Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2015, 18:45   #84
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trwanie bez ruchu, bez możliwości powiedzenia czegokolwiek, bez możliwości chociażby mrugnięcia okiem...
Twem wnet doszedł do wniosku, że taki stan niezbyt by mu się spodobał. Na szczęście Kred dał się jakoś przekonać... nieco na siłę... i perspektywa zamknięcia w objęciach Mocy, zatopienia niczym owad w bursztynie, odpłynęła w siną dal.

Co prawda perspektywa wędrówki przez Łzy Tahary i wizyty w zamku Krwawej Namiestniczki rzucała pewien cień na radość z powodu odnowienia mocy Filaru, ale cóż... Skoro nie ma innego wyjścia...

Słowo "skarby", wypowiedziane przez Arin, wyparło z głowy Twema myśli o Kalante Marui.
Jakaś nagroda mu się należała, prawda? No i był pewien, że w znajdywaniu ciekawych rzeczy jest co najmniej tak samo dobry, jak Hassan.
Przywołał Nivio i nie zwlekając ruszył mostem w stronę zamku Królowej Nieumarłych.


Most, kolejne drzwi, kolejne schody i ponownie przed nimi stanęły drzwi. Stare, z zardzewiałymi zawiasami, od dawna nie otwierane.
Twem nacisnął klamkę i pchnął... a drzwi nawet nie drgnęły.
Istnieje wiele sposobów, by otworzyć drzwi. Najlepiej mieć klucz do zamka... a jeśli się go nie ma, to można skorzystać z produktu zastępczego.
Z tym, że jeśli zamek ma setkę lat i zardzewiał, to dobrym pomysłem jest wcześniejsze zmiękczenie go.
- Kredzie, masz może oliwę? - spytał Twem.
- Mam coś innego - odpowiedział, wyciągając z torby dziwną flaszkę z czymś niezidentyfikowanym w środku. - Grzyb promiennika - dodał w zamyśleniu, zalewając naczynie spirytusem, który nosił ze sobą do celów naukowych. Po chwili buteleczka rozbłysła intensywnym, zielonym światłem.
- I jak to niby ma podziałać? - Twem spojrzał na błyszczącą butelkę.
- Nijak. Ja ci przyświecę, a ty kombinuj.
- Rzeczywiście… pomocne. - odpowiedział z uśmiechem kapłan - Nie możemy tego po prostu wyważyć? drzwi wyglądają na stare.
- Proszę bardzo. - Twem uprzejmie zrobił miejsce przy drzwiach.
- Wiesz dobrze, że ze mnie marny materiał na wojownika, ale gdyby tak podważyć zawiasy? Nie wiem, nie znam się, mamy złodzieja wśród nas? - odpowiedział Hassan.
- Widziałem twoje bełty w akcji, panie Twem… ale pozwól, że ja się tym zajmę. Trzymaj - podał butelkę promiennika kapłanowi, tak by, by mu przyświecał. Następnie dobył ze swojej torby mały futerał, który rozwijając na podłodze odsłonił kolekcję poręcznych narzędzi równo poukładanych i posegregowanych. Zwinnymi ruchami wyciągnął kilka z nich i już po chwili zanurkował przy zamku, grzebiąc w nim delikatnie i z wyczuciem.
Hassan przejął w władanie podejrzany kawałek świecącej mazi. Z uniesioną brwią przyglądając się poczynaniom inżyniera… kto wie, może okaże się w końcu na coś przydatny?
Kred był zdolnym inżynierem. Wiedza jego sięgała daleko gdy rzeczy się miały przedmiotów i ich różnych zastosowań. Złodziejem jednak nie był i jedyne co zdołał osiągnąć to skruszyć nieco rdzy z metalu, z jakiego zamek został zrobiony.
- Nic z tego - rzucił beznamiętnie po jakimś czasie. - Budowniczy tych posiadłości mieli zgoła inne pojęcie o mechanizmach. Dość staromodne, pozwolę sobie takie określenie. - Po tych słowach Kred spakował narzędzia, odszedł od drzwi i odebrał butelkę od kapłana. Raz jeszcze spojrzał na zamek i drapiąc się po głowie wzruszył ramionami.
Kapłan mruknął niezrozumiale po czym dobył sztyletu, ale nic z nim nie zrobił. Zdawał się pogrążony w myślach.
- Prosiłem o odrobinę oliwy, żeby to nie skrzypiało - mruknął Twem. - Ale... - Klepnął się w czoło. - Kupiłem nie tak dawno pewien drobiazg. Nigdy jeszcze tego nie sprawdzałem, ale sprzedawca zapewniał, że to działa... Nie wiem tylko, czy to czasem nie jednorazowa zabawka...
- Poczekaj - powiedział Hassan i spróbował otworzyć drzwi, normalnie, tak jak by były otwarte, pociągając i pchając.
Drzwi jednakże ani myślały otworzyć się przed kapłanem, bez względu na to czy pchał, czy ciągnął.
- Cóż,, warto było spróbować. - odpowiedział z uśmiechem - Chcesz spróbować swojej zabawki?
Twem, który już wcześniej próbował "normalnie" otworzyć drzwi, nie skomentował działań Hassana.
- Nie pozostaje mi nic innego - powiedział.
Przyłożył do zamka magiczny "klucz" (który w najmniejszym stopniu nie przypominał klucza), po czym powiedział:
- W imię Sylefa,, władającego Powietrzem, i Avarona, Władcy Ognia, otwórz się!
W zamku coś zgrzytnęło, szczęknęło, a gdy Twem nacisnął klamkę i popchnął drzwi, te otworzyły się z drażniącym uszy skrzypieniem.
- Oliwa, mówiłem - mruknął Twem.
Za drzwiami znajdował się korytarz. Służba w zamku musiała być jednak bardzo leniwa, albo też miejsce to należało do niezwykle rzadko odwiedzanych. Warstwa kurzu na podłodze ze spokojem mogła udawać puszysty dywan, a pajęczyny zwisające z sufitu - gobeliny. Zarówno na prawo, jak i na lewo, od drzwi, znajdowały się kolejne im podobne, każde tak samo stare, jak te pierwsze, sforsowane przez Twema. Z tego co można dostrzec było, korytarz skręcał w lewo, parę drzwi dalej, z prawej strony. Z drugiej zaś kończył się ślepym zaułkiem.
Hassan dzierżąc sztylet i laskę udał się do pierwszych drzwi po lewej i spróbował je otworzyć licząc na to, że nie były zamknięte, bo po co?
Faktycznie, nie były. Nie było także skarbu za nimi się kryjącego a jedynie starem meble, złożone byle jak i byle gdzie w niewielkich rozmiarów komnacie.
- Moc właścicielki zapieczętowano. Przeszukajmy dokładnie to miejsce. - powiedział kapłan sprawdzając zawartość mebli. To że czegoś nie było widać nie znaczyło że tego nie ma.
Tym jednak razem, to co widać było, było dokładnie tym czym było. Starymi meblami, które nie miały już zastosowania lub zwyczajnie nie odpowiadały gustom właścicielki.
“Cóż, bywa i tak...” mruknął w myślach wielebny i spojrzał na swoich towarzyszy patrząc co porabiają.
- Sprawdzę następne - powiedział Windath i ruszył korytarzem, upewniając się, że jego cylinder nie zawadzi o żadną z pajęczyn.
Twem nie miał zamiaru przeszkadzać innym w poszukiwaniach, dlatego ominął kilkanaście drzwi i gdy jego kompani zniknęli mu z oczu, zajrzał do pierwszego z brzegu pokoju.
Hassan myślał. To była piwnica, piwnica! Musiał się dostać na wyższe kondygnacje, do pokoi samej nekromantki. Z tą myślą ruszył w głąb szukając przejścia wyżej.
Kred nie znalazł nic poza, najwyraźniej, śmieciami. Wraz jednak z każdymi otwartymi drzwiami i każdym kolejnym krokiem, zarówno pokoje jak i sam korytarz stawały się czystsze i jakby lepiej zadbane.
Twem natomiast trafił na komnatę, w której trzymano skrzynie ze starym odzieniem. Nic, co by mogło chociażby w przybliżeniu przypominać skarb.
Hassan w końcu przejście na wyższe poziomy znalazł. By do niego dotrzeć przejść musiał przez szeroki ni to korytarz, ni to salę. Po prawej i lewej stronie były tylko jedne drzwi, umiejscowione pośrodku ścian i znajdujące się naprzeciw siebie. Przy każdych leżała para czegoś co wyglądało na kopce złożone z części zbroi.
Części zbroi, a więc to byli nieumarli słudzy samej nekromantki. Pytanie tylko czy po zapieczętowaniu mocy nadal służyli wiernie. Hassan decydował się jednak na drzwi po lewej. Kto wie czego pilnowali.
- Z pewnością nie pilnowali starych ubrań. - Twem mówił bardziej do siebie, niż do innych. Ostrożnie otworzył prawe drzwi. A dokładniej - spróbował otworzyć, bowiem drzwi stawiły mu zdecydowany opór. Naciskanie klamki nic nie dało.
Trzeba było ponownie skorzystać z magicznego przyrządu.
- ...otwórz się - wypowiedział magiczną formułę.
Zamek zgrzytnął, drzwi otworzyły się, a wnętrze ukazało nieźle wyposażoną zbrojownię.
Drzwi po lewej stronie zdecydowanie odmówiły kapłanowi ukazania skrytych za nimi tajemnic. Twem natomiast miał okazję cieszyć oczy wszelakiego rodzaju mieczami, halabardami, kuszami, łukami i wszelaką bronią jaką stworzono i używano do odbierania życia. Nieco dalej od wejścia stały i leżały zbroje, od pełnych i ciężkich, po lekkie, wykonane ze skóry. Nie brakowało także bełtów i strzał, kuli do proc, małych strzałek do dmuchawek. Słowem wszystko, o czym każdy wojak mógł marzyć. Nic jednak nie promieniowało magiczną poświatą.
Kapłan spojrzał na Twema. I korzystając z okazji tego, że zapatrzył się w zbrojownię uklęknął przy zamku nacinając delikatnie skórę dłoni tak, że pojawiła się krew. Zaczął szeptać coś cicho, a kiedy krew zatańczyła przyłożył ranę z krwią do zamka. Liczył że uda mu się go otworzyć, choć prawdę mówiąc jeszcze tego nie próbował wcześniej, ale zawsze musi być ten pierwszy raz.
Zadziałało i to w sposób, który niekoniecznie był zamierzeniem Hassana. Drzwi bowiem otwarły się z hukiem, jakby nie były w stanie wytrzymać dłużej jego dotyku. Ich uderzenie o ścianę, słychać było zapewne w całym zamku. W nagrodę jednak młody kapłan mógł swe oczy nasycić blaskiem licznych, różnej wielkości wzgórz złota i klejnotów, skrzyń pełnych drogocennych kamieni oraz mniej cennymi przedmiotami wykonanymi ze srebra.
- Interesujące - mruknął cicho sam do siebie. Czarna magia miała swoje plusy i minusy, zdecydowanie jednak do subtelnych nie należała. Kapłan wstał i powiedział do Twema ukrywając swoją dłoń - Rzuć okiem na to. - po czym wszedł do środka, wybierając najdrogocenniejsze z kamieni i przedmiotów, a przynajmniej te o których miał wiedzę, że stanowiły znaczną wartość i część tych które stanowiły dla niego zagadkę.
Brać, wybierać, przebierać...
Można to było nazwać nadmiarem dobrobytu, jako że setki rivów walały się na podłodze.
Twem zgarnął do kieszeni garść złotych rivów, z których niektóre miały znaczną wartość kolekcjonerską, a potem zaczął oglądać tak leżące luzem klejnoty, jak i biżuterię, bogato zdobioną różnymi kamieniami. Z doświadczenia wiedział, że niektóre mniejsze kamienie, o oryginalnym szlifie i pięknej barwie, są więcej warte niż inne, dużo większe.
A warto było starannie wybierać, gdyż żeby zabrać to wszystko, trzeba by mieć dużo worków i karawanę tragarzy.
- A mówią że zło nie popłaca - nieco kpiący głosik, doskonale znany zarówno Hassanowi jak i Twemowi, przerwał pełną skupienia ciszę, w której wybieranie co lepszych kąsków się odbywało.
- Cóż, miała wieki by to uzbierać, nie stało się to w jedną noc. - odpowiedział Hassan obracając krwawy rubin w palcach - Coś przykuło twoje oko?
Nymph pokręciła przecząco głową.
- To tylko błyskotki bez zbytniej dla mnie wartości ale wy się nie krępujcie.
- Cóż, za coś trzeba urządzić stypę, no i część dla świątyni w podatku. No i świętowanie tego że to przeżyliśmy… trochę tego jest, a za coś trzeba jeść. Może jednak weźmiesz parę monet? Czy chcesz być moim gościem? - zapytał z uśmiechem Hassan.
- Podwójną stypę - sprostowała białowłosa. - I raczej podziękuję, nie narzekam na brak funduszów, jeżeli o to ci chodzi. Wolę skarby nieco większe znaczenie dla takich jak ja mające.
- W takim razie jak tutaj skończymy proponuję odszukać komnaty samej nekromantki. Tam powinno być coś co mogłoby Ciebie zainteresować… mam rację? - wesołe ogniki zawitały w oczach kapłana. Tak, wiedza, zakazana wiedza.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 30-10-2015 o 09:58.
Kerm jest offline