Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2015, 22:13   #178
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Brent wyminęła nieznaną sobie trójkę osób, w tym przedziwną istotę z kryształu i ruszyła w górę alejki. Cała ta sytuacja jej się nie podobała i karciła się za to, że dała się ponieść ciekawości. Prawdopodobnie podobne myśli przebiegały po głowie diablęcia na które natknęła się na placu. Tiefling wciąż był zbladły, przez co jego skóra miała różowawy odcień. Opierał się ciężko o ścianę budynku próbując złapać oddech. Zachowanie nieznanego tchórza przypomniało kobiecie o innym bziku. Tym całym niziołku, który nawoływał naiwnych. Ciekawe czy dalej wykrzykiwał ogłoszenia?

I okazało się, że i owszem. Nieopodal Gmachu Zapisów dalej darł się o "wyprawie do Mechanusa", ale jakby z mniejszym entuzjazmem. Słychać to go było, a i owszem, ale teraz siedział na ławce i kiwał leniwie nogami. Jakby mu się już robota zaczynała nudzić.

"Dalej tu jest?" - dziwiła się Ender z lekkim zmieszaniem na twarzy. Halfling na prawdę musiał być zdeterminowany w tym, co robił. Synowie Łaski nie zrobili jeszcze z nim porządtku a minęło wystarczająco dużo czasu, by ktoś łakomy pokusił się na przysługę dla męczenników. Tak się nie stało...
"Ciekawe..." - zaintrygowana pyknęła spokojnie fajką, która lekko już przygasała. Nabite ziele spełniło swoje zadanie. Archiwistka patrząc na halflinga nie myślała już o rekrutacji jako takiej a o osobie bzika. Zastanawiała się komu dała się podpiścić i co takiego w nim było, że zareagowała inaczej niż powinna. W gruncie rzeczy kryło się w tym niebezpieczeństwo. Brent była osobą, która kierowała się tylko i wyłącznie chłodnym osądem. Jeśli jedna osoba była w stanie to ominąć, kolejne również będą do tego zdolne. Była bezbronna w stosunku do opowiastki halflinga i pomaszerowała w wyznaczone miejsce bezmyślnie jak ćma do światła. Nie była to rzecz, którą można było zbagatelizować. W tym mieście można było bardzo szybko wiele stracić a poznanie swoich słabości było kluczowe.

Archiwistka zbliżyła się do krzykacza pod pretekstem wyczyszczenia fajki. Stanęła przodem do niewielkiego kubła obok ławki a bokiem do interlokutora.

- Agitacja nie idzie po myśli? - odezwała się rzucając neutralnie pytanie, opróżniając zawartość fajki.

- Mało chętnych - pokiwał głową niziołek. - Jakby do Celestii mieli iść, to by pewnie chcieli. Ale żeby iść w cień, to trzeba mieć widać predyspozycje.

- W cień... Dokładnie... - powtórzyła spoglądając przez chwile na halflinga. - A nie uważacie, panie halflingu, że informacje są nazbyt... szczątkowe, by zainteresować kogoś z Dzielnicy Urzędników?

- Co wiem, to mówię - stwierdził lekko człowieczek. - Wyprawa do Mechanusa, odkrytego planu, nagroda pieniężna dla śmiałków, a szczegóły to już pani Annabell. Ja mam tylko rozpuścić śpiewkę.

- Pani Annabell... Co to za osoba? Jest kimś zauważalnym w Sigil? - pociągnęła dalej wytrzepując resztki wypalonego ziela z komina fajki.

- Nie, chyba nie - zaprzeczył krzykacz. - Ale ma brzdęk, więc nie dociekam.

"Brzdęk...?" - zdziwiła się Brent w myślach. Nie pasowało to przecież do nawiedzonej rudery z organizującymi pułapki duchami w środku.
- Skoro pani Annabell posiada odpowiedni brzdęk, to kwestią czasu jest by w jej biurze pojawili się odpowiedni ochotnicy.

- Pewnie tak, pewnie tak. Brzdęk rządzi światem - stwierdził lekko halfling.

- Brzdęk rządzi światem. W rzeczy samej - powtórzyła przytakująco przedmuchawszy pustą już fajkę. Schowała ją i krzyżując ręce stanęła bliżej halflinga. Jej wyraz twarzy zmienił się na dociekliwy, a wzrok skupiony na jego osobie. - Problem w tym, że pod wskazanym adresem stoi rozpadająca się rudera, do której nikt nie ma zamiaru wchodzić. Właściwie więcej wybiega z krzykiem i przerażeniem na twarzy... Nie ma w tym za grosz brzdęku, o którym wspominacie, panie halflingu. Bardziej jest w tym materiał, który zainteresuje sąsiadujących Synów Łaski. Więc... O co tak na prawdę chodzi?

- Synowie Łaski już byli. Zarzucili zakłócanie spokoju i pogrozili - stwierdził niziołek jakby nigdy nic. - A rudery, to są w Ulu. Jak ja miałbym brzdęk, to też bym nie spraszał śmiałków do własnej skrzyni, żeby mnie okradli.

Rezolutna odpowiedź podsyciła tylko dociekliwość Brent. Archiwistka odebrała to jako pewnego rodzaju intelektualne wyzwanie. Potyczkę głębi analizowania zagrożeń i zachowań społeczeństwa. Konfrontacje, w której każda ze stron wzięła sobie za cel udowodnienie przeciwnikowi, iż jest się lepszym w skrupulatnych przemyśleniach. Odezwała się dość szorstko.
- Ah... Rozumiem... Więc dlatego została wybrana nawiedzona skrzynia w najciemniejszej ciemnej uliczce... - W tym momencie zrobiła dłuższą przerwę. Zauważyła, że prowadzenie w ten sposób rozmowy nie doprowadzi do niczego innego jak bezcelowej kłutni i obrzucania się co nazbyt ciętymi komentarzami mającymi zdyskredytować rywala. Brent mogła się sprzeczać nie unosząc się wcale emocjami, nie miała jednak na to ochoty. Westchnęła lekko i odrzuciła krytyczny ton swojej wypowiedzi. Na nowo była neutralna..- Nie zrozumcie mnie źle, panie halflingu. Zadanie, do którego poszukujecie pomocy, pokrywa się z obszarem działania Gmachu Zapisów. W szczególności dokumentacja portali, o których wspomnieliście, panie halflingu, jak i zbieranie informacji o planach. - Brent postanowiła nie dzielić się informacją o świeceniu pustkami w temacie planu Początku. Przekazana dalej mogła niezbyt pozytywnie wpłynąć na reputację urzędu. - Jednakże na każdym z kroków, które udało mi się wykonać, by zaznajomić się z tematem, jestem do tego przedsięwzięcia przez państwa, panie halflingu, zniechęcana. Dysonans, który chciałabym zrozumieć. Podczas konkretnej rozmowy bez marketingowych ułagodnień, panie halflingu.

- Ale ja niewiele wiem. Kto organizuje, gdzie go można spotkać. Że jest w tej wyprawie duży brzdęk - wymieniał na palcach. - To już nie moja wina, że sobie pani Annabell wybrała takie miejsce, a nie inne. Słyszałem tylko, że to nie pierwsza grupa jaką organizuje, a poprzednia na współpracy dobrze wyszła.

- Byliście na wskazywanym przez was adresie, panie halflingu?

- Byliśmy, no tam zlecenie dostałem - potwierdził.

"Za grosz podejścia do biznesu..." - pomyślała Brent kręcąc głową. Wszystko wyglądało na beznadziejnie poprowadzoną rekrutację, jednak dalej pokrywało się z obowiązkami Archiwistki. Odpuszczenie sobie okazji do nadrobienia istotnych zapisków mogłoby być uznane jako błąd w sztuce, którego nikt nie chciał mieć w swoim doświadczeniu zawodowym.
- Dobrze... Zróbmy inaczej - odparła po chwili namysłu. - Spotkajmy się w tym miejscu za pół godziny. Udamy się razem, panie halflingu, w miejsce, o którym mówiliście. Wygląda na to, że chętni nie dopisują, a nie wróci pan z pustymi rękoma.

- Mi tam nie płacą od chętnego, tylko od godziny - rzucił lekceważąco niziołek. - Ale i tak kończę na dzisiaj, więc co mi zależy krwawniku - wzruszył ramionami.

- Pół godziny - powtórzyła po czym skierowała się do Gmachu Zapisków.
 
Proxy jest offline