Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-10-2015, 14:26   #31
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Coś kłębiło się w jej głowie gdy niepewnym spojrzeniem obrzucała trupy, w których tkwiły hobbickie strzały. Nie wiedziała dokładnie co to było. Nie przybrało jeszcze krztałtu żadnej konkretnej emocji. Bo i czasu na to nie było. Nadal szybko oddychała, a serducho łomotało się w jej piersi tak jakby koniem kto po niej galopował. I nie dziwota. Hildegarda Oldbuck właśnie przeszła swój chrzest bojowy. Walnie przy tym przyczyniajac się do zgonu conajmniej dwóch Dużych Ludzi. Dużych i Brzydkich, trzeba dodać, bo w żadnej mierze nie przypominali przyzwoitych mieszkańców Bree. O Malbornie to w ogóle nie było co wspominać. Tłuste, skołtunione włosiska rosły na ich gębach jakby brody w każdym kierunku zapuszczali, a i zapach przepoconej baranicy nie skłaniał do sympatii. Mimo to… coś tam się w jej główce działo… Coś raczej nieprzyjemnego.
Nie chcę o tym myśleć teraz - stwierdziła w swojej głowie - Pomyślę o tym jutro.

Skrawkiem ucha przysłuchując się wymianie zdań Thyriego i wyratowanych krasnoludów, podeszła do martwego Cyrnana. Zły Człowiek. Jego nie było jej żal nic, a nic.
Kucnęła i odchyliła poły wełnianej kufajki. Intuicja podpowiadała jej, że zbój powinien mieć przy sobie coś co w jakiś sposób będzie mieć związek z jego konszachtami z trollami. Które to zgodnie ze słowami Malborna nie były przecież normalnym zjawiskiem. Na tym polu czekało ją jednak rozczarowanie. Cyrnan okazał się najzbójszym zbójem pod słońcem. Miał więc przy sobie jedynie oręż i nieco srebra, którego oczywiście bez żalu go pozbawiła. I nic więcej. Zadnej mapy wiodącej do zbójeckiej kryjówki, czy jakiś niesamowitych precjozów zrabowanych podróżnym. Nic!
Wstała. Ostatecznie nie poszło im tak tragicznie. Zbójcy zostali rozgromieni, a krasnoludy uwolnione. Nikt też nie ucierpiał na tyle by wymagać jakiejś natychmiastowej pomocy uzdrowiciela. Wypadało czym prędzej wrócić na szlak… A jednak. Jednak trollowe leże i ją przyciągało. Może nie kierowała nią w tym paląca potrzeba zemsty jak w przypadku trójki krasnoludów. Może było to coś bardziej zbliżonego do niezdrowej ciekawości jaką zdawał się z nią dzielić w tym zakresie mistrz Thyri upierający się przy drugim wejściu do jaskiń. A może po prostu chciała zakończyć tę przygodę jak należy.

Rada, że Thyri pierwszy zabrał głos w naradzie i że głos ten był niejako i jej głosem, kiwała energicznie głową nad każdym jego słowem do momentu aż… nazwał ją Włamywaczem. Uśmiechnęła się z wdzięcznością. Co prawda uznał w tym stwierdzeniu, że niejako wszyscy hobbici to Włamywacze, a ona jest po prostu jedynym jakiego mają na podorędziu, ale Hilly pracowicie zagłuszyła tę myśl wyobrażeniem trollowego legowiska i wagi zadania jakie małomówny krasnolud uznał, że można powierzyć tylko jej.
Pogłówkowała chwilę nad pomysłem drugiego wejścia do podziemi. Sama wychowała się w smajalu toteż w tej materii aż tak w ciemię bita nie była. I możliwość taka sensowną się jej zdała.
- Pójdę z Tobą - zdecydowała hobbitka.


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 28-10-2015, 17:48   #32
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację



Walka ze zbójcami pod wodzą Cyrnana była gwałtowna i krwawa i w niczym nie przypominała elfiego rycerskiego eposu spisanego w starożytnym sindarinie. Zupełnie inaczej Malborn wyobrażał sobie bitwy III ery na ziemiach Arthedainu. Tak po prawdzie to w ogóle sobie tego Dunedain nie wyobrażał na jawie.

Raczej widział siebie jako sędziwego kronikarza spisującego przygody innych podróżników. W żadnym bądź razie nie miał zaś stać w pierwszej linii wojowników w ciemnym wąwozie. Ba, co gorsza walcząc z dużo lepszym od siebie przeciwnikiem w postaci herszta zbójów.

Lepszym choćby dlatego, że po krótkiej wymianie ciosów młodzieniec otrzymał cios, którego nawet nie dojrzał.

- Na Eru...
- wyrwało się z ust strażnika zanim gruchnął o wilgotną ziemię doliny Hoarwell. - To już koniec. Wszystko stracone - wyszeptał nim zamknął oczy po raz ostatni.

Wiedział, że zaraz przyjdzie mu udać się do Sal Mandosa.

Ku swemu zdumieniu ni stąd, ni zowąd, dosłyszał starą elfią pieśń, której słowa przypominały mu lato w rodowej siedzibie dziadka Kelemvara. Wypełniły go światłem i spokojem.

Malborn otworzył oczy i odruchowo uchylił przed kolejnym ciosem Cyrnana. Czas przyspieszył. Strażnik poderwał się na nogi i niczym wiedziony tajemną siłą uderzył swym wysłużonym kijem przeciwnika prosto w splot. Niespodziewane uderzenie, okazało się śmiertelne.

Dunedain poraniony, ledwo stał na nogach wspierając się na ladze. Oddychał ciężko, wodząc zamglonym wzrokiem po swych towarzyszach. Rad jednak, że nikomu z towarzyszy nic się nie stało.

Podziękował serdecznie Gondril za uratowanie życia. Skinął głową na plan Thyriego. Nie miał zamiaru zgłębiać czeluści pieczar. Wolał pomóc przy opatrywaniu ran innych i stać na czatach, zanim nie znajdą drogi ucieczki.


 

Ostatnio edytowane przez kymil : 28-10-2015 o 17:51.
kymil jest offline  
Stary 28-10-2015, 22:44   #33
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=TP4sHacf17E[/MEDIA]

- Jak myślisz panie Thryi. – odrzekł Vidar. – Czy troll zapłacił krasnoludom za ich pracę? – wskazał na zawiasy wrót do jaskini. – Ile karawan padło ich łupem? Ile naszych braci trupem? – wzrok miał stalowy i tak twardy, że aż dziwo, iż pod mocą tego spojrzenia drewno i skała nie skruszyły się posłusznie.

Ginar pozbierał w tym czasie monety i wraz z sakwą oddał właścicielowi.

- Dziękujemy. – młody khazad zacisnął dłoń na ręce krasnoluda z Esgaroth z wdzięcznością i szacunkiem. – Nie zapomnimy.

Malborn, po dwóch kwadransach odpoczynku, wciąż w kościach czując stoczoną walkę, ruszył z Gondril po kuce.




Hilly i Thyri zniknęli z oczu Malbornowi i Gondril. Krasnoludy zajęte były przygotowaniami do swojej zemsty.

Na pierwszy rzut oka nic nie wskazywało na to, że jakiekolwiek drugie wejście wiedzie do jaskini Amosa. Jednak przy korzeniach pochylonego drzewa, które wyrastało w połowie skały, od zachodniej ściany, znaleźli czarną szparę. Kamień pękł i rozpadlina wiodła w dół pod skosem. Wielka na tyle, aby zmieścić się tam mogło małe zwierzę, lub ktoś wyjątkowo niewielki i zwinny. Krasnolud i Hobbit popatrzeli po sobie. Nawet na wciągniętym brzuchu Thyri mógł ryzykować nie tylko odzienia podarcie.

Panna Oldbuck ostrożnie wsunęła się w ciemny otwór. Opuszczała się coraz niżej rękoma i nogami zapierając za nierównościach skały. Szczelina wiodła uskakując i przechodząc z pionu w poziom w wiadomym sobie kierunku. Ciemność ogromna spowiła ją i stojąca cisza, zakłócana tylko szybkim oddechem Hobbita. Hilly dojrzała blady blask wyzierający spod poły jej ubrania. Po chwili w jej ręku tlił się, choć chłodnym będąc, kamień, który pożyczyła sobie z elfiej lampy Rivendell.

Z coraz większym trudem przeciskała się wciąż do przodu, aż w końcu, kiedy gotowa była zawrócić, trzask skwierczących w ogniu gałązek dobiegł z bardzo bliska. Z determinacją i jeszcze większą ostrożnością parła dalej. Bardzo blisko okazało się być o wiele dalej niż jej słuch podpowiadał. Na dodatek dym zaczynał wiercić w nosie, szczypać w oczy i gryźć w gardło. Bardzo nieprzyjemny swąd. W końcu dojrzała u skraju szczeliny, która otwierała się na małą grotę u jej sklepienia, siedzącego na skalnej podłodze trolla.

Amos rozpalił mały ogień i piekł coś nabitego na rożen z osi wozu. Obracał kołem wciąż tkwiącym na jego końcu i zapatrzony w płomień mruczał pod nosem. Nieopodal, z sufitu zwisały na hakach, truchła trzech, bezgłowych, nagich, krasnoludzkich ciał. Oldbuck wpatrzyła się w rożen. Amos piekł trzy głowy. Zapach jaki czuła musiał być węglonymi włosami i brodami tych pozbawionych już rozpoznawalności twarzy. Obok Amosa stał kocioł.

Hilly rozejrzała się po pomieszczeniu. Grota była na tyle duża, że troll swobodnie mógł w niej stać bez pochylania się. Szeroka na środku na drugie tyle odległości zapewniała Amosowi swobodę w sam raz do mieszkania. Blask z ogniska migotał po ścianach i odkrywał swym drganiem ułożone pod ścianą na tyłach resztki wozów, skrzynie i worki. Mimo cienia oko Hobbita wyłowiło stamtąd błyszczące niczym rybki pod taflą wody, złote i srebrne łuski szlachetnych monet i kamieni.

Trol przestał obracać oś wozu. Sprawnie ściągnął głowy z rożna, a te spadły w kocioł z wodą. W ślad za nimi poleciały wiązki marchwi i pietruszek oraz do połowy pełny worek pieczarek. Potem Amos zabrał się za wieszanie garnca nad ogniem nucąc grymaśnie i od czasu do czasu zerkając na wrota, które zastawił beczkami i zaryglował od środka drewnianą sztabą.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 28-10-2015 o 22:49. Powód: niektóre literówki
Campo Viejo jest offline  
Stary 29-10-2015, 14:43   #34
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Napatrzywszy się na trollowy salonik, schowała się czym prędzej do ciasnego przejścia skalnej rozpadliny, skuliła, schowała elfi kamień głęboko pod poły kurtki i zastygła bez ruchu poruszając tylko niemo ustami.
- Głowy - szepnęła w końcu cicho jakby przekonując samą siebie, co do prawdziwości sceny i faktu - Pieczarkowa na pieczonych głowach.
Dreszcz wrzącej mieszaniny obrzydzenia i strachu zatelebał jej drobną figurą jak osiką. Otrząsnęła się z niego pośpiesznie, po czym... wydęła usta i wzruszyła ramionami - W sumie ma to sens…
Golonkę przecież też trzeba przed ugotowaniem opalić, co by włosków się pozbyć...
Gwałtownie zabrała się i zaczęłą przeciskać w stronę czatującego przed wejściem krasnoluda.



- Jest - stęknęła do krasnoluda przeciskając się już przez ostatnią ostrogę skalną - Gotuje sobie.
Pośpiesznie z mistrzem Thyrim wrócili do zostawionych przed zapieczętowanym wejściem do pieczary, towarzyszy gdzie hobbitka dość dokładnie zrelacjonowała zastałą w grocie scenę. Nie wdawała się tylko w szczegóły co do przedmiotu trollowej kuchni, ale widać było, po tężących od nabiegającej krwi marsowych czołach, że krasnoludy doskonale wiedzą w czym rzecz.


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 29-10-2015 o 14:59.
Marrrt jest offline  
Stary 29-10-2015, 16:05   #35
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Thyri siedział, jak zwykle lekko z boku, i pieczołowicie czyścił swoją fajkę. Miał czas, by pomyśleć. Hilly nie znalazła tego, czego się obawiał najbardziej – drugiego wyjścia, którym troll mógłby opuścić grotę. Amos, choć jeszcze o tym nie wiedział, był uwięziony. I to uspokajało mistrza budowniczego... pomimo tego, że posiłek, który sobie troll w owym uwięzieniu rychtował, kazał się zerwać i natychmiast zacząć działać. Przeciwwstawić się, zrobić coś... No właśnie, co...

Czymś musiał zająć ręce, a czyszczenie fajki było równie dobre jak cokolwiek innego. Może poza rzucaniem się bez zbroi, z cudzą i mizerną bronią, na bosaka i bez sił zupełnie na znacznie silniejszego wroga, co zamierzał uczynić Vidar. Mistrz z Esgaroth bardzo dobrze rozumiał gniew i nienawiść, która stała za pragnieniem starszego krasnoluda. Nawet potrzebę zemsty rozumiał i podzielał, tak bardzo, że wyparły nawet myśli o złocie skrytym w jaskini. Ale nie rozumiał i nie pochwalał głupoty i zaślepienia, która kazała w imię tejże zemsty umierać bezsensownie i zupełnie bez potrzeby. W osądzie Thyriego nie ten był zwycięzcą, kto większego łupnia dał drugiej stronie... ale ten, kto pokonawszy wroga, wrócił do domu i żył dalej, pamiętając o tych, co padli w walce, ale budując dla pokoleń, co się dopiero narodzą.

Wyczyściwszy fajkę, nabił ją i zdążył pyknąć dwa razy, gdy dobiegło go pytanie zadane przez hobbitkę. Małą hobbitkę, co się nie bała zejść samotnie do jaskini trolla, a teraz chciała wiedzieć, co będzie, jak troll zechce nagle wyjść.
- Nie wyjdzie – odparł Thyri zza wonnego wiśnią dymu. - Drzwi zostały zawarte. Może je szarpać, tłuc, próbować wywarzać, on czy ktokolwiek inny. Ani kluczem ich nie otworzy, ani sposobem, ani siłą. Prędzej żywą skałę wokół zębami zgryzie niż te wrota... Ale pierwej zdechnie tam z głodu. To dobra kara, za to co uczynił.

Mistrz Thyri pyknął ponownie, wypuścił dym nosem, a potem nachylił się z chrzęstem kolczugi i puścił swą fajeczkę w obieg, wpierw podając ją Hilly.
- Nie otworzę tego, co zamknięte. Ani trollowi, niechaj tam zdycha... Ani tobie, mości Vidarze – spojrzał spokojnie w oczy starszego krasnoluda. Nie bał wybuchów, gniewnych przytyków i gwałtownych oskarżeń. Latami towarzyszył swemu bratu w wędrówkach, a Svior bardzo był do Vidara podobny. Też pierwszy do bitki, słów ostrych i twardych i prędkich, powierzchownych osądów. Thyri kochał brata całym sercem i nauczył się puszczać mimo uszu to, co powinno być zignorowane i przeciwstawiać się niewzruszenie niektórym pomysłom. Takim, które niechybnie skończyłyby się śmiercią.
- Ani tobie – powtórzył, pochylając się i opierając pulchną twarz na wspartej o kolano ręce. - Boście teraz do walki niezdatni, a troll w pełni sił i zabarykadowany. Na śmierć pewną tam pójdziecie. Dość Amos karawan napadł. Dość naszych ziomków wymordował. Nie dozwolę, by jeszcze trzech ubił. Ani twym zmarłym towarzyszom twa śmierć nie pomoże, ani tym, co wcześniej zginęli.

Ponurą i poważną twarz młodego krasnoluda nagle rozjaśnił zwyczajny mu pogodny uśmiech.
- Chyba że szlachetny Malborn do swej torby z ziołami zajrzy. I znajdzie tam ziółko, co sen sprowadzi nawet na trolla. A Hilly zgodzi się zejść ponownie do groty i doprawić zupę.


 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 29-10-2015 o 16:58.
Asenat jest offline  
Stary 29-10-2015, 19:32   #36
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację



Słysząc słowa Thyriego Malborn uśmiechnął się nieznacznie.

- Mistrzu Thyri przeceniacie pojemność mej podróżnej sakwy. Niestety tu nie ziół trzeba, ale nie lada trucizny. W trollowej, że tak powiem dawce. A tego nijak mi mieć. Zresztą trollowe plemię odporne jest na większość znanych mikstur i kordiałów. Jedynie siła oręża lub jasne słońca powali na zawsze to monstrum. Tak przynajmniej stało w Annałach Argalera, Nadwornego Zielarza króla Arthedainu.

Powiódł wzrokiem po okolicy, ale nie dostrzegł nic niepokojącego. I to go najbardziej zmartwiło.

- Kuce uszły dalej niż mi się zdało. Z Panią Gondril musimy je odnaleźć przed zmrokiem.



 
kymil jest offline  
Stary 02-11-2015, 05:33   #37
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Panna Oldbuck wiedziała, że wrota do jaskini, choć wielkie i solidne, to jeżeli miały kogoś powstrzymać to raczej tych co chcieli grotę zdobywać, niż na odwrót. Kilka dziur i szpar w poszyciu dawnego pokładu nie znaczyły wcale, że drewno łatwo da się sforsować dla krasnoludów. Owa sztaba, która Amos założył na żelaznych uchwytach wyglądała bardzo solidnie. Nie bardzo rozumiała dlaczegóż Mistrz Thyrii takim pewnym był, że drzwi nie puszczą, gdyby troll chciał wydostać się na zewnątrz. Przysłuchiwała się więc więcej niż zabierała głos, bo ze słuchaniem było tak jak z wiadomo czym. Nie trzeba było wiedzieć czego się szuka, żeby coś znaleźć.

- Otwierać nie musisz. Nie prosimy o to. Wiemy jak to zrobić sami. – Vidar siedział przy ogniu posilając się. – Mamy jeszcze kilka godzin do zmierzchu. Czar zdejmiemy i ogniem tego pasożyta z jamy wygarniemy. Słońce naszym sojusznikiem będzie.

Hilly słyszała o magii i czarodziejach. Gandalf Szary wszak gościł w Shire czy tego wszyscy mieszkańcy chcieli, czy nie. Czyżby Mistrz Thyrii i inne krasnoludy były również zakłócaczami spokoju? Z pewnością potrafili zakładać czary, a to samo w sobie czyniło je niezwykle niezwykłymi w porównaniu z Hobbitami.

Panna Oldbuck opowiedziała wszystkim, co widziała w grocie, a potem zastanowiła się jeszcze nad tym, czy czegoś nie przeoczyła w pamięci. Prawdopodobnie nikt nie wiedział, prócz może leśnych zwierząt, że rysa w skale wiodła do groty Amosa. Gdyby było inaczej, wszak ktoś mógłby chcieć ukryć ją listowiem lub wypełnić głazami. Troll zamienił jaskinię w swój dom nie dzisiaj i nie wczoraj, lecz dawno temu. Jak dawno to nie wiedziała, ale nie wierzyła, że taki bałagan i smród można zapuścić w kilka dni. Czy mógł zgromadzić tyle złota, w krótkim czasie trudno było jej orzec. Wszak nie znała się na krasnoludzkich karawanach, lecz słyszała, że lud ten wyjątkowo zamożnym był. Vidar, Anar i Ginar nie wdawali się w szczegóły dotyczące ładunku, który przewozili. „Rodowe pamiątki z Żelaznych Wzgórz w drodze do Gór Błękitnych.” I do drążenia tematu szczególnie się nie kwapili.
Z zadumy wyrwał ją powracający z do obozu Malborn z Gondril. Prowadzili za uzdy kuce z ich podróżnymi tobołami.

- Powiedz panie Vidarze więcej o tych bandytach. – poprosiła elfka. – To niesłychane, aby trolle wraz z ludźmi zawierali zbójeckie sojusze. Lordowi Elrondowi raport złożyć trzeba. Położyć temu procederowi kres należy i Póelf z pewnością nie zawaha się tego dopilnować.

Krasnoludy spojrzały po sobie a potem zapatrzyły w ogień.

- Kilka było trolli, więcej ludzi, może z dwa tuziny. - zaczął Vidar. - I był z nimi wojownik, wielki i straszny… - Thyrii nie lubiła patrzeć na strach w oczach pobratymcy, więc odwróciła wzrok na pozostałych, lecz i u nich widać było ten sam wywołany wspomnieniem lęk. – Wielki Cień był ich sojusznikiem. Ten, którego ludzie zwą Kapitanem, a ten durny Amos „Kapem”, nie był ani człowiekiem, ani trollem. Nie był też orkiem czy inszym pomiotem Nieprzyjaciela. Dopóki nie włączył się do boju, mieliśmy szansę pokonać wroga. Lecz on… Był nie do zatrzymania… Nie do pokonania… Czy to czarna magia za nim stała, nie wiem… Jakby nie był z tego świata, lecz rodem z dawnych opowieści…

- Aye. – westchnął Anar – To móg być Ogr. Nikt od dawna o nich nie słyszał, lecz to mógł być Ogr… - pokiwał zasępioną głową.

Gondril zapatrzyla się w te same płomienie co krasnoludy.

- Ten trol mógłby nam coś więcej powiedzieć. - odezwała się w końcu przenosząc wzrok na zaczarowane wrota.

- Rozmawiać z nim inaczej nie będziemy jak stalą. - Vidar był zdecydowany. - Chcecie, to próbujcie. Proponuję zanim my się za niego weźmiemy, bo potem, to on już nie pogada, chyba, że po naszym trupie.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 03-11-2015, 18:13   #38
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Malborn przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy i krasnoludów. Nie w smak mu była rozmowa krzepkiego plemienia o frontalnym ataku na trolla Amosa. Nie rozumiał pędu khazadów do orężnej rozprawy. Po cichu powątpiewał też w umiejętności bojowe krasnoludów, ale nie chciał jawnie urazić pobratymców Mistrza Thyriego.

Na sugestię Gondril o konieczności zawiadomienia Elronda Półelfa o bitnej bandzie z doliny Hoarwell pokiwał głową.

- Mistrz Elrond musi przedsięwziąć konieczne środki, aby zwalczyć zło w zarodku. Zastanawiałem się nawet czy nie odwołać naszej wyprawy i powiadomić mieszkańców Imladris o szajce, która napada na podróżnych. Niesława może przecie przyciągnąć inne stwory mroku, co jeszcze ich wzmocni. I jeszcze ten Ogr. To jakaś hybryda, mieszaniec, jeśli dobrze wnoszę? Cień zasnuwa me serce, gdy o nim myślę. Napawa mnie to wielkim niepokojem. Kto wie czy niedobitki nie ściągną nam na głowę tego nikczemnika? Nie można tego tak zostawić. To przecie jasne.

Naradził się po cichu z Gondril odnośnie ziół, które mogły by uśpić Amosa, na czas wystarczający do spenetrowania jego jaskini.

- Pomogę Wam jedynie w potyczce z Trollem, jeśli usypiający wywar zadziała. Nie widzę szans na starcie z rozwścieczonym Amosem w jego pieczarze. Czym innym jest bohaterstwo, czym innym zaś zuchwalstwo i nadmierne ryzyko. Los tej krainy będzie ciążył nam na sumieniach, jeśli Rivendell nie zostanie powiadomione, bo my lekkomyślnie położymy karki u stóp Trolla.


- Dość tego mitrężenia czasu. Pani Gondril pomożesz mi szukać ziół?
 
kymil jest offline  
Stary 04-11-2015, 11:35   #39
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Mała hobbitka znad brandywińskiego bagienka. Takie poręczne coś co to zawsze gdzieś można wysłać, bo jak jaka łasica, czy inna glizda, wszędzie wlezie. Ale, żeby wysłuchać?? Gdzie tam. Potargane krasnoludy cel miały dla siebie tylko jeden i niezachwiany. Nie pomogło tłumaczenie, żeby coś więcej jej wyjaśniły skoro karku ma dla nich nadstawiać. A niech sobie otwierają te wrota ogniem i toporem jak im tak do trolla śpieszno. Proszę bardzo!
Nabzdyczona jak Maggot nad ostatnią pieczarka, usiadła na ostatniej pozostałej przy ognisku zbójców kłodzie tuż obok strzygącego uchem myszatego muła. Postanowiła, że nawet palcem nie kiwnie w przygotowaniach, które miały tu miejsce. I ostentacyjnie zakładając ramię na ramię starała się jak najdobitniej dać to wszystkim do zrozumienia. Oczywiście bezskutecznie. Krasnoludy jadły na potęgę jakby to miało zwiększyć ich szanse w walce z trollem, Gondril z Malbornem dyskutowali na temat ziół, a mistrz Thyri podziwiał czar, którym niejako na wieki zamknął jaskinię trolla, co wcale się hobbitce zresztą takim pewnym nie wydawało. Właściwie tylko ten nieszczęsny myszaty muł zwracał na nią jakąkolwiek uwagę. A był to ten sam muł, który za nic miał podczas potyczki jej klepanie w zad i teraz patrzył na nią wybitnie mułowym spojrzeniem, z którego jednak przez mułość zdawała się przezierać zgoła hobbicka satysfakcja. “Widzisz? Oni też cię nie słuchają”. W odpowiedzi pokazała mu język i oparła się o ścianę wąwozu patrząc na krzątaninę innych. Szczególnie Thyriego i Malborna. Kolejne dwa zdradzieckie muły. Pierwszy przytakiwał póki słowa hobbitki były po jego myśli. Jak coś nie podpasowało, to od razu, że niegrzeczna i że nie godzi się i że nie ma w ogóle mowy o tym by z kogokolwiek jakieś tajemnice wyciągać. A potem jeszcze coś szeptał z tym Vidarem. A niech ich gęś kopnie. I Malborn nielepszy. “Cień zasnuwa me serce!” “Los tej krainy będzie ciążył nam na sumieniach!” Ughh… . Jeszcze się przekonają obaj, że to poważniejsza sprawa! I że trzeba było jej słuchać wprzód, a nie tylko do jaskini wysyłać. Ha! Właśnie. Niech sobie szukają tych ziółek dłuuugo i namiętnie. Jak wrócą to im powie, że ucho od pstrąga. Ona do trolla nie wraca. I niech się mistrzunio sam przeciska!

W takich mniej więcej tonacjach rozbrzmiewały myśli hobbitki gdy jej towarzysze sposobili się do starcia z trollem. Pytania Gondril, czy pójdzie razem z nimi poszukać ziół, udała, że nie słyszy, a gdy ekipa zielarzy ruszyła w chaszcze, wyciągnęła z połów kamizeli elfi kamień, którym takim blaskiem zaskoczył ją w pieczarze i zaczęła oglądać go dając ujście złości w zaciekawieniu.

Dłonią dotknęła gładkiej powierzchni kamienia i pogładziła ją. Zimna. Dwie myśli od razu wpadły jej do głowy. Pierwsza, pęknąć kamień na dwie połówki i zobaczyć co tam w środku takie świecące jest. Druga, jako logiczne następstwo, że przecież byłoby to karygodne zniszczenie pięknego przedmiotu, który swoim blaskiem przecież zupełnie niespodzianie dodał jej otuchy w trollowym mroku…

Hmmm…

A gdyby tak…

Wstała. Podeszła do wrót do jaskini. Thyri twierdził, że są nie do otworzenia… Wcale się jej takimi nie wydawały. A już napewno nie dla trolla, który kłodami rzucał jak jabłkami. Na czarach co prawda się nie znała, ale przecież to tylko stare drewno było… Spojrzała w niebo, na którym nadal jaśniało słońce. Znów na drzwi do jaskini…
Wróciła do obozowiska i bez cienia wstydu, czy zażenowania zaczęła przeglądać swoje i towarzyszy manatki. Pobieżnie oczywiście. Potrzebowała… o! Rondelek podróżny i… koc… Nie omieszkała też od zdradzieckich mułów zabrać derki. Po czym oczywiście ignorowana przez krasnoludy, zabrała się za pracę. Pozatykała po cichu wszystkie szpary w drzwiach, po czym na wejście zarzuciła koc tworząc tym samym coś jakby kotarę. Rogi koca zaczepiła o szczeliny w skale upychając je tak by trzymały się na przysłowiowe słowo honoru.
Potem minęła krasnolud i zaopatrzona w rondelek ruszyła do rysy.
Wnętrze pieczary nie różniło się specjalnie od tego jakim je zostawiła. Troll był na swoim miejscu. Zupa też. Hilly skuliła się w ciasności rozpadliny, zatkała usta wnętrzem rondelka i na miarę swoich możliwości zadudniła niskim głosem.
- Amosie! Amosie! Mówię do ciebie ja! Wielki Żołądek! Duch opiekuńczy jaskiń, podziemnych pieczar i ich mieszkańców! - nie wychylała się ze swojej kryjówki. Dała jednak chwilę swojemu głosowi na pobrzmienie echem w legowisku i trollowi na rozejrzenie się - Amosie! Amosie! Hańbą okryłeś tę pieczarę i cały ród trollowy! Zmrok zapadł, a Ty kryjesz się, jak jakiś elf przed kilkoma słabymi krasnoludami. Pozwalasz obrażać się i cienką zupę na trzech tylko głowach zamiast na sześciu gotujesz! Albo zmyjesz tę hańbę zaraz Amosie! Albo wypędzę cię z tej jaskini. Światłem!
Co rzekłszy wychyliła nieco na widok kamień elfów, którego blada poświata z pewnością musiała być teraz zauważona.
- Śpiesz się Amosie! Śpiesz, bo zaznasz jaskiniowej mocy słońca, którym rozbłysnę!
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 05-11-2015, 17:53   #40
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xHwag0dpKds[/MEDIA]

Amos zrwał się na równe nogi, tak szybko jak na to pozwalało jego opasłe, wielkie cielsko. Wcisnął głowę w kark i rozejrzał się po jaskini zdumiony. Widząc chłodne, niebieskawe światło emitujące z rysy pękniętego sklepienia cofnął się w najdalszy kąt groty.

- Magia, sztuczka czy cuda? – szepnął odruchowo zakrywszy się ramieniem i spozierał ostrożnie spod pachy.

Trwał chwilę sprawiając wrażenie wytężonego wysiłku umysłowego.

- Nocy czekać nie muszem? – łypnął okiem na wrota, spomiędzy których, nie świdrowały już pojedyncze strużki światła.

Dopadł do drzwi, odrzucił beczki i zrzucił sztabę. Kopnął we wrota, a one choć drgnęły, to nadal stały zawarte. Strach wymalował się na głupawej gębie trolla. Z bojaźnią obejrzał się przez ramię ku sklepieniu i zmrużył oczy.
Amos chwycił garniec i wylawszy dymiącą strawę, z krzykiem wściekłości, może nawet bólu, założył kocioł na głowę. Popędził ku drzwiom wziąwszy rozbieg z najdalszego zakątka pieczary. W końcu ruszył biegiem przez środek jaskini. Zadudniła skała pod ciężarem trollowych stóp. Posypały się kamyki ze szczelin, także wokół Hilly. Panna Oldbuck zaparła się plecami i nogami o wąskie ściany krzywizny tunelu, aby nie wypaść jak strząchnięte jabłko w ogrodową trawę.

Troll z impetem masy olbrzymiego ciała rąbnął głową w drewniane wrota.
Krasnoludzkie zawiasy nie puściły, ani drewno związane mocą Złamanych Zaklęć dzieci Durina. To skała, w którą wprawione były wrota, wydarta ze ścian runęła wraz z ciałem Amosa na trawiaste kępy rzecznej plaży. Przejście do pieczary zatrząsało się w posadach. Na sklepieniu pojawiły się rozchodzące wzdłuż, pękające rysy w kamieniu. Na plecy i nogi trolla zwaliły się w tumanach pyłu i ziemi wielkie bloki skalne i głazy. Sypały się do czasu, aż wejście do groty szczelnie zakryte było od ziemi po czubek otworu skruszoną skałą.

Amos leżał z rozpostartymi, masywnymi ramionami z twarzą w piachu i wielkim kotłem na głowie. Słońce chyliło się ku spokojnie na zachodniej stronie nieba i z ukosa rzucało cień przez skałę pieczary na jego ciało.

Wstrząsy w grocie szybko przybrały na sile. Otwór, w którym siedziała Hilly poszerzył się znacznie i wraz ze spadającymi kamieniami, w dół pieczary poleciał Hobbit. Spotkanie ze skalnym podłożem przyniosło ból, lecz nie utratę świadomości. Kamienie i skały, co runęły zaraz potem sypiąc się wokoło Hobbita boleśnie gruchotały o jej ciało. Szczęściem Panna Olbuck była mała. Mniejsza od wielu odprysków skalnych, na których zatrzymywały się kolejne. Kurz i pył wdzierały się do ust i oczu. Ciemność zaglądała w oczy.

Kiedy wszystko ucichło czuła, że żyje. Krzyczały jej o tym skarżące się sińce i potłuczenia, rozcięcia i być może połamane kości. Lecz wciąż dychała z leżącym na piersi głazem. Przez cień podziemia przebijał się błękitnawy blask wokół białego jak śnieg kryształu, który utkwił nad jej głową między kamieniami.

Zdało się jej, że z oddali, spod ziemi, słyszy miarowe odgłosy rytmicznych uderzeń, jakby bicia w bęben.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 05-11-2015 o 18:11.
Campo Viejo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172