Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2015, 16:05   #35
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Thyri siedział, jak zwykle lekko z boku, i pieczołowicie czyścił swoją fajkę. Miał czas, by pomyśleć. Hilly nie znalazła tego, czego się obawiał najbardziej – drugiego wyjścia, którym troll mógłby opuścić grotę. Amos, choć jeszcze o tym nie wiedział, był uwięziony. I to uspokajało mistrza budowniczego... pomimo tego, że posiłek, który sobie troll w owym uwięzieniu rychtował, kazał się zerwać i natychmiast zacząć działać. Przeciwwstawić się, zrobić coś... No właśnie, co...

Czymś musiał zająć ręce, a czyszczenie fajki było równie dobre jak cokolwiek innego. Może poza rzucaniem się bez zbroi, z cudzą i mizerną bronią, na bosaka i bez sił zupełnie na znacznie silniejszego wroga, co zamierzał uczynić Vidar. Mistrz z Esgaroth bardzo dobrze rozumiał gniew i nienawiść, która stała za pragnieniem starszego krasnoluda. Nawet potrzebę zemsty rozumiał i podzielał, tak bardzo, że wyparły nawet myśli o złocie skrytym w jaskini. Ale nie rozumiał i nie pochwalał głupoty i zaślepienia, która kazała w imię tejże zemsty umierać bezsensownie i zupełnie bez potrzeby. W osądzie Thyriego nie ten był zwycięzcą, kto większego łupnia dał drugiej stronie... ale ten, kto pokonawszy wroga, wrócił do domu i żył dalej, pamiętając o tych, co padli w walce, ale budując dla pokoleń, co się dopiero narodzą.

Wyczyściwszy fajkę, nabił ją i zdążył pyknąć dwa razy, gdy dobiegło go pytanie zadane przez hobbitkę. Małą hobbitkę, co się nie bała zejść samotnie do jaskini trolla, a teraz chciała wiedzieć, co będzie, jak troll zechce nagle wyjść.
- Nie wyjdzie – odparł Thyri zza wonnego wiśnią dymu. - Drzwi zostały zawarte. Może je szarpać, tłuc, próbować wywarzać, on czy ktokolwiek inny. Ani kluczem ich nie otworzy, ani sposobem, ani siłą. Prędzej żywą skałę wokół zębami zgryzie niż te wrota... Ale pierwej zdechnie tam z głodu. To dobra kara, za to co uczynił.

Mistrz Thyri pyknął ponownie, wypuścił dym nosem, a potem nachylił się z chrzęstem kolczugi i puścił swą fajeczkę w obieg, wpierw podając ją Hilly.
- Nie otworzę tego, co zamknięte. Ani trollowi, niechaj tam zdycha... Ani tobie, mości Vidarze – spojrzał spokojnie w oczy starszego krasnoluda. Nie bał wybuchów, gniewnych przytyków i gwałtownych oskarżeń. Latami towarzyszył swemu bratu w wędrówkach, a Svior bardzo był do Vidara podobny. Też pierwszy do bitki, słów ostrych i twardych i prędkich, powierzchownych osądów. Thyri kochał brata całym sercem i nauczył się puszczać mimo uszu to, co powinno być zignorowane i przeciwstawiać się niewzruszenie niektórym pomysłom. Takim, które niechybnie skończyłyby się śmiercią.
- Ani tobie – powtórzył, pochylając się i opierając pulchną twarz na wspartej o kolano ręce. - Boście teraz do walki niezdatni, a troll w pełni sił i zabarykadowany. Na śmierć pewną tam pójdziecie. Dość Amos karawan napadł. Dość naszych ziomków wymordował. Nie dozwolę, by jeszcze trzech ubił. Ani twym zmarłym towarzyszom twa śmierć nie pomoże, ani tym, co wcześniej zginęli.

Ponurą i poważną twarz młodego krasnoluda nagle rozjaśnił zwyczajny mu pogodny uśmiech.
- Chyba że szlachetny Malborn do swej torby z ziołami zajrzy. I znajdzie tam ziółko, co sen sprowadzi nawet na trolla. A Hilly zgodzi się zejść ponownie do groty i doprawić zupę.


 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 29-10-2015 o 16:58.
Asenat jest offline