Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2015, 11:51   #16
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Po dwóch krokach Darvan zatrzymał się.
Nie po to instalowano system ostrzegawczy, czy straszyć przybywających. Zazwyczaj. W tym przypadku Darvan wolał dmuchać na mało wątpliwe zimne. Wyciągnął niedawno zdobytą różdżkę i rzucił na siebie czar magicznej zbroi.
Potem powoli, ostrożnie, ruszył w stronę stróżówki.
Shalia w duchu klęła, ma czym świat stoi, nie mogąc uwierzyć, że przetoczyła tak prostą pułapkę. Szybko jednak zaczęła przywoływać się do porządku, by odzyskać względny spokój.
Wdech, wydech.
Chmurka pary uniosła się z jej ust. Ktokolwiek był w środku, wiedział już, że ktoś jest na zewnątrz. Dalsze skracanie się i podchody dawały przeciwnikowi jeszcze więcej czasu na przygotowanie się na nadejście napastnika.
Dziewczyna prychnęła pod nosem i ruszyła w stronę wejścia do stróżówki, mając zamiar tym razem wyjątkowo chociaż spróbować rozmowy.
Podchodzenie w prosto do budynku Straży nie był, według niego, najtrafniejszym pomysłem. Z drugiej strony... Równie dobrze można było oberwać bełtem wystrzelonym z okna.
Ale - taką miał nadzieję - okno trzeba było najpierw otworzyć, a dopiero potem strzelać.
Bacznie obserwując okna Darvan szedł przez śnieg. Jego celem, przynajmniej w tej chwili, nie były drzwi. Miał nadzieję, że zdoła podkraść się do okna i rzucić okiem do środka.
Rzut oka nie przyniósł najlepszych wieści i Darvan natychmiast odsunął się od okna, z cichą nadzieją, że nikt go nie zauważył.
- Dziewięciu - syknął w stronę najbliżej stojącej Shalii.
Widząc to, co chciała uczynić łowczyni, Aula i Anmar czym prędzej podbiegli do reszty drużyny, by się z nimi zrównać. Kiedy Darvan wychylił się lekko, by ujrzeć przez okno kilku czyhających na nich bandziorów, tropicielka nacisnęła klamkę.
Wtem drzwi zostały wykopane, skutkiem czego było odepchnięcie Shalii na dwa metry, lecz zdołała utrzymać równowagę. Ich oczom ukazali się ludzie o różnym wieku, w lekko podniszczonym ekwipunku. Mieli na sobie przeszywanice, a w rękach dzierżyli lekko przerdzewiałe miecze oraz puklerze. Grymas dryblasa o krzywej twarzy wykrzywił się jeszcze bardziej, choć dla niego mógł to być jakiś rodzaj uśmiechu, i wycelował mieczem w kobietę przed nią.
- Lepiej się poddajcie i chodźcie po dobroci. Szef chciałby rozmawiać z takimi, jak wy - powiedział głośno, skutkiem czego był chichot jego kamratów będących w gotowości bojowej.
Shalia ułożyła usta w uprzejmy uśmiech, który nie zdołał jednak ogrzać zimnego spojrzenia jej złotych oczu. Odruchowo poprawiła chwyt na broni.
-Może szef sam do nas przyjdzie i sam z nami porozmawia. Nie chciałabym wylądować przed nim z ostrzem w plecach - powiedziała powoli, niemal leniwie.
Tym samym dała sobie czas na szybką ocenę sytuacji. Jak na razie nie widziała, by któryś dzierżył kuszę, co było zdecydowanie na korzyść jej grupy. Gdyby była w pełni sił, może dałaby radę trzem, a nawet czterem ze wsparciem Auli. Ale w tym stanie... Postanowiła pohamować odrobinę pokusę i zaczekać na rozwój sytuacji.
Czy Shalia podjęła dobrą decyzję, podejmując rozmowy z bandytami, tego Darvan nie wiedział. Może lepsze byłoby wrzucenie do środka paru fiolek alchemicznego ognia albo ostrzelanie każdego, kto usiłowałby wyjść ze stróżówki - trudno było ocenić. A skoro Shalia zaczęła rozmowę, to i mag postanowił się dostosować i cierpliwie poczekać na ciąg dalszy.
- Niestety jest zajęty. Ugaszcza naszych gości - niemal szyderczo odparł na słowa łowczyni bandzior - Ale mogę zagwarantować, że znajdzie dla was czas, jeśli złożycie broń. Bardzo nalegamy, byście to zrobili, ponieważ nie możemy biesiadować z bronią w ręku.
- I, jak rozumiem, wy też to zrobicie? - zapytała łowczyni, unosząc lekko jedną brew.
Sytuacja była patowa. Musieliby mieć sporo szczęścia, żeby pokonać całą dziewiątkę. Mogła sprowokować tamtych do ataku albo mogła wpaść między nich, ale to rozwiązanie wydawało się mało rozsądne. Do tego jak zwykle nikt z pozostałych nie wykazał żadnej innej inicjatywy czy próby zaskoczenia bandytów. Czy gdyby złożyła broń, to pozostali poszliby za nią jak owieczki na rzeź? Czuła, że czas jej się kończy.
- A potem nikomu nie stanie się krzywda i będziemy mogli spokojnie porozmawiać? - zapytała z niedowierzaniem w głosie. - Tym kobietom na farmie chyba nie daliście takiego wyboru... - dodała ponuro.
Propozycja bandyty rozbawiła Darvana. I wydała mu się niemożliwa do zrealizowania. To, co stało się na farmie zdecydowanie zniechęcała do odkładana broni. Mag wyciągnął kolejną fiolkę alchemicznego ognia. Zrobił krok w tył, by dobrze widzieć drzwi, po czym rzucił fiolkę między dwóch stojących na samym przodzie bandytów.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline