Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2015, 22:52   #5
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
- Ale ulewa. Osobiście wolę śnieg od deszczu - rzekła ponuro kobieta do idącego przy niej odrobinę przewyższającego ją wzrostem półelfa - Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Jakoś tak to było, prawda?

Obrzuciła znużonym spojrzeniem okolicę. Znużonym, ponieważ robiła to samo od dobrych kilku dni. Sadim również zauważył, że zaczęła grymasić.
Była naprawdę piękną kobietą o długich do połowy blond włosach splecionych w warkocz na połowie ich długości. Wyglądałyby jeszcze okazalej, gdyby nie fakt, iż były tak nasączone wodą, że można było ją z nich wyciskać. Krystalicznie niebieskie oczy wykazywały pewne oznaki zmęczenia gryzącego się z determinacją. Dwie równoległe do siebie blizny ciągnęły się aż od oczu do ust, być może były pamiątką po walce z jakąś paskudną bestią lub oburęczną osobą. Na czole lekko migotał jej krwawo-czerwony symbol - uniesiony w górę miecz przecinający dwa rozłożone anielskie skrzydła. Jej blada cera świadczyła o pochodzeniu z północnych regionów Faerunu, co również podkreślał jej pancerz - skórzany z futrzanym ociepleniem oraz ze stalowymi naramiennikami. Sponad prawego ramienia wystawała rękojeść dwuręcznego miecza. Choć ktoś mógłby pomyśleć, że wygląda jak północny barbarzyńca, to na jej twarzy rysował się jakiś rodzaj szlachetności - a może to tylko wrażenie.

- Ja nie mam takich wygód jak ty, że kiedy przybywam na plan materialny, to jestem całkowicie odświeżony, suchy i wypoczęty - odpowiedział jej półelf i wzruszył ramionami - Masz tak dobrze, a jeszcze ci mało? - dodał po chwili milczenia.

Sadim, albowiem tak ten półelf miał na imię, miał około pięciu i trzech czwartych stopy wzrostu. Przemoczone, zapewne strzyżone sztyletem włosy, długie na pół dłoni, lepiły się irytująco do czoła niczym miód do jakiejkolwiek twardej i suchej powierzchni. Zapinana klamrami materiałowa kurta, zielony płaszcz podróżny z kapturem, skórzane rekawiczki bez palców, jasnozielone spodnie oraz wysokie podróżne buty z twardą podeszwą nie były w lepszym stanie. Oczy w głęboko niebieskim kolorze oraz kilku milimetrowa broda sprawiały, że wyglądał całkiem przystojnie, nawet nie zwracając większej uwagi na irytujący deszcz. Lekko szpiczaste uszy i zwężony podbródek zdradzały jego rodowód, ale tym się ewidentnie nie przejmował. Podpierał się na trzymanym w prawej ręce prostym kiju, zaś przy pasie miał sztylet oraz dwie sakwy - jedną większą od drugiej. Na plecach miał plecak z całym swym podróżnym wyposażeniem. Na jego twarzy gościł wieczny uśmiech, a na czole ten sam znak, co u kobiety, z którą rozmawiał.

- Owszem. Brakuje mi bardziej zróżnicowanego spędzania czasu na planie materialnym - uśmiechnęła się szczerze mówiąc te słowa, lecz szybko przybrała poważną minę - Zmierzamy do Stonebrook. Gdzież to miasto jest? Jak daleko? Ile dni już na trakcie jesteśmy?

- Wiem, że doskonale wiesz, ile czasu jesteśmy na trakcie, lecz na pozostałe pytania nie jestem w stanie ci odpowiedzieć - ponownie wzruszył ramionami i przeszedł po kałuży ewidentnie się już nie przejmując stanem swego obuwia.

Pomiędzy nimi nastała chwila milczenia, aż wreszcie znów odezwała się kobieta.

- Mogliśmy wynająć konie. Albo raczej ty mogłeś, bo mnie jesteś w stanie odesłać i przyzwać, kiedy przyjdzie pora - przybrała pouczający ton - Dobrze przecież wiesz, że zawsze przybędę na twoje wezwanie, prawda? A im szybciej dotrzemy do celu, tym lepiej dla nas i dla twojego zdrowia. Nie przeziębisz się i...

- Nie mamy złamanego grosza. Ledwo byłem w stanie kupić prowiant na tą podróż. Poza tym podróżowanie samotnie po kupieckim trakcie to samobójstwo. Jeszcze jaka banda bandziorów wyskoczy i mnie ukatrupi, nim zdążę się obejrzeć. W grupie mamy większe szanse i wspólnie uda nam się wyrwać kogoś z tarapatów. Może tak się stanie... W dodatku tysiąc sztuk złota piechotą nie chodzi, a musimy z czegoś żyć.

I znów zaległa cisza trwająca aż do wieczora.

*

Kolejna warta i kolejne problemy.
Był środek nocy, wszyscy spali - poza Sadimem oraz przywołaną towarzyszką. Ognisko ledwo płonęło ze względu na wszechobecną wilgoć, lecz uśmiechem losu był fakt, iż znaleźli niewielką wnękę skalną niedaleko gościńca - na tyle dużą, że mogli tam przenocować we względnym cieple. Kolejny raz zawiał wiatr, a luźno leżące małe kamienie na ziemi z jakiegoś powodu się przesunęły, choć nie były one na tyle lekkie, by zostały przemieszczone przez coś takiego. Półelf rozejrzał się dookoła i znów spostrzegł pochylającego się ducha nad jedyną (jeśli nie liczyć jego eidolona) z obecnych w drużynie kobiet. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie został oczarowany urodą tej dziewczyny, więc może dlatego zwrócił na to większą uwagę. Gdyby widział to widmo pierwszy raz, to zapewne by przetarł oczy, lecz nie było mowy o pomyłce - coś jest na rzeczy. Na razie postanowił obserwować, choć dziwne dźwięki pewnie nie będą mu dawać spokoju. Plus w tym jest taki, że był w stanie je odróżnić od zwyczajnych dźwięków złowieszczego lasu, w którym się znajdowali.
Rano, kiedy właściwie wszystko wróciło do względnej normy, jesli można padający od kilku dni deszcz nazwać. Kiedy wszyscy zdążyli się pozbierać i przygotować do dalszej podróży, Sadim postanowił porozmawiać z kobietą na temat jej koszmarów, gdyż za każdym razem budziła się przez nie sparaliżowana.

- Wybacz, wszystko w porzadku? - zapytał Sadim podchodząc do kobiety - Masz koszmary w nocy, czyż nie?

Szara zerknęła na niego z ukosa, jednak na jej twarzy pozostała obojętność
- A co, lubisz obserwować nocą śpiące kobiety? To dosyć niepokojące.

- Miałem wartę i dostrzegłem niepokojące rzeczy - ściszył odrobinę głos, by pozostała część drużyny go nie usłyszała - Dziwne zjawy nad tobą. I poruszane dookoła przedmioty. Wiesz może, czy to jakaś klątwa? Może jest jakiś sposób na jej zdjęcie? - jego głos brzmiał szczerze.

Kobieta uśmiechnęła się subtelnie.
- Czyli widzisz je - stwierdziła ze spokojem - Nic nie da się na to poradzić, zostałam naznaczona. Tak jest i tak już będzie zawsze, trzeba do tego przywyknąć… Jakoś - odparła bez żadnych emocji i spojrzała przed siebie, a potem z powrotem na rozmówcę - Umiesz im coś powiedzieć? Nie odczuwasz, że … są złe wiedząc, że Ty je widzisz? Nie rozdrażnia ich Twoja obecność? Ostatnio są bardziej natarczywe…

- Ja... - Sadim zawahał się na chwilę - Nie rozumiem natury tego zjawiska i nie jestem pewny, czy jestem w stanie w jakikolwiek sposób do nich przemówić czy odczytać ich uczucia. Przykro mi, że musisz cierpieć z powodu bycia... Naznaczoną. Ale jeśli się okaże, że da się coś z tym zrobić, to chętnie pomogę - uśmiechnął się lekko.

- Nie da się - odrzekła błyskawicznie, a jej ton głosu był twardy i stanowczy.
- Przykro mi, że musisz na to patrzeć. Jednocześnie chciałabym, by nikt inny się o tym nie dowiedział - dodała patrząc na niego z cała powagą, jaką potrafiła z siebie wykrzesać. Tego dnia jednak, nie potrafiła być w pełni skupiona.

- To ja przepraszam, że odkryłem coś, o czym nie chciałaś nikomu mówić - rzekł patrząc w oczy swej rozmówczyni - Masz moje słowo, że nikt ode mnie się o tym nie dowie.

Przysłuchujący się, jak dotąd w milczeniu jasnowłosy elf, towarzyszący kobiecie, po raz pierwszy wykazał krztę zainteresowania, łypając beznamiętnie na Sadima spod przemokniętego kaptura. Przez krótką chwilę lustrował półelfa spojrzeniem, po czym rzekł:
- Od następnego razu, razem będziemy pełnić warty…

- Och, wybornie - rzuciła ironicznie - Niedługo cały obóz zamiast spać, będzie się na mnie patrzył - machnęła ręką. Cóż mogła na to zaradzić? Chyba nic. Nie spodziewała się, że spotka kogoś, kto będzie potrafił dostrzec to, czego nawet ona nie widzi, a tylko odczuwa.
- Nie jestem groźna, przysięgam. Te zjawy po prostu są złośliwe, ale tylko w stosunku do mnie. Czujcie się bezpieczni - wiedziała, że elfowi nie musi tego tłumaczyć, ale skoro byli tutaj w trójkę, to nie chciała nikogo pomijać.
Półelf popatrzył na Loratha ze zdziwieniem i podrapał się po głowie.

- We trójkę na jednej warcie? To chyba marnotrawstwo. Jakby nie było ze mną warty pełni ona - spojrzał w stronę przyglądającej się im z pewnej odległości kobiety - jego eidolona.

- Nie mówiłem, że nam zagrażasz. Po prostu chciałem pomóc - odpowiedział Szarej - Wybacz, że poruszyłem temat. Może... Po prostu wrócę do pakowania swoich rzeczy.

- Nie jestem zła… Po prostu dziś ciężko mi się skupić, to przez te koszmary. Jeśli umiałbyś odpędzić te wredne zjawy, to byłabym wdzięczna, ale jeśli nie możesz, a tylko je dostrzegasz, no to trudno. Żyję z tym ponad 20lat, to i pożyję więcej - odparła z lekkim uśmiechem, nie chcąc by Sadim poczuł się jak natręt - Miło, że spytałeś - nie powiedziała nic swojemu barbarzyńcy, gdyż nie odczuwała takiej potrzeby. Nie była jego władczynią, jeśli chciał pilnować jej w nocy, mógł to robić. Jeśli uważał, że Sadim jej zagraża, również dawała mu wolną rękę, w kwestii podejmowania decyzji.

- Im szybciej ruszymy, tym szybciej będziemy w Stonebrook! W tym lesie jest potrzebne odrobinę optymizmu, bo emanuje jakąś złowieszczą aurą.
Odwrócił się i odszedł, by móc zebrać swoje rzeczy. Nie spodobała mu się reakcja Loratha, choć wiedział, że była całkiem zrozumiała, przecież się nie znali. Było mu szkoda Szarej, ale w jakiś sposób podziwiał ją za to, że sobie radziła. Sadim myślał, jak on by sobie poradził z czymś takim, lecz odrzucił te myśli tak samo szybko, jak się pojawiły.



*

Przywoływacz dopiero jako jeden z ostatnich dostrzegł powód poruszenia wśród drużyny - znak. Powinni się nim lepiej zajmować, jeśli władze miasta chcą, by się ktoś się handlem czy czymkolwiek innym w tym miejscu interesował. Uśmiechnął się pod nosem z rozbawienia widząc reakcję Szarej, ale jakoś się jej nie dziwił - wiele dni spędzili na trakcie i wszyscy obecni w grupie mieli po prostu dość. Na dźwięk słów Rathana również skierował swój wzrok na pobliskie wzgórze, gdzie płonęło ognisko.

- Jeśli muszą trzymać straże, to znaczy, że okolica jest ostatnio niebezpieczna - rzekła idąca przy nim blond włosa kobieta.

- O ile to są straże - dokończył zdanie Sadim.

~ Dasz radę zobaczyć, co się tam dzieje? - zapytał mentalnie swojej towarzyszki.

~ Zobaczę co da się zrobić. - odpowiedziała.


Krótką chwilę później ta pierwsza bez słowa ruszyła w stronę drzewa, o którym mówił strzelec.
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 12-11-2015 o 20:33.
Flamedancer jest offline