Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2015, 22:50   #169
Gerappa92
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu


- W sumie to nic ci nie będzie - mówił leniwym głosem krasnolud, umorusany krwią po łokcie, do skręcającego się z bólu drwala. - Hejże ludziska, będzie potrzebna tu gorzałka! - zaapelował do tłumu wieśniaków wokół. Gdy kończył zaciskać opatrunek na nodze nieszczęśnika, jakaś baba przyleciała z butelką palącego trunku. Każdy myślał, że krasnolud użyje wódki do odkażenia rany poszkodowanego. Ku zdziwieniu gawiedzi krasnolud, wyciągnął korek zębami i porządnie golnął sobie z gwinta. Następnie sięgnął do swojego skórzanego plecaka. Wygrzebał z wnętrza jakieś zawiniątko. W środku za pewne była jakaś mieszanka ziół. Medyk nasączył materiał z ziołami gorzałką i przyłożył drwalowi do ust.


- Ssij koleżko. Jak bobas cycuchy swej matuli. - Zażartował podtrzymując biedakowi głowę.


- Thurin, bracie patrz kogo moje oczy widzą. Toż to prawdziwy z krwi i kości krasnolud. Nie spodziewałem się w tutaj spotkać jakiegokolwiek khazada… -
rzekł Roran na widok współbratymca.


- Ciekawe, co go tu zagnało i w ogóle skąd się tu wziął - zastanawiał się na głos syn Utha.


Reiner z obojętnością przyglądał się zabiegom. Niezbyt interesowała go tak osoba wykonującego zawód, jak poszkodowanego. Drwal, bo na takiego wyglądał pacjent, pewnie sobie wypił za dużo, a potem, zamiast w pień, walnął sobie w nogę. Cud, że ją jeszcze miał...


- Jedna rana i takie zbiegowisko? - Reiner zwrócił się do jednego z gapiów.


- Młodzi często zapominają, jak kruche jest stare ciało - syknęła pokurczona i pomarszczona staruszka, z resztką siwych włosów ledwo przykrywających jej pokrytą plamkami i różową głowę.


- Zupełnie nie jak na pograniczu - zachichotał pod wąsem Thurin. - W Nonnweiler wyśmialiby histeryków. Inny świat. Krasnolud wygląda, jakby umiał składać poharatanych awanturników. Dość mam łatania was samemu - zdecydował. - A poza tym, tego leśnika chyba coś pogryzło. Wywiedzmy się, co to było. - Czeladnik ruszył w kierunku ranionego i opatrującego go brodacza. Thurin zauważył dwóch myśliwych barona, zachowujących pewien dystans od zbiegowiska. Jeden brzydki olbrzym szemrał do drugiego, od czasu do czasu rzucając awanturnikom ukradkowe spojrzenie pełne niezadowolenia.


Snorri wyczytał na twarzy poszkodowanego uczucie ulgi wywołany lekiem. Widząc, że napar kojący zaczął działać, medyk otarł pot z czoła. Sięgnął jeszcze raz w stronę nogi i obejrzał ranę. Szczerze powiedziawszy, wyglądało to kiepsko. Takie rany ciężko się goiły. Snorri jednak musiał wiedzieć jakaś jest przyczyna tej rany aby podjąć kolejne kroki. Korzystając z uśmierzającego ból dekoktu odezwał się do drwala.


- Poczciwy chłopie, powiedz ty mi, co cię tak urządziło? Powinienem wiedzieć żebym wiedział jak ci najlepiej pomóc.


Umysł leśnika najwyraźniej zdębiał ze strachu. Słowa wyrywały się z gardła mężczyzny ciężkimi sapnięciami.


- Trójgłowa bestia! Wyszła prosto z piekła, by porywać żywych! -
jego głos drżał, a słowa nie były zbyt przekonywujące. Brzmiał jak przestraszony chłopiec. - Miał łapy o wielkości łopat, zakończone pazurami jak sztylety! Dopadł Bertolfa, ja widziałem jak obdziera jego kości z ciała! - Reiner zauważył, jak jedna z niewiast starła łzy gwałtownym ruchem, powstrzymując płacz.


Wśród przerażonego tłumu rozbrzmiewało tylko jedno słowo - cerber!


Snorri podniósł swoje otyłe ciało. Obrócił się od nieszczęśnika i skierował się do tłumu. Podrapał się po brodzie i rozejrzał się po tłumie. Medyk znał psychologię tłumu i wiedział, że w takich sytuacjach o pomoc trzeba prosić konkretne osoby. Na twarzy Snorriego wymalował się uśmiech, gdy wśród tłumu zauważył pobratymców. W dodatku nie wyglądali na miejscowych. Wskazał na nich ręką i krzyknął.


- Hej brodacze! Podejdźcie proszę, będę potrzebował waszej pomocy. Musimy przenieść tego człowieka. Muszę go zszyć. - Następnie Snorri zwrócił się do przypadkowej kobiety w średnim wieku. - Będziemy potrzebowali jakiś stół dla tego nieszczęśnika… a i jeszcze jedną flaszkę - medyk wrócił do drwala i zapytał - Jak masz na imię?


- Siegmund - stęknął leśnik. Niewiasta w pośpiechu spełniła życzenia krasnoludzkiego felczera.


- Będziemy musieli cię przenieść, tutaj nie możesz zostać. Będzie bolało jak cholera ale twardy z ciebie chłop, dasz rade! No dalej pomóżcie mi - rzucił do dwóch krasnoludów, których wcześniej wywołał z tłumu.


- To pewnie te ogary barona - szepnął Roran to, co wszyscy i tak się domyslili. Na prośbę krasnoluda odrzekł:


- Jeśli nie ma żadnych chętnych przyjaciół poszkodowanego by to oni go dzwigneli to trzej obcy mogą pomóc.



Nigdy mu się nie spodoba jak ludzie obchodzili ze swoimi pobratymcami. Lekko ranny i już przyjaciół czy tak zwanych najbliższych ze świecą szukać.


- Oczywiście, ze pomożemy - zapewnił Reiner. Przynajmniej mieliby okazję dowiedzieć się całej historii od naocznego świadka. Oczywiście gdy ten przestanie fantazjować i przypomni sobie dokładnie wszystkie fakty.


- Wygląda na to, że pomożemy - potwierdził słowa kompanów Thurin i zakasał rękawy. Przyjrzał się drwalowi uważnie. - Ułóż sobie w myślach, jak to dokładnie było, bo twoje słowa trafią do barona - upomniał rannego, starając się, by nadać swojemu głosowi nieprzyjemnego tonu. - Jak się nazywasz bracie, z jakiej twierdzy i z jakiego throngu jesteś? Nie na co dzień spotykamy tu krasnoludy.


- Moje imię brzmi Snorri Thandol i pochodzę z Barak Varr. Pogaworzyłbym chętnie, szczególnie przy flaszce - potrząsnął resztką ognistego płynu w butelce i pociągnął łyk. - Tylko tak jakby okoliczności nie sprzyjają - skinął głową na drwala. Zwrócił się znowu do baby. - No, to gdzie z nim idziemy?


- Pewnie najlepszy byłby jak największy stół - dodał Reiner.


- Pomogę ci opatrywać - wtrącił cicho runiarz. - Jestem Thurin Thurinsson z Zhufbaru. Medykiem nie jestem, ale trochę pochlastanych już składałem.


Wieśniaczka sprzątnęła ze stołu puste gliniane naczynia, tacę z chlebem i wbity w drewno nóż. Awanturnicy ostrożnie położyli drwala. Jeden z wieśniaków ujął wspomniany nóż między kciuk i palec wskazujący, podniósł ramię i rzucił wprawnie sztyletem, który przeleciał przez pokój i wbił się głęboko w drewnianą szafę.


- Mroczne wieści, zaprawdę -
mruknął prostak sam do siebie. - Na co czekamy? Chwyćmy za widły i siekiery. Pokażemy psom, że to w nas płynie wilcza krew!


- Przybyliście w bardzo niebezpieczne i mroczne miejsce - powiedział do Reinera roztrzęsiony staruszek, łapiąc go drżącą ręką za ramię. - Moje kości są stare, lecz nigdy jeszcze nie czułem w nich takiego chłodu.


Awanturnikom podano puchar trunku tak mocnego, że w oczach Reinera zalśniły łzy. Krasnoludy zaś piły alkohol jak wodę.


- Dziękuję - krasnolud skinął głową i napełnił sobie usta trunkiem. Jeśli miejscowi chcieli walczyć, a awanturnicy podjęli się zadania, mieli ułatwione zadanie. O ile zdecydują się zetrzeć ze skundlonymi zmorami. - Nie możemy ruszyć bez zastanowienia. Z nami jest dwóch magów, bez których wolałbym się nie zapuszczać w knieję za tym psim pomiotem.


Zakasał rękawy i obrócił się do złożonego na stola drwala.


- W mrocznych czasach widły i siekiery to trochę mało
- powiedział Reiner, gdy wreszcie odzyskał dech. - Widły mają mniej zębów, niż psie paszcze. Lepsza broń by się zdała na piekielnego ogara.


Roran spokojnie dopił alkohol do końca. Był dobry. W podziękowaniu kiwnąl głowa w stronę gospodarzy.


Nie dziwił się wieśniakom, jego też już ręce świerzbiły lecz wiedział że wsparcie magów może być nieodzowne.


Nie dodał nic konkretnego do rozmowy. Zajęty był obserwowaniem pracy medyka bo jak znał Thurina ten zaraz zaproponuje mu wspólne podróżowanie. Musiał się z nim zgodzić, medyk się przyda, ale dobry medyk. Trzeba będzie jednak ocenić jego umiejętności przed naborem.


Teraz jak już było miejsce do działania, Snorri zakasał rękawy, umył ręce w wiadrze z wodą i zabrał się do roboty. Wyciągnął z plecaka swoje narzędzia chirurgiczne skompletowane w skórzanym neseserze. Następnie zaczął dokładnie oglądać ranę. Cerber czy inny bies był wyjątkowo wygłodniały. W dodatku mogła wkraść się zakażenie. Trzeba było działać bezzwłocznie. Wcisnął biedakowi kołek w zęby a reszcie nakazał aby go trzymali. Krasnolud zaczął żywcem wycinać pogryzione mięśnie. Sprawnymi ruchami doprowadził ranę do porządku. Babie kazał przynieść liście kapusty, które powsadzał między szmaty i zacisnął opatrunek na nodze aby zatamować krwawienie. Otarł pot z czoła zostawiając czerwoną smugę. Pociągnął łyk gorzkiej mocnej i rzekł.


- No chłopie ale dałeś mi wycisk. Ale jeśli macie zamiar iść na te ogary z widłami to ja się tu chyba wykończę. Ten drwal, ma jakąś rodzinę? Trzeba mu opatrunki zmieniać.


- Ma - do przodu wysunęła się niewiasta z trójką trących oczy dzieci. - Panie, nie wiem, jak wyrazić wdzięczność za to, co dla nas zrobiłeś.

- Panowie. - Korzystając z okazji, że wszystkie oczy i uszy skupiały się na Snorrim, drwalu i jego rodzinie, Thurin nachylił się do kompanów i zagadał szeptem. - Łowcy barona. Dziwnie na nas patrzą. Mówię o tym teraz, licząc na to że nikt nie usłyszy. Miejmy się na baczności.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline