Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2015, 15:57   #19
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wspólny post


Nathaniel popatrzył przez dłuższą chwilę na barona. Łowce zadziwił kontrast jaki prezentował pan w porównaniu do swoich ziem. Widać było, że baron nie pasuje do tego miejsca, był on jak Flunder w Reiku, który jak najszybciej chciał wrócić do swoich bezpiecznych wód na salonach prowincji pełnych grubych ryb i rekinów władzy.
-Baronie. Jeśli można na słowo.- Van Holsting zatrzymał barona, gdy ten wręczył Gretel dokumenty.-Skąd ten pośpiech? Czyż nie są to pańskie ziemie? Czemu nie zostać tu na dłużej?

Baron von Wellmitz spojrzał raz jeszcze na kamienną twarz Barona Ulfa, pozbawioną jakichkolwiek uczuć. Jego poddenerwowanie dawało się wyraźnie odczuć, coś ewidentnie wpływało na niego w tej okolicy.

- Jak śmiesz dotykać mnie tymi brudnymi łapami! Nie zapominaj kim jestem! Jeszcze trochę i wszyscy zrozumiecie, że nie można mną pomiatać! Tfu! - splunął Nathanielowi pod nogi. - Mam ważniejsze sprawy niż kolejne dwa trupy w Sylvanii. Nie jesteście stąd i nie zrozumiecie. Żegnam! - zrobił dwa kroki w tył po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wsi.

Zacheusz spoglądał ze zdziwieniem na zachowanie Barona, a gdy ten zaczął się odwracać i ruszać by odejść, spojrzał od razu na Inkwizytorkę. Na razie nie zamierzał się odzywać, ale gdyby doszło do tego zamierzał skorzystać z pewnych uprawnień, którymi na razie nie zamierzał szafować. Postanowił jednak Baronowi zwrócić uwagę, bowiem Pani Płomyczek mogła się zdenerwować, a on wolał tej sytuacji uniknąć.
-Baronie - zawołał głośno -Nim Jaśnie Baron nas opuści warto by zapytać się przedstawiciela Zakonu Oczyszczającego Płomienia, czy wyraża na to zgodę. Nie ujmując nic linii krwi ani szlachetności i znamienitości waszego rodu, ta oto Służka Sigmara, zapewne miała by parę pytań, na które warto dobrowolnie by odpowiedzieć - na ostatnie trzy słowa położył szczególny nacisk

Van Holsting uśmiechnął się i zaciskając pięścią pięść dodał.- Jak dla mnie może być też na ostro.- I splunął w bok.

Gretel uspokajającym gestem wstrzymała Van Holstinga. Baron czegoś się bał. Na tyle mocno, żeby chcieć oddalić się od gospody jak najszybciej.
- Wywodzę się z tych ziem baronie - odezwała się wreszcie mówiąc donośnym, ale spokojnym głosem - więc zrozumiem, bo pragnę dobrze zrozumieć co tutaj zaszło zanim opuszczę Sylvanię. Proszę więc w imieniu Zakonu o rozmowę. Postaram się zabrać jaśnie Baronowi jedynie tyle czasu ile to będzie konieczne. A i podróż na noc niebezpieczna…

Von Wellmitz zatrzymał się i zrozumiał, że jest na przegranej pozycji. Wrócił się kilka kroków aby zrównać się twarzą w twarz z Gretel.

- Zrozumiesz już niebawem swój błąd, tak jak i ja zrozumiałem, ale było już za późno. Moja wiedza i tak wam w niczym nie pomoże. Pozwólcie mi odejść, a będziecie mieć ze mnie więcej pożytku, gdy przyjdzie na to czas. A czas zmian jest bliski…

- Zrozumcie i wy Baronie, że nie mogę odjechać bez wyjaśnień. Nie pojmuję o czym do mnie mówicie, ale jeśli opowiecie co i jak, to ja będę mogła pomóc w imieniu Sigmara, a może i wam z serca ciężaru ubędzie. - Gretel nie podnosiła głosu, mówiła tak, jak mówi kapłan do zbłąkanej owieczki. [poproszę o test na Przekonywanie]


- Wybacz mi Panie Zmian! Zawiodłem! - wykrzyczał Baron, który zaatakował niespodziewanie. A po wypowiedzianych słowach, wyciągnął przed siebie prawą dłoń gorejącą od czarnej aury. Gretel instynktownie wysunęła ostrze z rękawicy i wbiła w dłoń von Wellmitza. Krzyk bólu rozgorzał w okolicy. Łowczyni drugą ręką złapała za pistolet strzałkowy ze strzałkami usypiającymi.

- One już tu są! Za późno! Spóźniliścieee aaaa! - Baron zaczął wrzeszczeć! - Ty suko! To boli!

Nathaniel zauważył skrzydlate istoty na niebie. Początkowa niepewność co do ich pochodzenia szybko została zastąpiona przez wieloletnie doświadczenie. Van Holsting podniósł kuszę wielostrzałową do oka, wycelował i wystrzelił w niebo. Bełt przeleciał przez mrok nocy po czym trafił jedno ze stworzeń w skrzydło. Po trzecim strzale łowca kopnął drzwi od młyna i krzyknął.- Ładować się do środka! Już!- Sam osłaniał odwrót.

Zacheusz z szeroko otwartymi oczami patrzył na wydarzenia. Dłonie jego powędrowały ku górze, jakby chciał uchronić twarz przed słońcem, i zaczął się powoli wycofywać. Usta jego poruszały, choć z jego ust nie padał żaden głośny dźwięk. Przerażenie. Strach. Tak to wyglądało dla innych uczestników. Dłonie jego zaczęły szaleńczo się poruszać, jakby chciał odgonić uporczywą i natrętną muchę, która przyczepiła się do niego.
Gdy Inkwizytorka przebiła dłoń Barona ostrzem, i pojawiła się na nim krew młody kupiec złapał się za brzuch i odwrócił wzrok. Najwidoczniej człowiek pieniędzy nie przywykł do widoku krwi, i zaczęło mu się zbierać na wymioty. Charcząc mówił coś lecz brzmiało to jak bełkot.

Na niebie rozległ się piskliwy krzyk jednej z istot, która straciła panowanie nad pikowaniem i uderzyła wprost w dach Starego Młyna, przebijając się do jego wnętrza. Baron bezradnie upuścił pochodnię i złapał swoją lewą dłonią za szyję Gretel.


Druga z istot pikując z mroku nocy wpadła wprost w uciekającego Zacheusza i złapała go szponami za barki. Skrzydlata postać zaczęła unosić się wraz z nim do góry.

Piekielne bestie! Czuła, że w Sylvanii coś śmierdzi. Kiedy von Wellmitz złapał Gretel za gardło, ta oparła się mocno na nogach i lewą dłonią, w której dzierżyła pistolet wyprowadziła od spodu hakiem silny cios w szczękę Barona, jednocześnie wystrzeliwując strzałkę w stronę odsłoniętego gardła, a potem prawą nogą kopnęła mocno celując w krocze.

Cios wyprowadzony przez Sigmaritkę była na tyle mocny że, baron stracił przytomność. Umożliwiło to Łowczyni sięgnąć po kuszę

Nathaniel pobiegł kilka metrów za schwytanym Zacheuszem, łowca przykucnął na jedno kolano i wycelował w lecącego potwora. Z kuszy Van Holstinga wyleciały trzy nasiąknięte wodą święconą bełty. Pierwsze dwa trafiły monstrum w lewą nogą, ostatni natomiast w plecy. Nathaniel uśmiechnął się gdy skrzydlata suka zawyła z bólu.

Komtur zatrzymał się w drzwiach zajazdu. Zawiesił latarnię na haku przy drzwiach.

- Szybciej głupcy! Poza blaskiem lampy jesteście bezbronni!

Coś dorwało Zacheusza, który poczuł jak ostre szpony wpijają mu się w barki. Ostre pazury zagłębiły się w ciało, w dezorientowanego i przestraszonego kupca. Pierwszym odruchem był krzyk. Pełen zaskoczenia i strachu. Po chwili, gdy podniósł głowę do góry, ujrzał dziwne stworzenie rodem z koszmarów. Istota miała kobiecą twarz, lecz nie była ona zbyt wyjściowa ani towarzyska. Do tego sposób w jaki się do niego zabrała, nie przystoił damie. Na nią nie wyglądała, i choć Herr Gunter lubował się we władczych kobietach, tu zabrakło mu tej finezji. Jakże ważnej by znajomość emanowała ogniem i pożądaniem. Chcąc więc ostudzić zapędy tej istoty, wyjął miecz i postanowił stalą zakończyć ten brutalnie zaczęty związek.

Zacheusz wyciągnął oręż za późno. Skrzydlata bestia o kobiecym licu zawyła skrzekliwym głosem i mężczyzna poczuł jak jego lewe ramię zostaje oswobodzone od uścisku szponów. Wręcz odwrotnie sprawa miała się z drugiej strony. Ból przeszył jego bark, a na swym ciele poczuł spływające na tors i plecy ciepło.

Potwora z Zacheuszem skręciła w prawo, lecąc wprost na okoliczny zagajnik przy cmentarzu. Mimo odniesionych ran kurczowo przytrzymała go szponami, aż w końcu runęli z hukiem w korony drzew, znikając tym samym z pola widzenia.

Nathaniel nie chcąc tracić czasu ruszył w kierunku zagajnika by wykończyć potworę.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline