Trup w pokoju nie był niczym szokującym dla Enayi, także powód jego obecności tutaj, jednakże inaczej było z dwoma kolejnymi rewelacjami. Rediec w Ordulinie… Cóż za przyjemna niespodzianka. Po prostu tylko skakać z radości. Dodatkowo Mirabeta proponowała towarzyszenie jej na balu? Kolejna niespodzianka.
- Jestem zaszczycona propozycją i z chęcią ją przyjmę. - skłoniła głowę ze wdzięcznością - Podejrzewam, że mój strój nie jest kreacją wieczorową. - uśmiechnęła się magini - Ale z tym można sobie poradzić.
- Tak… to prawda. Chcesz więc… udać się na ten bal?- zapytała Mirabeta z pobłażliwym uśmiechem.- Czy też od razu wziąć się za tego kawalera?
Po tych słowach wskazała trupa na podłodze.
Enaya zastanowiła się przez chwilę zanim odpowiedziała:
- Mam wrażenie, że obecność na tym balu może sprzyjać także kwestii rozwiązania zagadki natarczywego amanta.
- Skoro tak twierdzisz. - Mirabeta rozważała sytuację przyglądając się Enayi, po czym rzekła.- Możesz skorzystać z mojej garderoby. Masz… pół godziny.
Następnie wyszła wyganiając przy tym pozostałych osobników w pokoju, by magiczka mogła się przebierać w spokoju. Znalezienie stroju i dopasowanie go zajęło Enayi chwilę. Wydekoltowana czarno niebieska suknia…
nie była w guście skrytej w sobie czarodziejki, ale pasowała do wykwintnego balu. Jakoś będzie musiała w niej przecierpieć.
Enaya westchnęła w duchu, ale postanowiła w końcu i musiała się tego trzymać. Może wcale nie będzie tak źle? Szczerze też miała nadzieję, że uda jej się czegoś wywiedzieć podczas tego balu, co pomoże jej w tym "dochodzeniu". Zawsze było warto spróbować, żeby później nie pluć sobie w brodę, iż coś się przegapiło. Przynajmniej kolory były odpowiednie…
Mirabeta też tak sądziła skoro pozwoliła Sulivuir jechać w swojej karocy. A gdy przemierzały uliczki miasta, mówiła.
- Ten atak jest niepokojąco… nieporadny. Zupełnie jakby zleceniodawca spodziewał się, że zabójca zginie. Ktoś mnie prowokuje i chce rozzłościć… albo przestraszyć.- oceniła spokojnym tonem głosu.
- Stawiałabym na próbę rozzłoszczenia, bo jeżeli byłoby to drugie… Oznaczałoby, że ktokolwiek za tym stoi wie niewiele o osobie, którą marzy mu się przestraszyć.
- Arogancja to cecha wielu mężczyzn u władzy.- zachichotała Mirabeta zasłaniając usta dłonią.- Ale to by oznaczało, że mocodawca niedoszłego mordercy działa spoza Sembii.
- Dlaczegóż to?
- Sembijczyk wiedziałby, że należy się przyłożyć do próby zabicia mnie. Lub nie próbować wcale.- odparła ze złowieszczym uśmiechem Mirabeta.
- Ale rozumiem, że nie było ostatnio żadnych problemów z nikim spoza Sembii? - bardziej stwierdziła niż zapytała Enaya - Chociaż z drugiej strony głupców jest wielu…
- Żywot kłopotliwych ludzi bywa zaskakująco… krótki, nieprawdaż Enayo?- spytała retorycznie Mirabeta i westchnęła dodając.- Sembia ma wrogów na zachodzie i na wschodzie. Selkirkowie mają wrogów, ja mam wrogów… Dlatego trzeba odkryć, który to z nich… próbował mnie usunąć. I dlaczego.
- Zrobię co w mojej mocy i jeszcze więcej. - odparła pół elfka - Wspomniałaś, pani, o lordach Rediec… - poruszyła temat, który ją od dłuższego czasu po prostu drażnił - Jakieś powody ich przybycia?
- Interesy… Ta rodzina odrobinę się… zadłużyła.- uśmiechnęła cynicznie Mirabeta.- Potrzebują pieniędzy.
- To naprawdę przykre. - odparła bezuczuciowo Enaya - Niesprawiedliwość losu taka już jest.
- Z pewnością.- uśmiechnęła się ironicznie Mirabeta i wyjrzała z karocy dodając.- Dojeżdżamy.
- Kogo mogę się spodziewać zobaczyć na balu? - zapytała jeszcze magini.
- Nie byłaś na nim jeszcze ani razu? A tak… nie byłaś.- westchnęła Mirabeta i potarła podbródek.- Osób bogatych, wpływowych… kupców głównie, oraz szlachciców. To takie targowisko próżności na którym wypada być, ale jeśli jest się naprawdę wpływowym, to być się nie musi.
- Rozumiem. Za kogo powinnam się podawać?
- Hmmm… Bądź tajemnicza.- stwierdziła z uśmiechem Mirabeta.- Nie mów niczego wprost, jedynie sugeruj półsłówkami.
Enaya nie była miłośniczką takich bali czy innych przyjęć, które pamiętała jeszcze z czasów młodości, a na których kilka razy pojawić się musiała podle życzenia lorda Rediec. Widziała, że owo życzenie było z jednej strony fasadą normalności zaś z drugiej złośliwością, jednak nic na to poradzić nie mogła. Oczywiście, nigdy na
takim balu, jak ten, na który właśnie się udawała z Morabetą, nie była, tylko na mniejszych, ale sądziła, że będzie podobnie.
Nudno i nadęto.
Niemniej mogła coś ugrać z tego wszystkiego dla swej pani, a tym samym dla samej siebie. Z drugiej strony mogo się to okazać nietrafionym strzałem, jednak jeżeli była jakakolwiek szansa na wywiedzenie się czegokolwiek o niedoszłym zabójcy, to gra była warta świeczki. Enaya miała zamiar pokręcić się po przyjęciu, nadstawiać uszka i najlepiej może znaleźć sobie kogoś do towarzystwa, okręcić go sobie wokół palca… i wykorzystać, jakkolwiek to by nie zabrzmiało.
Do czego jej to przyszło...