Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2015, 10:50   #85
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Litwor cicho pogwizdując również dołączył do podziału pozostałości skarbu po nekromantce. Głównie zajął się właśnie klejnotami, których nie brał Twem oraz całymi naszyjnikami, jeśli takie dojrzał. Złoto było nieporęczne i ciężkie, za to kamienie szlachetne lekkie i dla niektórych wielmożów idiotycznie wartościowe. Potem skupił się na czymkolwiek, co miało jakieś znaki herbowe, pamiątki rodzinne miały jeszcze ciekawszą wartość. Dopiero potem zaczął węszyć za magią.
- Oczywiście, problem w tym, że za nic nie można się do niej dostać. Rozetta ustawił bariery, które wciąż działają i uniemożliwiają wejście. Oren powiedziała że trzeba poczekać, to.. czekamy - wyjaśniła Nymph.
Litwor bez problemu znajdywał rodzinne pamiątki, po tych, którzy zginęli marnie z ręki nekromantki lub jej tworów, samym później do owej armii dołączając. Magii jednak nie wyczuł.
- Magią nie trąci. - Rzucił Aigam nanizując na jeden z naszyjników kilka sygnetów i chowając całość z klejnotami do torby. - Może jednak nie stoją aż tak mocno, albo da się tam dotrzeć w inny sposób? - Mruknął głośno magobójca.
Hassan westchnął, po czym opróżnił swoją tubę na zwoje i zaczął ją zapełniać klejnotami. Na jednym ze zwoi pisał inwenturaż zabranych klejnotów. Podobnie swoją sakiewkę opróżnił i zapełnił 20 złotymi monetami i kilkoma cennymi klejnotami. Szafowanie się klejnotami nie należało do rozsądnych, miał wobec nich inne plany, a sakiewkę ukrył pod ubraniem. “Trzy krwawe rubiny, dwa czarne diamenty, pięć…” powoli ale systematycznie spisywał zabrane bogactwa. Kto jak kto, ale nie będzie szukał cennych przedmiotów w tubie na zwoje ubogiego wędrownego kapłana. Nie, większość złodziei będzie szukać sakiewki, a tuba powinna być relatywnie bezpieczna.
- Już to sprawdziliśmy, trzeba czekać - Nymph nie wydawała się z tego powodu zbytnio zawiedziona. - Gdzieś jednak musi być biblioteka… - Dodała dzieląc się z Hassanem porozumiewawczym spojrzeniem. Gdzie bowiem biblioteki, tam i księgi, a gdzie lepiej szukać zapomnianej wiedzy niż w zbiorach kilkusetletniej istoty parającej się czarną magią.
Kiedy Hassan był ukontentowany swoimi zdobyczami wobec których miał plany. Oczywiście warunek był jeden: przeżyć. Spojrzał na Nymph z delikatnym uśmiechem.
- Na tą chwilę skończyłem tutaj. Idziemy przeszukać zamek?
- Pozostali czekają na was na górze. Agrach za mną nie przepada więc poszłam was poszukać. Wydaje mi się też że Lorett wspominała coś o śniadaniu… - padła jej odpowiedź.
- Śniadanie, muzyka dla moich uszu, ambrozja dla żołądka. Fakt, przydałoby się coś zjeść, potem możemy przeszukać resztę. - Stwierdził prozacko Aigam, pakując resztę swoich królewskich zdobyczy. Głód powoli zaczynał mu znowu grać w kiszkach.
- Zjedzmy i przebadajmy do końca to miejsce. - powiedział Hassan - Przydadzą się nam siły na dalszą droę.
Śniadanie? To ile czasu spędziliśmy w tych przeklętych jaskiniach? - pomyślał Twem.
- Skoro jesteście gotowi - ni to stwierdziła, ni zapytała białowłosa, po czym ruszyła w stronę klatki schodowej, widocznej na końcu korytarza.
Dotarcie na górę zabrało im nieco czasu, tym bardziej, że nieśli ze sobą nieco dodatkowego ciężaru. Gdy jednak wreszcie wydostali się na nieco większą przestrzeń, ich oczom ukazał się obraz powolnego obumierania.



Mimo iż wciąż robiący wrażenie, zamek nekromantki wyraźnie z każdą niemal chwilą odchodził w zapomnienie. Rysy na posadzce powstawały same z siebie, szyby pękały, jedna po drugiej.
- Już niewiele mu czasu zostąło. Do wieczora będą tu tylko ruiny - oznajmiła Nymph podchodząc do siedzącej na najniższym stopniu Lorett. Czarnowłosa wojowniczka nie podniosła na nią jednak wzroku, wpatrzona w płomienie ogniska.
- Powinniśmy się spieszyć - zabrała głos Yura, która zdawała się nawet całkiem dobrze pasować do tego otoczenia.
Agrach, który leżał sobie wygodnie z pyskiem tuż przy ogniu, uniósł łeb i wydał z siebie niezbyt podnoszące morale wycie.
- Chyba śniadanie powinniśmy zjeść na zewnątrz - zaproponował Twem.
- Mamy niewiele czasu… Nymph, śniadanie może poczekać. Idziemy szukać? - zapytał Hassan.
- Ja nie jestem głodna - oznajmiła dziewczynka, która najwyraźniej odczuwała głód, jedynie nie ten który można było jadłem zaspokoić.
- Ja mogę zjeść po drodze, więc chodźmy. - Rzucił magobójca.
Nymph niepewnie spojrzała na Litwora jednak nic nie powiedziała, zamiast tego zaczęła wspinać się po szerokich, wciąż pięknych, schodach.
- Zaczniemy z tej strony? - zapytała wskazując na korytarz po lewej stronie, który rozwidlał się dając im do wyboru trzy różne drogi. Jedna prowadziła w głąb skrzydła. Druga na górę, trzecia zaś ku balkonowi i dużym, zdobnym drzwiom.
- Może te duże najpierw sprawdzimy. - Zasugerował Litwor wybierając tą właśnie drogę i niuchając za magią, chociaż nie był pewien czy ją wywęszy.
- Rozdzielmy się. - zasugerował Hassan - Mamy niewiele czasu.
- Jak wolicie… To ja wybieram tą drogę - oznajmiła, kierując swe kroki w głąb korytarza.
Hassanowi została droga na górę i tą obrał, szybkim, pośpiesznym krokiem.




Drzwi, ku którym zmierzał Litwor, wciąż dumnie stały, obojętne na to co działo się wokół nich. Ich skrzydła nie nosiły śladów zniszczenia, jakie zdawało się rozsiewać po zamku. Aura magii stawała się jednak słabsza z każdym krokiem, jaki magobójca postąpił w ich stronę. Mimo to, mężczyzna podszedł i spróbował je otworzyć, był ciekaw co się za nimi znajduje, jakby nie było, znajdowali się w rozpadającym się zamku nekromantki. Nacisnął klamkę i naparł na drzwi.
Drzwi wydały z siebie dźwięk sprzeciwu będący niemal ludzkim. Z każdą chwilą gdy na nie napierał, zdawały się stawiać mu opór, starając się zatrzymać tajemnice które za nimi się kryły. W końcu jednak, z ostatnim, pełnym skargi jękiem, ustąpiły. Za nimi znajdowała się długa sala. Z lewej strony ściany zdobiły portrety i fragmenty oręża, z drugiej witrażowe okna sięgające od podłogi do sufitu. Wyraźny powiew magii dochodził z każdego z owych mieczy, buzdyganów, sztyletów i halabard jakie tkwiły przytwierdzone do ściany. Także niektóre z portretów, jak Litwor wkrótce mógł się przekonać, przedstawiających Rozettę, nosiły znamię magii, którą w nich zamknięto.
Aigam zbliżył się do portretów i ściągał je kolejno ze swoich miejsc, zastanawiał się czy będzie to miało jakikolwiek efekt. A może same obrazy były zaklęte. Jeden z nich nawet zwyczajnie wyciął z ramy. Przyjrzał się również dokładnie buławom. Miał już dobry, wręcz doskonały miecz, ale dobrze byłoby mieć również coś mniej ostrego w swoim podręcznym arsenale. - Mam zbrojownię! - Wydarł się na całe gardło, ale nie miał pojęcia czy go usłyszą.


Jeżeli nawet ktoś usłyszał to nie kwapiono się by do niego dołączyć. Napotkał również na pewien problem gdy chciał zdjąć buławę ze ściany. Ta bowiem dość stanowczo się temu zaczęła sprzeciwiać. ~A to ci gadzina. - Przeszło przez myśl mężczyźnie i spróbował zdjąć ze ściany co się tylko dało w miarę szybko. Portrety jakoś nie dawały mu spokoju, przyjrzał się im dokładnie i porównał do wyglądu Rozetty, którą niedawno miał okazję faktycznie widzieć. Czy były jakoś połączone bronią, czy może coś innego tutaj działało, nie pozwalając mu ruszyć niczego.
- Resztki jej mocy - odezwał się głos tuż przy uchu Litwora. - Nie chcą opuszczać domu.
Litwor rozejrzał się dookoła, szukając właściciela głosu, chociaż tych i bez ciała ostatnio dużo słyszeli. Zazwyczaj takie przypadki się leczyło, ale pewnie taka rola wybrańca, słyszeć głosy. - Też bym pewnie nie chciał, czyli wszystko zostanie zwykłe i bez magii za niedługo? - Zapytał wprost.
- Dokładnie - odparła Yura, cofając się o krok. - Jeżeli bowiem zabierzesz spoiwo, które łączy magię z przedmiotem to… Cóż, magia się ulatnia i zostaje sam przedmiot.
- No i cały misterny plan w pizdu. - Westchnął magobójca. - Powiedziałem to na głos? - Zatkał usta, czasami miał niewyparzony język. - Więc w zasadzie poza ładnymi obrazkami i dobrze wyważoną bronią jako taką nie zostanie nic, dobrze to rozumuję? - Aigam zaczął niuchać dalej. Zastanawiając się, czemu im bardziej zbliżał się do drzwi, tym słabszy czuł powiew magii.
- Obrazy - tak, broń - niekoniecznie. - Yura najwyraźniej lubiła bawić się w zagadki.
- Więc broń jednak nie straci właściwości, albo póki istnieją obrazy będą działać, a te trzeba by z kolei zabrać? Wiesz, pewnego dnia musimy zrobić sobie konkurs łamigłówek, ale daj mi znać wcześniej, upiję się od razu. - Rzucił mężczyzna, próbując zdjać inną sztukę broni, a potem ponownie próbując zdjąć obrazy.
- Nie - odparła głosem, którym zwykle przemawia się do dziecka, które zdaje się nie rozumieć, że cukierek jednak nie jest dla niego dobrą rzeczą. - Broń, niektóra broń, zachowa swe właściwości gdyż tak ją stworzono. Pozostałe stanowią pamiątki nekromantki i są powiązane z tym miejscem. Spal portrety, a zobaczysz który oręż jest naprawdę magiczny, a który nie.
- No dobrze, się przekonajmy. - Mruknął Litwor szukając ognia i na prędce organizując ognisko z obrazów.
Odrobina ognia wystarczyła by obrazy zajęły się nim, niczym spragniony zajmował się butelką wina. Jęki jakie przy tym wydobywały się z ich wnętrza, godne były tej, którą na nich uwieczniono. Wraz jednak z chwilą, gdy został z nich jedynie popiół, w sali rozległ się ogłuszający huk. Większość oręży wiszących na ścianie spadłą na podłogę. Została jedynie buława, łuk i halabarda, które bliżej drugiego końca pomieszczenia wisiały.
Litwor w podskokach ruszył do tych właśnie trzech okazów oręża. Łuk miał do tej pory zwykły, więc zamiana na magiczny na pewno byłaby plusem, o buławie myślał a halabarda była miłym dodatkiem, który ktoś mógl wykorzystać. Spróbował zdjąć całą trójkę.
Te zaś tym razem opuściły ścianę bez robienia mu przy tym żadnych problemów. Z naręczem zdobyczy ruszył na górę, tam gdzie wcześniej poszedł Hassan. Nie znalazłwszy go jednak, wrócił do ogniska.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline