Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2015, 22:31   #7
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Zamek, duma i radość mieszkańców Cyth, siedziba ich namiestniczki, zamieniał się w ruinę. Krzyki ludzkie dobiegały zarówno z wnętrza budowli jak i dookoła. Ciżba poczęła się zbiegać zwabiona hałasem. Wciąż świeża krew Elissy opadła wreszcie, wraz z pozostałymi szczątkami, wzbudzając przerażenie w tłumie, który zebrał się by obserwować bieg wydarzeń. Ci, którzy się z nią zetknęli, padali nieprzytomni na ziemię. Była to ostatnia kropla, niemal dosłownie, która przechyliła czarę strachu. Szlachta, służba i widzowie, poczęli uciekać w popłochu, tratując się nawzajem. Chaos na dobre zapanował w tym pięknym i spokojnym zazwyczaj mieście.


*****



Kred, który postanowił wrócić nie bacząc na to co działo się z budowlą, ledwie tylko z życiem uszedł gdy dużych rozmiarów fragment sufitu postanowił odłączyć się od reszty i dołączyć do kamiennej posadzki. Ledwie łokieć dzielił go od głowy wybrańca, gdy został wstrzymany w swym dążeniu.
- Czyżbyś chciał już mnie zostawić? - zapytała Oren, która wszak za zadanie miała dbanie o niefrasobliwego inżyniera.


****



Wśród Wybrańców i ich Towarzyszy z rzadka tylko zdarzało się by decyzja odnośnie dalszych poczynań zapadła przy zgodzie każdego. Tym razem było inaczej. Każdy z osobna doszedł bowiem do tego samego wniosku - Cyth należało opuścić i to jak najszybciej. Jeżeli ingerencja Darkara nie była wystarczającą, pomogło im w decyzji nastawienie mieszkańców. Gdy bowiem pierwszy strach minął poczęto szukać winnego. Jako że Wyklętego nikt dosięgnąć nie mógł, znaleziono nowego kozła ofiarnego. Wybrańcy… Wszak to oni narazili się Darkarowi. To oni odważyli się przybyć to stolicy Endary, pławić w chwale i korzystać z gościnności jej mieszkańców. To z ich winy życie stracili ci, którzy nie zdążyli na czas opuścić upadającego zamku. Gdzie jednak byli? Co się z nimi stało? Na te pytania tylko niektórzy znali odpowiedź, ci zaś wiedzą tą nie zamierzali się dzielić.





Khaidar

Zabranie wierzchowca, gdy wokoło panował chaos, nie zabrało wiele czasu. Mar zadbał także o to by nikt jej nie przeszkadzał w opuszczeniu miasta. Te nieszczęsne jednostki, które stawały im na drodze, kończyły marnie w rozbryzgach krwi.
Skierowali się, za namową ducha, na północ, ku przeprawie przez jezioro Karrum. Droga była niemal pusta, słońce wszak niedawno wstało. Prom przewożący podróżnych z jednego brzegu rzeki Bren, na drugi, złapali tuż przed opuszczeniem przystani. Kolejny miał ruszyć dopiero w południe.


Pozostali

Towarzysze, wierni swym powinnościom, pojawili się u ich boku, gdy tylko sytuacja zaczęła się pogarszać. Wraz z nimi nadeszła dwójka przybyszy, którzy wciąż obcy byli dla członków drużyny.
- Musimy wyruszyć teraz - oznajmiła Ulria, stając przy Litworze.
- To miasto wkrótce przestanie być bezpieczną dla was przystanią - zawtórował jej Sitar.
- Najlepiej będzie jak ruszymy traktem i wynajmiemy statek, który zabierze nas do Kallyie - zabrała głos Nymph, która niepewnie zerkała zarówno na nowych towarzyszy, jak i na mieszkańców.
- Cokolwiek zdecydujecie, zróbcie to szybko - ostrzegła Lorett, wyłapując pierwsze, wrogie spojrzenia.
Sława bowiem była przyjemna, jednak nie zawsze dobrze zdrowiu służyła.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline