Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2015, 08:46   #118
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Mallory Braxton. Zdolny doktor z Cybertroniku, znawca medycyny, elektroniki a także walki. Był medykiem w ich drużynie, ale najwyraźniej dał się zwieść mrocznym wpływom. Zdradziecki heretyk!
Dopiero co częstował ich batonikami energetycznymi... więc co właściwie zjedli? Wyglądały i smakowały standardowo, ale czy doktorek mógł je jakoś spreparować? Sara celowała w jego głowę z AR3000, całkowicie gotowa aby zrobić to co trzeba. Broń na szczęście sprawdziła i nie znalazła żadnych usterek technicznych. Co się zaś tyczy klątw, to w przypadkach obu przedmiotów mogłaby wyczuć wpływ Mrocznej Harmonii, a Marcus tym bardziej. Te detale sugerowały, że Mallory musiał przejść na stronę wroga stosunkowo niedawno, albo po prostu nie miał wcześniej możliwości użycia Mrocznej Harmonii przeciwko drużynie. Mógł też oczywiście nie robić nic, aby uniknąć ryzyka na przedwczesne wykrycie... lub działał za ich plecami. A kogo właściwie, a co ważniejsze - dla kogo, szpiegował jego elektroniczny kot?!
Myśli Sary biegały jak oszalałe. Niestety nie miała czasu na dogłębne analizowanie wszystkiego - trzeba było działać, walczyć, a przeciwników nie brakowało.
Przywracanie doktora na stronę światłości nie było zadaniem dla Sary. Ona sama gotowa była rozwalić go na miejscu... gdyby nie pewien problem. Kobieta zdawała sobie sprawę, że jeśli go zlikwiduje to mózg doktora rozbryzga się na tamtej tajemniczej mrocznej ścianie. Kto wie, czy taki akt nie otworzy wrót? Teraz to niedopuszczenie do ich otwarcia było najważniejsze!

Więc wszystko przez co przeszli od czasu "awansu" na Żołnierzy Zagłady, było misternym planem układanym przez mrocznych Apostołów? Tak twierdzili Braxton i Golgotha, ale co innego mieć plany, a co innego zrealizować je do końca - zwłaszcza, gdy dotyczyły one tak zawziętych, upierdliwych i nieprzewidywalnych ludzi z jakich składała się Team Six.
Informowanie ich o zamiarach było błędem Malloryego. Nie zdradza się swych sekretnych planów nawet u progu zwycięstwa... chyba że informacja ta była przynajmniej po części fałszywa, albo podana celowo aby wywołać oczekiwaną reakcję Team Six... A wiadomo było co zrobią, a przynajmniej do czego będą dążyć - rozwalić wszystkich zgromadzonych, odsyłając do piekła gdzie ich miejsce. Czy to mogło otworzyć wrota?...


- Rozproszyć się - powiedziała Sara i rzuciła się biegiem na lewą flankę. Łatwość z jaką Golgotha powstrzymała atak Aurory, oraz śmierć westalki, zdecydowanie źle dla nich wróżyły. Ale ani poddanie się, ani ucieczka nie wchodziły w grę.
Thorne posłała krótką serię, oddzielając głowę jednego z nekromutantów od reszty ciała i biegiem ruszyła do przodu.

... Nie, zabijanie sługów Legionu Ciemności nie mogło stanowić klucza, bo już dawno sami by to zrobili. Co za różnica kto pociągał za spust? Sam Braxton też nie mógł otworzyć wrót. Wszak miał okazję gdy się odłączył, ale wrócił do nich - wrócił po nich. Więc potrzebni byli wszyscy. I powiedziano, że wrota są głodne właśnie ich dusz i że to je otworzy. Ich naznaczenie było dość wyjątkowe, ale czy właśnie o to w nim chodziło?...

Trzymaną za plecami lewą ręką chwyciła granat - przeciwpancerny, ostatni z tych jej wypasionych granatów, który dostała od Maddoxa. Upuściła go na posadzkę. W prawej ręce zaś trzymała karabin i wycelowała w paskudną głowę Golgothy. Posłała jej dłuższą serię, ale Golgotha sprawnie zablokowała pociski jedną ze swych nienaturalnych kończyn. Sara się tym jednak nie przejęła, wszak ostrzał ten był tylko dywersją, gdyż podczas jego przeprowadzania kopnęła nastawiony już granat a ten wylądował tuż za plecami Nefarytki. Skorpion wiedziała co robi wykonując ten podwójny atak i natychmiast schowała się za jakąś kolumną.

... Jeśli ważne było kto ginie, jeśli zginąć musiał "naznaczony", to dobrze że jednak nie rozwaliła doktorka. Czyli nie mogli zabijać swoich. "Nie zabijać" - dziwne postanowienie na polu walki, zwłaszcza w głowie osoby, która pół życia spędziła na zabijaniu ludzi.
Ale "co za różnica kto pociągał za spust?", przecież sami mogą ich zabić. Skorpion dobrze wiedziała jak łatwo można się kogoś pozbyć - sama mogłaby wymienić trzy tuziny sposobów. Dlaczego więc tego nie zrobili skoro ich śmierć miałaby otworzyć wrota?...


Nastąpił głośny huk! I zaraz po tym Sara wychyliła się zza kolumny. Niestety, Golgotha choć chwiała się na nogach to nadal tam stała. Sara nie wiedziała czy granat ją zranił, albo czy rozproszy jej uwagę na tyle, aby ktoś inny z Team Six dokonał swojego ataku. Miała nadzieję, że poprawił on ich sytuację dostatecznie dobrze. Oddała kilka celnych strzałów w plecy Golgothy, gdy tuż przed nią pojawił się Centurion. Nie było czasu na wycelowanie. Ledwo zablokowała napierający na nią Skalak. Przeciwnik szybko rzucił się na kobietę powalając ją na plecy. Zaczęła się niezdarna szamotanina i walka o życie.

... A jak to było z Imperialnymi pionierami, którzy wieki temu odkryli dziesiątą planetę i przebudzili Zło, które stało się Legionem Ciemności? Przebudzenie musiało się odbyć bez udziału Legionu! A jak to było z Team Six? Od początku Legion Ciemności chciał ich przekabacić na swoją stronę. Dopiero co próbowali ją przerobić na jakiegoś paskudnego Tekrona. Zaraz! Mowa była o ich duszach, a nie umieraniu. Nie chodziło więc o byle śmierć! To dość nieścisła nauka, ale jeśli ciało opętają złe moce Mrocznej Harmonii, co się wówczas dzieje z duszą? Chodziło więc o przejście na stronę zła? A co z tym artefaktem?! To on był kluczem! A oni mieli go niby użyć?!...

Sara po paru sekundach oglądania wyszczerzonej zielonej mordy miała go kompletnie dość. Połączone siły rąk i nóg, na które składały się szarpnięcia i kopniak w bok przeciwnika, pozwoliły im zamienić się miejscami. Teraz to Sara trzymała Centuriona przyszpilonego do posadzki. Wiedziała, że długo go tak nie utrzyma. Ograniczyła uścisk do lewej ręki i zanim sługus Algerotha zdołał się wyswobodzić, prawą ręką Skorpion dobyła trzymanego na plecach Belzaracha i wbiła jego potężny bagnet w oczodół przeciwnika. Zaraz potem powtórzyła cios, trafiając go w gardło, a potem złapała karabin oburącz i dobiła przeciwnika.

Nie było czasu do stracenia. Sara podniosła AR3000, wymieniła magazynek na ostatni jaki miała i włączyła się do walki.
Najważniejsze to nie zabijać swoich - łącznie, a nawet na czele, z Braxtonem! Najważniejsze to nie dać się zabić! Nie dać się przekabacić na stronę zła! Trzymać się z daleka od tej przeklętej ściany! Odzyskać i zabrać stąd artefakt! I oczywiście najważniejsze też, aby utrzymać wiarę! Dopomóż nam Nalhanielu, Kardynale Dominiku i wszyscy święci!
 
Mekow jest offline