Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2015, 18:26   #21
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
- Antonio! Tutaj jesteś! Wszędzie Cię, Panie szukałam - powiedziała z ulgą Danika po trosze na użytek zebranych wokół wampirów, po części faktycznie odczuwając ulgę i ciesząc się na widok della Scali po pobycie w katakumbach. - Myślałam już, że porzuciłeś mnie pozbawiając przyjemności obiecanego tańca. - wyciągnęła dłoń w geście wymuszającym zaproszenie jej do korowodu tańczących i zza swej maski popatrzyła Ravnosowi w oczy.
- Nie dopuściłbym się tak straszliwej zbrodni wobec ciebie moja droga.- rzekł głośno wampir i dał się pociągnąć na parkiet taneczny. Z czułym i nie pasującym do słów uśmiechem spytał nerwowo.- Gdzie byłaś ? Co się stało?
- Jego wysokość zaprosił mnie do swej pracowni w katakumbach i … złożył propozycję - stwierdziła lekkim tonem jak gdyby wymieniając ploteczki i uśmiechnęła się wirując w objęciach Antonio - Miałam też okazję poznać jego córki. Spotkanie co prawda chwilowe, ale brzemienne w swej istocie. Czyś gotów, Antonio, na nasz specjalny wieczór? Myślę, że czas po temu. Gdzie messer Salvadore?
- Był tu… przed chwilą.- rozejrzał się niepewnie Antonio i zmarszczył gniewnie brwi.- I znikł, przy okazji zasiewając ziarna paniki. Wampiry z Rzymu też czegoś szukają. Delegację przysłali i mają poparcie miejscowych Lasombra. Oraz niektórych Giovanni. Nosferatu strasznie panikował, więc sprawa jest poważna… Ci trzej Spokrewnieni też szukają jakiegoś tajemniczego artefaktu.-
- Zaczyna się to przeradzać w krucjatę niejako
- zmarszczyła brwi Danika - Sam doża również czegoś szuka. Ale opowiem szczegóły po drodze. Tutaj za dużo gości.Czy chcesz jeszcze spędzić tu czas? Poznać naszą konkurencyję?
- Nie wiem nawet czy nasza konkurencja tu jest. Mieli odpowiednie koneksje by załatwić sobie dostęp do kościelnych kronik, więc pewnie siedzą teraz na trumnach i przerzucając pożółkłe stronnice.
- mruknął ironicznie della Scala. Wzruszył ramionami dodając.- Zresztą… Nie wiem nawet kim jest nasza konkurencja. Salvadore wolał panikować niż oświecić mnie w tej materii.
- A teraz znikł.
- wampirzyca zasępiła się - Może warto porozmawiać również z głową rodu Lasombra? Choć i tak nie wywiemy się niczego co ważne. - stwierdziła Danika z lekkim rozdrażnieniem słyszalnym w głosie - Mam pomysł ale omówimy go po drodze. Wracajmy do siedziby Nosferatu… Signore - dorzuciła przypominając sobie o etykiecie, której brak nagle spostrzegła.
- Jeszcze nie. Poczekamy jedno uderzenie zegara. Do tego czasu Salvadore może się zjawi. Jeśli nie, wtedy udamy się do willa Ca’ d’Oro. A co do Lasombry nie powinniśmy go niepokoić, a tym bardziej zdradzać jak interesujący dla nas są jego rzymscy goście.- ocenił sytuację Ravnos wyraźnie zamyślony. Po czym na moment skupił spojrzenie na trzymanej w ramionach wampirzycy.- A cóż to… za propozycję złożył ci Giovanni, czy powinienem mieć powód do zazdrości o twą uwagę?
Jego rudowłosa towarzyszka spojrzała na Antonio z nieukrywanym zaskoczeniem. I ona wygladała na zatopioną w myślach i lekko nieobecną - aż do teraz:
- Zazdrosny? Nie...nie, raczej nie - wydukała i poprawiła się w ramionach Ravnosa - złożył ofertę: przysługa za przysługę. Mam mu pomóc z rozszyfrowaniem pewnego tekstu, a on za to będzie mi dłużny. Ten dług można wykorzystać, aby wyprzedzić Lasombra i ich zauszników. Jeno… - Danika ma zamyślony ton głosu - wspomniał coś o osobie, którą mu przypominam. Zaś język w jakim spisano tekst, to język mój rodzinny. Mówiono nim dawno, jeszcze przed mą przemianą. - Danika spojrzała na Ravnosa intensywnie, zaś całe jej ciało zesztywniało z napięcia w jego ramionach - Nie spodziewałam się już go czytać, ani słyszeć nigdy. - wzrok wyraża smutek - Tymczasem doża, przedłożył mi dokumenta, spisane właśnie mą rodzimą mową. Twierdzi też, że to łut szczęścia i jego domyślunek, żem w stanie rozszyfrować tekst. Nie wierzę w takie łuty szczęścia, a Ty Signore?
- Nie wierzę w szczęśliwe zbiegi okoliczności… w nieszczęśliwe zresztą też.
- mruknął cicho wampir wprost do ucha Daniki.- Tak się złożyło że trafiłaś tutaj ty, jedyna która może rozszyfrować tekst i dzięki temu wyprzedzić w poszukiwaniach rzymskich kainitów. O których przed chwilą nic nie wiedziałaś? I tak jakoś przypadkowo, większość naszych towarzyszy nie dotarła na czas? Czuję w tym czyjeś długie łapska. I co gorsza nie wiem czyje.
Odsunął się na moment by spytać swą partnerkę w tańcu.- A jakiż to jest ów twój rodzinny język?
- Zapewne niewiele Ci, Signore mówi nazwa Jaćwingowie, prawda?
- spytała retorycznie raczej, nie oczekiwała odpowiedzi - Pochodzę z terenów Jaćwieży, regionu blisko Bałtyku. Mój lud zajmował niewielką połać ziemi między Prusią, Polszczą a Litwą. Wybito nas za wiarę - powiedziała twardo i szybko, nie chcąc by wspomnienia przejęły kontrolę nad emocjami - Tekstów pisanych mój lud nie pozostawił wiele, a te co pozostały, ocalały cudem, bo księgi i pergaminy nowa wiara paliła i tępiła. Tym większe me zaskoczenie… - głos uwiązł jej w gardle i wtuliła się nieco w partnera.
Antonio niewiele mówiły jej słowa. Ledwie kojarzył Prusię i Polszczę… Litwa i Jaćwingowie byli obco brzmiącymi słowami. Także śmierć narodu, nie mogła poruszyć serca osoby, którą za życia nazywano także i tyranem. Śmierć za wiarę? To ładnie brzmiało w żywotach świętych, ale narody wybija się dla ziemi, niewolników i łupów. Wiara jest tu listkiem figowym przykrywającym prawdziwe intencje.
- Przypuszczam, że nie wiesz jaki wampirzy klan żerował na twym ludzie? Bo to z pewnością są właśnie jego dokumenta.- rzekł gdy już był pewien, że dziewczyna otrząsnęła się z bólu wywołanego przeszłością.
- Większość najeźdźców pochodziła z tych trzech narodów, przeto tuszę, że Brujah, Gangrel, sładnie i Venture zasilali szeregi wojsk. Rycerze z Zakonu Najświętszej Marii Panny mieli w swych szeregach mnogość nacji. - wzruszyła ramionami - Każdy z klanów może być autorem dokumentów. Mam dać doży odpowiedź jutro wieczór w pałacu dożów czy zechcę przyjąć ofertę czy też nie. Jeśli ją przyjmę, zrozumiem więcej. Jeśli nie, stracimy ofertę przysługi u Giovanniego.
- Mamy więc czas do jutra, to dużo godzin… i wiele może się wydarzyć zanim upłynie ultimatum Giovanni, acz… nie sądzę by najeźdźcy twego kraju pisali jakieś dokumenty w twej ojczystej mowie. Ważniejsze jest jaki klan pasożytował na Jaćwingach, wykorzystując jak Giovanni Wenecję.
- odparł rozglądając się z niesmakiem, po brzydota pokraków rodem z menażerii Tzimisce napawały go odrazą.
- Nie jestem pewna, więc to jedynie gdybanie. Najeźdźcy z Prusi rozumieli niejako naszą mowę, zatem bardziej zasiedziali mogli spisać akta w tym języku, licząc, że jedynie niewielka grupa go rozumie. Więcej dowiem się gdy przestudiuje dokumenta. - Nie rozumiem, jaką osobę mu przypominam - nie chciał tego zdradzić zanim nie podejmę się tłumaczenia. - dodała z zamyśleniem Danika. - Jest jeszcze coś… Podczas mego pobytu tam - powiedziała przybierając inną pozycję w tańcu - przyszły jego córki. Jedna z nich wspomniała o więźniu, który jest gotów do… wtedy doża przerwał i wyprosił gwałtownie. Córka jego nie wygląda na przesadnie szczęśliwą pod władzą swego ojca.
- Dziewczyna dorasta niewątpliwie.
- mruknął z ironicznym uśmieszkiem Antonio.- Pewnie wkrótce któreś z nich skończy zakołkowane obok trumny przywódcy Giovanni w Wenecji.
Po czym dodał cicho i ponuro.- Możliwe że Giovanni już wie o naszej małej misji i ów gość w kazamatach tego pałacu jest znanym nam Borgią. Ale widać nie zależy mu tak legendarnym skarbie, by nie przehandlować pogłosek o nim w zamian za interesujące go tłumaczenie.
- Myślisz zatem, że scenka była zaimprowizowana na mój użytek, messer
Antonio?
- spytała powątpiewającym głosem - Chce nas sprowokować do nieprzemyślanego ruchu? Czy może zmylić trop? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. - spojrzała z namysłem na Antonio. - Za mało sprzymierzeńców, lokalnych sprzymierzeńców, jeśli wiesz Signore co mam na myśli. Przespacerujmy się, aby rozeznać się w powiązaniach. Do kolejnego bicia zegara wciąż nieco brakuje.
- Mogła być … coś w rodzaju subtelnego przesłania: “Wiem po co tu jesteście i w każdej chwili mogę was złapać. I tylko z powodu swej użyteczności dla mnie, chodzicie wolno.”
- wyjaśnił spokojnym tonem Włoch, acz krew się w nim metaforycznie “gotowała”, zamilkł na moment, by po chwili dodać rozglądając się .- Możliwe też że nie zależy mu na obsesji księcia Paryża i jest gotów ją przehandlować za własną obsesję.
Zatrzymał wzrok na trójce zauważonych niedawno i wyróżniających się wampirów.- Bez naszego przewodnika będzie to trudne, ale… masz pomysł jak się do nich zbliżyć bez wzbudzania podejrzeń?
Danika uśmiechnęła się czarująco, dygnęła i skłoniła głowę. Wszystkie te gesty podkreśliły jedynie jej otoczkę niewymuszonej niewinności i czystości, która wywoływała fale przyjaznego i pozytywnego nastawienia do jej osoby.
- Czemu po prostu nie podejść i się przywitać? - rzuciła, ciekawość błyszczała w jej oczach - Ja zacznę, a Ty, Signore, dopomóż w słusznym czasie. Zgoda?
- Bo… wypadałoby…
- argumenty jakoś nie zdołały się przecisnąć przez gardło Ravnosa. Może i Danika miała rację, może i wypadałoby podejść i się przywitać, ale… on nie potrafił tego. - Zgoda… zrób tak.
Danika wsunęła dłoń pod ramię Antonia i żeglując go stanowczo acz nie ponad nadmiar poprzez tłum, poprowadziła do trójki przyglądającym się im spokrewnionych.
Dygnęła unosząc dwornie suknię i z radosnym uśmiechem zwróciła się wpierw do kobiety:
-Witaj, Signora. Proszę wybaczyć nadmiar śmiałości, ale właśnie podziwiałam Pani suknię. Mówiłam memu towarzyszowi, signore Antonio della Scala, że dawno nie widziałam tak pysznego adamaszku. Pozwoli, Signora, że się przedstawię. Jestem Danika, a to jak wspomniałam signore Antonio. Jakże bawią się Państwo na balu? Wenecja jest doprawdy zachwycająca, nieprawdaż?
Podczas całej wypowiedzi, przyglądała się kolejno zamaskowanemu mężczyźnie oraz temu bez maski. Wskazała również leciutkim gestem swojego towarzysza, aby zachęcić go do rozmowy. Zakończyła wypowiedź wracając po raz kolejny wzrokiem do kobiety. Miała przeczucie, że to ona przewodzi pozostałej dwójce.
A Antonio odgrywał w tej chwili rolę zaborczego milczącego towarzysza obejmując ramię Daniki i uśmiechając się uprzejmie. Jakby chciał dać do zrozumienia, że ta rozmowa to był pomysł jego młodej przyjaciółki.
- Och... niezwykle Pani uprzejma - odezwała się w odpowiedzi ciemnowłosa wampirzyca. Uśmiech z jakim powitała Danikę i Antonia był uprzejmy aczkolwiek odrobinę wystudiowany - Veste da Donna jest równie wyborna w wykonaniu, paryski krawiec musi mieć złote dłonie... - i nie czekając na reakcję Daniki dodała - Jestem Alliara Tiberi, ten uroczy młodzieniec u mego boku to Renzo Marfizi, a nasz odziany w maskę towarzysz to messer Tomasso Bocconcello. Signori wybaczą, nie jest zbyt rozmowny.
Przedstawiani, po kolei skłaniali lekko głowę, jednak żaden z nich nie włączył się do rozmowy.
- Cóż..bal jest w tym roku dosyć skromny, a wszystko za sprawą ostatnich wydarzeń. Messer Carmello wydaje się być w podłym humorze. Na szczęście złapano sprawcę, myślę więc, że niedługo wszystko powróci do zwyczajności.
- Zaszczyt poznać Panią, Signora i Pani towarzyszy
- Danika skinęła głową mężczyznom zatrzymując wzrok na chwilę na zamaskowanym towarzyszu - Jak powiadają, milczenie jest złotem - skomentowała z lekkim uśmiechem. - Signora Tiberi, musisz wybaczyć mą ignorację, ale w Wenecji jestem po raz pierwszy a przeto nie mam porównania wykwintności balu. O jakich wydarzeniach mówisz, Signora? - spytała z nutą zaciekawienia, kładąc i drugą dłoń z zawieszoną torebeczką na ramię Antonio, jakby potwierdzając przynależność do niego.
Zagadnięta spojrzała najpierw oceniająco na Danikę, a potem przez moment lekko się uśmiechnęła i odparła ściszajac głos:
- Och, myślałam, że Signori już słyszeli… podobno jeden z przybyłych do Wenecji Spokrewnionych pozbawił naszego Dożę ulubionego ghula, przy okazji sprzątając całą jego świtę. Tym samym złamał zasady gościnności oraz oczywiście podważył autorytet naszego messer Carmelo. To dlatego karnawał zszedł niejako na dalszy plan... - wypowiadając ostatnie zdanie Alliara bacznie przyglądała się dwójce rozmówców.
- Ach tak - pokiwała głową Danika - nasz gospodarz, messer Salvadore wspominał coś o aresztowaniu. Nie byłam jednak świadoma, że to wydarzenie, mogło aż tak popsuć nastrój Doży, szczególnie, że jak mówisz, Signora, winny został już ujęty. Jeno… - Danika zawiesiła głos przyglądając się Alliarze - nie pojmuję, jaki powód miałby przyjezdny Spokrewniony do zabicia ghula Doży. Wszak musiał spodziewać się słusznej zemsty… - Danika zawiesiła głos.
Alliara Tiberi wzruszyła lekko ramionami.
- Myślę, że to właśnie zaprząta głowę naszego Doży i mąci nastrój. Cóż… Nie zamierzam spekulować Signori na ten temat. Mniemam, że Carmelo Giovanni znajdzie sposób aby się tego dowiedzieć.
Danika roześmiała się lekko:
- Nie znam Doży tak dobrze jak wy Signori, ale jestem przekonana, że masz, Pani, rację. Messer Carmelo zdaje się być zdecydowanym mężczyzną. Ale zostawmy ponure tematy i skorzystajmy z balu. - zwróciła wzrok na Antonia a potem na Renzo. Patrząc na niego powiedziała: - Może taniec rozwieje smutki i poprawi nastrój? - wyciągnęła dłoń w geście zapraszającym do tańca. Liczyła, że Antonio porwie Alliarę na parkiet.
Antonio czekał zaś na odpowiedź Renzo, zanim miałby zaoferować taniec jego towarzyszce.
Marfizi zerknął najpierw szybko na swoją towarzyszkę, a kiedy ta skinęła lekko głową podjął z uśmiechem dłoń Daniki i mówiąc:
- Z przyjemnością Signorina - poprowadził ją na taneczny parkiet. Renzo tańczył wprawnie i lekko, chociaż ruchy jego były nieco sztywne, jak gdyby taniec nie sprawiał mu wielkiej przyjemności. Niemniej Danika nie musiała obawiać się, że jej partner nie podoła wyzwaniu.
- Signiori na długo przybyli z Paryża? - zagadnął podczas jednego z obrotów.
- Z tego co mi wiadomo, messer Antonio traktuję pobyt tutaj jedynie jako przerwę w drodze do swego upragnionego celu, Verony. Sama zaś planuję nieco dłuższy pobyt. Nie lubisz tańczyć, Signore? - spytała Danika z typowym dla niej bezpośrednim podejściem.
Kiedy Danika wspomniała o Veronie mężczyzna drgnął lekko jakby przekazana informacja coś w nim poruszyła. Spojrzał przez ramię na Antonia i wbił w niego wzrok przez chwilę. Potem jednak szybko zmitygował się i odparł:
- Nie specjalnie… zbytnio mi to zachowanie bydła przypomina Pani. Wolę...inne rozrywki. A Signorina? Czyżby zamierzała osiedlić się w Najjaśniejszej? - spytał.
- Jakie rozrywki, Signore, preferujesz? Co do osiedlenia, to wszystko zależeć będzie od moich studiów.
- Studiów? Jesteś Pani uczoną?
- zagadnął Renzo ignorując na razie pytanie Daniki o rozrywki.
Danika roześmiała się:
- Uczoną? Dążę do tego miana, messer Renzo, ale nie odważę się go użyć, aby określić siebie. - obeszła lekko pytanie o tematykę studiów.
- Skromna i piękna. A do tego uczona. To już całkiem rzadkość w naszych czasach - Danika nie potrafiła wychwycić fałszu w głosie tancerza. - W takim razie pewnie często korzystasz Pani z tutejszych bibliotek?
- Dziękuję, Signore. Czuję się rozpieszczana przez Twe komplementy, Signore. Owszem, planuję. Czy znasz, Panie, biblioteki szczególnie warte uwagi?
- To zależy Pani jakich ksiąg szukasz?
- zapytał niewinnie Renzo- Co ma być przedmiotem Pani studiów?
- Teologia, botanika oraz filozofia są dziedzinami, które chciałabym zgłębić. Czy coś nasuwa się Ci, Panie na myśl?
- podniosła swe ufne i niewinne spojrzenie na Renzo.
- Największym zbiorem dzieł pisanych jest w Wenecji biblioteka Marciano. Z pewnością znajdziesz tam Pani zadowalającą ilość informacji z powyższych dziedzin. - wampir mówił pewnie i z przekonaniem.- Ciekawi mnie skąd ta rozbieżność zainteresowań u Signoriny?
- Nasz stan daje nam tę korzyść, że czasu mamy wiele na zgłębianie wielu zainteresowań na raz, Signore. Jeśli nie dalszy rozwój i poznanie, cóż innego nam pozostaje?
- odparła - A jakież obszary interesują Ciebie, messer Renzo? - odbiła lekko piłeczkę - Czyś poszukiwacz wiedzy, Signore?
- Och.. nie jestem typem uczonego
- odparł Renzo - aczkolwiek umysł mój otwarty jest na wiedzę. Ostatecznie sama Pani przyznałaś, że czasu nam na to nie brakuje. - tu uśmiechnął się.- Jeśli mógłbym krótko określić to interesuje mnie szeroko pojęta polityka.
Skoczna volta powoli dobiegała końca… Danika spojrzała na Renzo bacznie go obserwując, gdy odsuwała się od niego by zakończyć taniec. Polityka... nadała twarzy wyraz leciutkiego rozczarowania ...któż spośród Spokrewnionych nie interesował się polityką.
- Ach… tak… - rzekła z odcieniem zasmucenia w głosie - cóż nie sładno przyznać lecz polityka nie zajmuje mnie. Obawiam się zatem, iż nie stanowię zbyt ciekawego kompana do rozmów w tym temacie, Signore. Wszelako, skorośmy oboje w tym samym mieście, może uda nam się porozmawiać na tematy związane z wiedzą, jeśliś zainteresowan. - dodała. Dygnęła żegnając Renzo i wróciła do Antonio.
 
corax jest offline