Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2015, 20:30   #89
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Schody na górę były nieco węższe od tych, którymi na pierwsze piętro się wspięli. Sam korytarz, który czekał na niego na ich końcu, prezentował się jednak dość okazale, o ile przymknęło się oczy na odpadające strzępy gobelinów, łuszczące się portrety dawnych mieszkańców czy rdzewiejące okazy oręża wiszące na ścianach. Również balustrady, która od zewnętrznej strony broniła Hassana od spadnięcia na posadzkę dwa piętra niżej, lepiej było jednak nie dotykać.
Drzwi było tu nieco mniej niż na niższych poziomach. Każde zaś były zdobne, acz nadgryzione zębem czasu. Gdy jednak, po dość długiej wędrówce, dotarł do wysokich, dwuskrzydłowych wrót niemal, delikatny powiew magii kazał mu przystanąć i poświęcić chwilę lub dwie na dokładniejsze zbadanie tego co kryło się za nimi.
Hassan podszedł do drzwi ściskając sztylet w dłoni i nasłuchiwał przez chwilę co się kryło za nimi.
Jeżeli liczył na jakikolwiek dźwięk, to niestety, a może i na szczęście, się przeliczył.
Ostrożnie kapłan otworzył drzwi zaglądając tam ukradkiem. To że nie było dźwięku nic nie znaczyło. Choć wątpił by napotkał tam na przeszkodę, wszak energia nekromantki została zapieczętowana, to lepiej zawsze było być ostrożnym.
Za drzwiami nikt na niego nie czekał. Nie znaczyło to jednak, że pomieszczenie ziało pustką. Wręcz przeciwnie. Regały były wszędzie, sięgając od podłogi do sufitu. Każda ściana została nimi ozdobiona, poza tą, w której tkwiło okno, oraz drobnym fragmentem gdzie znajdował się kominek. Księgi na nich się znajdujące były stare, część rozlatywała się na jego oczach. Niektóre jednak zdawały się opierać zniszczeniu, uparcie wabiąc oczy pięknymi, starannie ozdobionymi grzbietami.
Hassan znalazł dokładnie to czego szukał. Odwrócił się w stronę korytarza i krzyknął
- Nymph! Znalazłem! - po czym ruszył do ksiąg patrząc po tytuach tych które się opierały niszczycielskiemu wpływowi, oraz za powiewem magii starając się zlokalizować najcenniejsze.
Dziewczynka musiała być dość daleko, nim bowiem dotarła do kapłana, ten zdążył już zgromadzić pokaźnych rozmiarów księgozbiór w którym nie brakowało takich tematów jak “Praktyczne zastosowania magii krwi”, “ Tajemnice podziemnych ziół” czy dość duży tom o prostym, jakże pasującym do tego miejsca tytule “ Nekromancja”.
Nymph pobieżnie przejrzała owe księgi, jednak nadal nie wykazywała szczególnego zainteresowania.
- Musi być jeszcze jakieś miejsce, gdzie trzymała cenniejsze okazy. Nie uwierzę, że to wszystko co zdołała zebrać przez te wieki istnienia… - co mówiąc poczęła “węszyć” wśród pozostałych ksiąg, a raczej ich resztek.
Hassan z kolei nie namyślał się długo. Chwycił księgę o Podziemnych Ziołach i schował do torby. Magia magią, ale w ziołach był bardziej zainteresowany. Po czym i on zaczął przeszukiwać resztę zbiorów.
Poszukiwania te zawiodły oboje do tomu, który zdążył zostać całkiem zasypany resztkami ksiąg. Tom ten nie był duży, nieco tylko większy niż dłoń kapłana, na której spoczął. Gdy ten otworzył jego stronnice, okazało się iż takowych tam nie było. Zamiast nich znajdowała się szkatuła.
Wiedząc, że czas grał przeciwko nim, szybko wyjął szkatułkę i otworzył ją tak, że zarówno on jak i Nymph mogła zabaczyć jej zawartość.
Zawartością zaś był zloty naszyjnik, drobny, całkiem niepozorny. Elementem jednak, który zwrócił uwagę zarówno Nymph jak i Hassana był kamień go zdobiący. Kamień, który do złudzenia przypominał ten, który znajdował się w posiadaniu zarówno kapłana jak i wodnej czarownicy.
- Interesujące… - stwierdził Maik nie wiedząc co zrobić z tym znaleziskiem. - Co z nim zrobimy?
- Jak to co? - Nymph spojrzała na kapłana jakby ten nagle oznajmił że wyrzeka się magii i idzie tworzyć zabawki wraz z Kredem. - Przecież to jej życie, jej nieśmiertelność. Oczywiście, jak na kogoś kto żyje od wieków musiała stworzyć więcej niż jeden, jednak… Dzięki temu będziemy mogli dostać się do jej komnaty.
Uśmiech lisa zawitał na twarzy Hassana po czym zapytał wyjmując naszyjnik ze skrytki
- Więc na co czekamy? - raz jeszcze spojrzał na książki które udało mu się zebrać i… chwycił “Praktyczne zastosowania…” które wylądowały do jego torby. Wszak czasem ogień należało zwalczać ogniem, a skoro wiedza sama się prosiła…?
Nymph nie trzeba było dodatkowo pospieszać. Ruszyła przodem prowadząc kapłana w stronę komnat nekromantki. Droga prowadziła innymi korytarzami, niż te którymi przybył do biblioteki. Rozpad postępował tu jakby szybciej przez co uważać musieli na spadające od czasu do czasu fragmenty ścian i dziury w podłodze. Gdy jednak dotarli wreszcie na miejsce, oczom kapłana ukazały się wrota zajmujące całą szerokość korytarza, który do nich prowadził. Zrobione najpewniej ze złota, zdobne były w szmaragdy i diamenty, które tworzyły zakończenia licznych, zawiłych linii. Nie było klamek, ani nawet uchwytów które mogłyby pomóc przy ich otwieraniu. Były za to dwie czaszki, sądząc po rozmiarach, należące kiedyś do nowo narodzonych dzieci. Magia wibrowała w owym miejscu, wroga każdemu, kto pragnął przekroczyć próg komnaty. Gdy jednak Hassan podszedł bliżej, trzymając w dłoni naszyjnik, moc zaczęła się uginać i wybrzuszać tworząc tunel, który pozwolił na to by zbliżyć się do wrót.
Trzymając się blisko Nymph zbliżył się i próbował je otworzyć. Szczęśliwie, miał nadzieję, nie były zamknięte. Bo po co skoro postawiła właścicielka potężne bariery nie do przebicia?
Los uśmiechnął się do kapłana po raz kolejny. Drzwi stanęły otworem gdy tylko ręka jego spoczęła na jednej z czaszek, które je zdobiły. Za nimi znajdowała się sala, która mogła być zarówno biblioteką, labolatorium jak i salonem. Najpewniej zaś była każdą z tych rzeczy. Ściana po prawej stronie kryła parę drzwi, po każdej ze stron ogromnego kominka, w którym z pewnością można by upiec wołu… lub człowieka.
Nymph zmierzyła wzrokiem pomieszczenie, na dłużej zatrzymując go na księgach równym rzędem ułożonych na półkach.
- Biorę te po lewej stronie - oznajmiła w końcu, wskazując na jedne z drzwi przy kominku.
Decyzja została podjęta, mu pozostały drzwi po prawej do zbadania i tak Maik uczynił kierując do nich swe kroki.
Zarówno jedne, jak i drugie drzwi prowadziły do, jak się okazało, jednego pomieszczenia, które, biorąc pod uwagę obecność dużego łoża z baldachimem, musiało być sypialnią. To, że wielkością dorównywało sali, którą właśnie opuścili, tylko pokazywało iż nekromantka zdecydowanie wolała, by otaczały ją splendor i, cóż, przestrzeń. Poza łożem, które do oczywistych rzeczy służyło, była tam także ściana… Nie bez powodu to właśnie ona, poza łożem, od razu uwagę wchodzącej dwójki zwróciła. Do niej to bowiem, zarówno za nadgarstki jak i kostki u nóg i szyję, przykuta była para. Oboje, na pierwszy rzut oka nie mogący mieć więcej niż sam kapłan, lat. Dziewczyna znajdowała się po prawej stronie. Odzienie jej ciężko było takowym nazwać gdyż składało się jedynie z halki a i ta była w wielu miejscach naderwana i pocięta. Młodzieniec zaś nie posiadał nawet tego. Oboje czarnowłosi, szczupli i podobni rysami jedno do drugiego. Bez wątpienia byli rodzeństwem, rzec można nawet iż bliźniętami. Liczne rany, zarówno kłute jak i cięte zdobiły ich ciała tworząc mozaikę cierpień, jakich doświadczać musieli przez czas jakiś. Niektóre z raz zdążyły się bowiem zabliźnić, inne natomiast wciąż krwawiły. Wokoło nich, namalowane zapewne ich własną krwią, widniały symbole, które kapłan na oczy widział po raz pierwszy.
- Dobry Sylefie - wyszeptał Hassan podchodząc do młodzieży sprawdzić czy żyją, czy razem z zapieczętowaniem mocy i oni odeszli
- Masz jakiś sposób by ich uwolnić? - zapytał Maik nie znając prawdziwej potęgi magii wody.
- Nie jestem złodziejem, nie znam się na zamkach - prychnęła Nymph, niezbyt losem dwójki więźniów przejęta. - Mogę ich ocucić, jak chcesz...
Oboje, zarówno dziewczyna jak i chłopak, zdawali się być wciąż przy życiu, aczkolwiek stan ten mógł w każdej chwili mógł ulec zmianie.
- Najpierw zajmę się zamkami… jeśli się uda. - po czym podszedł do dwójki i przykucnął przy nich robiąc niewielkie nacięcie na palcu. Szepcząc coś do siebie niezrozumiale utrzymał palec nad zamkiem kajdan i pozwolił by kropla krwi wpadła weń.
Biorąc pod uwagę jak zakończyła się poprzednia próba otwierania zamków tym sposobem, kapłan kusił los. Szczęściem ten się do niego tym razem uśmiechnął. Rozległ się cichy “klik” i zamek ustąpił. Pozostałe także się poddały, gdy i na nich skapła kropla Hassanowej krwi.
- Marnotrawstwo - oznajmiła Nymph, zamiast mu w jakikolwiek sposób pomóc, szperając w rzeczach nekromantki. - Pewnie i tak nie dożyją wieczoru. Lepiej ich tu zostawić.
- Mogą być cenni, poza tym, puki żyją nie opuszczę ich . - z tymi słowami obandażował dłoń i kładąc po jednej dłoni na głowie mężczyzny, a drugą na głowie kobiety zaczął szeptać modlitwę do Sylefa
- Dobry Sylefie, dawco życiodajnej mocy, oddechu życia. Spraw by twa moc spłynęła na tych którzy pokrzywdzeni przez los i poczynania służki Darkara raz jeszcze ujrzeli światło, a życie w ich żyłach zajaśniało raz jeszcze w pełni chwały, by mogli Tobie składać dzięki i służyć.
Czy rozsądnym było wzywanie Odwiecznego tuż po tym jak skorzystało się z zakazanej magii… Najwyraźniej tak skoro zarówno młodzieniec, jak i dziewczyna otworzyli oczy wraz z ostatnim słowem modlitwy. Ich rany co prawda pozostały takimi jakimi były, jednak wyraźnie siły wracały do obojga. Powracał także strach na ich umęczone oblicza.
- Dzięki niech będą Sylefowi… - powiedział z ulgą kapłan po czym uśmiechnął się promiennie do biedactw zabierając dłonie z ich głów.
- Nic wam nie grozi, nekromantka została pokonana. Wstańcie i ubierzcie się w co znajdziecie. Odeskortujemy was do najbliższej osady. Jesteście bezpieczni.
Ufność najwyraźniej była tym, na co kapłan nie miał co liczyć. Także nie było śladu wdzięczności na ich obliczach. Ostrożnie, wciąż mierząc go wzrokiem, młodzieniec chwycił dłoń dziewczyny by pomóc jej wstać, po czym przytulił ją do siebie. Stali tak chwilę dłuższą, niezdecydowani czy zaufać nieznajomemu czy nie.
- Albo się ubierzecie albo idziecie tak jak teraz, nie mamy czasu do zmarnowania - Nymph nadal niechętna całemu pomysłowi, wskazała im te drzwi, które wciąż pozostawały zamknięte, a tajemnice za nimi się kryjące, nieodkryte. - Tam pewnie jest garderoba… Powinniście się lepiej tu orientować niż my…
Niechęć pojawiła się w spojrzeniu, jakie młodzieniec rzucił białowłosej. Nie zwlekał już jednak tylko, nadal się nie odzywając, poprowadził dziewczynę do wskazanych przez Nymph, drzwi.
Hassan natomiast chwilę krótko przyglądał się sylwetkom opuszczającym pokój. To naturalne, że im nie ufali. Odwieczni wiedzieli tylko jak długo tu byli. Nie mniej byli ludźmi, a ludzi nie mógł zostawić samych sobie. Odegnając jednak te myśli zaczął przeczesywać pokój szukając interesujących przedmiotów.
- Jakieś sukcesy w znajdowaniu? - zapytał z ciekawości Nymph samemu zawzięcie przeczesując pomieszczenie.
- Ktoś nas ubiegł - oznajmiła mu jego towarzyszka, wskazując na otwartą, pustą szkatułkę. - Szkoda, bo sądząc po pozostałościach magii byłby w sam raz dla mnie. Reszta… Nic co przedłużyć życie by mogło ani też nic co mogłoby je ochronić. Jak chcesz to możesz sam przeszukać te komnaty. Ja wracam na dół.
- Szybko sprawdzę tylko księgozbiór i już jestem na dole - rzucił tylko Hassan po czym ruszył w kierunku salonu rzucając przez ramię w kierunku garderoby
- Zamek się sypie, niedługo zmieni się w ruiny. Macie pięć minut, lub radzicie sobie na własną rękę. Jesteśmy na dole.
Niestety większość, zdecydowana zbiorów była spisana w obcym mu języku… jaka szkoda. Jedyna książka jaką znalazł którą był w anie odczytać to "Podstawy czarnej magi" którą schował do torby.
W czasie, w którym przeszukiwał komnatę, jego dwójka uratowanych, zdążyła doprowadzić się do porządku. Wyszli z garderoby trzymając się za ręce i zatrzymali w jej drzwiach obserwując kapłana i każdy jego ruch.
Hassan znalazł coś obiecującego, cieniutki srebrny łańcuszek który schował do kieszeni. Był jeszcze pierścień, ale… cóż, wolał nie zadzierać z pewną Odwieczną w tej kwestii. Spojrzał na młodzież i uśmiechnął się promiennie
- Gotowi? To dobrze, pora byście poznali resztę. - po czym wyszedł z pokoju i skierował swe kroki w dół. Książki, tak kuszące… ale nie miał na nie miejsca, ani czasu by je czytać. Lecz ruiny zapamięta. Przy odrobinie szczęścia da radę się je odwiedzić i dokopać do ich skarbów w przyszłości. Trzeba było tylko uważnie obserwować drogę powrotną...
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 31-10-2015 o 21:13.
Dhratlach jest offline