Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2015, 20:46   #30
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Kitaan opatrzył ocalałą bez większych kłopotów, podstawowa wiedza uzdrowicielska którą posiadał wystarczyła.
- Skończyłem - bez hełmu i pancernych rękawic Kitaan wyglądał dużo łagodniej i mniej groźnie. Nie pierwszy raz gładka elfia twarz pozwoliła mu uspokoić drugą osobę. - Ich ścieżka się zakończyła. Żal jest naturalny i nie powstrzymuj go. Przeżyj go i płacz za nimi - Przytulił kobietę na chwilę, pozwalając by jego spokój spłynął i na nią.
Po czym obejrzał fachowym okiem wóz, oceniając czy dałoby się go jakoś przysposobić do drogi. Stojący nieopodal kitaanowy wierzchowiec Burza parsknął pogardliwie dając wszem i wobec do zrozumienia, że ten, kto będzie chciał go zaprząść do wozu, skończy ze śladem podkowy we wrażliwym miejscu.
Wóz poza wyrytym napisem był nienaruszony i zdatny do drogi. Zaprzężono do niego nawet konie. Widać mieli zamiar wkrótce ruszać. Zbrojmistrz przyjrzał się uważnie także zabitym ze szczególnym uwzględnieniem śladów jakie mogła pozostawić ich broń. Nie dowiedział się wiele. Ślady na ciałach i na odzieży wskazywały pospolite w Barsawii szable i miecze. Wzory bardzo popularne wśród kowali w miastach takich jak Kratas, Wielki Targ czy Urupa. Nic nie wskazywało na to, że któreś z broni było magicznie wzmocnione bądź pracował nad nim wykwalifikowany zbrojmistrz.

Krzątaninie przy ocalałej kobiecie, zmarłych i wozie przyglądał się nieco znudzony Bluszcz. Początkowa ekscytacja znaleziskiem i uczucia jakie wywołało ustąpiły. Teraz plątał się swoim większym kolegom pod nogami próbując znaleźć dla siebie jakieś miejsce. Nie omieszkał też wtrącić swoich trzech groszy do dyskusji.
- Nui nie masz serca. Kazać ciężarnej korzystać z tego wynalazku Ss’arisa. Poza tym na czym będzie jechał Ss’aris? Chyba nie posadzisz go na kolanach tej biednej kobiety? Konie przy wozie to zwierzęta pociągowe, nie pod wierzch. No i nie ma dla nich siodeł.
- Albo na Ss’arisowym fotelu, albo na wozie, ale beze mnie. Inaczej możemy wracać do Kratas. Nie mamy czasu boleć nad jej stratą, a już na pewno nie nad tyłkiem tego wygodnisia.
Keira także dorzuciła coś od siebie.
- Nikt tak jak ja nie życzyłby sobie żebyśmy wyruszyli jak najszybciej. Jednak musimy mieć na względzie ciężarną i powinniśmy pochować ciała. Tak jak mówiłam Veneron dobrze wiedział co robi.
Westchnęła smutno.
Po tych słowach z Nui wyraźnie zeszło powietrze. Machnął rękoma na odlew i znów podszedł do wozu. Nie nadawał się do wydawania i egzekwowania rozkazów. Sięgnął po kopaczkę.
- Gdzie kopać?
- Szybciej będzie jak Bluszcz rozejrzy się za naturalną dziurą, którą zasypiemy - orzekł Kitaan - przyjrzałem się śladom oręża. Pospolita broń, więc raczej to zwykłe zbiry lub początkujący adepci. Ale jeżeli to miał być wybieg, mający nas zatrzymać - mają zapewne dowódcę który zna się na rzeczy, choć nie lubi brudzić rąk. To by się zgadzało, panno Keiro?

- Właśnie tak sądzę Kitaanie- odpowiedziała Keira- Tym dowódcą jest nie kto inny jak Veneron, mój były współpracownik. Masz też rację oceniając sprawców tego mordu. To zapewne ci sami ludzie którzy mnie napadli. Zwykli kultyści i być może jeden, czy dwóch głosicieli. Mają pewne pojęcie co do posługiwania się bronią, to wszystko. Żadni z nich adepci na szczęście.
-Takich to zjadam na śniadanie i to z rękami związanymi na plecach. - wtrącił się Ss’aris pewnym siebie głosem. Zdzielając człowieka ogonem, mógł bez problemu posłać delikwenta na glebę, ale zdecydowanie wolał zadawać precyzyjnie wymierzone ciosy swoim niezawodnym, idealnie naostrzonym rapierem. - Zastanawiam się tylko, jakim cudem mogli pokonać kogoś o twoich umiejętnościach. - zamyślił się wspominając w myślach, że przecież należała do naprawdę wysokiego Kręgu.

Do rozmowy wtrącił się też Bluszcz.
- Naturalny dół?! Nie wymagasz Kitaanie zbyt wiele? Jestem powietrznym zwiadowcą nie wynajdywaczem dziur. - prychnął obrażony wietrzniak. Wzbił się jednak w powietrzne i obleciał okolicę.
- Żadnych dziur w zasięgu wzroku. Poza tym ci ludzie zasługują na normalny grób. Bierzcie się lenie do roboty - powiedział i założył ręce na piersi mierząc Kitaana rozbawionym spojrzeniem.
-No to kopiemy panowie! Raz, dwa! Raz, dwa! - zakomenderował Ss’aris łapiąc z kopaczkę i ruszając rytmicznym krokiem na bok drogi by wykopać grób. Wymachiwał żwawo łopatą, tworząc powiększający się w dość szybkim tempie dół, przeznaczony dla dwóch osób. - Morderców grzebać nie zamierzam. Nie godny spoczynek im się należy, lecz brzuchy ścierwojadów.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline