Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2015, 11:04   #17
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Odszedł. Desire spoglądała za nim przez chwilę która zdawała się trwać niczym nie niepokojona. W jej głowie wyrył się przy tym obraz. Dzieło, które na zawsze miało tam pozostać. Twór pełen niezrozumienia, samotności i odrzucenia. Przymknęła oczy by mieć pewność, że jej uparta nadzieja odejdzie, że przestanie mącić jej umysł.

Gdy nawet odgłos kroków jego zniknął w oddali, uniosła zakrwawioną dłoń. Promienie słońca, złocistej kuli, która powoli zaczynała kryć się za koronami drzew, rozbłysły cudownym szkarłatem. Piękno. Czyste, szczere do bólu i pełne mocy. Uśmiech pojawił się samoistnie, Desire bowiem porzuciła na tą chwilę jakiekolwiek bariery okrutnego świata. Widziała tylko to, co było przed jej oczami. Myślała tylko myśli które podsyłała jej dusza. Była tą duszą, tak przerażającą dla kolorów świata, tak ciepłą i bezpieczną dla niej. Koniuszek języka wysunął się spomiędzy jej warg, zbliżając się do owego bezpieczeństwa, do mocy jaką niosła ze sobą krew. Pierwszy dotyk, eksplozja wrażeń mogących zabić zwykłego śmiertelnika. Była tam słodycz, była i gorycz. Było ciepło i chłód, miłość i nienawiść. Był świat cały, który ją wzywał. Przymknęła oczy i pozwoliła by szarość tysięcy odcieni otuliła jej postać, zamknęła w bezpiecznych murach, odebrała ból i smutek.

Ponowne ich otwarcie było o wiele, wiele przyjemniejsze. Zlizała resztki szkarłatu, upajając się nim niczym dziecko swym łakociem. Była wolna, była potężna i była głodna. Głód ten niewiele jednak miał wspólnego z jadłem wciąż spoczywającym na tacy.
Wstała. Szybkie spojrzenie na rękę pozwoliło jej pogłębić uśmiech. Szara masa wypełniała jej ciało więc i krwi być nie mogło. Tego zaś czego nie ma, nie można utracić bez wyraźnego pragnienia. Już raz przelała swą krew w tym miejscu. Poświęciła swą siłę by odszukać tego, który i tak nigdy nie będzie w stanie jej zrozumieć. Ta twarz, ten wyraz oczu gdy dojrzał kolory swego świata. To przerażenie gdy zakosztował jej duszy. Raul, jej pan i władca jej istnienia nigdy do końca nie mógł poznać sekretów swej służki. Cóż za naiwne było jej życzenie. Marzenie słabej istoty, którą była tam, poza granicami szarości. Akceptacja? Przecież była akceptowana, kochana, podziwiana. Dbano o nią jak przystało na władczynię, którą była. Rozłożyła ręce i obróciła się wokoło. Jej świat, jej królestwo, jej dusza.

Jednak… Tak, głód. Wszak powinna go zaspokoić biorąc pod uwagę ile mocy zmarnowała na beznadziejne próby bycia zrozumianą i zaakceptowaną. Palce ciaśniej owinęły się wokół rękojeści sztyletu. Wzburzone fale szarej mgły otuliły ją niczym płaszcz na wojnę zakładany. Ośmielono się targnąć na jedyną istotę, która liczyła się bardziej niż ona sama.
- Zatrułaś wino, moja słodka - wyszeptała, kierując się w stronę wejścia do labiryntu. - Zabrałaś fiolkę by ukryć ją wśród moich rzeczy, a później… Gdzie umknęłaś kochana, gdzie skrywasz swe nędzne istnienie…?

Znalezienie winnej nie było trudne. Desire, posłuszna mgle, która prowadziła jej kroki, dotarła do niej gdy ta, blada i przerażona, pospiesznie wrzucała marne skarby swego życia do kuferka. Taka przewidywalna. Czyżby ujrzała Raula bezpiecznie wracającego do domu swej babki? Czyżby przeraziły ją konsekwencje jej czynu? Czy miało to jakiekolwiek znaczenie, dla którego warto było opóźniać jej los?
- Popełniłaś błąd, moja droga - wypowiedziała słowa wyroku, zamykając za sobą drzwi jej komnaty.
Wyraz przerażenia na twarzy dziewczyny tylko pogłębił radość Desire. O tak, miała się bać. Jej serce winno drżeć niczym serce sarny złapanej przez watahę wilków. Przetaczać ów słodki likier jakim jest strach, łączyć go z pełną mocy krwią, przygotowywać dla niej, dla śmierci.
- Kim… Kim jesteś - drżące słowa, krok do tyłu, dłonie zaciśnięte na materiale sukni, tuż przy sercu.
- Jestem karą - oznajmiła podchodząc bliżej. - Jestem sprawiedliwością - dodała ze śmiechem, okrążając dziewkę. - Jestem twoją śmiercią - zakończyła otaczając jej szyję ramieniem.
- Skosztuj koszmaru - powitała ją, gdy szara strefa otworzyła się by pochłonąć będącą na skraju szaleństwa służkę. - Ja zaś zakosztuję twej krwi - dodała, podnosząc dłoń i zakrywając usta swego gościa. Ruch jej piersi, napięcie mięśni… Krzyk byłby miłą dla ucha muzyką przy posiłku jednak był niebezpieczny, a ona nie miała ochoty tracić czasu na zabawy z tymi, którzy pospieszyliby na pomoc.
- Boisz się - szeptała tuż przy uchu ofiary, która próbowała walczyć, próbowała uciec. - Jesteś w moim świecie teraz, moja droga. Jeżeli uciekniesz pożrą cię moje koszmary. Jeżeli zostaniesz… pożrą cię dopiero za chwil parę.
Przerażenie, przyprawa którą niewielu jest w stanie docenić. Rozchodzi się falami, niczym woda. Muska delikatnie, zachęca, a później odchodzi by ponownie pojawić się, by kusić.
- Ty…
- Ja…

Wciąż trzymając rękę na jej szyi, okrążyła służącą by stanąć z nią twarz do twarzy. Była piękna, z pewnością nie miała z tego powodu łatwego życia. Takie jak ona były zdane na łaskę i niełaskę swych panów. Całkiem jak Desire, z tą różnicą, że jej pan nie dbał o jej wygląd a umiejętności.
- Ja nie… - zaczęła, jednak sztylet przyłożony do jej ust, uciszył jej protesty.
- Wiem - odpowiedziała, kładąc większy nacisk na ostrze. Kropla szkarłatu wydostała się na wolność. Tak piękna, tak pełna życia.
- Twoje oczy… - szept jedynie, wystarczający jednak by owa maleńka cząstka mocy zsunęła się z jej warg i rozpoczęła swą drogę w dół. Szkarłatna linia na tle bladej skóry.
- Wiem - powtórzyła niedbale, nie zwracając uwagi na słowa. - Kto cię wysłał?
- Nikt… ja… - zaczęła, jednak umilkła gdy spojrzenie jej oprawcy powróciło do jej oczu. - Hrabina kazała.
Oczywiście… Któż by inny. Wyrok zapadł, kolejny, odłożony w czasie, jednak istniejący. Nie interesowało jej dlaczego chciała śmierci swego wnuka. Nie obchodziło jej dlaczego chciała by to na nią spadła wina. Hrabina miała umrzeć i to śmiercią daleką od spokojnej.
- Już dobrze - uśmiechnęła się do swej ofiary, bynajmniej przy tym nie sprawiając, że ta na spokojniejszą wyglądała. Wręcz przeciwnie. Otworzyła usta, nabrała powietrza i… Nigdy już nie miała nabrać go ponownie. Ostrze gładko weszło w delikatną powłokę jaką stanowiła skóra jej szyi. Zagłębiło się po rękojeść, niczym spragnione dziecko rzucające się na kielich pełen słodkiego napoju. Cichy zgrzyt zwiastujący otarcie się o kość, tylko dodał czaru tej scenie.
Desire przytuliła się do wciąż drgającego ciała. Serce wciąż starało się pompować krew. Płuca wciąż próbowały zagarnąć dla siebie choćby najmniejszy łyk powietrza. Ciepło nadal tkwiło w tym ciele, nie chcącym tak łatwo pogodzić się z nieodwracalną rzeczywistością. Rzężenie pięknem swej melodii napawało radością zarówno krainę cieni, jak i ich królową. Brzmiące słodko tuż przy uchu, pełne cierpienia, pełne krwi. Uniosła głowę i roześmiała się pełna satysfakcji, pełna radości i mocy. Wreszcie… Puściła swą ofiarę by ta opadła u jej stóp. Jeszcze nie całkiem martwa, jeszcze nie całkiem pozbawiona świadomości, jeszcze pełna głupiej nadziei, że to tylko sen, tylko koszmar, z którego wciąż może się obudzić.
- Koszmar dopiero się zaczyna - pozwoliła sobie na chwilę szczerości, spoglądając w te oczy, tak pełne zgubnej woli życia. Szara mgła pochłonęła jej ciało, fragment za fragmentem, delektując się mocą, która w nim tkwiła. Na koniec zostały tylko te oczy, płonące przerażeniem, z nutką świadomości krzyczącą o zgubie i niesprawiedliwości. Zielone niczym szmaragdy. Jednak i one zniknęły.


Dłoń powędrowała ku piersi, mokrej od krwi, unoszonej oddechem, który napędzała rozkosz. Szybki, drżący ruch. Chłonęła wrażenia, które wysyłała ku niej szara strefa. Był wśród nich ból i zwątpienie, była porażka i była nienawiść. Otulały ją, pieściły smugami cudownie lekkiej mgły o wspaniałym odcieniu stali. Chciała śmiać się, chciała płakać. Tyle mocy, tyle okrucieństwa, a wszystko to dla niej, tylko dla niej.


Powrót do pokoju, który jej ofiarowano, był drogą we śnie. Pozwoliła by kierowano jej krokami, niczym marionetka pogrążona w marzeniach. Otwarcie drzwi, spojrzenie na to, co za sobą kryły. Rzeczywistość.
- Mój panie - rzekła, przestępując próg i odcinając ich od ciekawskich oczu. Jej głos był niczym pieszczota, dla niej. Dla niego brzmieć musiał niczym groźba, nierzeczywiste zagrożenie, które szeptało do ucha o nieuniknionych cierpieniach.
Porzucenie bezpieczeństwa było trudne, bardzo trudne. Szara strefa nie chciała by odchodziła. Chciała ją chronić, otulać, pławić w rozkoszach zakazanych w owym pełnym ograniczeń świecie rzeczywistym. Jednak Desire miała zadanie do wykonania, miała obowiązki. Strefa rozumiała, musiała. Były jednością. Jedna nie mogła istnieć bez drugiej. Wypuściła ją zatem, niechętna ale pogodzona z losem. Wypuściła by Raul mógł ujrzeć ją skąpaną we krwi. By ponownie ujrzał w niej istotę którą była. Potwora w jego świecie, królową w jej.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline