Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2015, 09:27   #1
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Rivoren - Filary [18+]

Filary







Cyth.




Stolica Endary, prowincji nad którą władzę sprawowała Mendara, Pani Ziemi. Nie należało ono ani do największych w Rivoren, ani też do najpiękniejszych. Niektórzy wręcz odmawiali mu jakichkolwiek zasług, uważając za biedną namiastkę pozostałych czterech stolic. To jednak tu siedzibę swą miała Hellian Kerass, namiestniczka władająca ziemiami prowincji z nadania Odwiecznej. To tu odbywał się doroczny targ, na który zjeżdżali przedstawiciele każdej profesji z każdej prowincji krainy. Jakakolwiek by zatem opinia o Cyth nie panowała, było to miasto o którym każdy słyszał, każdy odwiedził i w którym każdy zaznał słynnej, endariańskiej gościnności.

Siedziba namiestniczki, dumnie górująca nad miastem, była prostą budowlą bez zbędnych ozdób, funkcjonalną, jak na standardy Endary wypadało. Sama Hellian z rzadka tylko pokazywała się swemu ludowi, zbytnio zajęta sprawami prowincji by czas mieć na spacery zatłoczonymi uliczkami. Była ona istnym przeciwieństwem Zanory Brass, arcykapłanki Mendary, która także w tym oto mieście urzędowała. Gaj, będący obecnie główną świątynią Odwiecznej, stanowił żywy, zielony twór, do którego każdy wędrowiec mógł wstąpić, zjeść owoce z wiecznie rodzących drzew i odpocząć w ich cieniu. Sama Zanora z pasją oddawała się głoszeniu nauk swej pani, często gościem będąc czy to na targu, czy w domostwach wieśniaków, rozrzuconych po terenie całej Endary.


Wybrańcy.


Od wydarzeń w podziemiach zamku Rozetty minęło dni dziesięć. W chwili przybycia do Cyth, grupa, która składała się z trzynastu osób, dwóch psów i jednego agracha, została powitana przez samą arcykapłankę Mendary. Kobieta ta, w prosty, brązowy strój odziana i trzymająca w dłoni kostuch, powitała ich srogim spojrzeniem, które na dłuższy czas spoczęło na Sennie.
- Siostro - rozległ się stanowczy, niezbyt przyjazny głos Zanory.
- Siostro - odpowiedział jej równie nieprzyjazny głos Senny.

Grupę wpierw poprowadzono ku gajowi, jednak na wyraźnie życzenie Oren, trasę tą zmieniono tak, iż w jej efekcie wylądowali wszyscy w siedzibie namiestniczki. Nie każdy był z tego powodu zadowolony. Grupa szybko zmniejszyła się o uratowaną przez Twema kobietę, a dnia następnego, o bliźnięta. Pozostali zostali rozlokowani w zaskakująco bogatych wnętrzach zamkowych, zajmujących całe skrzydło budowli, które oddano do ich wyłącznej dyspozycji.
Namiestniczkę spotkali w południe, gdy zaproszeni zostali na wystawny obiad, w którego skład wchodziły potrawy, jakich od dni wielu nie mieli okazji kosztować. Sama Hellian okazała się osobą uprzejmą, ciepłą i niezwykle usłużną, a także… ciekawą. Szczególnie informacji o tym w jaki to sposób zginęła Rena, która wszak do jej gwardii należała.

Opowieści - nie było to coś, co każdy z grupy chciałby tego akurat dnia robić - trwały aż do wieczoru, kiedy to odbył się naprędce zorganizowany bal na cześć przybyszów.
Tak oto zarówno Wybrańcy, jak i ich Towarzysze, stali się atrakcją całego Cyth. Wkrótce mówić o nich poczęto w każdej karczmie i w każdym burdelu. Jednych to cieszyło, innym przeszkadzało. Ci, którzy korzystać lubili z darmowych napitków i poklepywania po plecach, czas spędzali w przybytkach, które zarówno jedno jak i drugie oferowały. Ci, którzy ciszę i względną anonimowość nad wrzawę sławy przekładali, wybierali zacisze zamkowych ogrodów, bibliotek i komnat.

Mar, jak rzekł do Khaidar, postarał się, by zarówno Yura jak i Oren przystały na jego propozycję. Rytuał odbył się trzeciego dnia od przybycia do Cyth, w świątyni Tahary, której to skrytobójczyni była Wybranką. Zmian dużych po jego ukończeniu nie było, nie licząc nieco niepewnych spojrzeń Yury i jej wyraźnej niechęci do naszyjnika, który Khaidar miała na szyi.



Czas płynął dalej, dzień za dniem mijał w spokoju, cieple i przyjaznej gościnności, jakże różniącej się od koszmaru, który przeżyli. Nie znaczyło to jednak, iż dane im było zapomnieć o zadaniu jakiego się podjęli. Pierwszą oznaką tego, że sielanka dobiegła końca, było przybycie Neris Kef, arcykapłanki Tahary.


Kobieta ta, jak każdy niemal wyznawca Władczyni Dusz wiedział, stanowisko swoje sprawowała już od siedemdziesięciu trzech lat, w trakcie których nigdy nie opuściła Targalen. Nie postarzała się także nawet o rok, od chwili, w której została wybrana, zachowując swój młody i niepokojący wygląd.
Wraz z Lady Neris przybyli Sitar i Ulria.



Sitar już na pierwszy rzut oka przedstawiał sobą obraz człowieka, któremu walka obcą nie była. Pewny siebie, dobrze zbudowany, o poważnym spojrzeniu czarnych oczu.




Ulria była jego odpowiedniczką w przyjemnym dla oka, kobiecym wydaniu. Jej towarzysz, Ksi, bestia pod wierzch, która jedynie nieznacznie wielkością agrachowi ustępowała, stanowiła zwieńczenie owej pary, która stanęła przed Wybrańcami i ich Towarzyszami. Oboje, wedle słów arcykapłanki, mieli zastąpić tych, którzy polegli. Nie zostało jednak sprecyzowane kto miał się kim zająć.


Dnia kolejnego, wraz z pierwszymi słońca promieniami, zamek będący siedzibą Hellian Kerass, zatrząsł się w od fundamentów, aż po sufit najwyższej wieży, a następnie począł rozpadać, niczym z kart zbudowany. Ci, którzy w popłochu uciekać poczęli, ujrzeli unoszącą się nad budowlą postać. Dla tych, którzy ramię w ramię z nią walczyli, oraz tych, którzy wraz z nią trunkiem się raczyli, imię jej brzmiało Elissa.
- Oto jak kończą ci, którzy odważyli się mi sprzeciwić - głos Darkara brzmiał mocno i pewnie, docierając do każdego zakątka Cyth, do każdego ucha i każdego umysłu. - Zawróćcie teraz lub podzielcie jej los.
Zarówno Twem jak i Litwor w swych sercach czuli że znają już tą scenę, że wiedzą co za chwilę się stanie. Ich serca się nie myliły. Krzyk przejmujący wydobył się z gardła kobiety, świadczący o bólu, który nie zna granic, aż wreszcie… Rozprysła się niczym bańka mydlana, która na swej drodze napotka przeszkodę nie do pokonania. Jej krew, jej szczątki, jej wnętrzności nie opadły jednak a zawisły nad obserwującymi, niczym sztandar, który wszem i wobec głosi zwycięstwo zła nad dobrem.


 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline