Wstaję i patrzę na tych bezradnych miotających się ludzi. Wielu z nich jest jeszcze w szoku. Po chwili namysłu podchodzę do najliczniejszej grupy osób i mówię: "Ludzie uspokójcie się! Takimi działaniami do niczego nie dojdziemy. Trzeba myśleć nieco na przyszłość. Popieram Krzyśka. Podzielmy się na dwie grupy. Jedna niech pójdzie wzdłuż plaży i zobaczy czy woda jeszcze czegoś nie wyrzuciła a druga niech wejdzie w las i spróbuje znaleźć jakieś schronienie na noc. Dzisiaj z głodu nie umrzemy prześpimy się z tym problemem i jutro poszukamy jakiegoś źródła wody i jedzenia." W tym momencie biorę Krzyśka za rękę i zaczynam go ciągnąć wzdłuż plaży. "Jestem Christine miło cię poznać." Oglądam się przez ramię i krzyczę: "Idzie ktoś?! Aha bym zapomniała nie widziałam żadnej czapki."
__________________ :swir: I don't suffer from my insanity, I enjoy it. :swir: |