Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2015, 17:43   #119
malkawiasz
 
malkawiasz's Avatar
 
Reputacja: 1 malkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie coś
- Stworzone eony temu są niewrażliwe na waszą broń...

Słowa odbijały się echem w jego głowie gdy powoli docierał do niego sens działania wrót. Wcześniejsze podpięcie się pod system spaczony mroczna harmonią, jak wszystko w cytadeli, sprawiło chyba, że jakaś część jego umysłu była wrażliwa na nową, spaczona technologię. Już samo zbliżenie się do wrót sprawiało, że w jego głowie pojawiały się informację. Pojawiały się w dziwaczny sposób, jakby to już kiedyś wiedział, a teraz dopiero sobie przypominał. Ledwie zauważył Baraka, który próbował mu przeszkodzić podejść bliżej. Zaklęcie mistyka tylko sprawiło, że dostał gęsiej skórki. Szedł jak zahipnotyzowany choć nie chciał. Siłą woli próbował opanować każdy swój krok. Gesty pot wystąpił mu na czoło gdy walczył o każdy metr. Czuł, że za wrotami czeka koniec ostateczny. Nie jego. Nie „teamsix.” Koniec ostateczny wszystkiego co żyje. Wszystkiego co dla Braxtona święte. Mimo bezwładu ciała jego umysł działał na najwyższych obrotach.

„Zwykły atawizm. Spuścizna po naszych przodkach małpach. Paraliżujący strach w obliczu drapieżnika. Tygrys, niedźwiedź, jadowity wąż. Co poradzi zwykła małpa. Nie ma kłów, nie ma pazurów. Może uciec na drzewo, drżeć ze strachu i rzucać bananami. Sparaliżowana. Bezbronna. Ale ja już nie jestem małpą. Nie jestem już nawet człowiekiem. Nie jestem bezbronny. Nie dam sobą rządzić.”

Cały się trząsł jak w febrze gdy próbował odzyskać władanie nad ciałem. Trucizna wpuszczona mu przez pomiot Demnogonisa została w jakiś sposób zasymilowana. Nie wiedział do końca jak to się stało i w dalszym ciągu badał tego skutki, ale nie zamierzał się poddać. Co innego gdyby mógł zostać panem cytadeli. Pionkiem w grze pajęczycy zostawać nie zamierzał.

- Stworzone eony temu są niewrażliwe na waszą broń...

„Ale ty jesteś. Wystarczy podejść bardzo blisko i uderzyć bardzo mocno. W czuły punkt bo drugiej szansy nie będzie. W sumie to i tak już drugiej szansy nie będzie. Nikt z nas nie wyjdzie stąd żywy.”

Zrozumiawszy to uspokoił się i mroczna siłą, która pętała mu do tej pory umysł zniknęła. Wokół szalała burza śmierci.

- Zaopiekuj się moim kotem.
– Rzucił po wewnętrznym do Sary. Uśmiechnął się ponuro i ruszył na spotkanie śmierci. O dziwo nikt do niego nie strzelał, więc udając, że się poddał zdążył zrobić kilka kroków w stronę Golgothy.

Nanokrew miała wiele zalet. Był odporny na większość toksyn. Regenerował się w stopniu niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika, a jego zmysły były bliskie zwierzęcym. Nie mówiąc już o zwykłej wydolności organizmu. Biegał szybciej, skakał wyżej, był silniejszy od Rury. Jak do tej pory udało mu się znaleźć tylko jedną wadę. Krew czasami zachowywała się niezwykle burzliwie i wpadał tracił kontrole nad ciałem. Nazwał to trybem berserk. Usilnie pracował nad tym by defekt wyeliminować bo wtedy mógłby podzielić się wynalazkiem z całym światem. Dzięki czemu świat byłby lepszy. Brax uważał, że wiedzą należy się dzielić i irytowało go, że nie potrafi tej wady usunąć. Udało mu się do tej pory jedynie wynaleźć mechanizm, coś na kształt filtrów, który pozwalał mu wygasić działanie krwi gdy zaczynały pojawiać się symptomy. Takie jak teraz.

Brax z premedytacją usunął teraz wszystkie zabezpieczenia i czując ogarniającą go furie przebył kilka ostatnich metrów z prędkością, która wprawiła by w kompleksy nawet geparda. Skoczył prosto na przeciwnika zadając potężny, poziomy cios mieczem. Jego zawsze opanowaną twarz wykrzywiał teraz grymas gniewu, bardziej zwierzęcy niż ludzki. Ale nawet bezbronne zwierze, gdy je przyprzeć do muru będzie walczyło do końca. A oni wszak bezbronni nie byli. Byli wszak Żołnierzami Zagłady. Najlepszymi z najlepszych.
 
malkawiasz jest offline