Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-11-2015, 15:30   #41
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Kwiatki. Idę z elfem i Strażnikiem Północy zbierać kwiatki, myślał sobie Thyri, pracując buciorami jak tłokami, by nadążyć za długonogimi Gondril i Malbornem. Ojcowie moi przewracają się w kamiennych grobach, gdzie ich na sen złożono. Ale tak trzeba.
Gdy zaś Malborn rzeczone kwiatki opisał ode korzeni po szczyty pędów i razem z Gondril zniknął w zaroślach, Thyri wywrócił oczami, pogładził zaplecioną w warkoczyk bródkę i rzekł na głos tonem zdziwionym wielce, wszystkim drzewom, krzakom, trawom... i kwiatkom – bo na takie szczegółowe rozróżnienie pozwalała mu jego ubożuchna wiedza o świecie roślinnym. Herbarz to oczywiście miał w swojej bibliotece w Esgaroth, a jakże – służył mu bardzo dobrze jako źródło motywów ozdobnych do fontann. Właściwościami, miejscem występowania ani nazwami swych natchnień kamieniarskich mistrz Thyri nie zawracał sobie nigdy głowy. A teraz...

- Idę z elfem i człowiekiem rwać kwiatki.

Choć Thyri nie raz i nie dwa przy różnych przedsięwzięciach pracował z ludźmi... a z elfami to nawet chciał, ale z winy elfów nie wyszło! - to tylko głębokie przekonanie o tym, że znalezione zielsko pomoże sprawie jego współbraci kazało mu się schylić i szukać opisanego przez Malborna chwasta.

Ocenił, jak daleko może się ciągnąć obszar zarośli opisanych przez Malborna jako „niezbyt gęste, światło przepuszczające”, podzielił sobie tenże obszar w myśli na kwadraty, Pilniczek razem z pasem przepchnął na plecy i zaczął szukać. I w tym było to podobne do szukania żyły srebra albo skupisk drogocennych kamieni, że najwięcej znajduje ten, co wie, gdzie i jak szukać, albo ten, kto ma największego farta.

I traf chciał, że w swym pierwszym kwadracie Thyri trafił na rosnące obok siebie dziesięć kępek potrzebnego kwiatka, a w drugim na całe pole niemal – dzięki czemu niebawem objawił się, sapiąc, swoim towarzyszom, dzierżąc pod pachami dwie grube wiązki ziół, wyrwanych razem z korzeniami.

- Przepomniałem, która część kwiatka potrzebna – wytłumaczył się stropiony, widząc, że elf i strażnik same korzonki w garściach niosą.

Był naprawdę dobrej myśli. Szybko im poszło, czasu mieli sporo. Hilly doprawi trollowi zupę, a jak potwora zaśnie, zdejmie im skobel... ten element planu był obarczony największym ryzykiem, ale krasnolud wierzył, że panna Oldbuck ma w sobie niespożyte pokłady sił i upora się z niemałym ciężarem. A potem wystarczy zadać uśpionemu Amosowi jeden dobrze wymierzony cios...

Tak dumał sobie Thyri, gdy nagle ziemia zadrżała, tak mocno, że wyczuł to nawet przez swoje podkute buciory... Przez chwilę mistrza budowniczego zatrzymała w miejscu myśl głupia i irracjonalna – że się ojce w grobach zaprawdę poruszyli, obruszeni kwiatkami i zawiązaną z elfką komitywą. Ale potem sobie przypomniał, że jego przodkowie, a przynajmniej niektórzy z nich, przyciągnęli pod Samotną Górę z pięknej Morii. I że sami z elfami na co dzień byli w dobrej komitywie. Potem zaś do drżenia dołączył łomot osuwających się kamieni i Thyri ruszył biegiem do obozu bandytów, ciskając precz zdobyte zioła i wyciągając kilof.

Na widok Amosa z kociołkiem na głowie i włócznią w uchu wybuchnął cichym, przyjemnym śmiechem, i aż się po udach uderzył z wesołości. Dopiero gdy powiódł wzrokiem po gruzowisku, co zasypało wejście do groty, i po co całej okolicy, dopiero, gdy sobie odliczył wszystkie elementy i wyszło mu, że jednego, bardzo małego i łatwego do przeoczenia brakuje – złapał się za głowę.
- Gdzie Hilly? - jęknął rozdzierająco w stronę grzebiących w osuwisku krasnoludów, a otrzymawszy w odpowiedzi tylko krótkie pokręcenie głową, złapał linę i pobiegł w las, okrążając skałę, w której Amos wiódł sobie swoje podłe życie.

Dopadłszy rozpadliny, rzucił się na ziemię, złapał rękami za krawędź skały i wysuwając głowę w utworzoną przepaść, huknął tubalnie w ciemności na dole:
- Hillyyyyyy! Panienkooooo Oldbuuuuuuuck!


 
Asenat jest offline  
Stary 14-11-2015, 00:51   #42
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Tak. Punkt do zapamiętania. Jeśli mistrz Thyri twierdzi, że danych drzwi nie da się otworzyć, to tychże drzwi napewno i bezwzględnie nie da się otworzyć. A, że można je wyrwać wraz z kamienną ościeżnicą czyniąc tym samym skalny zawał i generalnie potworne zawalisko to już zupełnie inna historia. Historia, która na nieszczęście Hilly przytrafiła się właśnie jej. I to trochę na własne życzenie. Nie wzięła przecież ze sobą ani liny, którą powinna się obwiązać na taką okoliczność, ani Malborna, na którego wówczas była obrażona, a którego widok w tej konkretnej chwili powitałaby z najszczerszym entuzjazmem. Szybko więc po drugim już locie w dół jaki przytrafił się jej w ciągu ostatniej godziny, uświadomiła sobie, że po pierwsze jest sama. Po drugie łupie ją w kościach, kłuje w żebrach i tak dzwoni w uszach, że nie do końca wie gdzie jest góra, a gdzie dół. Po trzecie w końcu, że nie ma pojęcia co się stało z trollem. Mimo ciszy jaka zapadła, mógł przecież w tym garnku jak w hełmie wpaść na zupełnie zaskoczone krasnoludy i podjudzony jej słowami wywrzeć na nich swój gniew i głupotę… Tę drugą to zarówno swoją jak i jej… Na samą myśl czego, tak struchlała, że na dobrą chwilę pozostała w bezruchu.

Gdy w końcu zebrała się na odwagę i upewniła się, że napewno jeszcze żyje, czemu dowodziły liczne źródła bólu, otworzyła oczy i z bólem odkaszlnęła skalny pył. Elfi kamień nadal był tuż przy niej. I nadal świecił nikłym niebieskawym światełkiem. Dodając dziewczynie tej samej otuchy, którą odebrał trollowi.
Ciężko oddychając trzymała go blisko twarzy lustrując już na spokojniej swoje położenie i możliwości.
Nie była wszak pierwszą lepszą hobbitką z Hobbitonu gdzie kamizelki zawsze swą nienagannie wyszorowane, a mankiety proste i wyprasowane. Była Oldbuckiem. A to znaczyło wieczne zmagania z zapadającym się w trzcinowisku smajalem, w którym trzeba było sobie umieć radzić w razie obsunięcia się stropu, czy wtargnięcia wody rzecznej. Bez trudu więc Hilly rozpoznała najpotrzebniejsze kierunki i oszacowała swoje możliwości samodzielnego wydostania się spod zawału na zatrważająco niedostateczne. Nim jednak w pełni ta ostatnia myśl przywiodła ją do paniki, zza kamieni dał się jej słyszeć głos. A nawet krzyk. Krzyk mistrza Thyriego! Nawoływał jej!
- Tuuuuu jesteeeeem! - odkrzyknęła uradowana.
Pozostało czekać na odgrzebanie.



Miała gotową przemowę na temat tego jakim to zbiegiem okoliczności trafiła do rysy, gdy Amosowi zaszkodziła jego własna zupa. Ponieważ jednak Malborn nijak się dociekaniem winy nie zajął, a wręcz przeciwnie pośpieszył ją opatrzeć, a także krasnoludy bez ogródek wypaliły z pytaniem jak ona zamierza podzielić łupy, zaniechała swojego planu. Po czym sycząc i pokrzykując z bólu podczas pierwszych lekarskich zabiegów, zakomunikowała, że skarby krasnoludów są wyłącznie ich skarbami. I że jeśli wszyscy będa cicho to usłyszą dochodzące z głębin bębnienie, które ona słyszała już od dobrych kilku chwil, a które z każdą chwilą staje się głośniejsze.
Co spowodowało nową naradę, w której zdanie Hilly było takie, że należy stąd co rychlej zwijać. A że mistrz Thyri miał nawet do tego bardzo zabawny plan jak dopomóc ich szczęściu nie pozostało nic innego jak przyklasnąć i zamajtać nogami.


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 14-11-2015, 20:01   #43
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Malborn opatrywał pannę Oldbuck jak potrafił. Mimo że poraniona i obolała, to jeszcze się wymądrzała na temat dalszej proweniencji skarbów.

- Młoda damo - nie wytrzymał w końcu z reprymendą. - Zawrzyj choć na chwilę usteczka swe. Wiem, że płynie w Tobie sławetna krew Hobbitonu i okolic. Ale spójrz na siebie. Wyglądasz niczym upudrowany pączek na Święto Wiosny. Przed chwilą omal nie straciłaś życia. I... - przerwał wszelkie próby protestu wskazującym palcem - mimo że pokonałaś trolla Amosa... yyy... na śmierć, teraz przywołałaś to bębnienie. Co my z Tobą poczniemy w dalszej podróży.

Gdy skończył prowizoryczny opatrunek, otarł czoło spoconą dłonią i mruknął do towarzyszy.

- Najchętniej, odesłał bym Pannę Oldbuck prosto do łóżka i kazał leżeć przez tydzień. Sęk w tym, że najbliższe łóżko jest wiele mil drogi stąd. Najprawdopodobniej w Rivendell. Zatem musimy stąd czmychać.

Ten kogo skarby ten je niesie - zwrócił się do khazadów - choć nie wiem czy nie lepiej ich wymienić na życie, Panowie Krasnoludowie? Bierzcie swe złoto, ale z rozwagą. Poprowadzę naszą kompanię w kierunku Rivendell. Przynajmniej do zmierzchu. Do tego czasu zorientujemy się czy ciągnie za nami pościg.
 
kymil jest offline  
Stary 17-11-2015, 06:42   #44
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Podróż do Ukrytej Doliny zajęła trzy dni. Pogoda dopisywała, wędrówka przebiegła bez opóźnień i komplikacji. Trójka krasnoludów towarzyszła w tej drodze, bo zdrowie najbardziej rannego wcale nie poprawiał się i Gondril ani myślała wysłać ich w długą drogę w takim stanie. Ostatniego dnia, u górskich stóp trzech elfich jeźdźców przywitało ich, odebrało skróconą wersję wydarzeń. Dwóch eskortowało kompanię do Domu Elronda, a jeden pojechał przodem.

Drzwi do Domu Elronda stały otworem. Zaraz pojawił się w nich Lindir wraz z kilkoma elfami, którzy zajęli się rannymi prowadząc mrugających z ciekawością krasnoludów na komnaty.

- Dziękuję wam za niesamowita przygodę. - elfka obracała na palcu złoty pierścionek ze brylantem, który podarował jej Dunedain - Opowiem o waszym męstwie. – uśmiechnęła się Gondril nim również odeszła od Hilly, Thyriego i Malborna.

Jeszcze tego wieczoru w sali audiencyjnej trójka wybawców i trójka wybawionych, usiadła na krzesłach naprzeciw Lorda Elronda. Krasnoludy opowiedziały gospodarzowi historię porwania oraz ich dalsze losy w Siedzibie Trolli.

- Ich przywódca… - Anar mówil ściszonym głosem. - Nigdy nie widziałem nikogo mu podobnego. Nic tak ogromnego nie ma prawa poruszać się tak szybko, niczym wielki niedźwiedź górski… Nosił przeklęty, wyszczerbiony miecz. Wieeelki. Przeciął biednego Narviego w pół jednym ciosem. Mówili do niego “Kapitanie”. Nigdy nie wiedziałem nikogo mu podobnego.

- Był jak Ogr ze starych opowieści. – dodał Vidar przejmująco. – I gadał w Czarnej Mowie.

Ginar pokiwał głową.
- Jego głos… - mówił cicho. – Do końca mych dni nie zapomnę tego głosu… Jak strach tchniony oddechem… I był ktoś z nim. Coś… Trzymało się cienia… Miał ze sobą tez kilka trolii i więcej ludzi. Spieszyli się i ruszyli na północ wspominając, że jeszcze trzeba iść w Zimne Góry, no i że już i tak byli opóźnieni.

Elrond wysłuchał opowieści nie przerywając i w zasadzie nawet nie zadając wielu pytań. Przyglądał się z uwagą zdającym relację, zapewne uprzednio usłyszawszy wszystko od Gondril, a z jego twarzy wyczytać można było pewną siebie skromność oraz uprzejmą władczość. Hilly mogłaby założyć się o wszystkie swoje nieprzydatne skarby, że w oczach tego niezwykłego elfa zatańczyły żywsze ogniki, gdy historia leśnej przygody skończyła się nieoczekiwanym zabójstwem trolla w garncanym hełmie.

- Z pewnością potrzebujecie odpoczynku. Dziękuję wam za pomoc Gondril, oraz heroizm, bez którego więcej żyć straconych byłoby dla tego świata.

Thyri z Malbornem wyczuli, że raport o tajemniczym „Kapitanie”, był dla Elronda swą ważkością wprost proporcjonalny do strachu ocalałych krasnoludów na wspomnienie wroga.





Bardzo wczesnym porankiem, gdy noc zasypiała, a budził się nowy dzień, Thyri, Hilly i Malborn zostali obudzeni i zaprowadzeni przez uprzejmego Lindira na wschodni taras. Słońce nie wzeszło jeszcze całkiem ponad rysy Gór Mglistych.

Elrond czekał na nich ubrany w prostą, błękitną szatę ze srebrnymi obwódkami i przepasaną mithrillowym pasem, który połyskiwał w świetle pierwszych, wschodzących promieni.

- Usiądźcie, proszę. – z uprzejmym uśmiechem zaprosił gestem ku ustawionym w półkolu wygodnym krzesłom. - Dziękuję, że przyszliście, o tak wczesnej porze.

Oczy Elronda świeciły w ciemności tarasu niczym dwie gwiazdy, gdy przyglądał się każdemu z zebranych z wielką uwagą.

- Uczyniłem tą dolinę mym domem w drugiej erze tego świata. Miejscem uzdrowienia, schronienia. Twierdzą mądrości. Domem wypełnionym światłem, które trzyma ciemność w ryzach.

Zamilkł na chwilę.

- Wiele razy rozmyślałem nad pewną zagadką, cóż, być może dlatego, że nie ma ona prawdziwego rozwiązania. Czyje jest większe powołanie? Uczonego, który zna sposoby leczenia rany, czy strażnika, który powstrzymuje przed ich powstaniem?


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 17-11-2015 o 07:03. Powód: niektóre literówki
Campo Viejo jest offline  
Stary 19-11-2015, 19:23   #45
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Spotkanie z Panem Imladris o tak wczesnej porze zdumiało Dundeaina i wprawiło w zaniepokojenie. Mimo że mieszkał w Rivendell trochę czasu, Mistrza Elronda widywał rzadko i raczej wśród dworzan, aniżeli na prywatnej audiencji podczas uczonych dysput.

Siedział teraz na zdobionym fotelu jak na przysłowiowych szpilkach. Tylko wrodzona przyzwoitość pozwoliła mu pozostanie w jako takim bezruchu. Pytanie Eldara zbiło go jednak z pantałyku. Obejrzawszy się mimochodem na towarzyszy ostatniej niebezpiecznej eskapady, wyczuł, że to on powinien jako pierwszy spróbować odpowiedzi na zadaną zagadkę.

Pech chciał, że Malborn zagadek nie lubił. Jednakże lata spędzone z nosem w księgach do czegoś zobowiązywały.

- Yhhmm... - zaczął niezbornie. "Już po mnie" - przemknęło przez głowę strażnikowi, ale w porę opanował atak paniki. - Odpowiedzi na trudne pytania nigdy nie są łatwe, Lordzie Elrondzie. Ze swej strony, mogę jedynie powiedzieć, że ważniejsza jest rola uzdrowiciela. Zadaniem naszym jest przecież budować, nie niszczyć, co jest cechą Cienia. Historia uczy nas, że siła nasza w tworzeniu, nie w destrukcji - to mówiąc spuścił skromnie oczy.

"Brawo, Malbornie z rodu Kelemvara, to żeś się teraz przedstawił od najgorszej strony swoim uczonym bełkotem. Mędrzec z Zachodu się znalazł. Dobre sobie. Pfff" - łajał się akademik w myślach, a policzki płonęły mu niczym dojrzałe owoce wiśni.
 
kymil jest offline  
Stary 22-11-2015, 17:17   #46
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

- Thyri z Esgaroth, mistrz budowniczy, do usług – wymamrotał krasnolud, demonstrując jeden ze swych najgrzeczniejszych ukłonów, ten, przy którym kasztanowa czupryna włosów niemal zamiatała posadzkę. Prezentacji dokonał jednak tak cicho i mrukliwie, że znad zdobionej mozaiką podłogi do uszu zgromadzonych dobiegło tylko niezrozumiałe „hm, hm, hm”.

Nie za bardzo rozumiał, dlaczego możny gospodarz go zawezwał, więc na wszelki wypadek zaraz po przedstawieniu wycofał się w tył, najodleglejsze zajmując krzesło i wznosząc wokół siebie nieprzenikniony mur milczenia. Zachowanie Elronda wydawało mu się podejrzane – toć wczoraj już wszystko mu rzekli, co mieli do powiedzenia. Dla jakiej pilnej przyczyny wyrywa ich dzisiaj z łóżek, nim świt zdążył się zaperlić na nocnym niebie?

Zagadka wyjaśniła się szybko. Przyczyną była niedająca się zignorować i niemogąca poczekać z zaspokojeniem do śniadania fanaberia wielkiego Elronda, aby gościom poopowiadać o dziele swojego życia, czyli Imladris. Thyri zmarszczył brwi. Właściwie to poczuł się urażony, bo postępowanie gospodarza określić można było tylko jako dziwne i nieuprzejme. Co prawda rozumiał dumę twórcy i budowniczego, sam niejednokroć takową odczuwał i wiedział, jak potrafi rozpierać... ale, na brodę Durina, nie wyciągał nigdy gości w swym domu bladym świtem za nogi spod pierzyn, aby poopowiadać o swych fontannach!

Milczenie było jednak ciężkie i przypominało Thyriemu powietrze w Górach Mglistych, gdy na niebie wisiały ołowiane chmury, a nad sercem przeczucie, że w skalnych pieczarach plugastwo zrodzone z Cienia czai się do ataku na podróżnych. Doszedł jednak do wniosku, że winien jest Elrondowi odpowiedź. Raz, że nie bylejaki był to elf, a dwa – był gospodarzem, a mimo wszystko goście winni przez palce patrzeć na dziwactwa tego, który im bezpiecznego schronienia udzielił.

- Hm, hm, hm – pospieszył tedy z grzecznym zapewnieniem. - Iście szczęście to, że dom ten ocalał, i choć siedzibą jest elfów, i inne plemiona schronienia, wsparcia, mądrości i światła mogą w nim szukać i je znaleźć. Otrzymać i dalej ponieść? Hm, hm hm...

Elrond nic nie rzekł, toteż mistrz Thyri schował się na powrót za zamkniętymi szczelnie bramami twierdzy własnego umysłu. Nie zamierzał się już więcej odzywać, doszedłszy do wniosku, że wypowiedzią swą zadośćuczynił już i wdzięczności za gościnę i ratunek dla braci, na ile słowa mogą za to zapłacić, i obowiązkowi gościa wobec gospodarza... Okazało się jednak, że potrzeba opowiedzenia o wspaniałości Imladris nie była jedyną przyczyną nocnych rozmyślań i porannych spotkań władcy Rivendell. Była nią zagadka.

Thyri westchnął. Pusty żołądek mistrza budowniczego zaczął przypominać, że skoro nie jesteśmy w podróży, to czas już na przekąskę przed śniadaniem. I westchnienie, i burczenie było doskonale słyszalne w panującej na tarasie ciszy, pod gasnącymi bezgłośnie gwiazdami.

- Mówią... – zaczął, kręcąc młynka krótkimi, silnymi palcami. Niebieskie klejnoty w pierścieniach rzucały błyski jaśniejsze od znikających gwiazd. - Mówią, że ten, który włada ciemnościami siedmiu królom krasnoludów dał siedem magicznych pierścieni o wielkiej mocy i przywiódł ich tym do zguby. Ci jednak spośród nas, którzy szukają pośród starych ksiąg prawdy, jak inni szukają złota pośród skał, twierdzą, że jeden z tych klejnotów nigdy nie przeszedł przez ręce czarnego władcy. Wykuty przez Kelebrimbora, był darem złotników Gwaith-i-Mirdain z Eregionu dla króla Khazad-dum. Darem przyjaciół dla przyjaciół, tak jest napisane w naszych księgach, tak starych, że rozsypują się przy próbach czytania... Ten dar dał nam wiele lat bogactwa i owocnych poszukiwań. Ten dar jednak sprowadził na nas Cień. Przyczynił się do uwięzienia i cierpień Thraina... Czy gdyby stanął przed tobą Kelebrimbor, kazałbyś mu mierzyć w jego sercu, czy więcej dobra, czy zła wyrządził tym, których zwał przyjaciółmi? Ja bym się nie poważył, wszak tę wyższość w wiedzy nad złotnikiem z Eregionu mam tylko z tej racji, żem później się narodził i poznać mogłem bieg wydarzeń, które wtedy były zakryte. Każdy zacny elf, krasnolud, człek czy hobbit czyni to, co w sercu swym znajduje najsłuszniejszym w tej chwili, w której to serce bije. I niechaj złotnik oprawia klejnoty, król rządzi, uzdrowiciel koi rany, a wojownik staje zbrojnie przeciw wrogom. Tym, kto nas wszystkich osądzi, i rozwiązanie twej zagadki poda, jest Czas.


 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 22-11-2015 o 17:20.
Asenat jest offline  
Stary 22-11-2015, 23:05   #47
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Gdyby mogła to by tego trolla teraz połknęła. A w każdym razie ziewała z takim zacięciem, że można by ją było o to posądzić. Na pewno Lindir ją posądzał. Bo przy każdym ziewnięciu rzucał jej tak nazbyt wymowne spojrzenie, że celowo nie zasłaniała ust. Aż do momentu gdy zobaczyła dokąd ją wiodą. Na… jak się nazywa? Prywatną audiencję u Lorda elfów!
Taaaak. Wczoraj było nawet fajnie. A przynajmniej zrobiło się. Krasnoludy gadały jak najęte. A po nich głos zabrała Gondril dzięki czemu hobbitka nie musiała właściwie już niczego mówić. Za to mogła się czuć ważna, bo wszyscy jakoś nie dość, że zgodnie uznali, że samodzielnie uśmierciła trolla, to jeszcze nie mieli tego jakoś specjalnie za złe. No może poza Malbornem. Chyba. Najpierw zwyzwał ją Bucklandkę od mieszkańców Hobbitonu, a potem dąsał się o coś prawie przez całą powrotną drogę. Co w połączeniu z tym, że doglądał opatrunków i kazał odpoczywać, znalazła nawet uroczym.
A właśnie. A propos znajdywania. Wypadałoby o tym też wspomnieć, ale może po cichu, żeby mistrz Thyri nie słyszał. Bo oczywiście nie byłaby sobą gdyby nie przekonała się, czy krasnoludy rzeczywiście chciały tylko pomścić braci, czy może jednak chodziło o odzyskanie czegoś nadzwyczaj cennego. Iiii… krasnoludzkie skarby końcem końców okazały się równie rozczarowujące co trollowe skarby. Złoto. Klejnoty. Broń.
Nuuuudy.

Teraz jednak gdy weszła do sali o nudzie nie było mowy. Pragnęła tylko nie musieć nic mówić. Bo i o czym ona hobbitka z bagienka miałaby rozmawiać z kimś takim jak Lord Elrond? Już przy lordzie Erestorze myślała, że nie da rady. A teraz napewno, ale to napewno napewno jak ona tylko się odezwie, tylko otworzy usta… to on będzie wiedział, że zabrała ten nieszczęsny kamień!
Nie przedstawiła się więc. Schowawszy się za Malbornem wyszła dopiero gdy pozostali się przedstawili i zapadła taka charakterystyczna paskudna cisza.
Wyciągnęła zza połów kamizeli elfi kamień i podeszła do elfa wbijając uparcie wzrok w jego sandały.
- Ja… ja to tylko pożyczyłam. Naprawdę. Oddałabym. W końcu. Znaczy… - szybko zamilkła i nie wiedząc czy podać kamień elfowi, czy raczej odstawić gdzieś, położyła go u stóp Elronda i cofnęła się.
Lord Rivendell w odpowiedzi schylił się, podniósł kamień i podszedł do niej. A potem oddał jej kamień.
- Będę bardzo wdzięczny jeśli następną pożyczkę uzgodnisz z Lindirem - powiedział spokojnym i chyba nie obrażonym głosem.
Odetchnęła z ulgą i podniosła wzrok. Uśmiechnąwszy się z wdzięcznością, przyjęła kamień z powrotem.

A potem była zagadka.
Trema Malborna podziałała jak wszystkie inne tremy bliźnich. Zmotywowała i uspokoiła serce hobbitki, do tego stopnia, że nawet była w stanie zrozumieć sens jaki drzemał w chytrych słowach. Brzmiało jej to jak stare hobbickie zagadnienia łacno i chętnie poruszane w takich miejscach jak Złota Tyczka, Za Wodą i Bucklebury. Czyli np. Co było najpierw, kura czy jajko? Oraz “Oldbuck powiedział, że wszyscy Oldbuckowie kłamią”. I gdy Mistrz Thyri mówił coś bardzo zdaje się mądrego, długiego i co dziwne nie skupionego na wodzie i kamieniach, próbowała sobie przypomnieć, wpatrujac się mimowolnie w błękitne światełka, najbystrzejsza w jej mniemaniu zasłyszaną odpowiedź. Niestety żadnej takiej w pamięci nie wygrzebała. Odpowiedziała więc od serca.
- Ja to nie wiem lordzie Elrondzie. Ale jakbym nawet wiedziała, to - wzruszyła niepewnie ramionami - chyba by mi ta wiedza na nic się nie przydała.


 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 26-11-2015, 06:27   #48
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Elf wysłuchał wszystkich uważnie i każdy odniósł wrażenie, że jego odpowiedź przypadła gospodarzowi do gustu, a zadający nie tyle poszukiwał rozwiązania, co sposobu rozumowania jego rozmówców. Cóż, jak sam pytający stwierdził, zagadka nie posiadała jedynej prawdziwej odpowiedzi.

- Vidar z bratem walczyli z orkmi o Nanduhirion i nie jest łatwo, ani ich przestraszyć, ani im zapomnieć coż doświadczyli na przesiąkniętym krwią polu bitwy. Co myślicie o tych bandytach i ich, tym… szczególnym Kapitanie?

Nim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć Elrond ciągnął dalej.

- Daleko na południu leży ziemia Mordoru, lecz nie aż tak daleko, obawiam się. Widzę rękę Cienia w tym i serce nakazuje działanie. Zamierzam prosić was, abyście wyruszyli tropem tego „Kapitana”, który włada Czarną Mową, z misją zdobycia informacji, na miarę waszych możliwości, kim on jest i co robi tutaj, na zachodzie. Jeśli zgadzacie się, musicie wyruszyć niezwłocznie. O ile wyprzedza was o cztery lub pięć dni, to jego trolle znacznie go spowalniają, gdyż nie tolerują słońca. Jeśli rzeczywiście kierują się w Zimne Góry, z pewnością podejmiecie ich trop w Siedzibie Trolli.

Na stoliku rozpostarł mapę regionu.


- Tereny, które przyszłoby wam przemierzać były niegdyś wschodnimi granicami królestwa Arnoru, zanim stały się częścią Rhudauru. Historia tej krainy wypełniona jest kłopotami. Ostatnimi królami byli Górale nie numenoryjskiego pochodzenia, wasale mrocznego królestwa Angmara. Pozostały po nich jedynie ruiny pośród nagiej, popękanej wyżyny i smutnych pieśni. Twoja wiedza Malbornie o tych ziemiach czyni cię nieocenionym przewodnikiem po tej dzisiejszej krainie trolli. W górskich rejonach pośród starych ruin obecność pana Thyriego może być niezastąpiona. Panna Oldbuck pełna jest niespodzianek, których rąbek uchyliła podczas tej nieoczekiwanej przygody w Siedzibach Trolli. Wasza trójka ma większe szanse na przemknięcie przez ten niebezpieczny teren bez ściągania na siebie oczu Cienia.

Malborn wiedział, że w tej chwili w Ukrytej Dolinie nie przebywał żaden inny Strażnik Północy, a synowie Elronda byli nieobecni. Rozumiał też, że choć nie jeden Wysoki Elf z Rivendell zapewne doświadczeniem i umiejętnościami przewyższał ich trójkę, to jednak swą obecnością narażałby wyprawę na o wiele większe ryzyko. Szpiedzy i pomioty Cienia potrafiły wyczuwać ich naturę, kto wie czy nie za pomocą woli Nieprzyjaciela.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 26-11-2015 o 06:30.
Campo Viejo jest offline  
Stary 26-11-2015, 19:28   #49
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Malborn wysłuchał wyjaśnień Lorda Elronda odnośnie roli Zielonej Kompanii w zdobyciu informacji na temat "Czarnego Kapitana" i przybladł lekko. W głowie kłębiły mu się posępne myśli.
"Mamy tropić w Kraju Trolli potężnego wojownika, który włada starożytną Czarną Mową stworzoną w czasie Pierwszej Ery przez Morgotha. Nasza kompania. Akademik, khazad i hobbit. I to z rodu postrzelonych Oldbucków. Isildurze dodaj mi sił".

By ukryć swe zaniepokojenie powstał z krzesła i pochylił głowę nad starożytną mapą. Studiował uważnie trasę ich potencjalnej wędrówki. Prosta z pozoru czynność przyniosła ukojenie nerwów. Dunedain odzyskał utracony rezon.

- Z ust Twych płynie sama mądrość, Władco Imladris - odrzekł w końcu głośno opanowując drżenie głosu.

Spojrzał na dwoje towarzyszy ostatniej wędrówki. Przez moment wydawało mu się, iż odczytał w nich to, co szeptało i jego serce.

- Należy dowiedzieć się wszystkiego co możliwe o tym słudze Nieprzyjaciela. Wyruszymy jak najszybciej się da. Prawda, moi drodzy?
 
kymil jest offline  
Stary 28-11-2015, 08:55   #50
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Nagła zmiana w dyskusji – opuszczenie rejonów zwiewnych konstrukcji elfich zagadek filozoficznych na rzecz konkretnych i niezaprzeczalnych faktów ucieszyło mistrza Thyriego. To było coś, co było równie namacalne jak wszystko, co tworzył w życiu – nawet jeśli fundamenty przedsięwzięcia, czyli ich drużyna, nie były jego zdaniem najlepszym możliwym materiałem do tego celu. Ale, uznał, gdy się nie ma surowców najprzedniejszych, bierze się najlepsze z tych, które są pod ręką.
- Gdy się bandyci tytułują między sobą „sierżancie” i „kapitanie” - przyznał cicho ze swojego kątka – to mogą nie być pospolitymi zbójcami, za jakich chcieliby uchodzić.
Mapa zaciekawiła go na tyle, że się nawet ze swej kryjówki wyłonił i podszedł do stołu, by rzucić okiem. Na pytanie Malborna skinął twierdząco, wodząc po krawędzi wykreślonych ręką kartografa gór wzrokiem mocno nieprzytomnym, pomimo wyrazu pełnego skupienia i koncentracji na twarzy. Podobnie jak wtedy, gdy ich oczom kilka dni temu ukazał się elfi most.
- Pan Baggins zacnym jest hobbitem i wytłumaczymy mu wyższą potrzebę – rzekł na głos.



 
Asenat jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172