Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2015, 09:47   #114
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jekil przeciwko trunkom wszelakim nic zwykle nie miał. Wolał co prawda piwo, niż gorzałę, tudzież wolał, by kto inny pokrywał koszty trunków. On sam nieczęsto miewał tak pełną kabzę, by móc pieniędzmi siać na prawo i lewo.
Prawdę mówiąc, to jak sięgał pamięcią, nigdy takiej wypchanej sakiewki nie miał.
No a tu, Jekil pociągnął z kubka solidny łyk, gdyby się dało złodziei na gorącym uczynku złapać, to pewnikiem i od kapłana by się coś złota skapnęło, tudzież tutejsi zechcieliby sukces uczcić w szerokim gronie, na czym by i on, i kompani skorzystali.
Rozmarzył się Jekil i zadumał, przy okazji swój rozsądek podziwiając, któren mu myśl podsunął, by teraz mniej wypić, a później - więcej. I tak w tej zadumie tempo picia łowca nagród zwolnił, w tyle nieco za kompanami zostając.


Nocną porą spać należy, o czym każden wie. A gdy człek coś je i wypije, to z pełnym brzuchem jeszcze łatwiej się zasypia.
Tej nocy jednak spać nie można było, więc Jekil, ledwo z karczmy wyszli, głowy pół w wiadrze zanurzył, znaczy twarz obmył, po czym za kompanami ruszył.
Był gotowy czekać na tych, co to ich miała Arijladjore przysłać.
Ba, nawet gdyby trza ich było gonić, to też był na to gotów. Tak mniej więcej...
Oby nie w habicie, bo w tym czuł się jakby zbyt dostojnie na bieganie. No i niewygodnie. Ale ojcu Theodosiusowi najwyraźniej nie przeszkadzał. Widać wprawę miał...

W smoka w pierwszej chwili Jekil nie uwierzył. Bo skąd niby smok? Co tu miałby robić? Arijladjore go wynajęła? Kpiny jawne. Ale zarośnięty chłop w smoka uwierzył...
Być niedaleko smoka i nie zobaczyć smoka? O czym by dzieciom opowiadał? Że nie poleciał oglądać?
Co prawda nie chciałby go oglądać od środka, więc i tak zbyt blisko by nie podszedł... Z drugiej strony... smok nie zając, nie ucieknie, a ktoś skarbca pilnować musi.

- Ja sobie tu poczekam, aż ci od wiedźmy przyjdą - powiedział, czego pewnie kapłan już nie słyszał.

Stanął w kącie, w cieniu, z mieczem pod ręką, gotów ubić każdego obcego, kto by chciał skarbiec otwierać.

A może, pomyślał, Arijladjore to nie wiedźma jakaś, a smok?
Aż oczami zamrugał na myśl ową.
 
Kerm jest offline