Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2015, 19:45   #32
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Mięśnie Davida napięły się gdy usłyszał przytyk Nortona. Został nazwany sekretareczką bez manier. Cóż zatem teraz musiał wykorzystać szansę daną mu przez mentorkę. Musiał pokazać, że jest godzien zasiadania przy stole z innymi członkami klanu.
Po wysłuchaniu Adama ukłonił się delikatnie swej mentorce w podzięce za udzielenie głosu. Spojrzał jeszcze na Nortona i rzekł:
- Nazywam się David Wheatstone - jego wzrok zdawał się mówić "co ty niby wiesz o manierach" - nie mam doświadczenia w kwestii zamachów, ale jak każde zdarzenie posiada przyczynę, przebieg oraz skutek. Dlatego uważam, że analizę przypadku powinniśmy zacząć od jego przebiegu.
David złożył dłonie w piramidkę. Specjaliści od PR byliby dumni, że tak przyswoił sobie te jakże proste, ale za razem poprawiające nastawienie rozmówców gesty.
- Wiemy, że zamach był nieudany. Pytanie, czy jego udaremnienie było skutkiem działań ochrony, czy też może od początku było planowane. Obydwa te przypadki należy traktować niezależnie. Załóżmy zatem na początek, że zamach miał się nie udać. Z marketingowego punktu widzenia napędzi to wyborców kandydatowi, który był celem zamachu. Jak słusznie zauważył mój przedmówca należy się zastanowić nad szukaniem winowajcy w najbliższych kręgach urzędującej głowy państwa. Tak się składa, że posiadam pewne znajomości w ministerstwie obrony urzędującego prezydenta. Mogę wykonać kilka telefonów. Zapytać o szczegóły, które mogą okazać się ważne, a jednak nie wyciekły do mediów.
David oparł się wygodnie w fotelu. A dłonie położył na oparciach.
- Co do skutków, to jak się domyślam nasza społeczność dysponuje już kimś w szeregach policji, kto będzie motał w śledztwie i odsuwał je na właściwe dla nas tory.
Na zakończenie powiódł wzrokiem po zebranych i ponownie ukłonił się Harpii, dziękując za udzielenie głosu.
Był silny. Pewny siebie. Przystojny. Jak codzień wykorzystywał krew głównie do poprawiania wyglądu, choć zauważył, że w klanie Toreadorów jest to powszechna praktyka. Teraz był wśród nie ufających sobie, zadufanych inteligentnych intrygantów. Intrygantów, którzy byli teraz jego najbliższymi. Zupełnie jak na spotkaniu Rady Nadzorczej. Nowe życie tak inne, a jednak tak znajome.

David zdawał się świetnie odnajdywać w sytuacji. Zmienił się w ciągu tych kilku tygodni.

Kilka tygodni spędził z Caroliną i Leonem na nauce swoich wampirzych mocy. Poznawał róźne sposoby w jaki może wykorzystywać swój urok osobisty, umiejętności manipulacji, mówienia i przekonywania innych do swoich racji. W końcu dowiedział się jak Carolina sprawiła, że w samochodzie mało co nie obślinił tapicerki. Ucząc się tej mocy z zaskoczeniem odkrył, że Carolina musiała coś do niego mówić, gdy go“zauroczyła” .

To było ciekawe odkrycie i od tego momentu, próbował wielokrotnie, wykorzystywać tę sztuczkę na niej, Leonie i Devonie, aby przekonać ich do tego co chciał osiągnąć.

Właśnie szkolił się w panowaniu nad kolejnym stopniem tej mocy - czyli wywieranie przerażającego wrażenia na innych przy pomocy samego spojrzenia.
Z lekkim zawodem Carolina odkryła, że niestety nie oddziedziczył jej mocy szybkości. Za to kolejna moc, jaką okazało się posiadł, sprawiła mu wiele frajdy. Podbijanie zmysłów: smaku, słuchu, węchu, wzroku - to było jak oglądanie filmów 4d na tripie. Picie krwi z podbitym smakiem wprawiło go za pierwszym razem niemalże w ekstazę.

Dzień po dniu nauki, wymagające skupienia. Prawie zapomniał o laboratorium, o pracy, o żonie. Za dużo nowych bodźców.
Gdy zaczął w widoczny sposób ogarniać całość ale jednocześnie czuć się zestresowany tempem nauki, Carolina stwierdziła, że pojedziecie na imprezę, gdzieś… Dała Davidowi wybór lokalu i poprosiła tylko, żeby dał znać jak się ma ubrać. Osobie z jej statusem nie wypada się “wypuścić” nieprzygotowanej.

Tygodnie leciały bardzo szybko. Praca zaczęła odchodzić powoli na dalszy plan. David za to zanurzał się coraz głębiej w świat wampirów. Tym razem on mógł wybrać miejsce wyprawy. Zdecydował się na klub, który często odwiedzał ze znajomymi z ministerstwa. Miał tam kartę vipwską, więc nie powinno być problemu. Ubrał się w luźną koszulę, po czym zapukał do drzwi za którymi spodziewał się zastać mentorkę. Jeszcze zanim otworzyła powiedział:
Jestem gotowy, żeby wyjść. Impreza w stylu smart-casual. Nie musisz się śpieszyć z przygotowaniem, lokal czynny całą noc.

Carolina otworzyła drzwi rozczochrana jak nieboskie stworzenie, w halce i narzuconym na to szlafroku, z telefonem przy uchu. Wysłuchała rozmówcy i z furia zakończyła połączenie.
Rzuciła parę przekleństw i urwała rejestrując Twą obecność. Gwizdnęła i uśmiechnęła się:
No, no, mi amado. Wytaczasz ciężką arytlerię, widzę. Dobrze, daj mi pół godziny.

David poszedł do ogrodu. Zaczął spacerować i spoglądać na księżyc. W końcu podszedł do swojego Audi, które stało zaparkowane w tym samym miejscu od jego przeprowadzki do willi. Nie był tak zapalonym kierowcą, jak jego mentorka, ale ten samochód był symbolem. Stał uziemiony tak, jak uziemiony był tutaj David. Oparł się o maskę i czekał.

Carolina zjawiła się faktycznie po pół godzinie, stukając niebotycznymi obcasami, zrobiona.
Bez słowa rzuciła mu kluczyki do samochodu i nie czekając na szarmancki gest, otworzyła drzwi po stronie pasażera i wsunęła się na siedzenie.
- Na coś czekamy jeszcze? - ponagliła.
Widząc kobietę zagwizdał przeciągle.
- Nigdy nie wiem, czy tak na mnie działasz, czy to ten Zachwyt.
Wsiadł do samochodu i ruszył. Wszelkie wspomagania i skrzynia s-tronic były tak inne od samochodów, które wybierała Carolina. David starał się przede wszystkim nie zwracać na nich uwagi, więc nie szarżował między kolejnymi skrzyżowaniami. Lokal był jednak dość daleko od will.
W końcu dotarlli na miejsce.
- To tutaj.
Jazda autem bardzo go uspokoiła. Carolina zdawała się rozumieć, że czegoś mu w jego istnieniu brakuje.
Gdy zaparkował przed klubem, podbiegł do nich valet boy i usłużnie otworzył drzwi Carolinie.
Odebrał od Davida kluczyki i wręczył niewielki żeton jako pokwitowanie.
Carolina wsunęła dłoń pod jego ramię i szepnęła:
- To Twój wieczór. Dzisiaj Ty rządzisz - na jej twarzy pojawił się lekko kpiący uśmieszek. - Na co przede wszystkim masz ochotę?

Na dźwięk słów “ty rządzisz” przebiegł w głowie Davida obraz Caroliny uprawiającej brutalny seks z innymi mężczyznami. Na jego oczach. Lubił patrzeć. Lubił oglądać jak coś co powinno sprawiać rozkosz sprawiało równocześnie ból. Lubił decydować o tym kogo i kiedy ma spotkać ból.
Odwzajemnił uśmiech. Wyciągnął ramie, tak, żeby mogła go złapać.
- Wejdziemy, posłuchamy muzyki, może z kimś porozmawiamy? Może nie wyjdziemy stąd sami? Kilka osób tutaj mnie zna, ale rotacja jest tak duża, że mało prawdopodobne, abyśmy się z kimś spotkali. No i jeśli wszystko się ułoży, to może coś dziś wypijemy.
Nie chciał tego przyznać głośno, ale ostatnio picie krwi sprawiało mu największą przyjemność.

Carolina wsunęła dłoń w jego wyciągniętą rękę i skinęła głową:
- Jak sobie życzysz, mi amado. Dzisiaj Twoje życzenie jest rozkazem - zaśmiała się pokazując rząd białych ząbków. Przesunęła sugestywnie językiem tam gdzie normalnie pojawiały się kły.
Podreptała u jego boku do wejścia.

- To będzie interesujące - poznać Twój świat. - wsunęła niewielką torebkę pod pachę i pogłaskała jego ramię wolną dłonią.
Przy wejściu David machnął tylko czarną kartą ze złotym napisem wielkiemu gorylowi. Weszli bez problemu do przedsionka, z którego elegancka kobieta zapraszała ich na piętro, gdzie znajdowała się sfera VIP. David pomachał przecząco głową.
- Tym razem spróbujemy kogoś poznać poza strefą VIP - ciężko jednoznacznie powiedzieć czy kierował te słowa do kobiety z obsługi, czy może raczej do swojej partnerki.
Weszli do dużej sali, która w większości składała się z parkietu. Parkietu pełnego młodych wyginających się ciał. W dużej mierze turystów. W koło słychać było muzykę elektroniczną.
- Tutaj przychodziłem często wybierać mężczyzn, którzy później uprawiali seks z moją żoną. Cóż. Aktualnie nie mam z nią kontaktu, w zasadzie mieszkam z inną kobietą. Czasem też poznawałem tutaj kobiety z którymi ją zdradzałem. Innymi razy też piłem drinki - pociągnął ją bliżej baru.
- Tutaj się nie napijemy, ale obecność alkoholu w dłoniach wzbudzi zaufanie jeśli kogoś poznamy. Tym bardziej, że może mi tutaj uda się kogoś Zachwycić?
Carolina przysłuchiwała się Jego słowom. Gdy opowiadał o swojej seksualnej przeszłości przejechała palcem wskazującym po jego wargach. Przyglądała się ruchowi ust, gdy kontynuowałeś wspomnienia.
- Brakuje Ci tego? - spojrzała poważnie na Davida gdy stanęli przy barze. - Czy to tylko próba przekazania mi tego na co masz dzisiaj ochotę - dodała unosząc lekko brew z uśmiechem.
- Nie wiem czy mi tego brakuje. Cuba Libre raz, - powiedział podniesionym głosem do barmana.
- Chyba nie. Na pewno nie z Tobą. Widzisz, żona była tylko moja, mogłem ją mieć zawsze. Dlatego podniecało mnie to “zarządzanie” nią. Ty do mnie nie należysz. Nie miałem Cię nigdy. Ciebie najpierw chciałbym jako kochankę. Albo chciałbym dziś kogoś tu zaciągnąć do łóżka i pić razem z Tobą! W ogóle chciałbym pić. Uwielbiam to odkąd mnie nauczyłaś. Na co masz ochotę? - wyjął kartę kredytową żeby zapłacić za drinki
Carolina nie odpowiedziała ale podała mu swoją torebeczkę i zrobiła kilka kroków idąc tyłem. Jej oczy błyszczały jak zawsze wtedy, gdy wpadała na jakiś pomysł, zabawny według jej standardów. Po chwili wmieszała się w tłum na parkiecie i zniknęła Davidowi z oczu.

Wypatrywał jej w tańczącym tłumie, gdy poczuł bardziej niż usłyszałeś wibrowanie. Telefon ukryty w torebce podskakiwał rytmicznie na barze. Gdy ponownie wrócił wzrokiem do tłumu tańczących ciał, zobaczył Carolinę tańczącą z jednym z mężczyzn. Odwróciła go tak by móc się przyglądać swojemu podopiecznemu z drugiego punktu w pomieszczeniu. Przysunęła się blisko mężczyzny i przejechała dłońmi po jego torsie. Na twarzy pojawił się lekki znak zapytania. Poruszała się uwodzicielsko, kręcąc powoli biodrami i drażniąc tanecznego partnera. David wiedział jednak, że to on tak naprawdę jesteś jej widownią. Odwróciła się tyłem do mężczyzny, odgarnęła włosy na jedno ramię i jak w zwolnionym tempie pochyliła się do przodu, wypinając tyłeczek i ocierając o biodra mężczyzny. Pokręciła biodrami z prawa na lewo, z lewa na prawo, zagryzając lekko dolną wargę i czekając na reakcję wampira lub znak co ma robić dalej.
David patrzył na tę scenę z uwagą. Nie czuł już tych samych rzeczy, które tak na niego wpływały za życia. Jednak w dużym stopniu nadal powodowało to jakąś formę przyjemnego podniecenia. Patrzył na dziewczynę i posłał jej buziaka w powietrzu.

Ręce mężczyzny objęły pazernie jej biodra i przyciągneły ją do jego krocza. Ruch był mocny, i Carolina niemal straciła rówowagę. Uniosła brew obserwując Davida cały czas. Potem najwyraźniej zmieniła zdanie bo wyprostowała się i zanim facet zdażył zareagować znikła ponownie w tłumie. Mężczyzna pokręcił się chwilę i ruszył w jej ślady.

Torebka ponownie rozszalała się na barze, wibrując znacznie dłużej niż poprzednio.

Minął kawałek, zaczął się drugi. W końcu Carolina pojawiła się w zasięgu wzroku swego widza ponownie, tym razem, z kobietą, która z budowy ciała przypominała bardzo żonę Davida. Drobna blondynka z obfitym biustem. Gdy wyłowił je z tłumu Carolina właśnie całowała ją namiętnie, dłońmi pieszcząc pośladki dziewczyny. Wydawało się, że sprawia jej to przyjemność. W końcu oderwała się od towarzyszki, odsunęła jej włosy z karku, wplatając w nie palce. Odgięła nieco jej głowę. Palcem wolnej ręki przesunęła po szyji, tam gdzie wiedział, że najlepiej, najsmaczniej się wgryzać. Spojrzała pytająco na Niego.
Szeroki uśmiech zagościł na twarzy Davida. Kiwnął głową na znak aprobaty. Odstawił drinka i palcem wskazującym poruszał, żeby wskazać kobiecie co ma robić.
- Chodź i zabierz koleżankę - powiedział. Choć raczej go nie usłyszała, to jednak ruch warg był dość jednoznaczny. Oblizał usta na koniec zdania.
Carolina nachyliła się do dziewczyny i niby całując jej ucho, coś wyszeptała. Blondynka spojrzała na nią jakby bijąc się z myślami, Carolina wskazała na stojącego przy barze Davida. To zdaje się przełamało jej wątpliwości i dała się pociągnąć wampirzycy w jego kierunku.
- Mi amado - powiedziała Carolina - to Sophie. Sophie to David.
Sophie wyciągnęła do Ciebie dłoń i uśmiechnęła się:
- Miło mi poznać. - popatrzyła to na mężczyznę to na Carolinę lekko speszona - Więc jak to … przepraszam - roześmiała się nieco nerwowo, nieco z podnieceniem - co robimy?
David wziął wyciągniętą dłoń i delikatnie ucałował. Podał też dziewczynie swojego drinka.
- Nam również miło poznać, proszę napij się. Rozluźnij.
David nie mógł się opanować. Po ćwiczeniach na Leosie i Devonie wreszcie miał okazję przetestować zachwyt na kimś żywym.
- A co takiego ty chciałabyś dziś robić? - Zapytał dziewczyny.
W tym samym czasie postukał w torebkę Caroliny dając jej do zrozumienia, że coś się w niej działo.

Gdy podawał drinka blondynce, Carolina stanęła za nią i objęła ją delikatnie w pasie. Oparła brodę o jej ramię i leciutko dmuchnęła na szyję.
Sophie przymknęła lekko powieki, na jej twarzy pojawiły się leciutkie wypieki.
- Carolina wspomniała, że mielibyście ochotę na dodatkowe towarzystwo - wyjąkała gdy dłonie Caroliny pogładziły jej brzuch i zaczęły wolniutko wspinać się w górę. Sophie wciągnęła powietrze i jak zaczarowana wpatrywała się w usta. wampira Dłonie Caroliny leciutko ujęły jej piersi, sama wampirzyca z zadowoleniem również wpatrywała się w niego.
- Tak, Sophie. David ma dzisiaj urodziny. I chcę mu sprawić przyjemność, taki specjalny prezent. - polizała koniuszek ucha blondynki. - Pomożesz nam świętować, prawda? - ścisnęła sutki Sophie mocno, wpatrując się w Twoją twarz. Sophie wydała cichy jęk i pokiwała głową.
David delikatnie dłonią przeczesał włosy dziewczyny. Przysunął swoją twarz bliżej. Rękę zatrzymał na jej policzku.
- Nie myśl o sobie jako o “dodatkowym” towarzystwie. Dziś uczynimy cię gwiazdą wieczoru. Możliwe, że przeżyjesz coś najprzyjemniejszego w swoim życiu. Niedaleko stąd jest całkiem miły motel.
Pocałował dziewczynę. Czuł jej ciepło. Czuł jej puls. Zapach jej skóry uderzał do głowy. Była taka pełna krwi. W końcu się oderwał i ucałował Carolinę. Jej smak już znał, ale czuł podniecenie na myśl o tym co ich czekało.
- Chcesz iść z nami? - zapytał Sophie, choć już wiedział jaka będzie odpowiedź.
Sophie pokiwała głową i popchnięta leciutko przez Carolinę wtuliła się w Davida. Gdy całowaliście się z Caroliną, Sophie lekko pogładziła go po brzuchu, jej palce rozpięły dwa guziki koszuli. Wsunęła dłoń i zaczęła delikatnie wodzić palcem wokół jego sutka. Zostawiła kilkanaście drobnych pocałunków na jego szyi. Dłoń Caroliny zacisnęła się na jego pośladku, gdy wampirzyca oddawała pocałunki.
Oderwała się od Davida i mruknęła Ci do ucha:
- Idźcie przodem, dogonię Was, tylko sprawdzę o co chodzi. - sięgnęła po torebkę i wyciągnęła komórkę.
Ruszyłeś z wtuloną w Ciebie blondynką. Wyszliście z klubu, a Sophie stawała się coraz to odważniejsza. Zdecydowanie pomysł jej się podobał.
Carolina pojawiła się niedługo po tym jak valet boy podstawił samochód z miną lekko nietęgą.
Usiadła za Sophie na tylnym siedzeniu.

Kilka chwil później zatrzymał samochód na motelowym parkingu.
Wysiedli i skierowali się do recepcji by wynająć pokój. David zapłacił gotówką za pokój na jedną noc. Recepcjonista nie skomentował kwestii - chyba klienci jak oni zdarzali się tu nagminnie. Po drodze do pokoju Carolina szepnęła, że będzie musiała załatwić pewną kwestię po drodze do domu.
- Przepraszam, mi amado, nie chcę psuć Ci Twojego wieczoru, ale to nie może czekać do jutra. - wymruczała przepraszająco.
David podał klucze do pokoju Sophie. Zapamiętał numer i powiedział dziewczynie na ucho:
- Wejdź do pokoju, rozbierz się do naga. Zawiąż sobie oczy i połóż na łóżku. Zaraz dołączymy.
Gdy dziewczyna odeszła poza zasięg ich głosu rzekł:
- O co chodzi? Kto do Ciebie cały czas wydzwania? Mogę jakoś pomóc?
- Pomóc możesz, zawożąc mnie w jedno miejsce. Interesy - powiedziała wymijająco Carolina. - Ale to za chwilę. - wtuliła się w niego i pogładziła po ramieniu z uśmiechem - Należy Ci się ten wieczór więc póki co, chodź świętować urodziny. - pocałowała Cię leciutko i pociągnęła do pokoju.

David ruszył bez zbędnego wahania. Sophie jeszcze nie zdążyła zrobić tego o co ją prosił, więc zaczął pomagać jej w rozbieraniu. Sam też rozpiął koszulę, a pasek od spodni posłużył mu do skrępowania rąk dziewczyny. Rękaw koszuli zasłonił oczy blondynce. Później powoli zaczął pieścić dziewczynę. Przyciągnął też do siebie Carolinę, na której ciele również co jakiś czas składał pocałunki. Chodź czuł, że to co się dzieje może być jeszcze bardziej przyjemne, to był zaniepokojony problemami swojej mentorki. Dość szybko zbliżył się do szyi dziewczyny. Przyciągnął do siebie też Carolinę ściskając mocno jej idealne włosy. Szybkim ruchem otworzył tętnicę dziewczyny, a wampirzycę przysunął na tyle blisko, by ich usta zetknęły się na gorącym strumieniu krwi. Wiedział już doskonale na ile może sobie pozwolić, więc z każdej sekundy starał się czerpać maksimum przyjemności. Bliskość jego stwórczyni potęgowała doznania. Ich wargi się spotykały. Języki ocierały o siebie. Jednak krew z tętnicy wypływała bardzo szybko. Zaraz mogli przeholować. David zaczął zalizywać ranę. Spijał resztę krwi z szyi, po czym w naturalny sposób upajał się krwią z ust Caroliny. Pocałunki stawały się coraz intensywniejsze, żeby tylko czuć jeszcze ten smak na jej języku.

Stracił poczucie czasu. Pożądanie fizyczne...bestia… głód…wszystko zaczęło się mieszać ze sobą. Krew, jej smak, jej zapach, zapach krwi na skórze blondynki, smak zakrwawionych ust Caroliny. W pewnym momencie usłyszał swój własny chrapliwy pomruk, któremu towarzyszył podobny, wydawany przez Toreadorkę. To ocuciło go nieco i wybiło ze spirali ekstazy. Carolina opadła na niego, włosy rozrzucając mu na twarzy, ramionach. Przez chwilę leżeli wtuleni i dochodziliście do siebie. Carolina objęła go mocno udami i cmoknęła w zagłębienie szyji.
- Wszystkiego dobrego z okazji urodzin - zaśmiała się wprost do jego ucha.
Powoli i z ociaganiem odsunęła się nieco od Davida i poklepała Sophie po policzku.
- Sophie, Sophie, obudź się.
Dziewczyna wymruczała coś nieprzytomnie.
- Sophie popatrz na mnie. - gdy blondynka otworzyła oczy i próbowała zogniskować spojrzenie, Carolina powiedziała:
- Byłaś w klubie tego wieczora, i spotkałaś przystojniaka o imieniu Daniel. Poszłaś z nim do motelu, spędziłaś z nim noc. Było niesamowicie. Gdy się obudziłaś, po nim nie został żaden ślad. Źle się poczułaś, zapewne po ilości alkoholu w klubie. Pojechałaś do szpitala, aby sprawdzić swój stan zdrowia. Do klubu nie wrócisz.
Puściła twarz dziewczyny i zaczęła się zbierać.

- Chodź, mi amado. Już czas na nas.

David bez zbędnego ociągania założył koszulę. Uwolnił też nadgarstki dziewczyny i ponownie założył pasek do spodni. Wyszli z pokoju i szybko wsiedli do samochodu.
- Dziękuję za prezent. Nie wiem jak to robią wampiry, ale to było lepsze niż orgazm - westchnął - To dokąd jedziemy? - Odpalił samochód i wyjechał z parkingu

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 10-11-2015 o 09:52. Powód: Dodanie retrospekcji
Mi Raaz jest offline