Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2015, 16:43   #4
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Trup w pokoju nie był niczym szokującym dla Enayi, także powód jego obecności tutaj, jednakże inaczej było z dwoma kolejnymi rewelacjami. Rediec w Ordulinie… Cóż za przyjemna niespodzianka. Po prostu tylko skakać z radości. Dodatkowo Mirabeta proponowała towarzyszenie jej na balu? Kolejna niespodzianka.
- Jestem zaszczycona propozycją i z chęcią ją przyjmę. - skłoniła głowę ze wdzięcznością - Podejrzewam, że mój strój nie jest kreacją wieczorową. - uśmiechnęła się magini - Ale z tym można sobie poradzić.
- Tak… to prawda. Chcesz więc… udać się na ten bal?- zapytała Mirabeta z pobłażliwym uśmiechem.- Czy też od razu wziąć się za tego kawalera?
Po tych słowach wskazała trupa na podłodze.
Enaya zastanowiła się przez chwilę zanim odpowiedziała:
- Mam wrażenie, że obecność na tym balu może sprzyjać także kwestii rozwiązania zagadki natarczywego amanta.
- Skoro tak twierdzisz. - Mirabeta rozważała sytuację przyglądając się Enayi, po czym rzekła.- Możesz skorzystać z mojej garderoby. Masz… pół godziny.
Następnie wyszła wyganiając przy tym pozostałych osobników w pokoju, by magiczka mogła się przebierać w spokoju. Znalezienie stroju i dopasowanie go zajęło Enayi chwilę. Wydekoltowana czarno niebieska suknia…


nie była w guście skrytej w sobie czarodziejki, ale pasowała do wykwintnego balu. Jakoś będzie musiała w niej przecierpieć.
Enaya westchnęła w duchu, ale postanowiła w końcu i musiała się tego trzymać. Może wcale nie będzie tak źle? Szczerze też miała nadzieję, że uda jej się czegoś wywiedzieć podczas tego balu, co pomoże jej w tym "dochodzeniu". Zawsze było warto spróbować, żeby później nie pluć sobie w brodę, iż coś się przegapiło. Przynajmniej kolory były odpowiednie…
Mirabeta też tak sądziła skoro pozwoliła Sulivuir jechać w swojej karocy. A gdy przemierzały uliczki miasta, mówiła.
- Ten atak jest niepokojąco… nieporadny. Zupełnie jakby zleceniodawca spodziewał się, że zabójca zginie. Ktoś mnie prowokuje i chce rozzłościć… albo przestraszyć.- oceniła spokojnym tonem głosu.
- Stawiałabym na próbę rozzłoszczenia, bo jeżeli byłoby to drugie… Oznaczałoby, że ktokolwiek za tym stoi wie niewiele o osobie, którą marzy mu się przestraszyć.
- Arogancja to cecha wielu mężczyzn u władzy.- zachichotała Mirabeta zasłaniając usta dłonią.- Ale to by oznaczało, że mocodawca niedoszłego mordercy działa spoza Sembii.
- Dlaczegóż to?
- Sembijczyk wiedziałby, że należy się przyłożyć do próby zabicia mnie. Lub nie próbować wcale.- odparła ze złowieszczym uśmiechem Mirabeta.
- Ale rozumiem, że nie było ostatnio żadnych problemów z nikim spoza Sembii? - bardziej stwierdziła niż zapytała Enaya - Chociaż z drugiej strony głupców jest wielu…
- Żywot kłopotliwych ludzi bywa zaskakująco… krótki, nieprawdaż Enayo?- spytała retorycznie Mirabeta i westchnęła dodając.- Sembia ma wrogów na zachodzie i na wschodzie. Selkirkowie mają wrogów, ja mam wrogów… Dlatego trzeba odkryć, który to z nich… próbował mnie usunąć. I dlaczego.
- Zrobię co w mojej mocy i jeszcze więcej. - odparła pół elfka - Wspomniałaś, pani, o lordach Rediec… - poruszyła temat, który ją od dłuższego czasu po prostu drażnił - Jakieś powody ich przybycia?
- Interesy… Ta rodzina odrobinę się… zadłużyła.- uśmiechnęła cynicznie Mirabeta.- Potrzebują pieniędzy.
- To naprawdę przykre. - odparła bezuczuciowo Enaya - Niesprawiedliwość losu taka już jest.
- Z pewnością.- uśmiechnęła się ironicznie Mirabeta i wyjrzała z karocy dodając.- Dojeżdżamy.
- Kogo mogę się spodziewać zobaczyć na balu? - zapytała jeszcze magini.
- Nie byłaś na nim jeszcze ani razu? A tak… nie byłaś.- westchnęła Mirabeta i potarła podbródek.- Osób bogatych, wpływowych… kupców głównie, oraz szlachciców. To takie targowisko próżności na którym wypada być, ale jeśli jest się naprawdę wpływowym, to być się nie musi.
- Rozumiem. Za kogo powinnam się podawać?
- Hmmm… Bądź tajemnicza.- stwierdziła z uśmiechem Mirabeta.- Nie mów niczego wprost, jedynie sugeruj półsłówkami.

Enaya nie była miłośniczką takich bali czy innych przyjęć, które pamiętała jeszcze z czasów młodości, a na których kilka razy pojawić się musiała podle życzenia lorda Rediec. Widziała, że owo życzenie było z jednej strony fasadą normalności zaś z drugiej złośliwością, jednak nic na to poradzić nie mogła. Oczywiście, nigdy na takim balu, jak ten, na który właśnie się udawała z Morabetą, nie była, tylko na mniejszych, ale sądziła, że będzie podobnie.

Nudno i nadęto.

Niemniej mogła coś ugrać z tego wszystkiego dla swej pani, a tym samym dla samej siebie. Z drugiej strony mogo się to okazać nietrafionym strzałem, jednak jeżeli była jakakolwiek szansa na wywiedzenie się czegokolwiek o niedoszłym zabójcy, to gra była warta świeczki. Enaya miała zamiar pokręcić się po przyjęciu, nadstawiać uszka i najlepiej może znaleźć sobie kogoś do towarzystwa, okręcić go sobie wokół palca… i wykorzystać, jakkolwiek to by nie zabrzmiało.

Do czego jej to przyszło...
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline