po niewielkim urwisku, prowadzącym wprost pod potężny nawis skalny przechodzący w jaskinię. Alan szybko poznał po śladach łap i zapachu, że miejsce to odwiedzane było przez jakieś stworzenia. Nie większe od dużego psa, ale raczej mu nieznane. Jaskinia miała sporą pierszą komorę, ale ciągnęła się dalej, lekko w dół, gdzie nie docierało już światło. Nie wiadomo co mogło się tam czaić.

- Ta bestia pojawiła się znikąd - odezwała się znowu przewodniczka. I było to chyba coś na kształt przeprosin. - Zazwyczaj nie powinna interesować się takimi istotami jak wy. Nie wszystko było z nią tak jak powinno. To Rex, największy z drapieżników. Sądzę, że to… strażnik.
Popatrzyła w stronę, z której rozległ się jeszcze jeden przytłumiony ryk.
- Strzeże swojego terytorium, lub tak mu się wydaje. Nie znam nikogo, kto byłby w stanie kontrolować to stworzenie, lecz potrafię sobie wyobrazić oszukanie go. Nie jest zbyt mądre. Nadrabia wielkością. Widzę kilka wyjść z tej sytuacji. Najłatwiej byłoby przejść koronami drzew, ale nie dacie rady tego zrobić. Pierwsze wyjście to poczekać do nocy. Rex nie poluje nocą, za bardzo polega na wzroku. Ma dobry słuch, ale słaby węch. Narażamy się wtedy na inne niebezpieczeństwa. Drugie wyjście to okrążenie tego obszaru, kosztem nadrobienia drogi i wejścia na wyjątkowo zdradliwe bagna. Trzecie to próba przejścia za dnia, po cichu. Może macie inne propozycje?
 
Lady jest offline  
Stary 19-11-2015, 19:49   #50
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Z jednej strony Alan był przekonany, że wyjdzie ze spotkania z wielką bestią cały. Jego kryjówka była solidna, a potwór nie miał możliwości go z niej wyłuskać. Ale racjonalne myśli szybko bledną w obliczu ogromnych zębów oddalonych o wyciągnięcie ręki. Więc nawet gdy rozum podpowiadał, że wszystko będzie dobrze, to serce wyrywało mu się z piersi, jakby przerażenie trzymanego mocno w ramionach małego dinozaura mu się udzielało.
Nawet gdy wszystko skończyło się pomyślnie i wielki drapieżnik zniknął w oddali, serce Alana wciąż nie chciało się uspokoić. To przeklęte miejsce naprawdę działało mu na nerwy.

Doszedł do siebie dopiero na widok Jiiiy. Wcześniej z tyłu głowy gryzło go to, że może to całe spotkanie i niebezpieczeństwo było jego winą. Nie zauważył jakichś śladów, pomylił trop i wystawił wszystkich na niemal pewną śmierć. Obecność przewodniczki i jej późniejsze tłumaczenia ukoiły sumienie półorka. Mógł nie znać i nie rozumieć tej całej dżungli, ale przynajmniej wciąż umiał rozpoznać ślady. Wiedział też, a przynajmniej uważał że wie, jak przeżyć w dziczy.
- Bagna będą najmniej groźne – wyraził swoją opinię, kiedy ich przewodniczka przedstawiła wszystkie dostępne opcje. - W tak dużej grupie nawet jeżeli ktoś utknie, reszta nie będzie miała problemu mu pomóc. Noc nie stanowi problemu dla mnie, ale dla was chyba tak – półork nie miał pojęcia jak czułe oczy miała Maarin, albo półelfki. O pomyśle przekradania się gdziekolwiek nawet nie wspominał. Nie był do czegoś takiego stworzony.
 
Zapatashura jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172