Cassey pokręciła głową:
- Nie mam, a nie mam gdzie indziej Cię zabrać. Myślałam, że znajde jakiś otwarty świetlik to bym wleciała i otworzyła od środka. Czekaj tutaj jakieś kartony są. - przesunęła pare starych pudeł moszcząc na prędce legowisko w zaułku - No to się zmień i chodź połóż się tutaj i spróbuj zdrzemnąć, co? - przycupnęła i poklepała swoje uda. - Chociaż poduszkę będziesz mieć miękką. A ja będę dzwonić w między czasie. Popilnuję Cię, nie musisz się martwić. Nie dam Ci zrobić krzywdy - uśmiechnęła się krzywo. |