Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2015, 15:30   #41
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Kwiatki. Idę z elfem i Strażnikiem Północy zbierać kwiatki, myślał sobie Thyri, pracując buciorami jak tłokami, by nadążyć za długonogimi Gondril i Malbornem. Ojcowie moi przewracają się w kamiennych grobach, gdzie ich na sen złożono. Ale tak trzeba.
Gdy zaś Malborn rzeczone kwiatki opisał ode korzeni po szczyty pędów i razem z Gondril zniknął w zaroślach, Thyri wywrócił oczami, pogładził zaplecioną w warkoczyk bródkę i rzekł na głos tonem zdziwionym wielce, wszystkim drzewom, krzakom, trawom... i kwiatkom – bo na takie szczegółowe rozróżnienie pozwalała mu jego ubożuchna wiedza o świecie roślinnym. Herbarz to oczywiście miał w swojej bibliotece w Esgaroth, a jakże – służył mu bardzo dobrze jako źródło motywów ozdobnych do fontann. Właściwościami, miejscem występowania ani nazwami swych natchnień kamieniarskich mistrz Thyri nie zawracał sobie nigdy głowy. A teraz...

- Idę z elfem i człowiekiem rwać kwiatki.

Choć Thyri nie raz i nie dwa przy różnych przedsięwzięciach pracował z ludźmi... a z elfami to nawet chciał, ale z winy elfów nie wyszło! - to tylko głębokie przekonanie o tym, że znalezione zielsko pomoże sprawie jego współbraci kazało mu się schylić i szukać opisanego przez Malborna chwasta.

Ocenił, jak daleko może się ciągnąć obszar zarośli opisanych przez Malborna jako „niezbyt gęste, światło przepuszczające”, podzielił sobie tenże obszar w myśli na kwadraty, Pilniczek razem z pasem przepchnął na plecy i zaczął szukać. I w tym było to podobne do szukania żyły srebra albo skupisk drogocennych kamieni, że najwięcej znajduje ten, co wie, gdzie i jak szukać, albo ten, kto ma największego farta.

I traf chciał, że w swym pierwszym kwadracie Thyri trafił na rosnące obok siebie dziesięć kępek potrzebnego kwiatka, a w drugim na całe pole niemal – dzięki czemu niebawem objawił się, sapiąc, swoim towarzyszom, dzierżąc pod pachami dwie grube wiązki ziół, wyrwanych razem z korzeniami.

- Przepomniałem, która część kwiatka potrzebna – wytłumaczył się stropiony, widząc, że elf i strażnik same korzonki w garściach niosą.

Był naprawdę dobrej myśli. Szybko im poszło, czasu mieli sporo. Hilly doprawi trollowi zupę, a jak potwora zaśnie, zdejmie im skobel... ten element planu był obarczony największym ryzykiem, ale krasnolud wierzył, że panna Oldbuck ma w sobie niespożyte pokłady sił i upora się z niemałym ciężarem. A potem wystarczy zadać uśpionemu Amosowi jeden dobrze wymierzony cios...

Tak dumał sobie Thyri, gdy nagle ziemia zadrżała, tak mocno, że wyczuł to nawet przez swoje podkute buciory... Przez chwilę mistrza budowniczego zatrzymała w miejscu myśl głupia i irracjonalna – że się ojce w grobach zaprawdę poruszyli, obruszeni kwiatkami i zawiązaną z elfką komitywą. Ale potem sobie przypomniał, że jego przodkowie, a przynajmniej niektórzy z nich, przyciągnęli pod Samotną Górę z pięknej Morii. I że sami z elfami na co dzień byli w dobrej komitywie. Potem zaś do drżenia dołączył łomot osuwających się kamieni i Thyri ruszył biegiem do obozu bandytów, ciskając precz zdobyte zioła i wyciągając kilof.

Na widok Amosa z kociołkiem na głowie i włócznią w uchu wybuchnął cichym, przyjemnym śmiechem, i aż się po udach uderzył z wesołości. Dopiero gdy powiódł wzrokiem po gruzowisku, co zasypało wejście do groty, i po co całej okolicy, dopiero, gdy sobie odliczył wszystkie elementy i wyszło mu, że jednego, bardzo małego i łatwego do przeoczenia brakuje – złapał się za głowę.
- Gdzie Hilly? - jęknął rozdzierająco w stronę grzebiących w osuwisku krasnoludów, a otrzymawszy w odpowiedzi tylko krótkie pokręcenie głową, złapał linę i pobiegł w las, okrążając skałę, w której Amos wiódł sobie swoje podłe życie.

Dopadłszy rozpadliny, rzucił się na ziemię, złapał rękami za krawędź skały i wysuwając głowę w utworzoną przepaść, huknął tubalnie w ciemności na dole:
- Hillyyyyyy! Panienkooooo Oldbuuuuuuuck!


 
Asenat jest offline