Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2015, 18:55   #176
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
"Wykluczone" - skarciła się w myślach podsumowując wszystkie za i przeciw po chwili konsternacji. "Nie wejdziesz tam Brent. I lepiej skończ z tymi bzdurami".

Krzyczące diable tak właśnie zgasiło ostatni płomyczek ciekawości kuriozum jakie otaczało opowiastkę bzika. Możliwość dotarcia do portalu Planu Porządku i udokumentowania jego szczegółów nagle straciło całą swoją atrakcyjność. Nic nie trzymało się kupy. Ani relacja halflinga nie była zbytnio konkretna, ani dokumentacja w Archiwum nie odpowiadała stanowi faktycznemu, ani miejsce nie pasowało do kogokolwiek chcącego organizować płatne wyprawy. Równie dobrze, krzykacz mógł się pomylić co do miejsca albo mieć pomieszane w łepetynie by wszystko zmyślić.

Ender westchnęła gorzko. "Że też cię podkusiło..." - skarciła się po raz kolejny.

Była lekko poirytowana, że naiwnie dała się nabrać na coś, co powinna zignorować w przedbiegach. Archiwistka w końcu uważała się za inteligentniejszą niż cwaniackie chwyty ulic Sigil. Lecz nabranie się na taką tandetę... Było po prostu uwłaczające i poniżej krytyki. Kuszenie losu by faktycznie dostać przez łeb nie należało do jej zainteresowań a to właśnie był idealny moment by wycofać się nim sytuacja zrobi się poważna. Niepotrzebnie zmarnowała swój czas na fatygowanie się pod tą starą ruderę. Zamiast bezsensownego spaceru mogła odpocząć paląc ziele w fotelu swojego biurka.

Splotła ramiona i cofnęła się od werandy nawet nie dotykając jej butem. W końcu odwróciła się na pięcie i skierowała do głównej ulicy.

Była to dojrzała kobieta ubrana w biało brązowe szaty z narzuconym czarnym futrem w większości opatulającym ramiona. Wysoka, choć wnioskując z odgłosu jej każdego kroku, za sprawą obcasów. Nie miała przy sobie nic szczególnego poza mniejszymi elementami swojego stroju. Szerokie białe rękawy były przepuszczone przez ozdobne skórzane karwasze, by materiał nie zwisał przy samych nadgarstkach. Szyja była opięta opaską, choć ciężko było stwierdzić, czy dla ozdoby, czy dla powstrzymania kontaktu futra z szyją. Samo futro miało też parę polerowanych elementów najprawdopodobniej pełniących rolę spinek schowanych pod spodem. Długie ciemne włosy były pogmatwanie związane w wielki puszysty warkocz zarzucony na tył. Twarz natomiast składała się z estetycznych symetrycznych rysów, jak najbardziej ludzkich. Skupione oczy, łagodnie zarysowany nos i pełne usta. Twarz wyrażająca neutralność i dociekliwość zarazem w kierunku potencjalnych adwersarzy.


Nie zatrzymała się, ani nie spowolniła, lecz spokojnym, choć sukcesywnym krokiem, kierowała się w ich stronę. W myślach nie była zadowolona z dodatkowego towarzystwa. Po dość nieciekawej okolicy i reakcji diablęcia oczekiwania raczej nie były rokujące.

Estel widziała wahanie kobiety i gdy skierowała się w ich kierunku zaczęła się zastanawiać czy jej nie zagadnąć. Dobrze wiedziała, że pierwszy widok na dworek Annabell mógł wywoływać sporą konsternację. Wiedziała też jednak, nauczona bolesnym doświadczeniem, że w Sigil za chęć pomocy częściej można było oberwać niż komukolwiek pomóc. Nie byłaby jednak sobą, gdyby zbytnio się tym przejmowała.
- Jeśli Pani w sprawie ogłoszenia, to proszę nie przejmować się wyglądem domostwa. Jest Pani w dobrym miejscu - odezwała się łagodnie uśmiechając, gdy odległość pomiędzy nimi uległa zmniejszeniu.

Garion obserwował kobietę i otoczenie, czyżby Annabell chciała wymienić członków ekspedycji, dodać nowych, wysłać osobną jako powiększenie szans na sukces, czy była to jakaś zasadzka. To ostatnie wykluczył, a przynajmniej uznał za mało prawdopodobne. - Ciekawe czy to potencjalna druga wyprawa, czy ktoś do wsparcia dla nas, a jeśli to drugie, to czy pomyślała o zwiększeniu ogólnej nagrody za fatygę. - Odłamek podzielił się swoimi przemyśleniami z dwójką towarzyszy. Purpurowy kryształ, wchodzący w skład trójki, zlustrował od stóp do głów kobietę idącą w ich stronę. Ciężko było powiedzieć czy jedynie patrzył wnikliwie, czy coś innego, bo w miejscu, gdzie powinny być oczy, zdawały się po prostu być innego koloru kryształy.

Wojownik powściągliwie reagował na pojawienie się nowej osoby. Któż wie, co tutaj robiła oraz po co przyszła? Można jednak było mieć zaufanie do intuicji elfki. Przynajmniej większość jej naturalnych pierwszych odruchów była utrafiona. Tymczasem jednak on, nawet ufając swojej towarzyszce, nie miał takich predyspozycji, stąd większa powściągliwość oraz ostrożność.

Faktycznie, miejsce zbytnio nie współgrało w nawiązywaniu nowych znajomości. Można było powiedzieć, że okoliczności były również niefortunne. Jednak przekaz elfki był na tyle konkretny i jasny, że nie można było mówić o żadnym niedomówieniu. Kim właściwie była ta trójka? Ochotnicy, którzy również uwierzyli w bajania bzika? Sama Annabell, właścicielka rudery w miejscu gdzie zgodnie z dokumentami stać nic nie powinno? Każda z opcji była tak samo prawdopodobna jak odpowiednio dobrany wabik, by po przejściu przez próg od razu dać delikwentowi przez łeb. Jeśli nie była to podpucha... Cóż... Panna Annabell musiała jeszcze wiele się nauczyć w kwestii ogólnie przyjętych standardów dyplomacji, czy rozmów biznesowych. Mogło to świadczyć o jej niezwykłej niefrasobliwości. Jak zatem taka osoba mogła organizować wyprawę na plan macierzysty modronów? Nie było to tematem nad którym Ender chciała rozmyślać. Archiwistka nie miała ochoty na próby analizowania nikogo ani nie miała ochoty na próby wyjaśniania całego szeregu sprzeczności i niedomówień związanych z tą historią. Potencjalne ryzyko nie było tego warte. Nie chciała też zmieniać decyzji gdy właśnie ją podjęła. Pozostawała jednak odpowiedź, która należało udzielić elfce. Sięgnęła więc w myślach do swojego atlasu wymówek katalogowanych od kiedy tylko podjęła się płatnej pracy. W między czasie wyciągnęła pewien rodzaj niewielkiej drewnianej fajki. Była to prosta jak drut i cienka jak patyk szyjka z małym przyczepionym pod koniec owalnym kominem.

- Ogłoszenia? - zaczepiona odpowiedziała neutralnie pytaniem, które miało na celu rozwiać wszelką styczność z rekrutacją Annabell. Nie była to też odpowiedź w charakterze podtrzymania konwersacji a raczej wskazania, iż doszło do pomyłki gdzie przypadkowa osoba została wzięta za kogoś kim nie była, co potwierdzał fakt, że nie spowolniała kroku.

Uśmiech nie zniknął z twarzy eladrinki, skinęła jedynie głową uznając, że źle oceniła sytuację.
- Wybaczcie, pomyliłam się najwyraźniej.

Czarodziej zrobił swój sztywny odpowiednik wzruszenia ramionami i ruszył z wolna w kierunku domostwa i zapewne czekającej w środku uduchowionej centaurzycy.
 
Proxy jest offline