Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2015, 19:15   #6
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Poczucie bezpieczeństwa, jakie dało się odczuć pośrodku ludnego miasta, okazało się równie złudne i ulotne, co smużka dymu ze zgaszonej świecy. Spokój został zburzony nagle i brutalnie, zaś konsekwencje śmierci Elissy dotknęły każdego kto ją znał na swój sposób. Rodziły wątpliwości, a także masę pytań, na które odpowiedzi wydawały się oczywiste i deprymujące jednocześnie. Może taki właśnie ich przeciwnik miał plan - zasiać zwątpienie w sercach grupki straceńców, wplątanej w walkę bogów? Khaidar widziała mnóstwo śmierci, do większości z nich osobiście przyłożyła rękę z ostrzem, lecz koniec rudowłosej przypomniał jej o beznadziejności ich położenia, odbierając te nędzne resztki radości z drobnego zwycięstwa nad Rozettą, czy naprawy pierwszego z Filarów. Bezsens...czysty bezsens. Dokonali tego jedynie ze względu na niesamowite szczęście, nic więcej. Gdyby nie Mar zamknęłaby się w swojej komnacie i nie wystawiała z niej nosa aż do momentu ruszenia w dalszą drogę. Postawiono przed nimi zadanie i jakie by nie było, Pani wymagała od niej posłuszeństwa i wykonania go choćby za cenę życia. Proste, jasne i klarowne zasady. Sentis akceptowała je bez mrugnięcia okiem.

Cicha, dyskretna obecność ducha była dla niej czymś nowym, intrygującym. Do tej pory każdy kontakt z drugim człowiekiem przypłacała bólem głowy, rozsadzającym czaszkę głuchym dudnieniem. Teraz zaś w szalonym umyśle panowała błoga cisza, mimo że oponent znajdował się tuż obok, przyczajony zaraz za jej ramieniem. Wbrew wszelkiej logice cieszyła się z tego, mimo że doskonale zdawała sobie sprawę, ze stanu rozmówcy… a może właśnie o to chodziło? Nie musiała się odzywać, zastanawiać się jak ująć dany problem albo wyrazić wątpliwości - białowłosy wiedział doskonale co czuje i co chce powiedzieć bez konieczności mącenia milczenia. Towarzyszył kobiecie podczas bezsennych nocy na dachu, godzinami kręcił się po bibliotece kiedy trawiła wolny czas czytając kolejne zakurzone tomy. Unikała żywych, zgiełku, bali i pokazywania się publicznie, celebrując być może ostatnie wolne od zgiełku momenty egzystencji. Męczyło ją zainteresowanie jakie wzbudzała, drażniła ją Yura ze swoimi dyskretnymi spojrzeniami kierowanymi na szyję skrytobójczyni, a raczej to co na niej nosiła. Może chciała dobrze, lecz wszyscy wiedzieli co jest wybrukowane dobrymi intencjami. Rozmowę z nią pozostawiła sobie już na szlak. Przecież będą mieć jeszcze wiele nocy na ustalenie szczegółów i dopytanie o najbardziej palące kwestie.
Teraz dla Khaidar liczył się spokój i to jego pragnęła.
Ostatnich dni tylko dla siebie.


***


Krew i chaos zapanowały zarówno na dziedzińcu zamkowym jak i ulicach Cyth.
- Powinnaś zniknąć - odezwał się Mar, tuż przy uchu Khaidar. - Wszyscy powinniście.
Kobieta nawet nie drgnęła. Zdążyła się już przyzwyczaić do podobnych, pojawiających się znikąd szeptów i na swój sposób ich wyczekiwała. Porady, wskazówek, innego spojrzenia na dany problem. Śmierć Elissy zebrała wokół jej rozerwanych zwłok stado sępów, wyczekujących sutego posiłku. Ona się do nich nie zaliczała, nie potrzebowała rozprawiać nad zaistniałą sytuacją, wymieniać pustych, nikomu niepotrzebnych frazesów celem poprawienia własnego nastroju. Nie patrząc na ducha sformułowała w głowie proste, krótkie, podszyte cynizmem pytanie:
”Obawiasz się czegoś?”
- Wkrótce zaczną ginąć ludzie, a wtedy.. Wtedy zacznie się szukanie winnych tego wszystkiego - odparł, zataczając ręką krąg obejmujący zarówno zamek jak i sam motłoch.
Lincz...lincz wściekłej, napędzanej strachem i szałem tłuszczy. Na samą myśl Khaidar zrobiło się niedobrze, z kątów przed jej oczami wypełzła buro brunatna mgła. Paskudny koniec, bez dwóch zdań. Nie powinni spędzać tyle czasu w jednym miejscu, ale mieli zadanie. Każdy przygotowywał się do niego na swój sposób. Zresztą wątpiła aby reszta Wybranych i towarzyszących im istot chciała usunąć się w cień. Przecież nic złego nie zrobili, działali w majestacie prawa, obowiązku i całej reszty nic niewartych bzdur. Poza tym rozmowa z nimi i wykładanie czegokolwiek było dla skrytobójczyni równie miłą opcją, co wsadzenie wysmarowanej miodem głowy w mrowisko. Wystarczyło, że na sam ich widok znów rozbolała ją głowa. Skrzywiła się wyraźnie, obracając twarz w kierunku ducha, a pulsowanie w skroniach zmalało do znośnego poziomu.
”Sugerujesz żeby uciekać stąd jak najszybciej? Jeśli uciekniemy to tak jakbyśmy przyznawali się do winy, nie uważasz?”
- Wolisz zostać i z nimi dyskutować? - zapytał, wskazując na tłum, który właśnie zaczynał w pośpiechu opuszczać dziedziniec, w obawie przed zostaniem zranionym, lub zabitym przez spadające kawałki ścian.
Odpowiedzią było pełne politowania spojrzenie oraz delikatne skrzywienie warg. Do roli Sentis nie zaliczały się dyskusje, zaś w razie potrzeby mogła zniknąć z oczu prześladowcom, gubiąc ich wśród plam cieni i krętych zaułków. To nie o nią musiała się martwić białowłosa zjawa, lecz o resztę...z tym że los pozostałych skazańców średnią ją obchodził. Należeli do ludzi dorosłych, potrafiących radzić sobie z przeciwnościami losu. Pytanie pozostawało też gdzie winni się udać po opuszczeniu miasta. Czy podążyć do pierwotnego celu, czy…
Zawiesiła niemą kwestię w próżni, spoglądając na Mar’a wyjątkowo poważnie.
- Decyzja należy do ciebie. Pozostali zostaną namówieni by udać się w stronę przystani. MI jest obojętnym którędy i gdzie podążymy.
-A zadanie?- tym razem wypowiedziała palącą kwestię na głos, chrypiąc przy tym nieprzyjemnie. Odchrząknęła aby oczyścić gardło i naraz wyszczerzyła się bezczelnie. Gdyby duch chciał ją mieć tylko dla siebie, wystarczyło poprosić. Uciekanie się do podstępów nie było konieczne. Podobna niedorzeczność chwilowo poprawiła jej humor, mimo powagi sytuacji.
- Zadanie, moja droga, wykonać można na wiele sposobów. Niekoniecznie musisz podążać w owym tłumie. - Odparł, obdarzając ją lekkim, niezobowiązującym uśmiechem.
W głowie Sentis pojawił się obraz białowłosej dziewczynki, o bladej twarzy porcelanowej lalki i nienagannych manierach. Yurę też mieli zostawić i wybrać się w nieznane we dwójkę...o ile umarłego dało się policzyć za osobę.
”Przynajmniej zaoszczędzimy na czasie i zapasach”- prychnęła pod nosem i oparłszy plecy o ścianę za sobą, skrzyżowała ramiona na piersi, odruchowo gładząc zwisający z szyi wisior.
- Yurą nie musisz się przejmować - odparł w odpowiedzi na niewypowiedziane myśli. - I masz rację, oszczędność czasu będzie znaczna.
-Możesz… opętać kogoś wbrew jego woli?- wymamrotała samymi wargami, zagapiwszy się gdzieś przed siebie.
- Jeżeli takie będzie twoje życzenie, wybranko… - odpowiedział, a jego uśmiech pogłębił się nieco nabierając przy tym krwiożerczego wyrazu.
Oczy kobiety zwęziły się, mięśnie na krótką chwilę stężały. Opcja kusiła z wielu względów. Dobrze było znać zawczasu ograniczenia i przydatne funkcje swojego...obrońcy. Zachichotała na to określenie. Do czego to doszło. Gdyby jeszcze za kurateli Szarego Człowieka ktoś poczęstował ją podobną bzdurą wyśmiałaby go w żywe oczy, a potem zabiła. Ot, dla higieny psychicznej, bądź przez wzgląd na urażona dumę. Powód zawsze by się jakiś znalazł. Ręce zaświerzbiły, palce powędrowały do schowanych za pazuchą noży. Ze swojego dość oddalonego od reszty miejsca na dziedzińcu miała świetny widok na całe to irytujące teatrum z gawiedzią w roli głównej.
-Mów mi po imieniu.- mruknęła. Skoro białowłosy tak bardzo pragnął spełniać życzenia swojej wybranki, powinni zacząć właśnie od tej drobnostki.
- Jak sobie życzysz - odparł, a następnie nachyliwszy się nad jej uchem, wyszeptał - Khaidar.
-Uważaj bo zemdleję z wrażenia.- znów się uśmiechnęła. Bajerant się znalazł...tylko z postawieniem do pionu omdlałej niewiasty miałby delikatny problem przez niematerialność, bycie martwym i resztę błahostek. Na początek jednak mogło być. - Chcesz się pożegnać z Yurą?
- Już to zrobiłem - odpowiedział, a w jego głosie zabrzmiała ledwie wykrywalna nutka satysfakcji.
Khaidar kiwnęła na to nieznacznie i odkleiwszy plecy od ściany, ruszyła w stronę stajni. Kosztowności zabrane Pierwszej Nekromantce powinny pokryć koszty podróży, a zaopatrzyć się prowiant zawsze mogła po drodze. Dość czasu już zmarnowała, teraz przyszedł czas na działanie - to wychodziło jej najlepiej. Każde narzędzie winno być wykorzystywane, nie kurzyć się na półce.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 05-11-2015 o 22:09. Powód: dodanie dialogu, za który serdecznie dziekuję MG :)
Zombianna jest offline