Kiedy Shahri już odrobinę ochłonęła po tej mozolnej wspinaczce, była zachwycona. Nie mogła się zdecydować, co jest lepsze - widok rozciągający się dookoła czy może ruiny, które znaleźli. Czarodziejka przyjrzała się każdemu osmalonemu kamieniowi, każdej resztce pękniętego murku i zarośniętemu, przewróconemu postumentowi. Smok z kostura zdawał się podzielać jej zainteresowanie.
- Cokolwiek tu się stało, ktoś przyczynił się do zniszczenia tego miejsca - zawyrokowała w końcu.
Dopiero wtedy dokładniej przyjrzała się temu, co ofiarował horyzont. Okolica wydawała się niezwykle spokojna. Zielony los, sięgające nieba chmury i srebrna wstążka rzeki. Do tego równina z dwoma małymi punktami wędrującymi ku miastu. Cały dobry nastrój Shahri prysnął jak bańka mydlana. Po raz kolejny w jej życiu okazywało się, że lepiej po prostu nic nie robić i czekać na cud, niż choć trochę ruszyć głową. Stara prawda, że szczęście sprzyja głupim, właśnie się potwierdzała.
- No to chyba wracamy - ponuro powiedziała czarodziejka przybita bezsensem tej sytuacji, po czym zaczęła schodzić ze wzgórza, by udać się ku cywilizacji.
__________________ “Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.” |