Elf rozłożył mapę na czystym stole podczas wczesnego śniadania, jakie jadł w towarzystwie Przepatrywacza.
- Wspomniałeś coś o mulnikach dla których miałeś pracować. Pokaż mi waszą potencjalną trasę na mapie. I przypomnij gdzie i kiedy miało odbyć się wasze spotkanie. Może uda się nam przy okazji innych zajęć rozwiązać zagadkę ich zniknięcia.- zasugerował czarodziej zwiadowcy.
Oleg podrapał się po głowie, patrząc raz na mapę, raz na Morlanala. Wziął głęboki wdech, posłał niepewny uśmiech elfowi i odsunął ręką pergamin kartografa.
- Nie potrafię czytać map. Wyjaśnię ci to na swój sposób - powiedział Przepatrywacz i rozpoczął opowieść.
Zadaniem Przepatrywacza miało być przeprowadzenie mulników z baronii Schrötera wzdłuż rzeki Starnek i następnie wschodnim traktem do Mirstadt. Droga na wschód od zawsze była mniej uczęszczana i bardziej niebezpieczna, ale podjęcie takiego ryzyka było opłacalne. Karawana miała podróżować z Wallerfangen Szlakiem Kypryjskim przez księstwa Burkesburg i Moslac. Osiemdziesiąt mułów, dwudziestu najemników pod rozkazami oficera i dwóch sierżantów, najróżniejsze dobra. Oleg podejrzewa, że skoro poszukiwacze przygód widzieli na północy hobgobliny, mulników już dawno spotkała rozwlekła i niesamowicie bolesna śmierć.
Elf pokiwał głową, zgadzając się z obawami Olega.
- Najpewniej nie żyją. Może komuś udało się uciec i z czasem dotrze do baronii. Nie mamy jednak możliwości prowadzenia ich poszukiwań.
- Nie jest to pewnie pierwsza i ostatnia karawana - powiedział ciężko Oleg. - Gdyby Brovska, Moslac i Schröter ze sobą współpracowali, władcy mogliby zorganizować wypad zbrojny na hobgobliny - Przepatrywacz zaczął głośno myśleć.
- Dawniej stąd na zachód był szlak do zbieraniny księstw, nazywano je zbiorczo Gorączką Złota - Morlanal zdążył zauważyć, że Przepatrywacz przez szlak rozumiał każdą trasę pomyślnej wędrówki przynajmniej jednej karawany mulników, nawet jeśli była droga mniej rozpoznawalna od ścieżki wydeptanej w poszyciu. - Płytkie złoża wyczerpały się w ciągu roku, a chciwi władcy nie dość, że zażarcie walczyli między sobą o każdą bryłkę cennego kruszcu, to jeszcze musieli uporać się z wędrowną bandą ogrów - opowiadał Kislevita ku zdumieniu Morlanala, który nie spodziewał się po swoim podwładnym takiego doświadczenia. - Doszły mnie także słuchy o zdziczałych karłach - ludojadach, choć włożyłbym takie opowieści między bajki.
- Teraz pozostały tam tylko szkielety budowli, a samotny wiatr jęczy w szybach opuszczonych kopalni. Zastanawiam się, czy nie dałoby się przez te terytoria poprowadzić drugiego szlaku, choć nie wiem, czy to w ogóle miałoby sens. Karawany musiałyby podróżować przez te zalesione wzgórza... Jak je nazywacie w reikspielu? Steigerwald? Nie daję wiary plotkom, ale to, co opowiadano o tym lesie, brzmiało bardziej niż strasznie.
- Moi towarzysze stracili tam przyjaciół. Kilku z tego co zdążyłem się zorientować, więc ten las najpewniej jest jeszcze niebezpieczniejszy niż ten na północ od nas. Mówili o zwierzoludziach i okrutnych mutantach. Cieszy mnie twój sposób myślenia… - elf uśmiechnął się szczerze do Olega - bo jest zbliżony do mojego. Chciałbym pomóc tej okolicy się rozwinąć. Wiem, że w Księstwach wiele rzeczy jest ulotnych niczym piasek na wietrze. Jeśli jednak się nie próbuje to sukces sam nie przyjdzie. Księstwa to okrutne miejsce, dzikie i niebezpiecznie. Chciałbym - tu na chwilę się zawahał - chciałbym tu nieść światło i nadzieję. Tym wszystkim ludziom, których los rzucił tutaj. Tylko wtedy posiadanie mocy jaką mam ma sens. To o czym mówisz - szlaki, handel- to podstawa dobrobytu dla każdego. Lepsze życie... Do tego jednak trzeba oczyścić teren z różnych plugastw w ludzkiej i nieludzkiej skórze. By to osiągnąć potrzebna jest z kolei władza. W Księstwach niesie ją przemoc, intryga podstęp i ostrze sztyletu. Nie jest to moja droga. Nie chce odbierać nikomu niczego, chyba że byłby okrutnikiem. Potrzebuje znaleźć miejsce by założyć domenę. Zdobyć teren, który da nam zyski i złoto. Wtedy będzie można myśleć dalej. Dojdę do wszystkiego powoli. Sądzę, że przekonam do założenia księstwa kompanów. Liczę na twoją pomoc. Na początek potrzeba nam miejsca na siedzibę i terenu który dałbym nam zysk. Słyszałem o złożach żelaza i węgla w górach. Brzmi jak dobry początek. Problem to zdobyć środki na rozpoczęcie tego przedsięwzięcia - nachmurzył się czarodziej.
- Podobno o wiele trudniej jest siedzieć na tronie, niż go zdobywać - skwitował Kislevita. - Dla mnie najważniejszym jest móc jechać tak, jak mężczyzna został do tego stworzony. Jeździć i smakować Starego Świata. U mojego boku miecz, a przede mną bogowie tylko wiedzą co, no i może jakaś wiejska dziewucha albo tawerniana dziwka, która ogrzałaby mi łóżko. Obyś kiedyś sam za tym nie zatęsknił, kiedy będziesz liczył miedziaki w siedlisku żmij.
- Na jedną i drugą rzecz mam mnóstwo czasu - uśmiechnął się do kompana Morlanal, gdy ten zakończył rzeczową rozmowę i zaczął wymieniać swoje pragnienia. Liczył na jakieś pomysły Olega, które mógłby dodać do swoich.