Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2015, 23:13   #15
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Z początku pytanie Raula spotkało się z milczeniem. Desire, podobnie jak jej pan przed nią, miast zacząć od słów, zaczęła od czynów. Dokładne sprawdzenie pokoju wicehrabiego należało wszak do jej obowiązków. Pozwoliło także na odzyskanie panowania nad umysłem. Nie do końca co prawda, ten bowiem nadto był wzburzony, wołając o tą chwilę wytchnienia jaką tylko jednym sposobem mogła mu ofiarować.
Sypialnia jej pana zdawała się być pozbawiona ukrytych przejść czy też sekretnych otworów pozwalających na przyglądanie się temu, co działo się w komnacie. Nie znaczyło to jednak, że nikt nie słuchał. Co prawda służka która zaprowadziła ją do jej pokoju wspomniała coś o tym, że skrzydło to przeznaczone jest tylko dla gości hrabiny, którzy mogli poszczycić się rodzinnymi więzami z ową damą, to jednak Desire nie wątpiła w to, że hrabina także bliskie sobie osoby pragnie mieć pod kontrolą. Szczególnie te najbliższe. Czy jednak nie byłoby z jej strony naiwnym sądzić, że ktoś taki jak służąca jej wnuka, nie będzie w stanie odkryć owych sekretów? Co jak co, ale o naiwność Desire jej nie podejrzewała. Podstępność, kłamliwość, zdradę nawet, jednak nie naiwność.

Aby jednak zagwarantować sobie pełnię swobody rozmowy, istniał tylko jeden sposób. Szara strefa. Ostoja, przyjaciel, troskliwa opiekunka. Towarzysz broni, który odkąd pamiętała wiernie stał przy jej boku. Spojrzenie Desire spoczęło na przyglądającym się jej Raulu. Mogła go zabrać ze sobą. Wiedziała, że istniała taka możliwość gdyż raz, jeden jedyny, udało się jej dokonać tego przypadkiem. Byłą wtedy jeszcze młoda, wciąż naiwna. Jej towarzyszką była młodsza dziewczynka, która towarzyszyła jej w ćwiczeniach. Desire straciła kontrolę i przeszła, zabierając ją ze sobą. Wrażenie było dziwne, nieprzyjemne, wrogie wręcz. Oto wpuściła kogoś do wnętrza duszy, do tego miejsca w którym zawsze była bezpieczna. Karą za to była śmierć i śmierć przyszła po to dziecko. Ostrze sztyletu z lubością zagłębiło się w delikatnym ciele. Upojona krwią niewinną, bólem, jej krzykami, szara strefa nigdy jeszcze nie miała tyle mocy, tyle odcieni… Desire zrozumiała wtedy jej istotę i zaakceptowała to kim była i co za sobą niosła ta świadomość. Nikt nie mógł poznać jej sekretu…

Wyjęła sztylet, ten który tkwił na jej sercu. Ciepły metal rozgrzewał jej dłoń, pobudzał drzemiącą moc i domagał się ofiary.
- Czas mój panie byś poznał prawdę o tej, która przyrzekła cię chronić - słowa te w uszach słuchającego szpiega mogły bez problemu dopasować się do tego, co usłyszała z ust hrabiny. Ich podwójne znaczenie nie było jednak dla owych uszu przeznaczone. Spojrzenie zielonych oczu, które skierowane było na Raula prosiło by jej zaufał, tak jak robił to do tej pory. Czas sekretów przeminął.
- Całą prawdę? - spytał Raul.
- Całą, mój panie - odparła, postępując krok w jego stronę. - Może wyjdźmy do ogrodu? Słońce przyjemnie grzeje, a ptaki wyśpiewują swe hymny. Szkoda by nikt ich pracy nie docenił.
- Ptaki? - Raul spojrzał na tacę, na której stał jego podwieczorek. Ich podwieczorek, prawdę mówiąc. - Nie jesteś głodna? To możemy iść.
- Wezmę zatem tacę. Świeże powietrze dobrze wpływa na trawienie - oraz na sprawdzenie czy coś podejrzanego nie znajduje się w jadle, dodała już w myślach. Nikt tak dobrze się w testowaniu jedzenia nie spisywał jak ptaki. Ominęła go i sięgnęła po tacę, sztylet przykładając do jej spodu. Co prawda nie znała rozkładu ogrodów hrabiny, była jednak pewna, że nie będzie mieć większych problemów ze znalezieniem odpowiedniego miejsca, by wejść w szarą strefę.
- Panie przodem - powiedział Raul.
Zatem przodem ruszyła. Manewrowanie tacą i otwieranie drzwi nie sprawiło jej problemu. Podobnie schody, czy też przywołanie służącej, która w odpowiedzi na jej pytanie zaprowadziła ich do drzwi prowadzących na ogród. Jak się okazało, Desire martwić o zaciszne miejsce się nie musiała. Ogrody hrabiny nie bez powodu były uznawane za jedne z najpiękniejszych w Paryżu, a nawet w całej Francji. Alejki, altany, fontanny… Wszędzie zaś kwiaty różnego rodzaju, koloru i różną woń wydające. Był także labirynt. Tych, którzy odważyli się w niego zagłębić i dotrzeć do serca jego, czekała nagroda w postaci miniaturowego ogródka różanego z ławeczkami i sadzawką. W owym, jakże romantycznym miejscu, Desire zostawiła tacę z jedzeniem, korzystając z tego, że było ją na czym postawić. Przez chwilę nasłuchiwała uważnie, chłonąc to miejsce wszystkimi zmysłami. Byłą niemal pewna, że nikt za nimi nie podążał. Niemal, nie było jednak dość blisko całkowitej pewności. Po co tu przybyli? Po co opuszczali bezpieczne ściany rodzinnej posiadłości? Hrabina… Wszystkiemu winna była hrabina.
- Podaj mi swą dłoń - rzekła, całkowicie ignorując zasady jakimi winna się kierować.
Dla Raula całe to postępowanie nie miało najmniejszego sensu, jednak doświadczenie mówiło mu, że cokolwiek Desire robiła, miało swoje uzasadnienie. Dlatego też spełnił prośbę dziewczyny, nie zwracając uwagi na ton i formę, w jakich została wypowiedziana.
Dziewczyna nie zwlekała, wiedząc, że jedna chwila mogła być wystarczającą by Raul zmienił zdanie. Mogła także wystarczyć do tego by i ona tak uczyniła. Słońce zalśniło na ostrzu sztyletu.
- Wybacz - rzekła jeszcze nim przejechała nim zarówno po jego, jak i swojej dłoni.
Słodki śpiew krwi był niczym anielski chór dla jej uszu. Moc pojawiła się natychmiast, wierna towarzyszka. Wciąż utrzymując uścisk, uniosła dłoń do ust by skosztować krwi. Ograniczyła się jednak tylko do tej, która do niej należała. Jego bowiem wciąż była dla niej zbyt droga, by się nią w ten sposób rozkoszować. Ofiara? Tak. Przyjemność? Nie. Nawet jednak ta odrobina, ta wstęga szkarłatu, która zabarwiła jego skórę wystarczyła by dreszcz przeszył jej ciało, pobudzając każdy jego fragment cudowną torturą.
Szara strefa otoczyła ich, posłuszna jej wezwaniu, sprawiając iż dla oka ludzkiego przestali istnieć. Usta Desire, szkarłat pośród szarości, ułożyły się w uśmiech. Nie był to jednak ten sam, do którego Raul mógł być przyzwyczajony. Było w nim coś obcego, coś co nakazywało cofnąć się, uciekać.
- Witaj w moim świecie, panie - odezwała się, a głos, mimo iż znajomy, to jednak miał zabarwienie krzyku tysiąca gardeł pragnących wyrazić cierpienie ciała i duszy. - Jesteś tu bezpieczny - zapewniła, mimo iż nikt przy zdrowych zmysłach nie mógłby się tak czuć w krainie cieni.
Raul skrzywił się.
Jego gust estetyczny został boleśnie zraniony, podobnie jak i została nieco nadwyrężona wiara w lojalność dziewczyny.
Z drugiej strony... Desire tyle razy miała okazję, by poderżnąć mu gardło, lub choćby otruć. Dlaczego niby z zabiciem go miałby czekać tak długo?
- Co to za czary? - spytał.
Na wszelki wypadek wolał nie wypuszczać z dłoni ręki dziewczyny. A nuż wtedy ona by zniknęła, a on pozostał sam w jakimś przeklętym przez Boga świecie.
- Nie wiem… Nie korzystam z żadnych… To część mnie, zawsze tu była - mówiąc uniosła dłoń ze sztyletem i złożyła ją na sercu. - Chroni mnie, wspomaga w walce i tuli do siebie gdy tego potrzebuję.
W jej głosie brzmiał zarówno smutek jak i samotność. Wiedziała, czuła drgania w szarej strefie, że ufność Raula została nadwyrężona. Ból jaki jej tym sprawiał był zarówno słodki jak i podbity goryczą.
- Sądzisz, że chcę cię zabić - było to zarówno oskarżenie jak i wyrzut, skarga niemal. - Ja…
Nie dokończyła jednak tego co powiedzieć chciała. Szept, ostrzeżenie. Poderwała głowę niczym drapieżnik, który zwęszył trop ofiary.
- Wiedziałam - wyszeptała, a na ustach jej pojawił się uśmiech, który określić można było tylko jednym słowem - krwiożerczy. Jej ofiara nie kazała na siebie zbyt długo szukać. Młode dziewczę, noszące na sobie suknię w kolorze czerni, taką samą jak wszystkie służki hrabiny, pojawiło się u wylotu jednego z dwóch możliwych przejść prowadzących do tego ustronnego miejsca w sercu labiryntu. Niepewna, wpierw rozejrzała się wokoło, a nie dostrzegając niebezpieczeństwa skrytego przed jej wzrokiem, podbiegła szybko do tacy, która leżała na ławeczce. W jej dłoni pojawił się flaszeczka. Odkorkowała karafkę, uroniła kilka kropel mikstury do wina, po czym umieściwszy zatyczkę na miejscu, oddaliła się tą samą drogą którą przybyła.
Oddech Desire przyspieszył, jej spojrzenie tkwiło uparcie w miejscu, w którym służka zaniknęła. Ból widoczny na jej twarzy zdawał się być niemal agonalnym, jednak wciąż się uśmiechała.
- Więc to nie ja celem jestem - zdołała wyszeptać, starając się opanować nieco. Krew wszak była tak blisko, lecz jej nie wolno było jej wykorzystać. To zaś sprawiało tortury gorsze nawet od tych, które sama zwykła zadawać.
- Rozpoznasz ją, jak rozumiem? - Szeptem wypowiedziane zdanie było bardziej stwierdzeniem, niż pytaniem. - Z przyjemnością zamieniłbym z nią kilka słów, ale mi nie wypada uganiać się za służącymi.
To z kolei nie do końca było prawdziwe. W wielu domach i dworach służące służyły również zaspokajaniu łóżkowych potrzeb swego pana.
Desire skinęła głową. Oczywiście, że rozpozna służkę, wszak jej krew do niej należała.
- Zapłaci za to, co próbowała zrobić - powiedziała na głos. - Dzisiejszego wieczoru będzie do dyspozycji mego pana - dodała, ponownie zwracając swe spojrzenie na niego. Nie dało się ukryć, że perspektywa zajęcia się służką sprawia jej wyjątkową przyjemność. Również otaczająca ich szarość zdawała się odpowiadać jej w pragnieniach, które kryły się w zielonych oczach dziewczyny.
- Nie sądzę, byś chciała mnie zabić - odparł na wcześniejsze pytanie. - gdybym kiedykolwiek miał co do ciebie jakiekolwiek podejrzenia, nie byłoby cię w Paryżu. Wypróbujesz na niej tę miksturę? - Bez najmniejszego problemu zmienił temat.
- Tą i wiele innych - w jej głosie brzmiała obietnica, która nie wróżyła najszczęśliwszej przyszłości dla tych, przeciwko którym umiejętności dziewczyny się obrócą. - Jeżeli wciąż ją posiadać będzie. Być może jest tylko zwykłą służką, nawet jednak takiej można wydać rozkaz by pozbyła się dowodu. Co prawda podejrzenie padłoby w tej sytuacji na mnie… - Paskudne uśmiechy zdawały się być w owej chwili specjalnością Desire, kolejny z nich właśnie zagościł na jej twarzy. - Fiolka zatem będzie się znajdować wśród moich rzeczy… Jak miło.
- Ciekaw jestem, jak to miało działać... - powiedział cicho Raul. - Ale nie na tyle, bym chciał sam na sobie wypróbować... Dobrze by było, gdyby na przykład wpadła pod jakiś wóz, wiozący coś ciężkiego.
Jego służąca miała nieco inne plany dla tej, która odważyła się targnąć na życie Raula, jednak nie była na tyle zaślepiona by nie rozumieć że poraniona, najpewniej otruta służąca w domu hrabiny, nie była najlepszym pomysłem.
- Mogłaby po prostu… zniknąć - zasugerowała.
- Zniknięcie kogoś powoduje pytania, naturalna śmierć natomiast nie.
- Naturalna śmierć bywa kłopotliwa do zorganizowania w miejscu, w którym przebywa się dopiero od chwil paru - Desire zdecydowanie wolałaby szybką i prostą opcję. - Nikt jej nie znajdzie. Ty, mój panie, będziesz żył, więc pomyślą że uciekła.
Tłumaczyła łagodnie, starając się by Raul zrozumiał w jakim położeniu obecnie się znajdowali. Paryż był obcy zarówno jej jak i jemu. Przekupić woźnicę? Przetransportować ciało? Nawet gdyby służąca dała rady iść o własnych siłach to wciąż nastręcza to więcej problemów niż korzyści. Na dodatek ryzyko wykrycia było więcej niż duże. Było niemal pewne.
- Za szybko to się stało - stwierdził Raul. - Masz rację. W takim razie musi wystarczyć zniknięcie.
Uśmiech pełen zadowolenia rozjaśnił jej twarz. Tyle krwi… Szara strefa będzie syta na dłuższy czas, a ona zyska tak potrzebnego w tej chwili sojusznika w pełni jego sił i mocy.
- Pozostaje kwestia pytań - ponownie skierowała rozmowę ku życzeniu Raula. - Może… krzyczeć. - To, że z pewnością krzyczeć będzie było tak pewne jak to, że wśród tych krzyków zginie. - Mogę stłumić owe odgłosy jednak… Wciąż będziemy znajdować się na terenie hrabiny. W każdej chwili ktoś może usłyszeć lub coś zobaczyć.
- To może być problem. - Raul skinął głową. - Powiadają, że co się odwlecze, to nie uciecze. Jeżeli nie zdołasz z nią... porozmawiać w bezpieczny sposób, to trzeba będzie to przełożyć. Tę rozmowę.
Stwierdzenie to wyraźnie do gustu dziewczynie nie przypadło. Jej ofiara właśnie wymykała się tuż sprzed jej nosa. Na to zaś pozwolić nie mogła. Korzystanie z szarej strefy było kosztowne, a ona i tak naużywała jej ostatnim czasem. Jeżeli nie krwi służącej, musiała poświęcić tą, która należała do kogoś innego, lub swojej…
- Ja… - zaczęła, jednak urwała niemal natychmiast. Przymknęła oczy, wzięła głębszy wdech. - Postaram się by nie było problemów z tą dziewczyną.
- Wiesz lepiej ode mnie, jak to załatwić. - Raul skinął głową.
Wiedziała, dlatego już zaczęła planować ostatnie chwile nieszczęsnej służki. Plany te jednak po chwili odłożyła na bok.
- Kardynał jest moim ojcem - oznajmiła nagle, otwierając oczy i wbijając wzrok w Raula.
Raul, zaskoczony informacją, puścił rękę dziewczyny i cofnął się o krok.
- Richelieu? - spytał. Całkiem jakby mogła być mowa o kimś innym.
Puszczenie jej dłoni było błędem. Krok w tył także. Natychmiast otoczyła go szara mgła odcinając zarówno od widoku Desire jak i od całej reszty. Nie było już ogrodu, romantycznego zagajnika ani słońca świecącego na głową. Fakt, wszystko to jawiło się w szarych barwach odkąd został wciągnięty do tego dziwnego świata, jednak było, a teraz nie miał nawet tego. Łakome smugi owinęły się wokół jego ciała, wysysając z niego całe ciepło i radość jaką kiedykolwiek czuł. Jedyne co pozostało to smutek, samotność, rozczarowanie, odrzucenie… Wszystko to co złe i bolesne w jego życiu, każda chwila w której jego myśli błądziły wśród smutku i goryczy. Otaczająca go mgła zdawała się nimi karmić, podsycać, dodawać kolejne porcje do owego dania. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie były to jego smutki i jego troski, jednak wciąż atakowały go na nowo, łącząc się w kakofonię która pragnęła tylko jednego - rozerwać jego duszę na strzępy. Później pojawił się ból. Nie tylko ten, który czół we wnętrzu swego jestestwa, ale i ten, który odczuwać zaczęło jego ciało. Kolejne katusze, ostrza wrzynające się w skórę, trzewia zwijające w spazmach. Chciał krzyczeć, jednak z ust jego nie wydobył się żaden dźwięk. Nie było ratunku, nie było nadziei, nie było radości…
- Mój panie - znajomy dźwięk dotarł do jego uszu. Poczuł kojący, delikatny dotyk na swej twarzy. Pewny, dający poczucie bezpieczeństwa uścisk dłoni. - Raul… - Głos Desire był coraz bliżej, odganiał mgłę i pozwalał na ponowne dojrzenie zarówno spowitych szarością kształtów jak i młodej służki, która klęczała przy nim, dziwnie żywa i pełna kolorów w tym dziwnym miejscu. Kolorów, w których dominowała czerwień krwi, która sączyła się z licznych ran na jej rękach. Krwi, która barwiła jej usta. - Dlaczego? Dlaczego wypuściłeś mą dłoń? Nigdy tego więcej nie rób d’Arquien. Nie tutaj, nie w moim Królestwie Cieni.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline