Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2015, 16:00   #28
Eleishar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Wśród śmierci i strachu...


Ss'aris nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, ale został przegłosowany. Nie godząc się na przyjęcie gościny ujmowali honorowi Irrerda, a dla trolla to rzecz święta. Miał nadzieję, że ich nowy znajomy nie spróbuje zmyć plam na swojej dumie śmiercią, nie po to przecież uratował go ze szponów tego paskudnego pasożyta, który wciąż był nabity na jego ostrze, gdy z powrotem sadowił się na fotelu by ruszyć dalej w drogę.
Wiedział że gruczoły bestii mają swoją wartość, więc nie wyrzucił ścierwa. Ściągnął szczura z rapiera, który wytarł z krwi i schował. Następnie sięgnął po nóż i sprawnie go oprawił, wycinając cenne narządy. U odpowiedniego kupca mogli na nich dodatkowo zarobić.


***

Grimo ostrożnie podszedł do kobiety i zaczął badać jej rany - Spokojnie, chcę tylko ci pomóc - mówił uspokajająco.
Kobieta ciągle szlochając przygladała się krasnoludowi, czerwonymi i opuchniętymi z płaczu oczami. Po krótkim badaniu Grimo doszedł do wniosku, że poza obtarciami nie ma żadnych widocznych obrażeń.
Ss’aris zerwał się z fotela i zaczął szybkimi susami krążyć wokół miejsca tej masakry, by wypatrzyć jej sprawców. Ciął przy tym wszelakie napotykane chaszcze dysząc wściekle.
-Wyłaźcie szubrawcy! Pokażcie swe plugawe mordy i skosztujcie stali od tych, którzy potrafią się obronić przed takimi jak wy! - wołał.
Wybuch wściekłości t’skranga nie przyniósł żadnego efektu poza rozładowaniem negatywnych emocji u Ss’arisa. Odpowiedziała mu cisza, chaszcze cierpliwie poddawały się ostrzu jego śmiercionośnego miecza. Bluszcz widząc jak jego kompan się miota postanowił spróbować go uspokoić.
- Ich tu nie ma Ss’aris. Uspokój się bo jeszcze uszkodzisz sobie ten mieczyk.
Wiedział jednak, że to bezcelowe, więc zamikł i cierpliwie czekał. Czas zabijał badaniem śladów.
-Eh… uciekły psubraty, kurwie syny, bezbożnicy! - warknął t’skrang po kolejnym okrążeniu. - Zarżnę jak psy za to bestialstwo! - wygłosił deklarację. Diabli wiedzą skąd brały się takie porównania, Ss’aris nie skrzywdziłby niewinnego psa.
Bluszcz przerwał oględziny miejsca zbrodni i zwrócił uwagę na ważną rzecz.
- Co teraz? Nie zostawimy chyba tej kobiety samej. Na szczęście wóz nie został uszkodzony. Będziemy mogli ją jakoś transportować dopóki nie trafimy na jakąś osadę.
Keira, która cały czas klęczała przy kobiecie westchnęła smutno.
- Veneron dobrze wiedział co robi. Za dobrze mnie zna. Wóz trochę nas spowolni i da im czas na ucieczkę, a przynajmniej nie pozwoli nam ich dogonić. Oby nie zdążyli wyzwolić…
Urwała nagle. Uśmiechnęła się do ciężarnej.
- Jak się nazywasz kochana?
Kobieta przerwała zawodzenie i popatrzyła na Keirę przetraszonym wzrokiem.
- Zwą mnie Ranai. Moi krewni, ojciec, mąż i syn. Zabili ich choć nic im nie zrobiliśmy. Byli jak oszalali.
Zaczęła znowu płakać.
Ss’aris westchnął. Miał przeczucie co do przyczyny ich obłędu, zwłaszcza że Keira najpewniej faktycznie miała kryształ z tamtej pieśni. Niegodziwi ludzie od zawsze przyciągali horrory, nawet jeśli jeszcze ich nie wyzwolili, mogli zacząć ulegać jakimś podszeptom, które zsyłały im potwory uwięzione we wnętrzu artefaktu. Dziewczyna będzie musiała prędzej czy później wszystko wyśpiewać, nawet jeśli zajdzie konieczność by ją do tego przycisnąć.
- Ranai… - odezwał sie Nui wprost do kobiety - ścigamy ich, a z każdą chwilą są coraz dalej. Musisz powiedzieć wszystko co wiesz. Ilu ich było, co mówili, dlaczego zabijali i dlaczego nie zabili ciebie. Wszystko może okazać się pomocne by dorwać tych phr! ludzi. Zabierzemy cię do najbliższej wioski, więc możesz opowiedzieć część po drodze.
Tu zwrócił się do Keiry
- Wóz zostaje. Zbytnio nas spowolni. Ss’aris ma coś znacznie wygodniejszego, prawda Ss’aris? - wzrok Nui spoczął na latającym fotelu drugiego T’skranga. Była to rzecz, zawsze budząca w nim rozbawienie na początku podróży i zazdrość w jej trakcie.
-A przypomnieć Ci ile razy śmiałeś się z tego że nie podróżuję na koniu? - wtrącił się złośliwie właściciel fotela. - Teraz Ci pewnie łyso. - zaśmiał się.
Najwyraźniej Nui przybrał w tej chwili maskę swego rodzaju głównodowodzącego, gdyż po chwili zaczął wszystkim wydawać rozkazy, co było raczej do niego nie podobne.
- Kitaan - Nui miał kazać mu zająć się ofiarą, lecz zauważył, że ten już to robił - … dobrze, Keira pomożesz mu.
- Ss’aris, zbierz pieniądze i co cenniejsze przedmioty. W wiosce przekażesz je Ranai.
- Grimo przygotuj konie od wozu do drogi- mimo powagi sytuacji, Yllandarik nie omieszkał zażartować z wzrostu krasnoluda, zlecając mu takie, a nie inne zadanie, zresztą fakt, że przydzielił Keirę do pomocy Kitaanowi, tez nie był przypadkowy.
- A ja…- Yllandarik zakręcił dziwnie dłonią w powietrzu- ...ja się jeszcze tu rozejrzę - T’skrang splótł ręce za plecy i zaczął przechadzać się w tę i z powrotem szukając jeszcze jakiś śladów. Kilka razy zatrzymywał się przy napisie “raggok” i zastanawiał się chwilę nad czymś, pukając uniesionym palcem swój podbródek. W praktyce jednak, wkrótce sam wziął się do pracy, pomagając Grimo.
-Taaa, rozejrzysz się. Raczej bąki będziesz zbijał, bo wiemy już że wokół jest pusto, a nam każesz zapierdalać. - prychnął Ss’aris - Kto Cię w ogóle zrobił dowódcą? No ja sobie wypraszam! Raz jeszcze ze swojego miejsca w szeregu spróbujesz się wyrywać w takiej sytuacji, to Ci utnę ogon przy samej czaszce. - zagroził rodakowi. Mimo tego zabrał się do przeglądania pozostałości, po tej rzezi. Zapewne dałoby się znaleźć w nich coś cennego.
Niestety Ss’aris żadnych wielkich skarbów nie znalazł. Przy zamordowanym mężczyźnie, który był prawdopodobnie mężem Ranai znalazł sakiewkę z trzydziestoma sześcioma srebrnymi monetami i nóż przy pasie. Nastolatek nie miał nawet tego. Trochę więcej dóbr było na wozie. Znajdowały się tam dwa namioty, narzędzia rolnicze takie jak kopaczki, sierpy, kosy, dwa worki z owsem (zapewne dla koni), nasiona różnych roślin uprawnych w trzech workach, i około czterdziestu porcji suchego prowiantu. Były tam też dwa łuki i dwa kiepskiej jakości miecze oraz zapas strzał. Wszystko wskazywało na to, że nieszczęście spotkało rodzinę osadników.
Jak się okazało po krótkich oględzinach, żadne przygotowywanie koni nie było potrzebne. No może poza zabraniem worków z obrokiem, które miały zawieszone na głowach.
 

Ostatnio edytowane przez Eleishar : 02-11-2015 o 17:11.
Eleishar jest offline