Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2015, 14:07   #20
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Chloe Levittoux

Była spóźniona. Co najmniej o dwa dni. Jednak myśl o czekającym ją celu podróży nie zachęcała do pośpiechu. Cóż z tego, że zaczną bez niej? Gdyby nie układ z Księciem nigdy nie opuściłaby Paryża!
Chloe dojeżdżała do bram miasta w czarnej karocy ciągnionej przez 4 kare konie. Jej myśli były tak samo czarne jak one. I tak samo czarne jak cieniste bestie, które krążyły niezmiennie wokół niej…
Feria kolorów, zapachów i dźwięków, która uderzyła w wampirzycę niczym ściana, kiedy nareszcie minęła bramy Wenecji, była trudna do zniesienia. Przyprawiała o ból głowy sprawiała, że kły wysuwały się z dziąseł raniąc jej własne wargi.

- Karnawał - warknęła cicho - zabawa dla prostaków i bydła.

Czuła wewnętrznie, że to miasto jest inne. Emocje, które tłoczyły się na każdym rogu jak kule armatnie, gotowe w każdej chwili wybuchnąć szarpiąc i raniąc jej nerwy. I ta przedziwna aura, jakby dwa światy przecinały się właśnie w tym miejscu. Jedna wielka, przeklęta nekropolia….


Felicien Descoteaux


Przekraczając bramy Najjaśniejszej, Felicien wciąż jeszcze pogrążony był w ekstazie, którą odczuwał podczas każdej ze swoich opowieści. A ta, którą zachwycił goszczący go przed dwoma dniami dwór w Mediolanie, była zupełnie wyjątkowa.
Sztuka iluzji, którą opanował do mistrzostwa pozwoliła na kreację wszystkiego czego zapragnął. Gromkie brawa pobrzmiewały długo jeszcze echem w uszach Toreadora.
Doprawdy czymże było to zlecenie, z którym posłał go książę? Felicien był wszakże artystą… wybitnym bardem. Nie złodziejem, czy szpiegiem.
Mierził go fakt, że musiał poświęcić swój czas i kunszt tak przyziemnym zajęciom.

Niemniej jednak, zważywszy na pewne okoliczności, nie miał innego wyjścia.
Na pocieszenie pozostawała mu świadomość, że czas karnawału oferował okazję do zaprezentowania swojego kunsztu. Bo któż z tutejszych wampirów byłby zdolny oprzeć się takiemu widowisku?


Danika, córka Jana

- Cenię sobie bezpośredniość - zaśmiał się chrapliwie Doża - niemniej jednak pozwól Signorina, że pozostanę nadal odrobinę tajemniczy. Kwestię pochodzenia dokumentów wolałbym pozostawić na inny czas… kiedy już lepiej się poznamy. - Giovanni spojrzał na kainitkę - A to, że akurat potrafisz Pani je odczytać to było przeczucie bardziej niż pewność… Być może za jakiś czas będę mógł powiedzieć coś więcej. Być może... - ton Carmelo podkreślał wypowiadane słowa. - Oferuję przysługę za przysługę. Nie mniej, ale i nie więcej. Zostawiam Pani czas na zastanowienie się. Powiedzmy, do jutrzejszego wieczora. - mówiąc to poprosił gestem dłoni o zwrot dokumentu.
Danika niechętnie oddała zapisaną stronicę. Pozostawiał jej niewiele czasu. Ale przynajmniej miała jakiś wybór.
Kiedy otwierała usta do odpowiedzi otworzyły się jedne z zamkniętych wcześniej drzwi, a w nich ukazała się kobieta, a zaraz za nią…. druga.

Carmelo odwrócił wzrok, niezadowolony.

- Wybacz ojcze - głos pierwszej z kobiet brzmiał pokornie, jednak jej postawa i spojrzenie jakim obrzuciła Danikę były zaprzeczeniem tonu nadawanego wypowiedziom - messer Donatello prosił żeby przekazać, że więzień gotów jest do …
- Zamilcz Julio! - Carmelo zachrypiał głośno do ciemnowłosej kobiety - powiedzcie Donatello, że zaraz do niego dołączę. A teraz zostawcie nas samych. Natychmiast.
Wyraźnie niezadowolone kobiety zniknęły za drzwiami.

- Wybacz mi Signorina, moja nieznośna córka wciąż jeszcze uczy się ogłady towarzyskiej. - Carmelo z trudem hamował złość - Cóż, wzywają mnie obowiązki, mam więc nadzieję, że będziemy mogli jutro kontynuować naszą rozmowę wieczorem, w Pałacu Dożów. Tymczasem jeden z moich ghuli odprowadzi Panią do sali balowej. - Giovanni skłonił lekko głowę po czym przywołał służącego, aby towarzyszył damie w drodze powrotnej.
Danika odetchnęła z ulgą, kiedy zdobione drzwi zamknęły się za nią z metalicznym odgłosem. W głowie dźwięczało już tylko jedno pytanie. O jakim więźniu wspomniała córka Carmelo? I do czego był gotów??

Antonio della Scala

Salvadore zniknął ponownie. Antonio rozglądał się niespokojnie po sali próbując wytropić poczynania Nosferatu, jednak po wampirze nie było ani śladu.
Pozostawało czekać i nasłuchiwać bicia zegara z pobliskiej wieży kościelnej.
To przeklęte zlecenie coraz mniej mu się podobało.
Nie dość, że bardzo szybko tracił towarzyszy to jeszcze w mieście pojawiła się Estera? Tylko czy aby na pewno? Czy może ktoś lub coś mamiło jego psyche?

Kiedy tak miotał się ze swoimi myślami przemykając wzrokiem po twarzach rozbawionego tłumu w dalszej części sali, tuż pod oknami napotkał krótkie, oceniające spojrzenie dwójki kainitów, którzy po chwili pogrążyli się w rozmowie z trzecim. Oboje jako nieliczni nie nosili masek.

Towarzyszący im trzeci z wampirów twarz miał ukrytą.

Kiedy rozległo się bicie zegara, wskazujące przemijającą godzinę, a Salvadore nie pojawiał się, Antonio miał ochotę po prostu ulotnić się. Wtedy poczuł na prawym ramieniu czyjąś doń.
Kiedy nerwowo obrócił głowę ujrzał przed sobą twarz... Daniki.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline