Zacheusz stał sobie spokojnie z boku. Zimno sprawiało że delikatnie trząsł się. A może to był strach. Twarz jego wyrażała lekkie zdenerwowanie i rozczarowanie. Faktem było że przebył strasznie długą drogę, i jak się okazało miał wrócić z pustymi rękami. Nie podobało mu się, a to dlatego że, jego przełożonym się to się z pewnością nie spodoba. Ciemno niebieskie przyglądały się dziwnie Komturowi, jakby kupiec zaczynał wyrabiać sobie zdanie o nim. Nie koniecznie pochlebne.
Gołym okiem dla kupca gildii było widać, że Komtur oraz zakon próbują coś ukryć. Tylko co on miał z tym mieć wspólnego. Co wspólnego z kapłanką miał zwykły oszust, który śmiał podnieść rękę i zagarnąć Imperialne korony. A te nie należały do niego.
Nie chcąc dłużej marznąć, ani oczekiwać na tej mrocznej ziemi, aż kiszki zaczną grać mu marsza rzekł więc:
-Wielki Komturze jeśli można. Prowadź nas. Sądzę że im szybciej załatwimy tu swoje sprawy tym i wy i my będziemy zadowoleni z tego faktu. Pogodę macie tu psiakrew nie dobrą, a i Gildia oczekuje sprawozdania. Poza tym głodny jestem, a i odpocząć by się zdało. Myślę że czas byśmy odwiedzili Jaśnie Barona, nim jego persona opuści te ziemie - słowom jego towarzyszył dziwny uśmieszek
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |