Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2015, 08:54   #16
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Na posterunku
Śledztwo ruszyło, co dla Moutiera stanowiło dodatkowy bodziec. Nowe elementy układanki zaczęły się pojawiać na stole. Nowe fragmenty, a tak że informacje na temat zmarłej, i tego gdzie ją widziano. Gdy dwie rozmowy telefoniczne nastąpiły po sobie, przed detektywami pojawiły się dwa wyjścia.
-Może podzielmy się. Jedna grupa pojedzie na Clichy 113 bis, a druga na Carnot 4. Skoro ja zacząłem sprawę z taksówkarzami, mogę pojechać i porozmawiać z Leonem Zirkt’em. - spojrzał na resztę, oczekując od nich deklaracji.
- Właśnie szefie. - zwrócił się Janvier do Lebreta - Dokończmy tych taksówkarzy póki trop świerzy.
Zadeklarował się zapalając papierosa. W pokoju zaczęło się robić siwo od dymu.
- To może ja wybiorę się na Clichy 113 bis. Nie sądzę bym nadawał się do wzbudzania strachu u potencjalnego podejrzanego.- zasugerował z uśmiechem Tony.
- Jadę z Tobą do tego mieszkania. - rzuciła Margot do Lebreta. Nie było większego sensu w jechaniu do taksówkarza całą grupą. Poza tym mieszkanie zapowiadało się znacznie ciekawiej. W końcu dowiedzą się więcej o dziewczynie. Kim była? Czym się zajmowała? Może nawet gdzie wybierała się wczorajszego wieczoru? Deneuve nie dawało spokoju pytanie, czy dziewczyna znała wcześniej swojego mordercę, a od rozmowy z panną Irene zastanawiała się czy to nie z nim spotkała się wcześniej, w tej samej sukni.
- Będzie mi miło mieć towarzystwo podczas pierwszego przesłuchania. Tylko nie oceniaj mnie surowo.- zażartował Tony słysząc jej słowa

Levallois–Perret

Leon Zikrit był ponad pięćdziesięcioletnim mężczyzną. Zastali go w mieszkaniu przy ul. Carnot. Był zaspany, nieogolony, w podkoszulku, piżamowych spodniach i przydeptanych kapciach. Śmierdział potem.
Wpuściła ich żona, która posadziła ich przy stole w jadalni.
- Panowie do mnie? Marie zrób kawę. – rzucił do krzątającej się po kuchni żony.

Moutier gdy tylko wszedł grzecznie przywitał się a potem usiadł na przeciwko Leona. Z kieszeni wyjął zdjęcie dziewczyny i położył zdjęcie przodem do mężczyzny.
-Podobno podwoził ją Pan wczoraj? - zaczął powoli. Delikatnie wręcz.
Mężczyzna wziął zdjęcie do ręki.
- No tak. To było ostatniej nocy. Stałem na postoju nieco przed północą naprzeciwko „Romea”, nowego lokalu nocnego przy ulicy Caumartin. Tej nocy wyjątkowo „Romeo” był zamknięty dla bywalców, bo sala została wynajęta na przyjęcie weselne. No więc z kilkoma swoimi kolegami po fachu stałem na postoju. Zaczynało mżyć. Tak mniej więcej piętnaście minut po północy jakaś dziewczyna w niebieskiej wieczorowej sukni i w czarnym płaszczu z kapturem wyszła z lokalu i zaczęła iść chodnikiem. Zaczepiłem ją, czy chce taksóweczkę, ale tylko potrząsnąwszy głową i poszła dalej. To była ona. Dość nędzną miała tę sukieneczkę.
Postukał palcem w fotografię dodając z przekonaniem:
- To była ona. Szkoda taka ładna.
Pokiwał smętnie głową wzdychając i spoglądając z ukosa na krzątającą się w kuchni żonę.

Moutier zaczął powoli rozglądać się po mieszkaniu. Szukał wzrokiem balkonu, na którym można było by zapalić. Ruszył powoli w jego kierunku mówiąc:
-Mogę - pokazał papierosa i dał znak taksówkarzowi że chętnie go poczęstuje
Gdy znaleźli się na balkonie zapytał ściszonym głosem:
-A chłopaki mówili, że ją pan podwoził? Jak to było. To ważne. O nic nie oskarżam pana, ale im więcej szczegółów się dowiem tym lepiej… - rzekł przyjacielskim tonem.

- To nie ją. Tylko tą parę co potem wyszli z “Romea”. Kazali się zawieźć na plac Etoile. Kiedy przejeżdżałem przez plac Saint–Augustin, spotkałem tam znowu tę dziewczynę. Szła szybko przez plac w stronę bulwaru Haussmanna, jak gdyby mieszkała na Champs–Elysées. Mówiłem o tym chłopakom i musieli coś przekręcić.
Leon poczęstował się papierosem.
- Z podziękowaniem. - zasalutował palcem do czoła. - Potem jak już podwiozłem tą parkę, co ją wziąłem i wracałem, to zobaczyłem ją ponownie na rogu bulwaru Haussmanna i ulicy Saint–Honoré. Dochodziła pierwsza. Wiem bo spojrzałem na zegarek.*

- Była sama, czy ktoś jej może towarzyszył? - padło kolejne pytanie, a zaraz następne - Czy wyglądała na trzeźwą czy raczej pijaną?
- Szła sama i nie wyglądała na pijaną. - odpowiedział taksówkarz.*

Moutier zadumał się. Wyglądało na to że taksiarz mówił prawdę.
- Gdy ją Pan ponownie zobaczył, to miała na sobie tą samą sukienkę czy może wyglądała jakby się przebrała? Ile mniej więcej czasu zajął Panu powrót z Etoile do Haussmanna ?
- Cały czas miała niebieską sukienkę i ten płaszcz, a ile czasu? Trudno powiedzieć, może z kwadrans.

Zdawało się, że niewiele więcej wie, więc Moutier pożegnał się kulturalnie i opuścił domostwo. Gdy znaleźli się z Janvierem na ulicy rzucił do niego:
-Czyli ktoś pomiędzy pierwszą a drugą ją upił, zabił, przebrał i porzucił - to było bardziej pytanie, niż stwierdzenie.

Janvier stał opierając plecy o samochód. Wyrzucił peta dotąd przyklejonego do ust.
- Nie tyle przebrał, co nie zabrał wszystkich ciuchów. Nie miała torebki, buta i czarnego płaszcza. Niebieska sukienka od panny Ireny została. Ciekawe co robiła w “Romeo”. Skoro była w środku na weselu, to może była zaproszona.
Spojrzał na zegarek. Dochodziła trzecia.
- Może ktoś tam już się kręci? - rzucił spoglądając na Moutiera

Ten tylko przytaknął i ruszył w kierunku samochodu. Trop prowadził dalej, i był świeży w miarę. Trzeba było to wykorzystać.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline